Fragment książki
Tomasza Janowicza „Czesi”, wydanej w 1936 roku
Polecam też nieco bardziej stonowane ujęcie wycinka tej
samej kwestii opublikowane w grudniowym numerze 2013 miesięcznika DO RZECZY,
HISTORIA.
To co napisane kursywą pochodzi z
wymienionej wyżej książki Tomasza Janowicza (pisownia oryginalna sprzed reformy
ortografii z 1936 roku).
Aby poznać charakter i umysłowość czechów, trzeba
się też koniecznie zaznajomić z historją legjonarzy czeskich, zorganizowanych w
Rosji podczas wojny światowej, a odgrywających w republice czeskiej od jej
zawiązku bardzo wpływową rolę. Osobliwie każdy polak powinien poznać tę
przerażającą historję, aby wiedział, że nie wolno nam lekceważyć czeskiego
lwiątka.
Prac źródłowych o tej sprawie jest bardzo dużo i to takich naocznych
świadków, których wiarygodności nie może podać w podejrzenie żadne zaprzeczenie
czeskie. Takim świadectwem jest np. zbiór dokumentów kierownika międzynarodowej
misji Czerwonego Krzyża w Syberji, dr. Jerzego Montandon, francuza
szwajcarskiego, który był naocznym świadkiem mordów i rabunków legjonarzy
czeskich w czasie ich pochodu przez Syberję w latach 1917, 1918 i 1919. Książek
rosyjskich w tej materji jest mnóstwo, wydanych także w języku niemieckim.
Między innemi jest pamiętnik K. W. Sacharowa p.t. „Tschechische Legionem in
Siberien”, wydany już w drugim nakładzie w Berlinie w r. 1931. Generał Sacharow,
były dowódca armji rosyjskiej na Syberji i naoczny świadek potwornych wyczynów
legjonarzy czeskich, podaje na swe twierdzenia mnóstwo
dowodów.
A oto krótki szkic tej ohydnej historji. W listopadzie 1916 r. czeska
rada narodowa ogłosiła w Moskwie manifest wiernopoddańczy do cara, z deklaracją,
że w razie utworzenia państwa czeskiego będzie powołany na tron członek z
dynastii Romanowych. Manifestem tym uzyskali politycy czescy swobodny dostęp do
obozów jeńców austrjacko-węgierskich, z których powybierali wszystkich jeńców
czeskich w obrębne grupy. Było ich tylu, że utworzono z nich pełne trzy dywizje.
Po rewolucji marcowej 1917 r. zapomniał dr. Masaryk o carochwalczej deklaracji i
opowiedział się za rewolucjonistami. Zapłacił mu za to Miljuków pozwoleniem na
utworzenie odrębnej armji „czeskich legjonarzy” pod patronatem Ententy, która
też dała 20 miljonów franków pożyczki na potrzeby legjonarzy. Zadaniem tej armji
czeskiej była walka przeciw bolszewikom.
Początkowo zajęła armja czeska pozycje na Ukrainie, potem nad Wołgą. W
miarę postępów bolszewickich dyplomaci czescy łatwo i szybko porozumieli się z
kierownikami tego nowego prądu. Po odwrocie do Uralu zmienili czesi plan i
postanowili przejść przez Syberję, aż do Władywostoku. WLiczba ich wzrosła do 50
tysięcy ludzi. Podstępem i przemocą opanowali stopniowo tabor koleji
syberyjskiej i wówczas zaczęli pokazywać wojskom rosyjskim i ludności, do czego
czesi są zdolni. Wobec pełnomocników Francji i Anglii, którzy tam byli obecni,
udawali czesi przeciwników bolszewickiej armji czerwonej, a w rzeczywistości
faworyzowali na każdym kroku emisarjuszów bolszewickich i pozwalali im na
agitację pośród armji czeskiej.
