ZAOLZIE

Polski Biuletyn Informacyjny

dokumenty,  artykuły, komentarze, aktualności

Numer 9/2010 (81)

CIESZYN

23 września 2010

wersja do druku  MS Word  (doc)

   powrót do strony głównej   www.zaolzie.org  

 


SPIS TREŚCI

1.  W MIESIĄCU PAMIĘCI

2. REPERKUSJE WRZEŚNIOWEGO MUR

 

Motto:

Pamięć nie dała się zgładzić
Nie chciała ulec przemocy
I woła o sprawiedliwość
I prawdę po świecie niesie …

          Marian Hemar: KATYŃ

                                                              

W MIESIĄCU PAMIĘCI …

 

          Dobiega końca wrzesień, Miesiąc narodowej pamięci, pamięci – niestety i dziś – przez wielu hańbionej i bezczeszczonej. Choć – jak napisał Marian Hemar w swoim wzruszającym wierszu o katyńskiej zbrodni – zgładzono wolność, zgładzono sprawiedliwość i prawdę, została pamięć „i prawdę po świecie niesie”. Pamięć – nie tylko ta o katyńskiej zbrodni – nie dała się zgładzić komunistycznym oprawcom i są w błędzie ci, co w niby to wolnej już Polsce – podobnie jak za komuny  całkowicie opanowanej przez jedną opcję polityczną – sądzą, że są władni zgładzić naszą pamięć narodową, tę dotyczącą wydarzeń sprzed wielu lat i tę najnowszą… 

JEST TAKI KRZYŻ -    

          który przez ponad pięć miesięcy strzeżony był dniem i nocą przez zwyczajnych ludzi, poświęcony pamięci tych, co w dniu 10 kwietnia 2010 w drodze do Katynia daniną swojej krwi, przelanej w tragedii lotniczej, ponownie przypomnieli światu sowiecką bestialską zbrodnię sprzed siedemdziesięciu lat, popełnioną przez stalinowskich oprawców, której ofiarami było również wielu naszych, zaolziańskich Rodaków …

Jest taki Krzyż, który jest solą w oku obecnych władz przy Krakowskim Przedmieściu, bo znalazł się na rozstajach II i IV Rzeczypospolitej. Niezliczone tłumy chyliły tu głowy przed pamięcią o Prezydencie Lechu Kaczyńskim, uosobieniu ciągłości II Rzeczypospolitej z wizją IV RP. Chylono w zadumie głowy przed Anną Walentynowicz, legendą Solidarności, co poderwała Polaków do zrywu przeciw czerwonej zmorze. Modlono się za dusze ofiar tej – pomimo upływu wielu miesięcy – niewyjaśnionej katastrofy…

          Jest taki krzyż postawiony przez harcerzy przed Pałacem Prezydenckim. Symbolizował również oczekiwania wielu Zaolzian związane ze słowami nadziei, danej im przed czasem w Pradze przez Pana Prezydenta Kaczyńskiego, lecz 16 września br. został podstępnie usunięty…

SĄ TAKIE KRZYŻE

których nawet prezydencka służba usunąć nie zdoła. Krzyże w ręku tych, co bronili harcerskiego krzyża przed pałacem przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, usuniętego w Miesiącu Pamięci Narodowej, umieszczonego w miejscu niedostępnym dla szerszego ogółu.  

          Są takie krzyże, co – nie tylko w miesiącu pamięci narodowej – przywodzą na myśl Bitwę Warszawską z r. 1920, która ochroniła Polskę i Europę przed zalewem bolszewickim, w czasie, gdy sąsiedzi z Południa, tym razem „na drodze dyplomatycznej” (Spa) rozdrapywali Śląsk Cieszyński, odrywając od niego część nazwaną później Zaolziem i blokowali dostawy broni zakupionej dla Wojska Polskiego we Francji.

          Są takie krzyże, jak ten na cmentarzu w zaolziańskiej Stonawie, na grobie polskich jeńców zakłutych bagnetami przez czeskich „legionarzy” podczas zbrojnej czeskiej napaści na Śląsk Cieszyński w styczniu 1919.

