ZAOLZIE

Polski Biuletyn Informacyjny

dokumenty,  artykuły, komentarze, aktualności

Numer 9/2007 (45)

CIESZYN

23 września 2007

wersja do druku  MS Word  (doc)

   powrót do strony głównej   www.zaolzie.org  

 


SPIS TREŚCI

1.    NAJWIĘKSI NASI RODACY Z PRZEŁOMU TYSIĄCLECI  -  Bronisław Wrzos i konsultanci

2.    U NAS   -  Janusz Gaudyn

3.     W ROCZNICĘ KOŚCIELECKIEJ TRAGEDII  -  Alicja Sęk

NAJWIĘKSI NASI RODACY -
Z PRZEŁOMU TYSIĄCLECI

 

Historia Zaolzia okresu po II wojnie światowej to już w istocie tylko ciąg konsekwencji, wynikających z decyzji Związku Sowieckiego o włączeniu tego obszaru do Czechosłowacji. Ich efektem był również m.in. kształt powojennych dwustronnych układów polsko-czechosłowackich, sprowadzający się do całkowitego braku skutecznej ochrony praw narodowych zaolziańskich Polaków. Kolaboracja prezydenta CSR Edvarda Beneša, utrzymywana również w czasie wojny z tym Imperium Zła, jak określane bywa sowieckie mocarstwo, zdała w pełni egzamin i dała pożądany efekt, a więc m.in.:

-         prawie całkowitą, obecną depolonizację Zaolzia (już ponad czterokrotny spadek liczby rdzennych polskich mieszkańców Śląska Zaolziańskiego za okres czeskiej okupacji) a co za tym idzie:

-         eliminację mowy polskiej z życia publicznego (wyrugowanie zaraz po II wojnie światowej polskich historycznych nazw polskich miejscowości zaolziańskich, polskiej komunikacji językowej w urzędach, instytucjach i innych placówkach),

-         sukcesywną likwidację szkolnictwa polskiego,

-         podtrzymanie po dzień dzisiejszy ogołocenia zaolzian ze społecznego mienia przedwojennego, czyli utrzymanie w mocy czeskiej powojennej konfiskaty majątku przedwojennych organizacji polskich,

-         brak obecnego uznania, względnie istnienia na Zaolziu liczącej się, rzeczywistej i niezależnej reprezentacji politycznej ludności polskiej oraz lokalnej niezależnej prasy polskiej,

-         brak nadal faktycznej opieki państwa polskiego nad tą dotkliwie i etnicznie likwidowaną cząstką narodu polskiego.

Sowieckie Imperium Zła się rozsypało. Polska i inne kraje środkowoeuropejskie, po prawie pół wieku zniewolenia, odetchnęły wolnością, gdyż – jak napisał znany historyk angielski Norman Davies o II wojnie światowej: „[...] jeśli tę wojnę wygrał Związek Sowiecki, [...] to z całą pewnością nie było to zwycięstwo wolności”.

Wbrew rozsypce sowieckiego imperium sytuacja Polaków na Zaolziu, wcale nie uległa poprawie. Jak wynika z przytoczonych wyżej faktów, stało się wręcz przeciwnie. Depolonizacja nabrała nawet po roku 1990 przyśpieszenia, między innymi także dlatego, że liberalne i postkomunistyczne siły rządzące w RP wykazały całkowity brak zainteresowania polską ludnością zaolziańską. Dopiero po wyborach parlamentarnych w r. 2005 można było zaobserwować niejaką zmianę na lepsze. Kiedy już jednak w Polsce, która jako pierwsza padła ofiarą II wojny światowej, rozpętanej przez dwu agresorów – Niemcy hitlerowskie i Rosję stalinowską – zaczęła się wreszcie umacniać świadomość konieczności naprawy krzywd również w odniesieniu do Polaków zaolziańskich, stajemy obecnie znowu w obliczu nasilającej się medialnej nagonki na odradzające się siły narodowe i niepodległościowe, co naturalnie nie sprzyja sprawie zaolziańskiej. Antynarodowe układy z lat PRL-u wciąż wpływają negatywnie na możliwość poprawy dbałości o Polaków, których od Macierzy oderwały powojenne totalitaryzmy. Usprawiedliwiająca argumentacja liberalnych i postkomunistycznych polityków typu: granice przeniosły się nad waszymi głowami jest w istocie tylko godną pożałowania farsą. Wyniki toczącej się obecnie batalii o Polskę solidarną, a tym samym o perspektywy wolności również dla Polaków za Olzą, czyli pełną ochronę ich praw, mogą mieć w przyszłości niebagatelne znaczenie.

