25 lat minęło..., FAKTY I MITY

 

Trzy razy przeczytałem artykuł „FAKTY I MITY“ zamieszczone w Głosie Ludu (GL) dnia 7 marca 2015 r. i jakoś nie mogę się zorientować o czym to właściwie jest? O historii powstania Związku Kulturalno-Oświatowego w RC (PZKO)? Nie, nie znalazłem ani jednego zdania na ten temat. Chciałbym go pokazać swoim dzieciom, żeby mogły dowiedzieć się o tym, kiedy i dlaczego powstało PZKO i kto był jego założycielem, jak to wyglądało przed jego założeniem, i żeby mogły te wypowiedzi skonfrontować z opowiadaniami swojej prababci. Będąc w odwiedzinach u niej, a nierzadko, kiedy ich prababcia przebywała u nas, prosiły ją, żeby opowiedziała im, jak to kiedyś było, kiedy ona jeszcze była dzieckiem. Żeby czytelnik mógł to wszystko lepiej zrozumieć, to muszę powiedzieć, że urodziła się w Polsce, w wiosce Cisiec, 13 stycznia 1905 roku, a zmarła 22.11.2010 roku, przeżywszy niespełna 106 lat.

Wracając do tematu ─ prababcia opowiadała swoim wnuczkom i prawnuczkom o swoim dzieciństwie, o czasach I wojny światowej i represjach ludności polskiej na Zaolziu, po niej. Albowiem tego nas w szkole nie uczyli i jakoś uciekł mi ten wątek informacji, i nigdy ją o szczegóły nie zapytałem. A szkoda! Dzisiaj dopiero uświadamiam sobie, jak cenne i prawdziwe byłyby dla mnie te wypowiedzi w porównaniu z tym, co dzisiaj podrzuca nam się w gazetach i różnych serwerach. Ale wracajmy do tematu ─ PZKO i jego powstania. Oto co powiedziała na ten temat: „Nikt z was moje dzieci nie wyobraża sobie, jaka po II wojnie światowej była nienawiść większości Czechów do obywateli narodowości polskiej oraz ich języka na naszych terenach Śląska Cieszyńskiego. Zaczęto na siłę sprowadzać obywateli narodowości czeskiej na te tereny, pozbierano polskie majątki przedwojenne, argumentując tym, że jest to konfiskata majątku poniemieckiego. I na nic się zdały argumenty, że Niemcy zabrali je w czasie wojny Polakom. Polacy, widząc, jak komuniści wszystko zabierają i nawet zabraniają używania języka ojczystego, utworzyli szybko grupkę ludzi i postanowili zaryzykować. Przygotowali sobie plan, jak utrzymać swoją polską tożsamość i swoje korzenie. Wykorzystując fakt, że komuniści ściśle ze sobą współpracują, umówili się, że spróbują podstępem dotrzeć do ich struktury. No i udało się! W zamian za lojalność wobec ich partii pozwolili im założyć polski związek, pracujący na warunkach czeskich. I tak w 1947 roku powstał PZKO. Prezesem tego związku musiał, niestety, zostać komunista. Nasza babcia wstąpiła do szeregów PZKO w 1949 roku, ponieważ kierownictwo potrafiło to załatwić tak dyplomatycznie, że członkowie nie musieli być członkami KPC. Poprzez takie działanie polskość na Zaolziu została uratowana. Zaczęły się tworzyć kluby i miejscowe koła PZKO, a później przystąpiono do budowania domów PZKO.

Opowiadania naszej babci są o wiele bardziej bogate a jej przeżycia były bardzo trudne. Jej życiorys i wspomnienia będę się starał wydać w formie książkowej. Gdyby dzisiaj żyła i przeczytała ten pana artykuł, panie Siedlaczek, to gwarantuję panu, żeby pan od razu musiałby przeprosić wszystkich tych, co podjęli się tak dużego ryzyka, wejścia w ich struktury po to, by uratować polskość na Zaolziu.