          Są też i na Zaolziu liczne krzyże upamiętniające polskie ofiary II wojny światowej. Starsze pokolenie żyjących jeszcze zaolziańskich Polaków pamięta, że wiele z tych ofiar, ich ojców i matek, sióstr i braci było więzionych i poniosło śmierć na skutek denuncjacji „życzliwych sąsiadów”, którzy osiedlili się na oderwanej części Ziemi Cieszyńskiej po aneksji z 1919 roku. Niedawna rocznica wybuchu II wojny światowej na nowo przywołała w pamięci tego pokolenia zaolziańskich autochtonów obrazki entuzjastycznego powitania hitlerowskich najeźdźców na Zaolziu kwiatami przez ludność napływową spoza Ostrawicy, osiedleńców z okresu międzywojennego.

          Są liczne krzyże na mogiłach polskich żołnierzy, rozrzuconych po całym niemal świecie, „bo wolność krzyżami się mierzy” – jak śpiewali polscy żołnierze po zwycięskiej bitwie pod Monte Cassino, upamiętnionej wieloma krzyżami na grobach poległych w tej walce, pieśni o czerwonych makach, które piły polską krew, pieśni zakazanej w komunistycznej Polsce, tak jak zakazana była wówczas również twórczość Mariana Hemara, mówiącego głośno, iż zgładzono wolność, prawdę i sprawiedliwość… Zwalczanie krzyży to walka z wolnością, zgładzoną „strzałem w tył czaszki” w Katyniu, zgładzoną przez napastników z Zachodu i Wschodu w r. 1939 i wytrwale likwidowaną po II wojnie światowej przez wiernych sowietom włodarzy Polski Ludowej, odzyskaną w r. 1989 dzięki zdecydowanej postawie i solidarności polskiego społeczeństwa.

          Ta wolność krzyżami się mierzy. Jej odzyskanie symbolizują okazałe krzyże w Gdańsku, Szczecinie i innych miastach Polski. Próbę powiedzenia światu prawdy o katyńskiej zbrodni, okupioną krwią 96 ofiar tragedii smoleńskiej, symbolizował niepozorny, drewniany krzyż, postawiony przez harcerzy, potajemnie usunięty przez tych, którzy z mocy mandatów powierzonych im przez polskie społeczeństwo powinni bronić wolności, sprawiedliwości i prawdy. Pamięci bronić nie muszą. Pamięć nie daje się zgładzić.

         

 

MISTYFIKACJE

          Tragiczna śmierć Prezydenta Rzeczypospolitej, śp. Prof. Lecha Kaczyńskiego umożliwiła jednej opcji politycznej całkowite przejęcie władzy w Polsce, co skwapliwie wykorzystano również do przejęcia „czwartej władzy”, czyli mediów publicznych. Prywatnych przejmować nie musiano. Te od dawna były po stronie dzisiejszych mocodawców i to one niewątpliwie przyczyniły się do sukcesu wyborczego tej opcji.

          Wydawany na Zaolziu polskojęzyczny Głos Ludu (GL), któremu władze czeskie „w związku z kryzysem” okroiły ostatnio o milion koron (ok. 160 tysięcy złotych) dotację na ostatnie miesiące tego roku, też reprezentuje ten kierunek polityczny.

          Dla wielu zaolzian, zwłaszcza ludzi starszych, jest to jednak niestety jedyna polskojęzyczna gazeta, którą regularnie czytają. W tym miejscu należy przyznać, że na skutek objęcia kierowniczych stanowisk w redakcji tej gazety przez dziennikarzy z prawobrzeżnej części Cieszyna, obok faktu, że pogłębiła się jej „poprawność polityczna”, znacznie się rzeczywiście poprawił poziom językowy tego pisma. Może więc premier RP, do którego o wsparcie redakcja i wydawca GL wyciągają rękę, przypomni sobie w Miesiącu pamięci, iż to on, po objęciu swej funkcji słowami „Nie, nie, nie…” odrzucił prośbę zaolziańskich Polaków o wsparcie ich starań o odzyskanie mienia przedwojennych polskich organizacji, bezprawnie skonfiskowanego po II wojnie światowej przez decydentów z Pragi. Zwrot tego mienia mógłby zagwarantować zaolziańskim Polakom nie tylko bezpieczne wydawanie prasy, ale i utrzymanie na odpowiednim poziomie polskiego szkolnictwa oraz działalność organizacji społecznych. Może więc premier RP dorzuci coś z pieniędzy polskich podatników, by uchronić przed zagrażającym kryzysem czeski budżet, który próbuje się ratować kosztem najsłabszych, w tym wypadku  mniejszości narodowych?