W tej trudnej sytuacji pragniemy przywołać pewien przykład zmagań o słuszną sprawę, o nieporównywalnie szerszym znaczeniu, a jednak zakończonych sukcesem. Wspólnej genezy z kwestią zaolziańską można się tu doszukać w byłej sowieckiej hegemonii. Jest to przykład, że nigdy nie jest wszystko stracone!

Chcielibyśmy przynajmniej w zarysie, szerszemu ogółowi – prawdopodobnie nie do końca w tej sprawie zorientowanych naszych zaolziańskich Rodaków – przybliżyć postać Pułkownika Ryszarda Kuklińskiego (bo o niego w tym przykładzie chodzi). Ten wybitny Polak przyczynił się w istotny sposób do zapobieżenia wybuchowi  III wojny światowej, do demokratycznych przemian w Europie i do klęski sowieckiego państwa,  którego przywódcy swego czasu, poprzez swe dyktatorskie pociągnięcia pośrednio doprowadzili do obecnej sytuacji społecznej i narodowej Polaków na Zaolziu. Chcielibyśmy wyjaśnić – zwłaszcza naszym zaolziańskim Czytelnikom – owiane mgiełką tajemnicy i obarczone niewiedzą zawiłości związane z tą niezwykle skromną postacią jednego z dwu – obok Papieża Jana Pawła II – najwybitniejszych Polaków drugiej połowy XX wieku i przełomu stuleci. Jego dokonania napawają dumą patriotycznie ukształtowaną część społeczeństwa polskiego. Uważamy, iż dla wzmocnienia poczucia własnej godności polskiej społeczności u nas na Zaolziu*/, tak bardzo ostatnio osłabianej nierzadko również na łamach zaolziańskiego Głosu Ludu poprzez bezkrytyczne powtarzanie opinii krajowych polskojęzycznych, liberalnych mediów, warto przybliżyć Czytelnikom tę bohaterską postać. Warto też mówić o dokonaniach Pułkownika w chwili, gdy z taką zaciekłością odrzuca się, bez właściwego umotywowania, zarówno w RC, jak i na Zaolziu, a częstokroć i w RP, możliwość zbudowania antyrakietowego systemu obronnego...

Nasze informacje i cytaty wypowiedzi wybitnych osobistości podajemy za publikacją prof. Józefa Szaniawskiego pt.

KONRAD WALLENROD XX WIEKU

PUŁKOWNIK KUKLIŃSKI
(1930-2004)
PIERWSZY OFICER WOJSKA POLSKIEGO W NATO

Zaraz na wstępie, w fragmencie z przemówienia prezydenta Stanów Zjednoczonych George’a W. Busha w Warszawie w dniu 15.6.2001 czytamy:

„Polska ukazała światu, że jej sowieccy władcy – przy całej swej brutalności i potędze – w ostatecznym rachunku byli bezbronni wobec determinacji mężczyzn i kobiet, zbrojnych jedynie swym sumieniem i wiarą.

Dziś przyjeżdżam do środka Europy, chociaż niektórzy wciąż nazywają to miejsce Wschodem. Czas najwyższy, byśmy za siebie rzucili to gadanie o Wschodzie i Zachodzie.

Europa i Ameryka nigdy się nie rozstaną. Jesteśmy wytworem tej samej historii, rozpościerającej się od Jerozolimy i Aten, po Warszawę i Waszyngton.. Łączy nas coś więcej niż sojusz. Łączy nas cywilizacja. Wolna Europa to już nie marzenia. To Europa, która powstaje wokół nas.

50 lat temu cała Europa, w tym Polska, patrzyła w stronę Stanów Zjednoczonych z nadzieją na pomoc. Teraz już nie pytamy, co inni mogą zrobić dla Polski, lecz co Ameryka, Polska, Europa mogą zrobić dla świata. Europa i Ameryka to połączone wielkim sojuszem wolności największe siły w historii. Nasz postęp jest wielki, nasze cele są ogromne. Tych transatlantyckich więzów nikt nie zdoła przeciąć. Ameryka na to nie pozwoli. Polska do tego nie dopuści.”

Dalej zamieszczono w omawianej publikacji przesłanie dla Izby Pamięci Pułkownika Kuklińskiego w Warszawie, zawarte w wystąpieniu Viktora H. Ashe, ambasadora Stanów Zjednoczonych w Warszawie:

 „W imieniu Prezydenta G.W. Busha oraz Narodu Amerykańskiego przekazuję wyrazy głębokiego szacunku dla pamięci Pułkownika Kuklińskiego. To wielki zaszczyt dla mnie oddać w tym miejscu cześć i honor wielkiemu bohaterowi Polski i Ameryki -Pułkownikowi Kuklińskiemu, który pomógł USA, a zarazem tak bardzo przyczynił się do wolności Polski. Bardzo bym chciał, żeby wszyscy Amerykanie, którym bliskie są ideały wolności, odwiedzili kiedyś Izbę Pamięci Pułkownika Kuklińskiego w Warszawie i aby wracali z Polski do USA zainspirowani wielkim dziełem Pułkownika Kuklińskiego.”