A teraz, kiedy czytając o ,,wspaniałomyślności" i wielkiej uroczystości w związku z powstaniem Rady Polaków w RC a później Kongresu Polaków w RC (KP) po zamszowej rewolucji ─ po co i dlaczego powstał ─ to powiedziałaby wam szczerze. Tym co ryzykowali i o swoje życie walczyli, polską mowę i kulturę na Śląskiej Ziemi uratowali, to teraz, kiedy możemy żyć, z obywatelami narodowości czeskiej i innych narodowości Republiki Czeskiej, używając wolności, to zamiast podziękowania, „do tyłku im nakopaliście“. A takich argumentów, że PZKO to był związek komunistyczny, to używają ci, co przez wiele lat pod parasolem stali i w cywilu nawet imiona sobie inne przyjęli, i szybko do KP wstąpili, myśląc sobie naiwnie, że pod latarnią jest najciemniej. Nie mówię, że wszyscy do nich podobni pod nią się ukryli. Jednak tak samo i oni powinni się zastanowić, czy to dobrze, by 65-letni dorobek naszego społeczeństwa polskiego na Zaolziu, tyle lat bezinteresownej pracy dla PZKO, polskiego szkolnictwa i polskiej kultury w ogóle, budowy wielu domów i świetlic PZKO, zaprzepaścić. Teraz wszystkich tych ludzi na śmietnik chcielibyście powyrzucać, i to tylko dla tego, że nie chodzili i nie prosili o pieniądze, ale zakasali rękawy i pracując pokazywali, że można budować nie oczekując w zamian żadnej zapłaty. Czytam, że KP jest reprezentantem wszystkich Polaków w RC... Więc pytam się kogo i czego? Z pewnością nie członków PZKO! Ci umieją i potrafią sami się reprezentować. Pomimo ogromu wykonywanej pracy, skrótowiec albo pełna nazwa PZKO w GL nie może się pojawić!

Np. Oldrzychowicki, PZKO-wski zespół taneczny zdobył w 2014 roku w międzynarodowym konkursie folklorystycznym pierwszą nagrodę. I zamiast w GL podziękować pezetkaowskiemu zespołowi folklorystycznemu z Oldrzychowic za wybitną reprezentację, i to nie tylko swojego miejscowego koła, to napisano: Polski zespół taneczny z Czech wygrał...I tak wysiłek ofiarnej i darmowej pracy wszystkich członków miejscowych kół PZKO oraz ich dzieci wpisuje się tak na korzyść KP. Tak samo dzieje się w przypadku różnego rodzaju spotkań, czy to już towarzyskich, kulturalnych albo upamiętniających różne wydarzenia, których uczestnikami są prezesi KP, ZG PZKO, COEXISTENTII. W GL można przeczytać, parafrazując: „Uczestnikami tego spotkania byli między innymi: prezes KP, pan Józef Szymeczek, i inne organizacje“. Jedno, z takich upamiętniających spotkań, odbyło się w tym roku na cmentarzu w Stonawie. W GL mogliśmy się doczytać, że w uroczystościach wzięli udział i złożyli kwiaty Konsul Generalna RP w Ostrawie, Pani Anna Olszewska, a za KP, pan Józef Szymeczek. Redaktor nie pofatygował się, aby wymienić wszystkich przedstawicieli organizacji polskich co uczcili pamięć i złożyli kwiaty na grobie pomordowanych polskich żołnierzy. Lecz napisał: „Uroczystość tę przygotowało MK PZKO w Stonawie i COEXISTENTIA“, bez ZG PZKO. Tak to w oczach przedstawicieli KP inne organizacje są tylko do sprzątania i zamiatania.

