ZAOLZIE

Polski Biuletyn Informacyjny

dokumenty,  artykuły, komentarze, aktualności

Numer 9/2006 (33)

CIESZYN

23 września 2006

wersja do druku  MS Word  (doc)    
wersja do druku Adobe Acrobat (pdf)

   powrót do strony głównej   www.zaolzie.org  

Zaolzie - Serwis Informacyjny Historia i WspółczesnośćArchiwum 2006 Serwisu Informacyjnego  Zaolzie.org


SPIS TREŚCI

1. CZECHOSŁOWACJA WOBEC WOJNY POLSKO - BOLSZEWICKIEJ - Marek Kazimierz Kamiński

2. TWOJA MOWA - Kazimierz Węgrzyn - Istebna

 

Przed chwilą przejrzałam ponownie materiały z forum dyskusyjnego „Księstwo Cieszyńskie” z końca kwietnia br., nawiązujące do naszych  serwisów PBI Zaolzie org.

 Tomek 9991 w dn. 25.4.06 o godz. 13.30 napisał: „Po co oni w tym biuletynie mieszają opinie historyczne i ciekawe dane statystyczne z głupimi komentarzami redakcji, np. nazywaniem okresu 1920-1938 czeską okupacją. Czechosłowacja rządziła Zaolziem legalnie, decyzją Ligi Narodów”.

Jakoś trudno nam sobie wyobrazić, by komentatorem naszej redakcji był Edvard Beneš, a to właśnie on – jak już pisaliśmy w naszym lipcowym serwisie – w swojej książce „Problémy nové Evropy” na długo przed nami użył tego (czy głupiego?) sformułowania w odniesieniu do Zaolzia, pisząc: „Okupację przeprowadzono w sposób niewłaściwy. Musiałem znieść zarzuty tak mocne i nieprzyjemne, że w interesie państwa dotychczas o nich nie wspomniałem”. Jeśli natomiast chodzi o sformułowanie „decyzją Ligi Narodów” można je oczywiście uznać za lapsus, gdyż niewątpliwie jego autorowi chodziło o Radę Ambasadorów. Nie będziemy się tym razem  wypowiadać na temat słuszności, czy niesłuszności tej decyzji i „legalności” czechosłowackiego rządzenia na spornym terenie.

Poniżej zamieszczamy obszerne fragmenty artykułu prof. dr hab. Marka Kazimierza Kamińskiego - jednego z najbardziej kompetentnych w tej dziedzinie, współczesnych naukowców polskich - zajmującego się w szczególności historią dwudziestowiecznych stosunków między Polską a Czechosłowacją. Choć tytuł artykułu może być nieco mylący, praca dotyka najboleśniejszych aspektów interesującego nas tematu.     

 

Kazimierz Kamiński

 

CZECHOSŁOWACJA
WOBEC WOJNY POLSKO-BOLSZEWICKIEJ W R. 1920

   

( Śródtytuły i podkreślenia od redakcji)

 

Wroga neutralność

W dwa i pół tygodnia po wejściu w życie rozejmu na froncie polsko-bolszewickim, Naczelnik Państwa Józef Piłsudski przyjął w dniu 4 listopada 1920 czechosłowackiego chargé d’affaires w Warszawie Jaroslava Nováka. Piłsudski oświadczył wówczas, iż nabrał „głębokiego przekonania, że Czesi wszędzie na całym świecie przeszkadzali jakiemukolwiek poczynaniu polskiemu, i to w takich wypadkach, kiedy im ono w ogóle nie szkodziło. Ba, nawet wtedy – mówił Marszałek – kiedy ich wręcz nie interesowało. Nie dziwcie się więc – kontynuował swe wystąpienie – że się we mnie osobiście zrodziło przekonanie, że my Polacy nie możemy zaliczać Czechów do grupy naszych przyjaciół, lecz uważać ich – chcę mówić dyplomatycznie – za co najmniej podejrzanych” (z raportu Nováka do czeskiego MSZ).