          Wracając jednak do przerwanej myśli… bo trochę to nawet nieprzyzwoite pisać o kłopotach finansowych w związku z Miesiącem Pamięci Narodowej, poświęconym najtragiczniejszym faktom z historii Polski oraz najlepszym Polakom, którzy walczyli o wolną Polskę i dla Polski oddali życie.

          Otóż, pewna starsza pani, mieszkanka wioski leżącej w zaolziańskiej części Beskidu Śląskiego, której jedynymi źródłami informacji o naszej Macierzy są dwa kanały polskiej telewizji publicznej oraz od lat abonowany Głos Ludu, oświadczyła z głębokim przekonaniem, że smoleńska katastrofa prezydenckiego samolotu z całą pewnością nie miała nic wspólnego z zamachem, bo premier Putin na miejscu tej tragedii tak serdecznie wyraził współczucie Donaldowi Tuskowi.

          Nikt oczywiście nie może ani potwierdzić, ani zanegować wersji zamachu, gdyż po pięciu miesiącach, które minęły od katastrofy, za przyczynieniem polskich władz nawet nie rozpoczęto dotąd niezależnego śledztwa w tej sprawie. Za przyczynieniem tychże polskich władz ta starsza pani, oglądając uścisk dwóch przywódców, nie mogła się z nikąd dowiedzieć, że w tym czasie, gdy premier Polski przyjmował wyrazy współczucia od premiera Rosji, byłego premiera naszego kraju, Bliźniaczego Brata Tragicznie Zmarłego Prezydenta RP, wożono przez wiele dziesiątek minut – w eskorcie rosyjskiej milicji – ulicami Smoleńska, by nie dotarł na miejsce śmierci Brata i pozostałych 95 ofiar przed opuszczeniem smoleńskiego lotniska przez „tak bardzo poruszonych tragedią” premierów Tuska i Putina. Starsza pani nie zauważyła też uścisków przypominających serdeczne powitania polskich i radzieckich towarzyszy, jakie już trzy dni wcześniej wymieniali obaj premierzy, podczas rosyjskiej uroczystości na katyńskim cmentarzysku polskich ofiar sowieckich zbrodni, na którą nie zaproszono Prezydenta RP.

          Niezmiernie przykry jest również fakt, że tenże Głos Ludu, identyfikujący się niewątpliwie z „jedynie poprawną” opcją polityczną w Polsce, pod wodzą redaktora znad prawego brzegu Olzy, publikuje teksty byłego żołnierza Wehrmachtu, emerytowanego nauczyciela WF z polskiego gimnazjum w Czeskim Cieszynie, próbującego udowadniać, że Katyńska zbrodnia nie była ludobójstwem, bo nie była próbą wymordowania całego narodu, tylko jego elit, zaś w odniesieniu do smoleńskiej katastrofy, próbuje za Tomaszem Lisem wyrokować, że to Prezydent Kaczyński był jej głównym sprawcą. Tekst opublikowano wprawdzie w rubryce Hyde Park, zamieszczającej opinie czytelników, opuściwszy jednak tradycyjną formułkę, że redakcja nie podziela tych poglądów. Autor (czy też autorzy, bo za podpisem pana od WF kryje się autorstwo Tomasza Lisa) wyraża obawę, że pamięć o Lechu Kaczyńskim może podzielić Polaków na całe pokolenia. Może się tego, emerytowany już na szczęście, pan od WF nie obawiać. Zdrowy trzon narodu polskiego nigdy nie stanowił jedności z komunistami, ani wojującymi liberałami, zaś śmierć Prezydenta i zdarzenia towarzyszące tej tragedii tylko Polaków utwierdziły w przekonaniu o słuszności ich poglądów.