Kim był i czego konkretnie dokonał Pułkownik Kukliński? W dniu 3 maja 2006 w Warszawie dokonano otwarcia Izby Pamięci Pułkownika Kuklińskiego. Na kolejnej stronie wymienionej publikacji czytamy:

 „Powiedz mi, co sądzisz o płk. Kuklińskim, to powiem ci kim jesteś i na ile rozumiesz tragizm dziejów naszego kraju, zwłaszcza dziś w 215 rocznicę uchwalenia Konstytucji. Mając do wyboru – państwo niesuwerenne i naród, pułkownik wybrał naród. Był nazywany różnie: Konrad Walenrod XX wieku, ostatni polski żołnierz tułacz, bohater, sprzedajny zdrajca, wielki patriota... 

 [...] Pułkownik Kukliński podejmując trudne wybory ryzykował życiem swoim i swej rodziny, miał odwagę nie tylko wojskową, ale tę zwykłą odwagę cywilną. Przekazał USA plany strategiczne agresji sowieckiej na Europę Zachodnią i państwa NATO. Były to faktycznie plany rozpętania III wojny światowej przez komunistyczne Imperium Zła. Przekazując te plany Stanom Zjednoczonym pułkownik Kukliński pomógł Ameryce w wygraniu zimnej wojny.

 [...] Prezydent Lech Kaczyński w mowie pożegnalnej (19.6.2004 – przyp. red.).nad grobem Ryszarda Kuklińskiego w Alei Zasłużonych na Wojskowych Powązkach powiedział znamienne słowa:

Gdy rozpoczynał swoją misję dla ratowania Polski, sowieckie imperium było w ofensywie. Gdy wydawało się, że to imperium zawładnie Europą i światem, Pułkownik rozpoczął swoją samotną walkę i odniósł zwycięstwo. Gdyby sowieckie imperium ruszyło na Europę – Polska przestałaby istnieć. I to jest miarą zasług pułkownika Kuklińskiego – jesteśmy. Wciąż mamy nie załatwione rachunki krzywd, ale jesteśmy...”

 

Na kolejnych stronach omawianej publikacji, w akapicie

 „Nikt na świecie nie zaszkodził komunizmowi sowieckiemu tak, jak ten Polak” (słowa dyrektora CIA Williama Casey’a  z raportu do prezydenta USA Ronalda Reagana)czytamy m.in.:

„W grudniu 1970 roku, po zmasakrowaniu bezbronnej ludności cywilnej na Wybrzeżu, pułkownik Kukliński ostatecznie decyduje się na podjęcie współpracy ze Stanami Zjednoczonymi.

[...] Pierwszym krokiem w tej współpracy było napisanie przez pułkownika studium strategiczno-analitycznego <Rola Ludowego Wojska Polskiego w przyszłej wojnie i wyłączenie LWP z wojny>”, które przekazał do USA  w r. 1972. 

Rok wcześniej złożył Amerykanom  długo przemyślaną Deklarację Intencji:

„My, Polacy, należymy obecnie do obozu sowieckiego, ale to nie był nasz wybór, to zostało ustalone między wami a Rosjanami. W przypadku wojny, wojny obronnej przeciwko agresji z waszej strony, pozostaniemy z Rosjanami i innymi krajami Układu Warszawskiego. Jest to jednak mało prawdopodobny, jeśli nie wykluczony scenariusz przyszłego konfliktu wojennego w Europie.

Nie chcemy natomiast uczestniczyć w żadnej wojnie agresywnej przeciwko NATO, przeciwko Zachodowi. Czy waszym zdaniem jest szansa nawiązania współpracy między Wojskiem Polskim, a siłami amerykańskimi stacjonującymi w Europie po to, by zapobiec wojnie, a w razie jej wybuchu by pomóc w działaniach w polskim interesie narodowym? To oznaczałoby nie branie udziału wojsk polskich w ofensywie sowieckiej przeciwko NATO i wycofanie się Polski z Układu Warszawskiego.”

[...]