COEXISTENTIA i ZG PZKO zorganizowały spotkanie 3 x 3 i Okrągły Stół. Efekt? Do spotkania doszło raz i częściowo po raz drugi. KP odmówił udziału w tych spotkaniach z informacją, że to do niczego nie prowadzi. Dlaczego? Ponieważ trzeba byłoby otwarcie przedstawić i zarazem wysłuchać drugą i trzecią stronę. A wybory? Skarga aż do ministra spraw wewnętrznych, że nie został wybrany w skład Komitetu ds. Mniejszości Narodowych w Karwinie przedstawiciel, którego KP proponował. Inni przedstawiciele organizacji polskich nie zostali KP zaakceptowani! Do Trzyńca byłem zaproszony przez prezesa KP, pana Józefa Szymeczka, do wspólnej narady w cztery oczy o możliwościach przygotowania listy wyborczej, na której moglibyśmy wspólnie z KP wystawić polskich kandydatów. Do spotkania doszło, ale prezes KP, nie po raz pierwszy okłamując mnie, przyprowadził na to spotkanie kolejne trzy osoby i to takie, które od samego początku stawiały swoje warunki COEXISTENTII nie do zaakceptowania! Największą pogardą dla mnie, jako przewodniczącego Polskiej Sekcji Narodowej Ruchu Politycznego COEXISTENTII (PSN RP COEX), było uczestnictwo na tym spotkaniu jednego zdrajcy, który był z naszej listy COEX wybrany w wyborach w poprzedniej kadencji, i na jednym z pierwszych sesji Rady Miasta Trzyńca przesiadł się na inne krzesło ze słowami, że nie będzie siedział z komunistami, i GL z dnia 22 marca 2012 roku zamieścił ponad półstronicowy artykuł z jego oświadczeniem o sytuacji w Trzyńcu i tam obszernie tłumaczył, jak został przez Wspólnotę oszukany, i jak ona go zdradziła. Natychmiast napisałem list do redakcji GL z protestem przeciw temu artykułowi, ale, niestety, nie został zamieszczony na łamach GL. Po czterech latach prezes KP, bez skrupułów, tego Polaka przyprowadził na to spotkanie, chcąc, abyśmy go na naszą listę zapisali i pod takim warunkiem, że będzie kandydatem numer jeden na naszej liście, a dwóch pozostałych z tej listy wyrzucimy. Niestety, z tą propozycją i aroganckimi warunkami nie zgodziłem się. Przedstawiłem te warunki na naszym zebraniu zarządu PSN COEX. Propozycje te zostały jednogłośnie odrzucone i decyzję tę przekazałem prezesowi KP, panu Szymeczkowi, który od razu kazał zamieścić w GL obraźliwy artykuł opisujący, jak COEXISTENTIA wyrzuca ze swojej listy wspaniałych Polaków. I tu znów byłem zobowiązany napisać artykuł do GL wyjaśnienie w tej sprawie. Niestety, artykułu mego nie było, oczywiście, zamieszczonego w GL.

Szkoda, że GL nie jest naprawdę gazetą Polaków w RC, jak pisze w swoim nagłówku, pan Szymeczek. Według moich doświadczeń, powinien już zmienić w nazwie GL: Gazeta Polaków w Republice Czeskiej na Gazeta Kongresu Polaków w RC. Przynajmniej nie będziemy sobie robili iluzji, że jeśli już będziemy się musieli bronić, to nie powinniśmy się zwracać do GL, ale do innych, nam przychylnych, publikatorów. Kiedy Pani Ambasador, Anna Bernatowicz, odwiedziła teren Zaolzia, to na spotkaniu w ZG PZKO, w salce Bajki, pytała o różnego rodzaju sprawy. Zapytała wtedy:

„Co sprawia, że podejmujecie się takiej działalności społecznej, pracochłonnej, czasochłonnej itd.?“ Prezes pewnego miejscowego koła PZKO obszernie, bardzo trafnie i przekonywująco na to pytanie odpowiedział. Powiedział również dlaczego ludzie przyjmują narodowość czeską. To nie dlatego, żeby chcieli mówić po czesku lub dlatego, że im ktoś przeszkadza. Oni rozmawiają tak samo, podobnie się nazywają, ale w chwili kiedy zrywają więzi z polskim społeczeństwem, to odpada im cały obowiązek pracy społecznej! Nie muszą się spotykać, mogą się wyluzować, a do tego można się szybko przyzwyczaić! A my, pezetkaowcy, jeszcze jesteśmy, przez naszych przodków przyzwyczajeni, do pielęgnacji nasze mowy, naszych tradycji i troski o wspólne dobro!