        NIE TYLKO KRZYŻE -

          są wyrazem polskiej pamięci narodowej, nie wzbudzającym euforii obecnych władz RP. Dzięki zaangażowaniu cieszyńskich patriotów stoi dziś ponownie – wbrew intencjom władz miasta, reprezentowanych przez jedynie obecnie słuszną opcję polityczną – pod cieszyńskim Wzgórzem Zamkowym, zburzony przez Niemców na początku II wojny światowej pomnik Cieszyńskiej Nike, poświęcony śląskim legionistom, którzy w czasie I wojny światowej walczyli pod wodzą Marszałka Józefa Piłsudskiego oraz śląskim żołnierzom z innych pól bitewnych początku dwudziestego stulecia, którzy oddali życie walcząc o wolną Polskę. Są na nim wyryte również kartusze poświęcone ofiarom czeskiej napaści ze stycznia 1919,  które są tak bardzo nie w smak naszym sąsiadom, lecz „pamięć nie dała się zgładzić”. Cieszyńscy patrioci z Komitetu Odbudowy Pomnika nie ulegli przemocy w postaci nacisków czeskiej dyplomacji. Stoi dziś ten pomnik, przypominając wolę przynależności mieszkańców Ziemi Cieszyńskiej do Polski, ich walkę o sprawiedliwość dziejową.

          Na jednym z domów w zaolziańskim Jabłonkowie widnieje też tablica upamiętniająca pobyt Marszałka Piłsudskiego w tym mieście podczas przemarszu Jego wojska przez Śląsk Cieszyński w czasie I wojny światowej. Również i tę pamięć próbuje się obecnie zaolzianom zohydzić. Szkoda, że miał w tym zdarzeniu pośredni udział Zarząd Główny Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego, zapraszając do wygłoszenia na wrześniowym spotkaniu Międzygeneracyjnego Uniwersytetu Regionalnego wykładu o II RP historyka, trudno powiedzieć jakiej proweniencji, bo o wybitnie czeskim imieniu Radomír oraz czysto polskim nazwisku Sztwiertnia, pracownika czeskiego Uniwersytetu Śląskiego w Opawie. Nie uczestniczyliśmy w tym spotkaniu, lecz i do nas dotarły jego burzliwe reperkusje. Pozwolę sobie zacytować krótkie fragmenty felietonu p. Jarosława Jot-Drużyckiego, zatytułowanego ironicznie „Ten obrzydliwy Piłsudski” utrzymanego w tonie lekkiego sarkazmu. Autor napisał w nim: „Podczas wykładu p. Radomíra Sztwiertni, […] postać Marszałka odmalowano w czarnych barwach. […] Prelegent utrzymał podświadomie (czyżby? – A.S.) słuchaczy w stereotypowym przeświadczeniu – choć zapewne nie to miało być celem jego wystąpienia – że konferencja w Spa uratowała Zaolzie przed reżimem rozwydrzonych pułkowników, przynajmniej do 1938 r.” (podkreślenie - A.S.) Nie można się niestety zgodzić z opinią autora tych słów w sprawie niewielkiej estymy zaolzian wobec Marszałka. Nie chodzi o powojennych wychowanków komunistycznych szkół. Nasi przodkowie na takie dictum przewracają się w grobie. Piechotą przemierzali dziesiątki kilometrów by uczestniczyć w Jego pogrzebie. Nie bez kozery dobrowolnie zgłaszali się do Legionu Śląskiego, by walczyć u Jego boku. Wierzyli Jego słowom, że Polska nigdy o nich, o Zaolziu, nie zapomni. Śmierć nie pozwoliła Mu wypełnić tych słów treścią, zaś wydarzeń, które nastąpiły po niej – II wojny światowej oraz PRL-u – nawet On nie mógł w tamtych czasach przewidzieć.

          INNE ZNAKI PAMIĘCI

          Pamięć należy się nie tylko zmarłym. Wymownym znakiem niepamięci rządzących o żywych, którzy wywalczyli dzisiejszą Polskę, są martwe dźwigi polskich stoczni i nieruchome szyby śląskich kopalń węgla kamiennego. Przypominają o trudzie i poświęceniu zwykłych ludzi Solidarności, którzy dzięki swej determinacji przyczynili się do obalenia ustroju komunistycznego nie tylko w Polsce, lecz w całej Europie Środkowej, a dziś pozbawiono ich środków do życia, zamykając stocznie, kopalnie i inne przedsiębiorstwa ważne dla polskiej gospodarki narodowej, wyprzedając za bezcen polski majątek narodowy.

          Warto tu przypomnieć stwierdzenie Janusza Śniadka, obecnego przewodniczącego Solidarności, który podczas obchodów trzydziestej rocznicy powstania Niezależnego, Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność w Gdańsku, w replice na słowa aktualnego prezydenta Bronisława Komorowskiego, porównującego górujące nad Bałtykiem stoczniowe dźwigi do amerykańskiej Statui Wolności, stwierdził, że martwe dźwigi pozamykanych stoczni Statuą Wolności się nie staną, gdyż ci co tę wolność wywalczyli, zostali dziś bez pracy i chleba.