Na kolejnych stronach publikacji:

„Kiedy  [Kukliński – przyp. red.] decydował się na podjęcie współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, rządzony przez Leonida Breżniewa Związek Sowiecki znajdował się w apogeum swej potęgi polityczno-militarnej. Komunizm dążył do panowania nad całym światem i wydawało się to wtedy realniejsze i groźniejsze niż kiedykolwiek wcześniej, poczynając od roku 1917. Te same komunistyczno-bolszewickie idee wsparte zostały bowiem atomową potęgą i atomowym szantażem Kremla. Wydawało się wtedy na początku lat siedemdziesiątych XX wieku w samym środku zimnej wojny, że czas pracuje na korzyść Rosji Sowieckiej, tym bardziej że w Europie Zachodniej narastały nastroje pacyfistyczne, antyamerykańskie i prosowieckie. Pojawienie się w takiej sytuacji politycznej polskiego oficera wysokiego szczebla, stanowiło zaskoczenie dla wywiadu amerykańskiego.

Polak zgłosił się sam, z własnej inicjatywy, dobrowolnie, na ochotnika, nie był zwerbowany przez CIA ani inne służby amerykańskie. „To ja zwerbowałem USA, a nie oni mnie do walki o wolność Polski z Rosją Sowiecką”  - napisze później Kukliński.

[...]  Supertajna doktryna obronna Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej nie była ani obronna ani polska. Była jak najbardziej agresywna, a przede wszystkim sowiecka. Tak jak Układ Warszawski, który był Układem Moskiewskim, choćby dlatego, że jego dowództwo składało się bez wyjątku z rosyjskich marszałków i generałów, których siedzibą była Moskwa.

Pułkownik Ryszard Kukliński – szef Oddziału Planowania Strategiczno-Obronnego w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego wiedział więcej niż jakikolwiek inny oficer, czy generał. A nawet jeżeli niektórzy wiedzieli tyle, co on,  to nie chcieli lub nie potrafili zrozumieć grozy położenia Polski i Polaków, gdyby wybuchła wojna, wojna światowa, bo inna przecież nie była możliwa. Skoro PRL stanowiła integralną część imperium sowieckiego, skoro Ludowe Wojsko Polskie stanowiło integralną część Układu Warszawskiego, skoro najważniejsze decyzje dotyczące Polski i Polaków zapadały w Moskwie – to oczywiste musiały być konsekwencje tego wszystkiego w wypadku konfliktu zbrojnego w Europie, który władcy Kremla chcieli rozpętać w imię  panowania komunizmu. Doktryna obronna Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, a faktycznie doktryna wojenna Układu Warszawskiego – supertajny dokument przeznaczony jedynie dla wąskiej grupy kilkunastu generałów – głosiła jednoznacznie:

... Jedną z naczelnych zasad naszej doktryny operacyjnej stał się pogląd, że broń jądrowo-rakietowa jest obecnie głównym środkiem rozwiązywania zadań... W przyszłej wojnie światowej walka toczyć się będzie w sensie politycznym o istnienie jednego ze światowych systemów społecznych. Skrajność celów politycznych przesądza o użyciu skrajnych narzędzi wojny, tzn. użyciu wszystkich najbardziej niszczących broni współczesnych.

Znaczyło to, że w walce o komunizm ZSRR użyje najbardziej niszczących broni współczesnych, czyli broni jądrowych.

[...] na teren Polski miał wkroczyć drugi rzut sił Układu Warszawskiego – to jest około 2 milionów żołnierzy Armii Czerwonej i kilkanaście tysięcy czołgów i pojazdów opancerzonych. Jaką reakcję na tego typu działania przewidywały siły NATO w Europie?

O tym również mówiła „polska” doktryna wojenna.

... Trzeba przewidywać, że przeciwnik będzie dążył do wykonania strategicznych barier jądrowych. Za przypuszczalne obiekty uderzeń jądrowych należy, wydaje się uznać: Śląski Okręg Przemysłowy (co oznaczałoby również zniszczenie nie tylko Zaolzia, ale i znacznej części czeskich terenów – przyp. red.), Warszawę, rejon Trójmiasta, Łódź oraz Poznań {...] Jeżeli jednak przyjąć dla pierwszych dni wojny przybliżoną liczbę 50 do 60 uderzeń jądrowych o ogólnej mocy 25 do 30 megaton, to straty spowodowane tymi uderzeniami miałyby wynieść  do 2 milionów ludzi, a bardzo rozległy obszar kraju uległby skażeniu promieniotwórczemu...

Na Hiroszimę spadł ładunek liczony w kilotonach, a więc tysiąc razy mniejszy.

[...] Polska miała wystawić do ataku na Zachód dwie armie – pancerną i zmechanizowaną.

[...]”