Wkrótce ta armja „legjonarzy czeskich” po wkroczeniu na Syberję stała się
w rzeczywistości zbiorowiskiem rabusiów i morderców (przypomina się zbrojny pochód tych legionarzy, których
pomnik stoi na orłowskim cmentarzu, z bagnetami od Jabłonkowa i Bogumina, przez
Stonawę, aż po Skoczów. Jest znana „Biała
księga zbrodni” z r. 2013, która została opracowana przez cieszyńskich
historyków na podstawie autentycznych dokumentów z epoki, przechowywanych w
cieszyńskich archiwach i zbiorach prywatnych, po tym jak Czesi rozpętali
antypolską nagonkę w związku z pomnikiem płk. Šnejdárka). Ludność Ufy,
Jekatierinburga, Omska, Irkucka, Czelabińska itd. witała legjonarzy czeskich
jako wybawców z okrucieństw bolszewickich, którzy się tam już zagnieździli, ale
rychło przekonywała się, że rzekomi wybawcy byli plagą okrutniejszą niż inne.
Rabowali legjonarze wszystko i ładowali do pociągów kolejowych. Historyk Dell
Adami w swem dziele „Wybawienie z Syberji” tak o tem pisze: „Po zajęciu Kazania
miałem widowisko, którego bodajże podobnego niema w historji świata. Czesi
poczęli z wielką znajomością i wprawą oczyszczać „zagrożone tyły” w kierunku
wschodnim. Wszystko, co się dało z miejsca ruszyć i zabrać, uznawali za zdobycz
wojenną. Od przyrządów lekarskich, aż do bibljotek, urządzeń domowych, czy
zabawek dla dzieci, wszystko rabowali z mieszkań ludzkich jako zdobycz wojenną.
Do jeńców innych narodowości, jak węgrów, niemców, polaków, strzelali bez
pardonu. Zwłaszcza na węgrów polowali zaciekle. Kierownik szwedzkiego oddziału
Czerwonego Krzyża p. Diding określa postępowanie czechów na Syberji jako
„największe okrucieństwo pośród wszystkich okropności wojny
światowej”.
W czasie walki o Kazań dowodził płk. Szwec, wyjątkowo rzetelny i waleczny
czech. Ale w decydującym momencie bitwy „legjonarze czescy” w porozumieniu z
bolszewikami odmówili mu posłuszeństwa i uciekli potajemnie z pola walki. Ze
wstydu wobec nikczemnej zdrady i nieustannych rabunków legjonarzy, popełnił płk.
Szwec samobójstwo.– W listopadzie 1918 r. przybyli przez Władywostok na Syberję
francuski gen. Janin i gen. Sztefanik, pierwszy minister wojny
czeskiego rządu w Pradze.
Sztefanik był wielce wzburzony na widok rozwydrzenia legjonarzy, ich rabunków
i okrucieństw. Chciał zaprowadzić porządek, ale napotkał na taki opór, że nic
nie sprawiwszy, wyjechał zpowrotem do Pragi. O rychłej śmierci tego znakomitego
słowaka jest wzmianka w rozdziale o słowakach. Jako uczciwy człowiek nie byłby
zmilczał łotrostw legjonarskich, więc musiał zginąć. W Jekaterinburgu
zakwaterował się wódz armji czeskiej w pałacyku, w którym bolszewicy zamordowali
cara Mikołaja i jego rodzinę. Legjonarze zremontowali cały budynek gruntownie,
czyli uprzątnęli doszczętnie wszelkie ślady zbrodni. Zapewne i za tę przysługę
wywdzięczyli się bolszewicy czechom w dalszym
pochodzie.
Naczelny wódz armji antybolszewickiej na Syberji gen. Kołczak był raczej
uczonym strategikiem niż wodzem, zwłaszcza w ówczesnej sytuacji. Czesi
zorientowali się w tem szybko i nie liczyli się z nim zupełnie. Przez cały rok
cierpiał gen. Kołczak niezliczone skargi na zdradliwe zachowanie się armji
legjonarskiej i ich okrucieństwa i rabunki, ale wkońcu postanowił ich rozbroić i
od linji kolejowej usunąć. Skoro to legjonarze zwietrzyli, a zdegradowanie ich
gen. Gajdy i usunięcie go z frontu stało się faktem dokonanym, w tej chwili 7
lutego 1920 wydali bolszewikom gen. Kołczaka na pastwę i pomogli do
rozstrzelania go w Irkucku, a za tę nikczemność otrzymali od bolszewików
pozwolenie na wywiezienie wszystkich zrabowanych rzeczy do Władywostoku i
załadowania na okręty.