W podobnym duchu, w trakcie działań wojennych w lipcu 1920, pisał polski chargé d’affaires  w Pradze Alfred Wysocki do Erazma Piltza, mianowanego posłem polskim przy rządzie czechosłowackim, ale ze względów politycznych nie przebywającego w stolicy Czechosłowacji. „Płakać się chce z bezsilnej wściekłości – skarżył się wyraźnie podenerwowany Wysocki – co te draby na nas wypisują i jak nam urągają”. Rzeczywiście, zachowanie się władz czechosłowackich w stosunku do Rzeczypospolitej, w trakcie wojny polsko-bolszewickiej nosiło wszelkie cechy charakteryzujące postawę wrogiej neutralności.

 

Nastawienie polityczne elit rządzących Czechosłowacją

Czym zatem można by wyjaśnić postępowanie Czechosłowacji wobec Polski w decydujących miesiącach konfliktu zbrojnego między Rzecząpospolitą a Rosją Sowiecką? W grę wchodziły dwie kwestie. Jedna z nich wiązała się z nastawieniem politycznym elit rządzących Czechosłowacją do problemu rosyjskiego i ukraińskiego. Druga natomiast dotyczyła przede wszystkim Śląska Cieszyńskiego, którego możliwie największą część pragnęły władze czechosłowackie wcielić do swego państwa, nie oglądając się na to, czy przy okazji nie zostałaby pozbawiona własnej państwowości ludność polska zamieszkująca tę ziemię.

Wśród czołowych osobistości czechosłowackiego życia politycznego nie było jednomyślności w sprawach rosyjskiej i ukraińskiej. Przedstawiciel czeskiej narodowej demokracji, pierwszy premier rządu republiki czechosłowackiej Karel Kramář, należał do zwolenników aktywnego udziału w interwencji zbrojnej na rzecz „białej” Rosji /.../ prezydent Tomasz G. Masaryk, jak i jego najbliższy współpracownik minister spraw zagranicznych Edvard Beneš, byli przeciwnikami aktywnego udziału Czechosłowacji w rosyjskiej wojnie domowej. Woleli przyglądać się z boku zmaganiom wewnątrz dawnego imperium carów. Gotowi byli natomiast współpracować z Zachodnio-Ukraińską Republiką Ludową /.../ liczyli się bowiem z możliwością odtworzenia w sprzyjającej sytuacji międzynarodowej niezależnego państwa ukraińskiego, w skład którego weszłyby oderwane od Rzeczypospolitej jej południowo-wschodnie ziemie. Stanowiłoby ono swego rodzaju pomost między Czechosłowacją a takim państwem rosyjskim, jakie zdołałoby się w końcu wyłonić z chaosu wojny domowej.

 

Brak politycznej wyobraźni

Oba nurty czechosłowackiego myślenia politycznego były zatem sprzeczne z polską racją stanu /.../. Rozpoczęta w dniu 25 kwietnia 1920 wyprawa wojsk polskich na Kijów nie mogła w żadnym wypadku wzbudzić ich zadowolenia. Oto bowiem siły zbrojne Rzeczypospolitej szły z pomocą sojusznikowi: Ukraińskiej Republice Ludowej, której ziemie zagarnęli bolszewicy. W wypadku polskiego zwycięstwa  militarnego i politycznego Czechosłowacja zostałaby oddzielona od Rosji etnograficznej dodatkową barierą propolsko nastawionej Ukrainy Naddnieprzańskiej, pozostającej w bardziej lub mniej bliskim związku federacyjnym z Rzecząpospolitą. Porażka wojskowa strony polskiej stwarzała zaś możliwości ożywienia irredenty ukraińskiej w Małopolsce Wschodniej. Wydaje się, że w Pradze niezupełnie zdawano sobie sprawę z następstw jakie pociągnęłoby całkowite załamanie militarne północnego sąsiada. Ofiarą ekspansjonizmu bolszewickiego padłaby nie tylko Polska, ale również Czechosłowacja i oba państwa zostałyby wymazane z mapy Europy. Tak dalece jednak nie sięgała wyobraźnia polityczna Masaryka i Beneša.