Jakie były w ostatecznym rachunku efekty współpracy płk. Kuklińskiego z wywiadem USA? W omawianej tu publikacji czytamy m. in. co następuje:

 „Były sekretarz obrony Caspar Weinberger wspomina, że kiedy prezydent Ronald Reagan spotkał się z sowieckim przywódcą Michaiłem Gorbaczowem w Reykjaviku w Islandii, wydarzenie to pokazywały telewizje wszystkich krajów świata jako początek odprężenia i nowych stosunków między USA a ZSRR. Ale Gorbaczow wcale nie był na początku taki skory do ustępstw. Zmienił je pewien mało znany incydent: W pewnej chwili w czasie dyskusji sekretarz obrony USA, słynny szef Pentagonu Caspar Weinberger podał prezydentowi Reaganowi jakieś dokumenty. Prezydent wręczył je z kolei Gorbaczowowi, a ten przekazał je szefowi Sztabu Generalnego Armii Sowieckiej, wybitnemu wojskowemu, marszałkowi Siergiejowi Achromiejewowi. Ten rzucił na dokument okiem i zbladł. Trzymał oto w ręku szczegółowe plany lokalizacyjne oraz schematy konstrukcji najważniejszych sowieckich bunkrów dowodzenia strategicznego na wypadek wybuchu wojny atomowej – III wojny światowej! Amerykanie mieli je dokładnie namierzone od kilku lat! Marszałek wytłumaczył to cywilowi Gorbaczowowi, a ten wszystko zrozumiał od razu. To była klęska! Rozpoczęły się więc dalsze pertraktacje amerykańsko-sowieckie.

Właśnie tak Rosjanie rozpoczęli odwrót. Nikt z uczestników tych rozmów na najwyższym światowym szczeblu politycznym nie wiedział, jak te supertajne dokumenty trafiły w ręce prezydenta Reagana. A to właśnie Kukliński dostarczył Ameryce te dane o potężnych sowieckich ośrodkach – bunkrach dowodzenia. Jeszcze pod koniec lat siedemdziesiątych.

Pułkownik Ryszard Kukliński współpracował z wywiadem Stanów Zjednoczonych od lipca 1971 do listopada 1981 roku. W tym okresie pod rządami Breżniewa 1964-82 Rosja Sowiecka osiągnęła apogeum swej potęgi polityczno-militarnej i groziła światu atomową wojną. Amerykanie nadali pułkownikowi kilka pseudonimów. Ostatni, jakiego używał, brzmiał Jack Strong. Był najważniejszym agentem CIA w całej historii Ameryki.

Jeżeli Sztab Generalny był mózgiem Wojska Polskiego, to mózgiem Sztabu Generalnego był Oddział Planowania Strategiczno-Obronnego. Jego szefem był pułkownik Kukliński, zaufany oficer generałów Jaruzelskiego, Siwickiego i Kiszczaka, a także sowieckich marszałków: Ustinowa, Kulikowa, Achromiejewa. Był oficerem łącznikowym między dowództwem polskiej i sowieckiej armii.      

 

[...] Pułkownik Kukliński działał (lipiec 1971 – listopad 1981) przez 10 lat w warunkach maksymalnego zagrożenia. Z Polski wyjechał niemal w ostatniej chwili, gdy kontrwywiad sowiecki deptał mu już po piętach. Stało się to 7 listopada 1981 roku, dokładnie w rocznicę bolszewickiej rewolucji, niedługo przed stanem wojennym. Amerykanie powiedzieli Kuklińskiemu, by jeszcze przed wyjazdem wkręcił się do ambasady sowieckiej na bankiet z okazji komunistycznego święta. Z bankietu pułkownik nie wrócił do swego domu na Nowym Mieście w Warszawie, tylko do zakonspirowanego lokalu, skąd wywieziono go na lotnisko. [...] W operację tę – prowadzoną za osobistą zgodą prezydenta Reagana – zaangażowanych było kilkudziesięciu ludzi z amerykańskiego wywiadu.

[...] Pułkownika Kuklińskiego sąd stanu wojennego zaocznie skazał na karę śmierci [...] ale nawet ten straszny kapturowy sąd w uzasadnieniu tajnego wyroku nie dopatrzył się żadnych pobudek materialnych w działalności skazanego oficera. Pułkownik Kukliński został zrehabilitowany i uniewinniony w majestacie prawa dopiero w 1997 roku przez Sąd Najwyższy Rzeczypospolitej Polskiej, w osiem lat po upadku PRL.

Już w czasie pobytu w USA były podjęte co najmniej dwie próby uprowadzenia Kuklińskiego do Moskwy i jedna próba zamordowania go. W 1994 roku w odstępie kilku miesięcy zginęli w tajemniczych okolicznościach obaj jego synowie – Bogdan i Waldemar.”