O rozmiarach rabunków legjonarskich i ilości ich łupów świadczy fakt, że
do przewiezienia tego wszystkiego potrzeba im było 36 okrętów: 24 okręty
dostarczyła koalicja, a 12 okrętów wynajęli legjonarze swoim kosztem. Ponadto
zakupili legjonarze jeden parowiec na własność, dali mu nazwę „Legja” i na tej
„Legji” pod flagą czeską przewozili najcenniejsze rzeczy, aby już nikt obcy nie
mógł widzieć ani przy naładowaniu, ani przy wyładowaniu, zdobyczy legjonarskich.
Parowiec „Legja” tym przewozem z Władywostoku do Europy był zajęty przez dwa
lata 1918 i 1920 – liczbę przewiezionych ludzi wykazano następująco: 53.000
legjonarzy, 3.004 oficerów i urzędników wojskowych, jeńców z obszaru republiki
poza wojskiem 6.714, kobiet 1.716, dzieci 717, obcokrajowców 1935, różnych
189.
Na przewiezienie swojego wojska i łupów z Syberji do Władywostoku
zarekwirowali legjonarze ponad 20.000 wagonów kolejowych. Przewóz trwał cztery
lata: 1917, 1918, 1919 i 1920. Na skład przejściowy we Władywostoku użyli
legjonarze olbrzymich magazynów bezczynnych fabryk i kasarń wojskowych. Strzegli
tych składów sami czesi. Straży portowej, złożonej już z rewolucjonistów, jak i
pospólstwu portowemu okupywali się legjonarze wydawaniem różnych drobiazgów
zrabowanych, które przy sortowaniu uznali za niewarte dalszego
przewozu.
Najcenniejszym ładunkiem były różne kosztowności, jak kolje, brylanty,
platyna, no i oczywiście złoto, zagrabione od różnych oddziałów armji
rosyjskiej. Ilość tego złota podają na przeszło 20 wagonów. Jednej tylko armji
Kołczaka w Irkucku zabrali siedem wagonów rubli w złocie. Wagonowy ładunek
zawierał 5-cio róblówki złote w skrzynkach. Jeden taki wagon złota w Irkucku
rozdzielili legjonarze między sobą na bieżące wydatki. Legjonarze grabili
wszelkie zapasy złota i pieniędzy złotych z urzędów, kas i od osób prywatnych we
wszystkich miastach, rozrzuconych wzdłuż syberyjskiej linji kolejowej, na
przestrzeni 8.000 km od Uralu aż do Charbina i Władywostoku. W Charbinie rzucili
ci bohaterzy czescy masę rubli złotych na targ, na kupno dolarów amerykańskich i
innych walut.
I srebrem oczywiście nie gardzili. Pułkowi kozaków jenisiejskich
zrabowali 20 pudów srebra (pud = 16 kg). Gdy kozacy zażądali zwrotu tego srebra,
podpułkownik czeski Vszeticzka przyrzekł wydać odpowiednie zarządzenie, ale
ostatecznie srebra nie oddano.
Rubli papierowych i akcyj różnego gatunku nazbierali czesi olbrzymią
ilość, spakowaną w tysiące worów. Zabrali również klisze do drukowania pieniędzy
i papierów wartościowych w miarę zapotrzebowania.
Obok złota i srebra nagrabili bohaterzy czescy niezliczone mnóstwo
przeróżnych kosztowności, tak z banków jak i od pojedynczych osób. Autorzy
wspomnianych już zbiorów dokumentów podają mnóstwo wypadków, że kobiety
ograbione z kosztowności w pociągach kolejowych żołdacy czescy gwałcili,
mordowali i wyrzucali po drodze.
W Permie złupili legjonarze całą bibljotekę publiczną i muzeum. Nawet
szkielet mamuta z tego muzeum załadowano na okręt, zapewne dla muzeum. Galerji
kosztownych obrazów, rzeźb i innych przedmiotów artystycznych z całej Syberji
zrabowali czesi kilkadziesiąt wagonów. Sporo z nich spotkał pisarz rosyjski
Aleksander Kotomkin w muzeach i domach prywatnych podczas pobytu w Czechach w
latach 1923-1925.
Kosztownych dywanów wywieźli czesi z Syberji setki
wagonów. W czasie pobytu w Czechach A. Kotomkin żalił się na kradzieże
legjonarzy. Po jednej z takich rozmów Kotomkin spotkał się ze skargą sądową. W
sali rozpraw spostrzegł ku swemu zdziwieniu kosztowny dywan, którego fotografję
miał przypadkowo w swej teczce. Gdy sędzia zażądał dowodów kradzieży, Kotomkin
wskazał na ów dywan, którym pokryte było podjum, jako również pochodzący z
kradzieży legjonarzy i fotogrtafją udowodnił swe twierdzenie. Został
uwolniony.
