Lojalność wobec wydawcy czy cenzura?

 

W dniu 17.3-2015 r. piszę do Tomasza Wolffa: 

Szanowny Panie  Redaktorze Naczelny. 

Czy tydzień to mało by Pan zgodził się opublikować moje posłowie? Bo jeśli uważa Pan,  że z powodów, powiedzmy oględnie, lojalności wobec wydawcy uważa prawo prasowe za mniej ważne, to zawiodłem się na Pana niezależności i profesjonalizmie, którą to Pan tak się zasłaniasz. Proszę o wiadomość czy zamierza Pan wydrukować mój przyczynek a jeśli nie to proszę o powody tej decyzji.

Z ukłonami

 

W dniu 24.3.2015 r. otrzymuję odpowiedź :

 

Panie Stanisławie, przepraszam za kilka dni opóźnienia. W temacie pana reakcji. Po pierwsze, słowa Mariana Siedlaczka zostały wypowiedziane na oficjalnym spotkaniu w Konsulacie Generalnym RP w Ostrawie, po drugie rozmowa prezesów Szymeczka i Wantuły ma także charakter oficjalny. Pan natomiast reaguje na to, co zostało napisane w gazecie (nie jest to prośba o sprostowanie), mocnym felietonem. Żeby temat zamknąć, postanowiłem już nie publikować na ten temat przyczynków.  Podobnie było kilka miesięcy temu, kiedy był wianuszek osób, które chciałby reagować na pana spostrzeżenia, które ukazały się jako materiał źródłowy, a przekonałem je, żeby nie publikować reakcji.

Odnośnie niezależności dziennikarskiej, proszę mi nie pisać takich rzeczy, bo cokolwiek by Głos Ludu nie opublikował i tak jest i będzie negatywnie postrzegany przez pewne osoby i środowiska, a osoba naczelnego jest w tym najmniej ważna.

Tomasz Wolff

 

Dlatego zostałem zmuszony wypowiedź umieścić  na blogu w ZWROCIE

 

Wypowiedzi p.Siedlaczka i p.Wantuły w 28 nr. (LXX)  Głosu Ludu dotyczą minionego dwudziestopięciolecia. W małżeństwie po dwudziestu pięciu latach współżycia to uroczystość zwana Srebrne Wesele. Chociaż żyje się w separacji  to powinno się go huczniej obchodzić. A nie tak cichcem w Konsulacie Generalnym. Zaś wypowiedzi w prasie wyglądają jak ukrywanie tego faktu, by się bez echa rozeszło po kościach.

Tak szlachetnej osobie, za jaką się p. M Siedlaczek uważa, nie przeszkadza posłużyć się plagiatem, korzystając z nazwy tytułu znanego tygodnika. Fakty i Mity. Postronni, którzy śledzili jego karierę. twierdzą  że, z biegiem upływu lat, staje się coraz bardziej znaczącym dysydentem. Jedynym na Zaolziu bez skazy. Dziwią się, że jeśli był gnębiony przez ówczesne służby, nie zażądał o status osoby poszkodowanej Nie uświadamia sobie jednak najważniejszego. Dla niego powstanie Rady Polaków było powszechną klęską. Bo Zaolziacy mu nie zawierzyli  i do żadnej Rady go nigdy nie wybrali. Synekurkę za “zasługi” wybłagał od Rady KP, która go potem musiała sama odwołać. Pan Siedlaczek opisując PZKO jako wątpliwą  istotę polskości ma rację tylko w tym aspekcie , że widzi jedynie awers całej sprawy. Bo naprawdę wtedy Polacy, by mieć święty spokój, od nachalnego nagabywania o działalność społeczną, to pokazywali legitymację PZKO i potwierdzenie,  że abonują Głos Ludu. Ale zapomniał, że był i oddolny prąd, gdzie pomimo nadzoru ideologicznego, w MK PZKO  polskość się pielęgnowało sensu stricte jako wyższą formę narodowego uświadomienia  (n.p.  między innymi walka  za tezę, że ojczyzna to Polska a Zaolzie - czytaj ČSSR to kraj rodzinny), i to jest rewers sprawy, której on nie chce widzieć,  chociaż także brał w tym udział.. Okazuje się, że  mamy wybitnego speca od nihilistycznej futurologii  Pesymizm dotyczący masy krytycznej  jest może spowodowany pewnymi lukami w temacie kosmologii, bo zapomniał, że po ścieśnianiu się ciała kosmicznego dochodzi do wybuchu i tworzy się biały karzeł vide Słońce i wtedy otoczy nas jasność pomroczna pod kierownictwem Rady KP.

Pan T. Wantuła okazał się bardzo szlachetny nadmieniając, że nie bije się starych ludzi  ( tego mu nie mogę darować, bo choć lata lecą lecz duch siłę czerpie dzięki takim fantasmagoriom jakie snują ci panowie ), ale prawdopodobnie ten odruch był spowodowany tym, że mnie widział jak kuśtykam o kulach ze szpitala. Jeśli  twierdzi , że wyniósł z domu tę zasadowość i pryncypialność, to musi mieć rację bo pamiętamy, że w swoim czasie, jego ś.p. ojciec Józef twardo forsował te metody w szeregach członków PZKO ( tu znowu dygresja do p. Siedlaczka – wtedy to czytano świetlanej pamięci , chociaż wszyscy wiedzieli, że chodzi o świętej pamięci – i to jest to subtelne drugie dno ówczesnej polskości ). Co zaś do wyrażeń żołnierskich, to jak mi wiadomo, TW  nie odbył służby wojskowej jedynie, że mu się zwidziały te służby inne, ale one nie były mundurowe. Problem ma również z mijaniem się z prawdą. Według Ks. Tischnera istnieją trzy  “Świenta prowda, Tyż prowda i Gówno prowda”. Moim szczęściem jest, że skutecznie zdołałem omijać tą  trzecią, czego nie można powiedzieć o moim adwersarzu. Twierdzi , że był wykładowcą na UŚ, w rzeczywistości  był tylko pracownikiem administracyjnym Filii UŚ w Cieszynie, specjalistą wyświetlającym studentom filmy.  Zaś  zasługi, które sobie od niechcenia przypisuje, niech mu będą kamieniem młyńskim w drodze do wieczności. Także mi się przypomniało, że 5 osób z 9 miało ponoć potwierdzoną współpracę z ówczesnymi służbami. Ale nie chcę wieszać psy na nikim, bo to było dawno i może to nie prawda.

Reasumując wypowiedzi M.Siedlaczka I T.Wantuły to mam przekonanie , że  nie mogą się pogodzić z faktem,  dotyczącym  25 lat szarpania się o władzę nad duszami biednych Polaków na Zaolziu, które spełzły  na niczym.  W rezultacie to nie tragedia, ponieważ konkurencja pobudza przedsiębiorczość w działaniu, a tylko śnięte ryby płyną z prądem.

Stanisław Gawlik