W tej samej publikacji:

Rosjanie o Kuklińskim

„Znałem dobrze pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. To zdrajca i sprzedawczyk, niegodny munduru oficera Wojska Polskiego. Przekazał wszystkie nasze podstawowe plany strategiczne nieprzyjacielowi. Pamiętam go z okresu przygotowań do wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Był rok 1981, gdzieś w maju. Zwrócił się do nas Kania i Jaruzelski z prośbą o pomoc w opracowaniu planu powstającego w polskim Sztabie Generalnym. W pracach tych uczestniczył również Kukliński. To był bardzo inteligentny oficer. <Inteligentny zdrajca>.

Marszałek Wiktor Kulikow
I wiceminister obrony Związku Sowieckiego
głównodowodzący wojsk Układu Warszawskiego,
przewidywany na dowódcę agresji sowieckiej na Europę Zachodnią

[...] Nie było tajemnicą, że ZSRR planował rozszerzenie idei komunizmu na świecie, w tym także podbój Europy Zachodniej. Ale szczegółowe plany wojenne były najbardziej ścisłą tajemnicą operacyjną. Znali je tylko nieliczni. Kukliński był jedynie pułkownikiem, nawet nie generałem. Ale tak się złożyło, że przez jego ręce przechodziły najważniejsze spośród supertajnych materiałów operacyjnych i on zorientował się na ich podstawie, że Polska zginie, jeżeli Związek Sowiecki doprowadzi do zbrojnego konfliktu w Europie.

To co płk. Kukliński zrobił, dawało szansę nie tylko zresztą Polsce – innym krajom również, gdyby doszło do rozpętania wojny. Kukliński chciał odwrócić to nieszczęście i udało mu się to. Gdyby po prostu na znak protestu wystąpił z wojska, byłoby to niehonorowe. On postanowił zupełnie samotnie, ryzykując życie, przeciwstawić się Imperium Zła, wykorzystując liczne osobiste kontakty, jakie miał w ZSRR w środowisku sowieckiej soldateski.

Władimir Bukowski   
nazywany „sumieniem demokracji rosyjskiej” słynny antykomunista rosyjski,
więzień politycvzny w sowieckich łagrach, uczony, autor monumentalnej książki
„Moskiewski proces” i innych prac ujawniających zbrodnie komunistyczne

[...]

Amerykanie o Kuklińskim

Nikt na świecie w ciągu ostatnich czterdziestu lat nie zaszkodził komunizmowi tak, jak ten Polak. Narażając się na wielkie niebezpieczeństwo, Kukliński konsekwentnie dostarczał niezwykle cenne, wysoce tajne informacje (ponad 2000 stron dokumentów specjalnego znaczenia – przyp. red.) na temat Armii Sowieckiej, planów operacyjnych i zamierzeń Związku Sowieckiego, przez co przyczynił się w bezprecedensowy sposób do utrzymania pokoju.

Ci, którzy znają Kuklińskiego osobiście widzą w nim człowieka wielkiego charakteru, odwagi, polskiego patriotę i bohatera.

William Casey
dyrektor CIA za prezydentury Ronalda Reagana

 

Jestem głęboko zasmucony wiadomością o śmierci (luty 2004 – przyp. red.) pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, prawdziwego bohatera zimnej wojny, wobec którego Stany Zjednoczone mają wieczny dług wdzięczności. Ten pełen poświęcenia odważny Polak pomógł zapobiec przekształceniu się zimnej wojny w gorącą, dostarczając CIA cenne informacje, na podstawie których podjęto wiele kluczowych decyzji dotyczących bezpieczeństwa narodowego Ameryki.

Uczynił to, kierując się najszlachetniejszym z powodów, aby wesprzeć świętą sprawę wolności i pokoju w swym ojczystym kraju oraz na całym świecie.

To w dużej mierze dzięki odwadze i poświęceniu pułkownika Kuklińskiego odzyskała wolność ojczyzna Polska, a także inne niegdyś zniewolone państwa Europy Środkowej, Wschodniej i byłego Związku Sowieckiego.

George Tenet
dyrektor  CIA za prezydentury B. Clintona i G.W. Busha

 

[...] Poza Kuklińskim nie znam żadnego innego źródła, które dostarczyło Ameryce tej wagi informacji o przeciwniku.

generał Aleksander Haig
głównodowodzący sił NATO
sekretarz stanu USA za prezydentury Ronalda Reagana

 

[...] Będąc w Białym Domu doradcą, tylko raz widziałem jeden z raportów Kuklińskiego. Z tego, co wiem, pułkownik Kukliński był bardzo głęboko utajniony. Nie był on żadnym szpiegiem, bo szpieg prowadzi swą działalność dla pieniędzy, a on czynił to z pobudek patriotycznych, a nie materialnych. Wiem o tym [...]

prof. Richard Pipes
doradca prezydenta USA Ronalda Reagana

 

Pułkownik Ryszard Kukliński o sobie

[...] Europa krzyczała, że lepiej być czerwonym niż martwym. Musiałem coś zrobić!