Kiedy zobaczyłem w GL artykuł z dnia 7.3.2015 r. pod tytułem: „Gdyby nie grudniowe Plenum ZG, nie byłoby dziś Kongresu Polaków“, to po jego przeczytaniu, zadałem sobie pytanie, co ci ludzie, przez te 25 lat, tam robili? Dalej mogłem przeczytać: Statut Kongresu Polaków to niewątpliwie jedno z największych osiągnięć Kongresu Polaków. Na przestrzeni minionych 25 lat, tych osiągnięć było jednak o wiele więcej. Tu chyba mi wypada KP pogratulować za taki wyczyn w 25 lat! Szkoda, że nie ma tu tych osiągnięć wypisanych. Z pewnością, aby czytelnik nie mógł to zdanie jakimś sposobem podważyć. Z odpowiedzi pana Wantuły, na specjalnie przygotowane pytania pana Szymeczka, co o nich w tym artykule GL Pani redaktor, Beata Schönwald, zanotowała, jestem zmuszony być przekonany, że chyba jego osobowość była przed tymi 25 laty gdzieś w ukryciu i nosiła czarne okulary na nosie i nie widziała, albo też i nie chciała widzieć, ilu osób, w latach po II wojnie światowej w polskich szkołach podstawowych i średnich, się wykształciło i ilu zdobyło tytuły inżynierskie, magisterskie, doktorskie, profesorskie itd. na uczelniach wyższych w RC, w RP i jeszcze indziej. I jak trudno im było walczyć o swoją tożsamość narodową i jakie ryzyka z tego powodu musieli ponosić. W swoich odpowiedziach wylicza, czego wszystkiego to KP osiągnął. Na polu szkolnictwa, jak pisze – „było to wymuszenie powstania takich przepisów, które wyraźnie chronią, czy nawet preferują szkoły mniejszościowe, co pozwoliło na materialny awans pracowników szkolnictwa polskiego oraz dawało szansę na lepszą jakość nauczania“.

I tu w słowach „dawało szansę na lepszą jakość nauczania“─ tak mi się wydaje, że jakoś sam osobiście nie jest przekonany o poprawie warunków w naszym szkolnictwie. Panie Wantuła, chwali się pan osiągnięciami, ale nie jest to potrzebne, ponieważ ludzie sami potrafią, jeśli będą chcieli, pochwalić kogoś, kto na tę chwałę zasługuje. Cytuję pana słowa z tego artykułu: „I wreszcie w poczet porażek zaliczę to, że w pracy na rzecz społeczeństwa pozwoliliśmy przeszkadzać kilku hałaśliwym nadaktywnym jednostkom, których motywacją była i jest żądza władzy i pieniędzy. Tutaj mam jedną, bardzo prostą refleksję, która dotyczy całego ciągu ostatnich lat. Jest nią zbyt mało stanowczy stosunek do tych osób, które działają na szkodę Kongresu, na szkodę całej naszej społeczności. Jeżeli ktoś próbuje szkodzić i rozbijać, to na takie działanie powinna być zdecydowana odpowiedź“. I tymi słowy coś mi pan przypomniał. Co to takiego? Na to pytanie niech sobie pan sam sobie odpowie. A że Pani Konsul Generalna RP, Anna Olszewska, daje pełne poparcie dla pana kolejnych inicjatyw, to chciałbym się zapytać, czy to nie tych inicjatyw, o których, panie Wantuła, wspomina pan pod koniec swojej wypowiedzi?

Jest mi wstyd, że prezesi poszczególnych miejscowych kół PZKO nie bronią stanowiska swojego prezesa PZKO, pana Jana Ryłki, którego na swoim zjeździe wybrali, i który ich reprezentuje czy to już u nas, czy za granicą. W GL zamilcza się wszystko, co się tylko da i co dotyczy PZKO, a zwłaszcza jego Zarządu Głównego. Po to, by słowo PZKO powoli wymazywać ze świadomości ludzi. Tych, którzy stają w obronie swojego prezesa, jest niewielu. Do prezesa PZKO wszyscy chętnie celują i strzelają słowami, bez względu na to, ile kół i członków ma na „swojej głowie” i za jakie pieniądze na ZG PZKO pracownicy pracują. Ponieważ monitoring działalności  poszczególnych polskich organizacji, to chyba nie tak pracochłonne działanie, wymagające tak wielkiego nakładu sił i środków, jak sama, konkretna działalność całego PZKO. Na koniec, proszę, by KP nie chwalił się nie swoim dorobkiem, dorobkiem społeczników, członków PZKO, ich działalnością, organizowanymi imprezami patriotycznymi czy domami PZKO. A raczej, aby przedstawił naszemu społeczeństwu co sam zbudował, czym mógłby się pochwalić. Projekt „Tacy jesteśmy" jest projektem, który pochłania niesamowitą liczbę naszych wspólnych pieniędzy i służy tylko i wyłącznie do autopromocji i autoprezentacji Kongresu Polaków, wykorzystując do tego celu duże osiągnięcia, pracę i zasługi członków PZKO.

 

W Trzyńcu 30 marca 2015 r.                                                                 Karol Madzia