Zaangażowanie Polski na wschodzie w wojnie o niepodległą Ukrainę stwarzało również nową sytuację w stosunkach polsko-czechosłowackich jeśli idzie o kwestię Śląska Cieszyńskiego. Sukcesy polskie w zmaganiach z bolszewikami odsuwały perspektywę oderwania tej ziemi od Rzeczypospolitej, wraz zaś z posuwaniem się armii bolszewickich na zachód rosły nadzieje Pragi na pomyślne dla siebie rozwiązanie problemu przynależności państwowej Śląska Cieszyńskiego. Na stosunki czechosłowacko-polskie musiała też wpływać rozpoczęta w lutym 1920 ofensywa dyplomatyczna Moskwy wobec kierownictwa Czechosłowacji. Rosja Sowiecka, przygotowując się do decydującej próby sił z Rzecząpospolitą, starała się bowiem prowadzić dywersję na tyłach polskich.

 

Terrorem przeciw plebiscytowi

Postanowienie Rady Najwyższej państw Ententy z dnia 27 września 1919 w sprawie plebiscytu na Śląsku Cieszyńskim, Spiszu i Orawie zdawało się zapowiadać korzystne rozwiązanie z punktu widzenia polskich interesów. Decyzję w sprawie granicy podjąć miały mocarstwa zachodnie w oparciu o wolę ludności, ta natomiast – jak wiadomo – była na Śląsku Cieszyńskim w większości polska. Po bliższym przyjrzeniu się wspomnianemu postanowieniu Rady Najwyższej można było jednak dojść do wniosku, że mocarstwa Ententy niekoniecznie muszą uwzględnić wyłącznie rezultaty plebiscytu, skoro zapowiadały, że wezmą również pod uwagę „położenie geograficzne oraz ekonomiczne miejscowości”. Tym niemniej koncepcja plebiscytu stwarzała dla władz czechosłowackich niebezpieczeństwo utraty tej części Śląska Cieszyńskiego, która w wyniku czeskiego najazdu zbrojnego w styczniu 1919 została oderwana od Rzeczypospolitej

W interesie rządu czechosłowackiego oraz podległego mu rządu krajowego w Opawie leżała więc anarchizacja życia na Śląsku Cieszyńskim tak, aby władze polskie same doszły do wniosku, że w zaistniałych warunkach należy zrezygnować z plebiscytu. Zamiarom czynników czechosłowackich sprzyjała polityka Międzysojuszniczej Komisji Plebiscytowej, która po przybyciu do Cieszyna w dniu 30 stycznia 1920, wprowadziła w trzy dni później granicę administracyjną, dzielącą Śląsk Cieszyński na dwie prefektury: polską i czeską. Wprowadzenie granicy na miejsce ustanowionej w lutym 1919 linii demarkacyjnej, sankcjonowało istnienie administracji czeskiej na terenach oderwanych wprawdzie już rok wcześniej od Rzeczypospolitej, ale posiadających – na mocy umowy z dnia 3 lutego 1919 między mocarstwami Ententy, Polską i Czechosłowacją – miejscową polską administrację. Nowa granica  była ponadto mniej korzystna dla ludności polskiej od dotychczasowej linii demarkacyjnej. Do anarchizacji życia po zachodniej stronie granicy przyczynił się również fakt, że Międzysojusznicza Komisja Plebiscytowa sprowadziła tylko bardzo słabe siły alianckie, liczące około 1400 żołnierzy, które nie panowały zupełnie nad sytuacją w terenie.

W nocy z 7 na 8 marca 1920 doszło do pierwszej zorganizowanej na szeroką skalę akcji terrorystycznej, wymierzonej w polską ludność Zagłębia Karwińskiego. Przybyłe spoza Śląska Cieszyńskiego, uzbrojone w krótką broń palną i granaty bojówki czeskie, złożone z przebranych po cywilnemu legionistów, dokonywały aktów gwałtu, napadając na polskie domy, wiele osób raniąc, cztery zaś zabijając. Był to początek działań, mających na celu zastraszenie ludności polskiej i zmuszenie jej bądź do ucieczki do Polski centralnej, bądź też do uległości wobec władz czeskich. W pierwszej połowie marca około dwóch tysięcy Polaków zostało wyrzuconych z zakładów pracy i mieszkań.