Na dowód, jak gruntownie rabowali legjonarze, niech
posłuży zażalenie byłego konsula duńskiego w Władywostoku p. Gawarda, że i jego
mieszkanie na Syberji opustoszyło wojsko czeskie doszczętnie. Tańsze sprzęty
sprzedali złodzieje na miejscu, a droższe zabrali do „zlatej Prahy”. Tysiące
wagonów wynosiły skradzione maszyny do szycia, przeróżne maszyny rolnicze,
materjały wojskowe wszelkiego rodzaju, zwłaszcza karabiny maszynowe, armaty,
amunicja i t.p. Opon samochodowych zabrali nieprawdopodobne ilości. Jedna firma
rosyjsko-amerykańska „Treugolnik” zażądała zwrotu albo zapłaty za 32 wagony
opon, które zostały po drodze zagrabione i do Czech wysłane. Rachunek tej firmy,
doręczony komendzie legjonarzy na Syberji, opiewał na 38.692.815 rubli, pozostał
niezapłacony. Samych medykamentów skradli na sumę 3 miljony rubli złotych.
Herbaty narabowali tyle, że jak się przechwalali mogła im wystarczyć na 5 lat.
Również cukru nagromadzili ogromne ilości. Bielizny, sukna, odzieży i materjałów
odzieżowych także nakradli niezliczone masy, z czego część spieniężyli w
Władywostoku za gotówkę, a część załadowali na okręty.
Dziennik angielski „Japan Advertiser” w nrze z 1
maja 1920 podał następującą wiadomość:
„Po wczorajszym odjeździe okrętu „Prezydent Grant”
pozostało jeszcze 16.000 czechów do odwiezienia. Okręt „Prezydent Grant” zabrał
5.500 czechów i setki ton złota, srebra, miedzi, maszyn, cukru i przeróżnych
produktów, które czesi z Syberji przywieźli”.
Generał Sacharow w swym pamiętniku notuje, że
wartości całego rabunku nie da się dokładnie obliczyć, ale uważa za pewnik, że
wysokość tej sumy znacznie przewyższa sumę kontrybucji, jaką Francja zapłaciła
Niemcom po przegranej wojnie 1871 r.
Z tych „zdobyczy syberyjskich” powstał niezawodnie
„Bank Legjonarzy” z centralą w Pradze i oddziałami w wielu miastach republiki
czeskiej. Bank ten z nominalnym kapitałem zakładowym 70 miljonów koron czeskich,
jest pierwszorzędną potęgą finasową w republice. Wspaniałe gmachy, w których się
mieści bank w Pradze i na prowincji, wybudowane po wojnie, stanowią niejako
pomniki, przypominające wszystkim zdobycze syberyjskich legjonarzy. I to także
jest znamienną cechą ich pojęć o moralności. Szczycą się owocami
grabieży!
Legjonarz dr. R Rase w publikacji p.t. „Evakuace”,
wydanej w r. 1923 twierdzi, że fundusz zakładowy banku 70 miljonów koron
czeskich powstał w ten sposób, iż 35.000 legjonarzy wpłaciło po 2.000 – koron
czeskich, a pieniądze zaoszczędzili wszyscy z pobieranego żołdu. Ale tenże dr.
Rase pisze w innem miejscu, że żołd był bardzo mały i nie wystarczał nawet na
skromne pożywienie. Naturalnie, że w taką bajeczkę żaden żołnierz ani żaden
rozumny człowiek nie może uwierzyć. Żaden żołnierz w żadnej armji z normalnego
żołdu nie potrafi naskładać tysięcy. Usprawiedliwianie się dr. Rasego musi
odnieść skutek zupełnie
przeciwny.
Jak się ustosunkowało społeczeństwo czeskie do tych
bohaterów syberyjskich i do ich zdobyczy?