Wszystko, co robiłem – robiłem z myślą o Polsce. Nawet jeśli mój czyn był niewielki, to stałem po właściwej stronie. A nawet jeśli było to niewiele, gdy rozważyć rzecz w szerszej perspektywie, to było to wszystko co miałem. W istocie było to całe moje życie.

 

Najwięksi nasi Rodacy z przełomu tysiącleci

 

 

Ryszard Kukliński na spotkaniu z Ojcem Świętym w Watykanie w 1995 roku, wkrótce po tajemniczej śmierci obu swych synów

 

KONKLUZJE

Powtórzmy, co więzień sowieckich gułagów, Rosjanin  Władimir Bukowskij powiedział o godnej naśladowania determinacji płk. Kuklińskiego:

„On postanowił zupełnie samotnie, ryzykując życie, przeciwstawić się Imperium Zła....”.

Od śmierci dwóch największych, współczesnych nam Polaków  - Jana Pawła II i Pułkownika Ryszarda Kuklińskiego – minęło zaledwie kilka lat. Powstaje pytanie. Co z nauczania tego pierwszego i świadomości czynu tego drugiego w nas pozostało?

 

oprac.: Bronisław  Wrzos
przy współpracy konsultantów
 

 do góry

 

*/ U NAS

 

Pomników mamy niewiele
Ludzie nie tańczą
ani nie płaczą
za głośno.

U nas
umiera się cicho
Bo tutaj ludziom
odwagi i zasługi
wystarcza na milczenie.

Janusz Gaudyn
(lekarz, 1935 - 1984, fraszkopisarz, znany poeta  zaolziański)

do góry

 

W 75 ROCZNICĘ KOŚCIELECKIEJ TRAGEDII

Pomników mamy niewiele, nie licząc oczywiście tych chylących się ku ziemi na zaolziańskich cmentarzach., które są wymownym świadectwem odwiecznej polskości tej Ziemi.

Pomników mamy na Zaolziu rzeczywiście niewiele, bo ich istnienie byłoby również dla potomnych zbyt wymownym świadectwem tej polskości. Nawet upamiętnienie pomnikiem miejsca tragicznej śmierci wybitnych polskich lotników Żwirki i Wigury, którzy zginęli na kościeleckim wzgórzu w zaolziańskim Cierlicku, wiązało się z wieloma perypetiami.

O ostatniej, tragicznej podróży polskich lotników – Żwirki i Wigury – napisano już wiele. O tym, że zginęli 11 września 1932 tuż po swoim słynnym zwycięstwie w Challenge International de Tourisme 28 sierpnia 1932 na samolocie RWD-6 rodzimej produkcji, wie każdy Polak, który choć trochę interesuje się historią swojego kraju. Ich zwycięstwo w tych zawodach, obok wymiaru sportowego, miało bowiem i znaczenie polityczne. W chwili nasilającego się hitlerowskiego faszyzmu, kiedy propaganda niemiecka przekonywała świat, że wszystko co niemieckie jest najlepsze, niemieckich lotników na ich niemieckich samolotach pokonali Polacy na polskiej awionetce.

Pamięć bohaterskich polskich lotników jest w sposób szczególny czczona na Zaolziu, które stało się 11 września 1932 kresem ich ostatniego ziemskiego lotu. Szalejący tego dnia nad Zaolziem silny wiatr – zdaniem naocznych świadków trąba powietrzna – porwał i uszkodził ich niewielki samolot. Oderwawszy skrzydło, zrzucił maszynę na leśne zbocze kocieleckiego wzgórza, gdzie obaj polscy lotnicy ponieśli śmierć na miejscu.

Kościelecka tragedia nie przeszła bez echa również w kręgach czeskich sympatyków lotnictwa. Polscy zwycięzcy sierpniowego Challengu lecieli bowiem do Pragi na zaproszenie czechosłowackiego Aeroklubu, by – jako goście honorowi – uczestniczyć w tamtejszym święcie lotniczym. W miejscu ich tragicznej śmierci zebrali się licznie 12 września – w dzień po katastrofie – nie tylko zaolziańscy Polacy i rodacy z kraju, ale także wielu przedstawicieli lotnictwa czechosłowackiego. Po uroczystej mszy świętej, odprawionej przez miejscowego proboszcza Oskara Zawiszę, zwłoki lotników przewieziono na warszawskie Powązki, gdzie spoczęły we wspólnej mogile w Alei Zasłużonych.