Rząd polski czuł się zmuszony zareagować kanałami dyplomatycznymi. Minister spraw zagranicznych Stanisław Patek polecił posłowi polskiemu w Paryżu Maurycemu Zamoyskiemu oraz posłowi polskiemu w Londynie Eustachemu Sapieże wystosowanie odpowiednich not do rządów francuskiego i brytyjskiego. Strona polska w nocie do rządu brytyjskiego z dnia 24 marca zwracała uwagę, że czeska akcja terrorystyczna zmierza do oczyszczenia zachodniej części Śląska Cieszyńskiego z ludności polskiej „celem wpłynięcia na wynik plebiscytu”. Domagała się rozwiązania czeskiej, a także polskiej żandarmerii po obu stronach granicy oraz zastąpienia jej siłami międzyalianckimi.  Żądała stworzenia warunków powrotu Polakom wygnanym ze swego miejsca zamieszkania.

W kwietniu 1920 władze czechosłowackie zmieniły nieco taktykę. Zrezygnowały w Zagłębiu Karwińskim z organizowania zbrojnych napadów na ludność polską, nie zaprzestając jednak jej szykanowania. Aby nadać rugom Polaków z tego obszaru pozory legalności, administracja czeska zorganizowała przy poszczególnych szybach węglowych tzw. sądy robotnicze, złożone z Czechów, które miały decydować o przyjęciu lub nieprzyjęciu do pracy górników polskich. „Wyroki” owych „sądów” nie podlegały apelacji do żadnej wyższej instancji. Nieco wcześniej wywiad polski odnotował utworzenie z czechosłowackich sił zbrojnych tzw. frontu śląskiego pod dowództwem gen. Puchalskiego, którego szefem sztabu został mianowany płk Josef Šnejdarek, będący w styczniu 1919 dowódcą wojsk czeskich dokonujących inwazji Śląska Cieszyńskiego.

W przeddzień więc wyprawy kijowskiej stosunki polsko-czechosłowackie pozostawały napięte. Pierwsze informacje o ofensywie polskiej na wschodzie przyjęto w Czechosłowacji z niedowierzaniem. Dopiero po ich potwierdzeniu przez prasę niemiecką i przez telegramy iskrowe rządu sowieckiego strona czechosłowacka zaczęła ogłaszać komunikaty, wystrzegając się wszakże powoływania wprost na źródła polskie, korzystając natomiast z przekazów niemieckich, ukraińskich i szwajcarskich. Prawie cała prasa czechosłowacka, z wyjątkiem katolickiej, odnosiła się z niechęcią do działań polskich, a w miarę doniesień o sukcesach wojska polskiego, z coraz większą wrogością. Nawet czescy narodowi demokraci, zwolennicy polityki interwencyjnej w Rosji przeciwko bolszewikom, na wieść o zdobyciu Kijowa przez grupę uderzeniową 3 armii polskiej w dniu 7 maja, ogłosili, że Czechosłowacji nie pozostaje nic innego tylko szukać oparcia o jakieś potężne państwo, tzn. Rosję chociażby rządzoną przez partię bolszewicką.

 