Naczelny wódz legjonarzy w okresie ich mordów i
rabunku na Syberji, generał Syrovy jest dotychczas generalissimusem armji
republiki czeskiej. Jego adjutant ówczesny pułkownik Krejczi jest szefem sztabu
głównego. Generał Gajda tworzy stronnictwo faszystowskie i rozporządza swoim
klubem poselskim w parlamencie praskim. Legjonarz Osusky, poseł przy rządzie
francuskim jest prawą ręką min. Benesza, legjonarz Girsa był posłem czeskim w
Warszawie, a następnie posłem w Jugosławji. Prezydent Masaryk zna sprawki
legjonarzy w Rosji jaknajdokładniej, a jednak w dziełach swoich napisanych po
wojnie, jak „Rewolucja światowa” nie tylko nie potępia zbrodni i rabunków
legjonarzy, ale przeciwnie, bierze ich w obronę i usprawiedliwia. Zaznacza, że
wiadomości o tych mordach i rabunkach armji czeskiej w Rosji bardzo mu
przeszkadzały w jego dyplomatycznych rokowaniach, ale ostatecznie triumfuje, że
udało mu się ujemne opinje zatuszować, a wykorzystać istnienie armji
legjonarskiej dla stworzenia państwa czeskiego. Ani słowa potępienia czy choćby
nagany lub przestrogi na przyszłość niema w pamiętnikach Masaryka, tego samego
Masaryka, który w dziele swem z r. 1887 pouczał i przestrzegał, że „nikczemność
czynu pozostanie zawsze nikczemnością” bez względu na to, czy zostaje popełniona
w imię ojczyzny, z pobudek parjotycznych, czy z jakichkolwiek
innych”.
Większą ostrożność w ocenie legjonarzy i w
pochwałach dla nich wykazał minister Benesz w swem dziele p.t. „Powstanie
narodów”. Pisze on, że istnienie syberyjskiej armji urobiło mu grunt w Paryżu. O
ich łupach tak się wyraża Benesz:
„Na szczególne uznanie zasługuje nasza armja
syberyjska za pracę gospodarczą, finansową i kulturalną. W tej pracy ujawnił się
w całej pełni genjusz naszej (czeskiej) rasy, nasze skłonności i uzdolnienia,
dodatnie i ujemne cechy”.
A więc podstęp, zdradę, mord i rabunek uważa
minister Benesz za istotną skłonność, za „genjusz rasy
czeskiej”?!
Pogratulować!
Pisma Masaryka i Benesza o legjonarzach wpłynęły
niewątpliwie na opinję społeczeństwa czeskiego, oszołomionego powstaniem państwa
czeskiego, w dużym stopniu dzięki „umiejętnym” staraniom tych dwu dyplomatów.
Powódź drukowanych samochwalstw legjonarzy zaciemniła też poniekąd widnokrąg
publiczny. Można to przyjąć za usprawiedliwienie. Faktem jednak pozostanie
znamiennym, że dotychczas nie odezwał się ze społeczeństwa czeskiego żaden głos
protestu i potępienia zbrodni legjonarskich (wygrubienie moje – hst – ).
Te słowa napisane prawie 80 lat temu stanowią
kwintesencję. To nie zwykłym żołnierzom poległym w walce z najeźdźcą, tylko tym
właśnie najeźdźcom, zdrajcom, rabusiom i mordercom, którzy w styczniu 1919, po
powrocie z Syberii, wsławili się napaścią na bratnią ziemię zaolziańską,
bagnetami oraz kolbami karabinów mordując polskich jeńców, żołnierzy i cywilów,
postawili Czesi w dwudziestoleciu międzywojennym, a odbudowali po II wojnie
światowej pomnik na orłowskim cmentarzu.
Posłuchajmy co o tem pisze generał Sacharow w
wspomnianym na wstępie pamiętniku.
„Rosja byłaby się sama uporała z bolszewikami, gdyby
nie zdradziecki cios z tyłu. Tego zdradzieckiego, kainowego czynu dokonali czesi
na Syberji, gdzie się zgromadziła nowa armja i gdzie się grupował nowy rząd.
Inaczej nie mogę nazwać tej oburzającej zdrady czechów, jak zbrodnią Kaina.
Nazywali nas „kochanymi braćmi”, Rosję matką, a w rzeczywistości już dawno
ukrywali w zanadrzu sztylet do zadania Rosji śmiertelnego
ciosu”.
