ANKIETA ZWROTU:

1. Co Pan(i) sądzi o wynikach Spisu Powszechnego w RC 2011 w zakresie liczby osób   deklarujących przynależność do narodowości polskiej?

2. Jakie są, Pana(i) zdaniem, przyczyny spadku ilości Polaków na Zaolziu?

 

Odpowiedź na ankietę

Kiedy w r. 2009 przeczytałem przesłaną do Komisji Europejskiej (KE) wypowiedź pani Vicenové, ówczesnej ambasador Republiki Czeskiej (RC) przy Unii Europejskiej (UE), a było to oficjalne stanowisko właściwych czynników w czeskiej Pradze w sprawie mojej petycji nr 0620/2008 do UE nt. sytuacji narodowościowej na Zaolziu, zaś w r. 2010 - w tej samej sprawie - pismo do mnie, naszego śmiłowickiego Rodaka, przewodniczącego Parlamentu Europejskiego (PE) pana Jerzego Buzka, zrozumiałem ostatecznie, że Polacy na Zaolziu mają nikłe szanse na poszanowanie swych praw mniejszości narodowych.

Pani Vicenová oświadczyła wtedy, że wszelkie moje zarzuty w petycji, dotyczące niedotrzymywania praw mniejszości na Zaolziu, łącznie z danymi ze spisów ludności, są nieprawdziwe. Pan prof. Buzek napisał natomiast do mnie, że poszanowanie praw człowieka w UE jest tylko i wyłącznie sprawą kraju, w którym ta mniejszość żyje, choć to właśnie za jego rządów polski parlament wyraził zgodę na ratyfikację Konwencji ramowej Rady Europy o ochronie mniejszości narodowych, wraz z jej integralną częścią - deklaracją Rządu RP na ochronę Polaków w krajach ościennych. Z opinią pana Buzka się oczywiście nie zgadzałem, bo art. 13 Traktatu Lizbońskiego mówi co innego, lecz moja opinia nie miała tu naturalnie większego znaczenia, jeśli wziąć pod uwagę, że panu Waldemarowi Tomaszewskiemu, eurodeputowanemu z Litwy, występującemu w obronie praw swoich polskich rodaków, choć jest bliżej brukselskiego świecznika niż ja, szary polski obywatel, również nie udało się nic dla wileńskich Polaków załatwić. Jest to oczywiście sprzeczne ze stwierdzeniem, które w piśmie do mnie wyraził ówczesny Wysoki Komisarz KE, pan Günter Verheugen, że w UE nie ma miejsca na dyskryminację narodową. Stwierdził on wszak wtedy równolegle, że gdyby jednak takowa zaistniała, należy się zwrócić do Sekretarza Generalnego Rady Europy (był nim wtedy pan Walter Schwimmer), co jednak okazało się bezskuteczne.

W ramach ubiegłorocznej kampanii wyborczej w RP zwróciłem się o opublikowanie na łamach www.zaolzie.org  Apelu Wyborczego z linkami do programów wyborczych patii w RP. Jedynym ugrupowaniem, które wtedy zapowiedziało walkę o prawa polskich mniejszości narodowych w krajach sąsiedzkich był PiS, ale ten wyborów nie wygrał.

Pytanie: Co wspólnego ma to wszystko z ankietą, pytaniami:

1. Co sądzę o wynikach spisu powszechnego w RC 2011 i deklarowaniu narodowości polskiej?

2. Jakie są przyczyny spadku liczby Polaków na Zaolziu?    

Ad. 1 Ujmując zwięźle:Zaolzie nie znajduje się w kraju o demokracji typu USA, gdzie narodowości nikt nikomu nie wypomina.

Polacy na Zaolziu  niestety - nie żyją w USA. Często słyszą oni: tu jest republika – jesteśmy w republice czeskiej, choć res  =  rzecz,  publica  =  pospolita, powszechna. Powszechna, ale dla kogo, czyżby nie dla każdego obywatela? To chichot historii.

Zaprzaństwo narodowe nikogo nie usprawiedliwia. Najlepiej świadczy o tym postawa samych Czechów, którzy na tle swej czeskości są bardzo wrażliwi i są dumni z tego, że są Czechami. Niestety są jednak zarazem bardzo nietolerancyjni wobec polskości zaolziańskich autochtonów. Jednym z wyrazów tej nietolerancji jest namawianie ich do oddawania dzieci do czeskich szkół, gdzie młodzież jest bezpowrotnie, programowo wynaradawiana, co znajduje w arkuszach spisowych wyraźne odbicie. Robią tak twierdząc, że zanikające polskie szkolnictwo, a przecież to oni je sukcesywnie likwidują, nie daje młodzieży żadnych perspektyw. Wystarczyłoby poddać wnikliwej analizie polskie brzmienie wielu nazwisk z deklarowaną czeską narodowością.