          To samo dotyczy również unieruchomionych szybów polskich kopalń, z których wydobycie nie opłaca się polskim spółkom węglowym, natomiast sąsiadom z południa opłaciło się nawet wykonanie przekopów pod Olzą i korzystne wydobywanie tego „nieopłacalnego” węgla … przy zatrudnieniu do tej ciężkiej harówki górników z Polski. Przypominają się w tym miejscu wiersze Pawła Kubisza o górnikach z Galicji, które zamieściliśmy w naszym tegorocznym lipcowym numerze.

          Skoro już mowa o Statui Wolności, symbolu tych, co w Stanach Zjednoczonych znaleźli wolność, pracę i chleb, przychodzi na myśl nieodległe od niej miejsce na nowojorskim Manhattanie, miejsce pamiętnego ataku Al-Kaidy na słynne wieżowce WTC z 11 września 2001. Ten dzień jest również w USA oficjalnym Dniem pamięci. Pamięci o tysiącach niewinnych ofiar nie da się zgładzić, o tak wielkiej tragedii nie można zapomnieć, choć – w przeciwieństwie do islamu – istotą cywilizacji Zachodu, wywodzącej się z chrześcijaństwa jest wyznanie win i ich przebaczenie.

Nikomu z nas nie przyszłoby do głowy szukanie związków pomiędzy polskim Miesiącem Pamięci Narodowej i amerykańskim Dniem pamięci, gdyby nie przypadkowo przeczytany artykuł prof. Józefa Szaniawskiego pod tytułem „Globalny dżihad” w Naszym Dzienniku z dnia 8 września br. Autor tego interesującego artykułu pisze o związkach przyczynowych pomiędzy 11 września 2001, a 11 września 1683, datą rozpoczęcia zwycięskiej bitwy Jana III Sobieskiego pod Wiedniem. Prof. Szaniawski, powołując się na źródła amerykańskie, napisał, że terroryści z Al-Kaidy otwarcie stwierdzili, iż atakiem na Amerykę 11 września 2001 pomścili największą klęskę islamu w dziejach, jaką było zwycięstwo polskiego króla pod Wiedniem.

          Gdyby ktoś zechciał postawić pytanie o związek przyczynowy pomiędzy powyższym tematem a Zaolziem, to można się go również doszukać, gdyż wojska króla Jana w marszu pod Wiedeń, podobnie, jak legiony Piłsudskiego, przechodziły przez Ziemię Cieszyńską. W tym miejscu aż się prosi, by zacytować kilka zdań z wydanego w Cieszynie w r. 1928 „Pamiętnika Starego Nauczyciela” Jana Kubisza, autora pieśni „Płyniesz Olzo”: „Na zakończenie przyjmij jeszcze, bracie mój i siostro moja, to napomnienie: Pomnij, żeś Polakiem! Żeś synem tego narodu, który nie tylko strzegł dobra swego w domowych pieleszach, ale i za inne ludy przelewał krew swoją. Który pod Chocimiem i Wiedniem pod znakiem Orła białego bił Turków i ocalił chrześcijaństwo od nawały Islamu. Który pod Grunwaldem pogromił krzyżaka i ocalił ludy słowiańskie od zalewu germańskiego. Który w roku 1920 pod Warszawą rozbił w puch zżydziałą armję czerwoną i ocalił ludy Zachodu od zarazy komunizmu. Toż to chluba największa, chlubić się imieniem Polaka, tego Rycerza Europy, którym to imieniem ochrzcił Polaka nasz ewangelicki Melanchton. Bądź dumny z tego imienia!”.

          Nie dowiemy się nigdy, co napisałby gnojnicki stary nauczyciel, gdyby stanął dziś nad brzegiem ukochanej Olzy i zobaczył, jak rozdrapywana jest jego ukochana Polska.

          Nie dowiemy się nawet, co powiedziałby dziś ukochany przez miliony Polaków Papież-Polak Jan Paweł II, który pielgrzymując do Polski po obaleniu systemu komunistycznego, przestrzegał swoich rodaków: „Pamiętajcie, niepodległość nie jest Wam na zawsze dana!”.