„Kości legjonarzy czeskich z Syberji legną w
grobach, a zrabowane na Syberii bogactwa się rozejdą. Ale nigdy, przenigdy nie
będzie zapomniana czechom ich zdrada i te niewysłowione cierpienia, które Rosji
zgotowali. Z ust do ust, z ojca na syna, z pokolenia na pokolenie przekazywana
będzie wieść o bezwstydnej zdradzie czechów. Piętno hańby nigdy niezmazalne
wypalili sobie czesi na swych
czołach, opiewające: „To jest sprawka czeskiej armii na Syberii”.
„Rosja kiedyś zwróci się do ludu czeskiego z
zapytaniem, jak postąpił ze zdrajcami. Politycy czescy, założyciele nowego
państwa czeskiego, nie pociągnęli zbrodniarzy do odpowiedzialności, nawet ich
nie napiętnowali. Przeciwnie, starają się ich opromienić chwałą i pasować na
bohaterów”.
„Dyplomaci czescy, profesor T.Masaryk i dr. Benesz
zwodzą i okłamują opinję publiczną krajów cywilizowanych co do roli czeskiej na
Syberji. Przypuszczają, że fałsz ich nie wyjdzie na jaw, ponieważ Syberja jest
za daleko, a bolszewikom też bardzo zależy na utajeniu tego, co się stało. Ale
zagadkowem jest postępowanie przedstawicieli Ententy, którzy znają nikczemność
czechów, a jednak milczą. Olbrzymia propaganda czeska sprawia, że opinja
publiczna krajów kulturalnych pozostaje w nieświadomości o rzeczywistym stanie
rzeczy.
„Nie tylko Rosja ma obowiązek wyświetlić tę ciemną
aferę, ale i każdy uczciwie myślący człowiek, bez względu na narodowość, nawet i
uczciwie myślący czech. W przeciwnym razie, jeżeli się nie wypali tej hańby, to
będzie istnieć w Europie pewne państwo, które morderców, złodziei i gwałcicieli
kobiet nie tylko pozostawia w bezkarności, ale jeszcze oddaje im kierownicze
urzędy i czci jako bohaterów.
Czesi rozwijają w całym świecie nadzwyczaj
kosztowną, niezrównaną propagandę, aby ukryć i uprzątnąć tę straszną dla nich
prawdę. Ten kolosalny aparat propagandowy umożliwiał im dotychczas osłonić
tajemnicę, kiedy, gdzie i jak ulągło się państwo czesko-słowackie. Ale prawdy
zabić nie można. Walka przeciw kłamstwom czeskim musi być dalej prowadzona, aż
do triumfu prawdy. Na razie do czasu, bezwstyd panuje w szatach wspaniałości i
heroizmu”.
Wszyscy pisarze rosyjscy są zgodni w tem, że
stosunek czechów do Rosji i narodu rosyjskiego w okresie wojny światowej
odznaczał się bezwzględnym egoizmem, nieograniczoną zdradliwością, rabunkowym
złodziejstwem, mordowaniem bez skrupułów. Zobaczymy, jak te bolesne
doświadczenia wpłyną na dalsze kształtowanie się wznowionej przyjaźni Czech i
ZSSR, czy uda się czechom powtórnie zrobić na Rosji taki interes, jak łupy
syberyjskie.
W dziele o „Powstaniu Narodów” (str. 343 i 345)
znajdujemy i takie zdanie Benesza: W rezultacie okazuje się, że tylko droga
prawdy i rzetelności zapewnia narodowi powodzenie. Kłamstwem i przemocą żaden
naród dotychczas nie potrafił się zabezpieczyć przed ciosami losu, czy to
wielki, czy mały naród. Siła i moc, o ile nie służą prawdzie i prawu, zostają
wkońcu przezwyciężone. O tem muszą zwłaszcza małe narody zawsze pamiętać.
Tenże sam dr. Benesz przysięgał na konferencji
pokojowej w Wersalu, że republika czeska będzie drugą Szwajcarją, taką wolność i
równouprawnienie będą mieć wszystkie narody w tem nowem
państwie.
Rzeczywistość, ucisk polaków,
słowaków i rusinów w republice przeczy temu jaskrawo. Kłamstwem okazały się
zapewnienia dr. Benesza. A jaka przyszłość czeka jego dzieło z kłamstwa zrodzone
i na kłamstwie oparte, to on sam przepowiedział w przytoczonej
przestrodze.