Fakty wymienione na wstępie nie są powszechnie znane, jednak Polak na Zaolziu podświadomie czuje, że w obszarze swej tożsamości narodowej nikt i nic go nie chroni, że jest osamotniony! Do wypowiedzi pani ambasador Vicenové, złożonej moim zdaniem w złej wierze oraz do pana J. Buzka i wyników wyborów 2011 w RP, odwołałem się jako do faktów symbolicznych w swej wymowie, ilustrujących atmosferę, w jakiej Polakom na Zaolziu żyć przypada, atmosferę, sprzyjającą swoistej  korupcji społecznej. Sądzę, że przeciętny Polak na Zaolziu żyje pod presją psychiczną, która – choć nie usprawiedliwia – determinuje jego deklarację narodowości. Jeśli podaje, że nie jest Polakiem, nie jest to deklaracja do końca obiektywna. Jest wymuszona pewnymi obawami bytowymi, bo – czy ktoś na co dzień, metodą kropla po kropli, skłania np. Czecha, podającego swą narodowość, aby się do swej czeskości nie przyznawał?

Ad. 2  Symbolicznie  -  rok 1919, rok 1945, rok 1989.

O ile powyżej wydaje się, że ta „zdrada narodowa” ma pewne wytłumaczalne przesłanki, to w tym punkcie przyczyny spadku liczby Polaków zaolziańskich nie są tak jednoznaczne.

Jaki wpływ na spadek liczebności polskiej ludności za Olzą miała czeska okupacja Zaolzia z r. 1919, tak szczerze potępiona na łamach Lidových novin przez pana Bohumila Doležala, znakomitego czeskiego publicystę i byłego doradcę prezydenta Republiki Czeskiej pana Václava Klausa, nie trzeba podkreślać. Dotyczy to również decyzji Stalina o przydzieleniu Zaolzia do  CSR w r. 1945.

W związku z pytaniem o przyczyny spadku liczby zaolziańskich Polaków w Spisie Powszechnym 2011 warto jednak przede wszystkim poruszyć pewne aspekty przełomu z r. 1989. Wtedy to zaczęto realizować założenia tzw. Koncepcji Jerzego Giedroycia, twórcy i redaktora  Paryskiej Kultury, sprowadzającej się w zasadzie do całkowitego przekreślenia opieki Polski nad Polakami w krajach ościennych z Zaolziem włącznie. Prawdopodobnie na tej fali doszli też ponownie do głosu agenci przestępczych służb specjalnych okresu komunistycznego. Bez świadectw lustracyjnych objęli kierownicze stanowiska w życiu organizacji społecznych. Dopiero teraz, po latach pojawiają się w prasie kryptonimy tajnych współpracowników STB i SB. Do dziś nie są wyjaśnione przypadki współpracy z komunistyczną bezpieką zarówno w CSRS, jak i w PRL człowieka o kryptonimach „Magistr” i „Kasztelanin”, i choć była ta sprawa poruszana m.in. i w zaolziańskiej  prasie, człowiek posługujący się tymi ksywkami nadal piastuje w zaolziańskim i nie tylko zaolziańskim środowisku odpowiedzialne stanowiska. Wydaje się, że i władzom jest to na rękę, zaś przedstawiciele Rady Kongresu Polaków w RC przechodzą nad tym do porządku, lekceważąc komunistyczną przeszłość agenturalną. Ta bezkarność też wiele osób zraża. Bez szczegółowej analizy, do której brak wystarczających danych, trudno jednak określić udział tych faktów w spadku liczby osób deklarujących na Zaolziu swoją polskość.

Do przyczyn wymienionego spadku należy też brak tutaj znaczącej, niezależnej organizacji polskiej, która krzewiłaby poczucie polskiej godności narodowej. Wszak nawet w Polsce nie jest z tym za dobrze. Obserwatorzy, którzy z Polski śledzą polskie, zaolziańskie życie społeczne twierdzą, że działalność niektórych tutejszych liderów staje się coraz bardziej interesowna. Brakuje też znaczącej miejscowej, niezależnej codziennej prasy polskiej.