Na Zaolziu, w miejscu ich tragicznej śmierci, miał polsko-zaolziańsko-czechosłowackim staraniem stanąć współautorski pomnik profesorów Jana Raszki, wywodzącego się z Zaolzia wybitnego rzeźbiarza polskiego, twórcy krakowskiej szkoły rzemiosł artystycznych i Czecha J. Pelikána. Przeszkodziły w tym przedsięwzięciu nienawistne intrygi miejscowych czeskich szowinistów, podsycane przez nowego, czeskiego proboszcza cierlickiej parafii.

W wyniku tych knowań strona polsko-zaolziańska wycofała się z realizacji wspólnego projektu pomnika. W miejscu tragedii – nazwanym Żwirkowiskiem – postawiono krzyż z symbolicznym skrzydłem i bramę z napisem „Żwirki i Wigury start do wieczności”, a w roku 1935 wybudowano w tym miejscu kaplicę-mauzoleum. Całe to miejsce tragedii, licznie odwiedzane przez zaolziańskich Polaków i ich rodaków z różnych stron kraju, leżące na uboczu, z dala od działań wojennych, zostało zdewastowane przez Niemców w czasie II wojny światowej, w grudniu 1940. W pracowni czeskiego artysty J. Pelikána w Ołomuńcu na Morawach przetrwał natomiast pomnik jego dłuta, przygotowany zanim rozpoczęły się awantury cierlickich czeskich szowinistów. Ten pomnik postawiono w r. 1950 w miejscu tragicznej śmierci polskich lotników i opatrzono napisem... „Ofiarom walki z faszyzmem”. Dopiero po wielu staraniach zaolziańskich, polskich opiekunów tego miejsca, w 25 rocznicę tragedii  udało się ten napis przykryć nieco bliższą prawdzie tablicą „Zginęli w katastrofie swego samolotu”.



Największy i najprawdziwszy pomnik, godny tych dwu wybitnych postaci, postawili polskim lotnikom cierliccy działacze Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego w postaci Domu Polskiego im. Żwirki i Wigury, który w latach dziewięćdziesiątych XX wieku stanął naprzeciwko cierlickiego kościoła, u wylotu drogi prowadzącej na Żwirkowisko.

Co roku w rocznicę tragedii odbywają się na Żwirkowisku uroczystości poświęcone pamięci polskich lotników. W tym roku odbyły się w sobotę 8 września. Jak zwykle rozpoczęły się mszą w miejscowym kościele, a towarzyszyły im występy artystyczne oraz interesująca wystawa „Tryumf, tragedia i pamięć”. Do nabycia były też ciekawe publikacje, m.in. książka „Zwycięzca turnieju”,  biografia ojca napisana przez syna Franciszka Żwirki – Henryka, obecnego na obchodach 75 rocznicy kościeleckiej tragedii, w miejscu śmierci Ojca.

Pomników mamy niewiele... Te, które stanęły na Zaolziańskiej Ziemi z reguły upamiętniają tragiczne zdarzenia, śmierć lotników, ofiary wojny... Nawet pomnik Jana Kubisza, zaolziańskiego Mikołaja Reja, ufundowany przez zaolziańskiego rodaka z Ameryki, stoi poza Zaolziem, na cieszyńskim Wzgórzu Zamkowym... po prawej stronie Olzy.  Ciekawe ilu Zaolzian zna ten pomnik autora naszego regionalnego hymnu, pieśni „Płyniesz Olzo”?

Alicja Sęk

  

 

do góry

 

 

 

 

Chętnym do wsparcia Społecznego Komitetu Odbudowy funduszami na wykończenie Pomnika Legionistom Bohaterom Ziemi Cieszyńskiej i jego otoczenia podajemy numer konta w Banku Spółdzielczym w Cieszynie :


Beneficjent: Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika
Konto: 
98 8113 0007 2001 0176 2231 0001 
z dopiskiem  POMNIK.  

Dane przy przelewach zza granicy Beneficiary Name: Spoleczny Komitet Odbudowy Pomnika
Beneficiary Account #:
98811300072001017622310001 
Beneficiary Bank Name: Bank Spoldzielczy w Cieszynie ABA#/Swift #: POLUPLPR
Beneficiary Bank Address: Kochanowskiego 4, Cieszyn, Poland 43400
Additional Instructions: POMNIK

 


Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 9/2007 (45)
Redaktor wydania: Alicja Sęk

www.zaolzie.org
   Poczta el.:  kontakt@zaolzie.org

wersja do druku  MS Word  (doc)  

    powrót do strony głównej   www.zaolzie.org 

 

do góry