Czeska propaganda probolszewicka

W polskim MSZ oceniano, że „z powodzi (prasowych) frazesów o imperializmie i zachłanności polskiej, o aneksjonizmie nienasyconym polskich magnatów, którzy idą z mieczem na Ukrainę, ażeby uciemiężyć tamtejszy lud roboczy, przebija ton trwogi”. W Czechosłowacji zaczęto się bowiem obawiać, że Polska, upojona zwycięstwami na wschodzie odwoła się również do interwencji zbrojnej na Śląsku Cieszyńskim, Spiszu i Orawie. Rozpowszechniano przy tym pogłoski o rzekomej koncentracji wojsk polskich w powiecie Bielsko-Biała. Zaczęto też na łamach prasy domagać się zakazu przewozu broni i amunicji do Polski przez terytorium Czechosłowacji. Rozpoczęto również nie przebierającą w środkach  propagandę antypolską na Zachodzie. Już wcześniej Czesi inspirowali prasę zachodnioeuropejską, starając się wmówić światowej opinii publicznej, że tylko Czechosłowacja w Europie Środkowo-Wschodniej stanowi „wyspę pokoju i demokracji” w morzu „anarchii i reakcji” oraz przekonać czytelników, iż polskiej rzekomej niezaradności i płynącej stąd nędzy można przeciwstawić czeską „sprawność polityczną i gospodarczą”. Teraz propaganda czechosłowacka rozpoczęła „kampanię przeciw Polsce – według opinii włoskiego ministra spraw zagranicznych Carla Sforzy – gorszą niż Niemcy”. Pod koniec kwietnia lansowano pogląd, ze bolszewicy za miesiąc będą w Warszawie.

Swemu niezadowoleniu z ofensywy polskiej na wschodzie dał również wyraz Beneš w rozmowie na początku maja z sekretarzem poselstwa polskiego w Pradze, Leszkiem Malczewskim. Twierdził, że wojna „będzie trwała długo, a wyniki jej nie są pewne”. Czeski minister utrzymywał, że „Polacy wstępują w ślady Niemców i nie wyjdą na tym dobrze”. Przestrzegał, iż rząd czechosłowacki nie uzna zresztą nigdy państwa ukraińskiego, które – jego zdaniem – stanie się prędzej czy później ostoją wpływów niemieckich”. Ze słów Beneša wynikało, że nie chce przyjąć do wiadomości koncepcji federacyjnej Józefa Piłsudskiego oraz że odnosi się wrogo do możliwości powołania na trwałe państwa ukraińskiego, przyjaźnie nastawionego do Polski. Oficjalny zaś organ rządu czechosłowackiego „Republika” pozwalał sobie na nazywanie polskiej wyprawy na Kijów „największym przestępstwem wobec ludzkości”.

Tymczasem od początku  r. 1920 dawał się zauważyć stopniowy proces zbliżenia między Moskwą a Pragą, bacznie obserwowany w Warszawie. Beneš w dniu 31 stycznia na posiedzeniu komisji spraw zagranicznych Zgromadzenia Narodowego deklarował w imieniu swego rządu, iż polityka czechosłowacka będzie „neutralną w stosunku do wszystkich poszczególnych problemów Rosji” oraz informował, że interesują go „wyłącznie związki ekonomiczne z bratnim narodem rosyjskim”. /.../

10 lipca, w sześć dni po rozpoczęciu na froncie białoruskim wielkiej ofensywy armii bolszewickich, dowodzonych przez Michaiła Tuchaczewskiego, przybyła do Pragi misja rosyjskiego Czerwonego Krzyża, na czele z agentem bolszewickim Gillersonem. Ukrytym celem misji, wbrew oświadczeniom dla prasy jej przewodniczącego, była intensyfikacja propagandy bolszewickiej w Czechosłowacji, gdzie znaczne odłamy ludności zdawały się odnosić z życzliwością do agitacji rewolucyjnej. Dyplomacja czechosłowacka, częściowo ulegając naciskowi bolszewickiemu, częściowo zaś z własnej woli (ze względu na stanowisko mocarstw Ententy nie godziła się jedynie na oficjalne uznanie rządu sowieckiego), dążąc do zbliżenia z Rosją Sowiecką, podejmowała niebezpieczną grę wymierzoną bezpośrednio nie tylko w interesy polskie, ale w dalszej perspektywie również we własne interesy państwowe.