Krótka jest niestety pamięć dzisiejszych rodaków tego Wielkiego Polaka. Warto, przynajmniej przy okazji Miesiąca Pamięci, wspomnieć tych, którzy tworzyli dorobek II Rzeczypospolitej, o porcie w Gdyni, którego początkom towarzyszył nasz zaolziański rodak, minister Józef Kiedroń, o budowie Centralnego Okręgu Przemysłowego, o tym, jak w ciągu niespełna 20 lat międzywojenna Polska, po 123 latach niewoli i wyzysku przez wielkich sąsiadów, urosła w siłę i do jakiego stopnia dziś, w ciągu przeszło dwudziestu lat pełnej niepodległości, rozdrapano i zmarnowano dorobek dawnych pokoleń.

Warto zapamiętać, że „martwe dźwigi nie staną się Statuą Wolności”.

*  *  *


REPERKUSJE WRZEŚNIOWEGO MUR


Już po napisaniu powyższego tekstu wpłynęła do nas – drogą elektroniczną – prywatna korespondencja dwóch uczestników wymienionego w nim spotkania Międzygeneracyjnego Uniwersytetu Regionalnego (MUR), organizowanego na terenie polskiej placówki oświatowej – tj. Polskiego Gimnazjum w Czeskim Cieszynie - przez ZG Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w RC, pod auspicjami Rady Kongresu Polaków w RC i osobiście jej prezesa p. Józefa Szymeczka. Wywołało na Zaolziu wiele emocji. Choć nie uczestniczyliśmy w tym spotkaniu, dotarły do nas liczne głosy krytyki, stąd w powyższym tekście nasza krótka wzmianka i cytat z felietonu p. Jot-Drużyckiego, zamieszczonego w GL 4 września br..

            Niżej zamieszczamy fragmenty prywatnej korespondencji, przysłanej nam nieco później w trybie „Prześlij dalej” przez jedną z Czytelniczek:

„[…] Ludzie (m.in. Marszałek Józef Piłsudski – przyp. red.), o których w referacie (p. Radomíra Sztwiertni, czeskiego historyka, pracownika uniwersytetu w Opawie – przyp. red.), była mowa, już nie żyją i nie mogą się bronić, a zostali ciężko znieważeni m.in. również przez swoich rodaków, albo przynajmniej za takich się uważających. To, że są poniewierani przez swoich obecnych przeciwników politycznych, narodowych, "klasowych" - jest zrozumiałe. Dla mnie skandalem jest zachowanie sali […] ponad moje siły było oglądanie aplauzu widowni w trakcie i rzęsiste oklaski na koniec. […] Rację miał pan, który wyszedł wcześniej tłumacząc, że w ogóle słuchać tego (wykładu) nie może. Powinienem był zrobić to samo.

[...] Jeśli chodzi o sam wykład, był to haniebny paszkwil na II RP, w całkowitym oderwaniu od epoki i faktów […] Uważam, że jesteśmy winni odpowiedź - i samym sobie, i uczestnikom ówczesnych wydarzeń. Ich pamięć i ich spadek jest żywy, jest mu daleko do zamknięcia w kręgu historycznych archiwów.

 […] Jeśli chodzi o prelegenta i jego doktorat, to zapada on dobrze w klimat Opawy, jej uniwersytetu i nagonkę pewnych kręgów w Czechach na Polskę [...] W wykładzie przez cały czas przebijała rosyjska, antypolska propaganda, którą z upodobaniem przejmowały i przejmują bardziej prymitywne warstwy społeczeństwa w Czechach, środowiska uniwersyteckiego nie omijając […] Jakże MUR ma mieć charakter uniwersytetu, skoro jego uczestnicy prowadzą dyskusję na poziomie zebrania partii komunistycznej?” Koniec cytatu.

Echa spotkania MUR z 2 września br., własne odczucia i powyższe przemyślenia skłoniły mnie do napisania smutnej niestety fraszki:

Głową MUR-u nie przebijesz-

toć komuny uwiąd starczy.

Potrzebny taran od zaraz…

zimny prysznic nie wystarczy.

Oprac. całości: Alicja Sęk

 

 do góry



Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 9/2010 (81)
Redaktor wydania: Alicja Sęk

www.zaolzie.org
   Poczta el.:  kontakt@zaolzie.org

wersja do druku  MS Word  (doc)  

    powrót do strony głównej   www.zaolzie.org 

 

do góry