Najbardziej brakuje jednak realizacji postanowień umów międzynarodowych typu Konwencja ramowa Rady Europy o ochronie mniejszości narodowych, realizacji Traktatu Lizbońskiego,  wynegocjowania Umowy Ochronnej wg art. 18 wymienionej Konwencji … To wszystko odbija się na kondycji psychicznej zaolziaków. Realizacja tych postulatów dałaby Polakom poczucie bezpieczeństwa. Bez tego każdy działa wg własnego rozeznania, często nawet w konsekwencji wbrew własnemu interesowi. Nic dziwnego, że władze czeskie nie garną się do realizacji wymienionych postanowień.

Brakuje konkretnej opieki ze strony Polski. Brak skutecznego monitoringu istniejących ustaleń ochronnych prawa do tożsamości i zwłaszcza ich egzekwowania ze strony Polski. Brak zainteresowania ze strony Macierzy, którego trudno się spodziewać od rządzących w Kraju liberałów, też na pewno nie sprzyja pielęgnowaniu zdrowej dumy narodowej. Stroną sprawującą pieczę nad daną autochtoniczną mniejszością narodową musi być partner o równym statusie, a więc państwo wobec państwa. Brak tej równowagi działa destabilizująco i w dużej mierze jest również przyczyną naszego zanikania.

Trudno oczywiście wymienić wszystkie braki. Bardziej celowe byłoby określenie sposobu wyjścia z tego impasu. Jedno jest pewne: uwzględniając wymienione na wstępie fakty, trzeba na początek liczyć wyłącznie na siebie. Należy powołać niezależną siłę koordynującą działania społeczne miejscowej ludności polskiej w celu utrzymania co najmniej status quo w szkolnictwie oraz podnoszeniu świadomości patriotycznej i kulturowej. Powinna ona opracować plan działania, bilansując jak w księgowości – WINIEN i MA. Na razie tylko w oparciu o własne siły. Taka jest cena niezależności. Z czasem, po sprawdzeniu woli przeżycia, dołączą sponsorzy – sami!.

Reasumując można powiedzieć w skrócie:

- po styczniowej napaści zbrojnej z roku 1919 nastało na Zaolziu apogeum polskiej świadomości narodowej, rosnącej, na przekór wszystkiemu, w siłę  w obronie przed jawnymi prześladowaniami, znajdującej silne wsparcie w Macierzy (Józef Piłsudski – My o Was nigdy nie zapomnimy!);

- po roku 1945 – lata komunistycznej indoktrynacji, pozornych swobód, wpajania kosmopolityzmu oraz zafałszowywania historii pozostawiły w świadomości wielu zaolziaków głęboką rysę obojętności narodowej,

- spotęgowaną po roku 1989 przez indolencję ze strony rodaków zza Olzy oraz brakiem zainteresowania ze strony kolejnych władz w Warszawie. Przyczyn należy szukać jak wyżej, w okresie komunistycznej indoktrynacji. W powszechnym starciu pomiędzy dwoma trendami w systemie wartości – być czy mieć – również i na Zaolziu szala ciężkości coraz bardziej przechyla się w kierunku tej drugiej opcji. Choć pogardzana przez wielu (w tym i tych zasiadających na najwyższych stołkach władzy) opcja bycia Człowiekiem wiernym tradycjom Ojców stała się dziś niemodna, nie tyle „mieć”, co właśnie „być” – czyli myśleć – jest naczelną cechą cywilizowanego człowieczeństwa. Miło było usłyszeć dewizę „Fajnie być sobą” z ust Ewy Farnej, znanej już szerszej publiczności, młodziutkiej zaolziańskiej piosenkarki, jakże inną od słów nieco starszej „polskiej” piosenkarki Haliny Mlynkové z zaolziańskiego Nawsia, która -  jak powiedziała w którymś z wywiadów -  została wykolebana w kołysce  „z czeskiego drewna”!   

Powyższy tekst jest oczywiście tylko próbą skrótowego zbilansowania polskiego życia narodowego na Zaolziu.

 

Józef Staniek,

 

były długoletni wiceprezes Federacji Organizacji Kresowych w Warszawie i były pełnomocnik Europejskiej Unii

 

Wspólnot Polonijnych ds..implementacji  Konwencji ramowej Rady Europy        

 

Warszawa 12 stycznia .2012