 

Czeskie akcje na poparcie bolszewików

/.../ jeszcze przed rozpoczęciem operacji kijowskiej kolejarze czescy rozpoczęli zatrzymywanie pociągów ze sprzętem wojskowym, przeznaczonym dla polskich sił zbrojnych. W Warszawie przypuszczano, że „jest to prawdopodobnie akcja rozmyślnie uplanowana pod naciskiem elementów lewicowych, którym (czechosłowackie – przyp. MKK) Ministerstwo Spraw Zagranicznych chce teraz ulegać (...)”  Beneš zaś oświadczył na początku czerwca szefowi sowieckiej delegacji przebywającej w Londynie Leonidowi Krasinowi, że strona czechosłowacka zakazała przewozu broni do Polski ze względu na obawę przed napaścią wojsk polskich na Czechosłowację /.../

Na przełomie maja i czerwca Beneš zdecydował się rzeczywiście na wykorzystanie ruchu kolejarzy, inspirowanego przez lewe skrzydło czechosłowackiej socjaldemokracji, wykonujące polecenia płynące z Moskwy. Najbardziej zaś spektakularnym przejawem stosunku rozagitowanych mas robotniczych była uchwalona w dniu 21 maja przez kolejarzy stacji Břeclav na granicy z Austrią, rezolucja zapowiadająca bojkot przewozu materiałów wojennych do Polski, aby nie były one „wykorzystane przeciwko ludności obszaru cieszyńskiego, z jednej strony, i przeciw Rosji Sowieckiej, z drugiej”. Beneš zaś powiadomił poufnie władze kolejowe, że nie będzie obstawał bezwarunkowo przy wykonywaniu swych instrukcji  dotyczących tranzytu dla potrzeb polskiego wojska. Zawarta wcześniej, w dniu 29 kwietnia, polsko-czechosłowacka umowa między ministerstwami kolei żelaznych obu państw nie została ratyfikowana przez stronę czechosłowacką, pozostając nic nie znaczącym świstkiem papieru. Interwencja w tej sprawie polskiego chargé d’affaires w Pradze Wysockiego u czechosłowackiego premiera socjaldemokraty Vlastimila Tusara w dniu 23 maja, nie przyniosła żadnych pozytywnych skutków.

Wydaje się, że Beneš, godząc się na zablokowanie Polski od południa, zasłaniając się przy tym brakiem możliwości przeciwdziałania dywersyjnej akcji kolejarzy, chciał po prostu osłabić pozycję północnego sąsiada i zmniejszyć jego szanse na odzyskanie zamieszkałych przez Polaków poważnych części Śląska Cieszyńskiego, Spiszu i Orawy. Polityce czechosłowackiej udało się już osiągnąć tyle, że strona polska zwątpiła w sensowność plebiscytu w warunkach czeskiego terroru. Dał temu wyraz w nocie z dnia 4 maja do przewodniczącego Konferencji Ambasadorów Alexandra Milleranda, poseł polski w Paryżu Zamoyski. Benešowi chodziło teraz o to, aby odium za panujące na obszarach plebiscytowych stosunki przerzucić na stronę polską.

 

Antypolskie oszczerstwa

Celowi temu służył wniesiony przez Beneša w dniu 31 maja protest do Ligi Narodów. Czechosłowacki minister oskarżył w nim Polaków o stosowanie przemocy, choć było ewidentne, że to właśnie ludność polska podlegała nieustającym szykanom, a sam Beneš przyznawał, iż brakuje mu dowodów i swoje twierdzenia opiera na „przekonaniu” swego rządu. Najistotniejsza była jednak insynuacja, że państwo polskie może stanowić zagrożenie „nie tylko dla pokojowych stosunków między dwoma sąsiednimi krajami (tzn. Czechosłowacją i Polską – przyp. MKK), ale dla całej Europy Centralnej i w ogóle dla sytuacji w Europie”. Brzmiało to nieco fantastycznie jeśli zważyć, że sześć dni wcześniej przedstawiciele dyplomatyczni Wielkiej Brytanii, Francji i Włoch w Warszawie zostali poinformowani o koncentracji regularnych wojsk czechosłowackich nad zachodnią granicą Śląska Cieszyńskiego na rzece Ostrawicy.

Według danych polskiego wywiadu z końca czerwca czechosłowackie naczelne dowództwo wydzieliło trzy z dwunastu dywizji do ewentualnego użycia przeciwko wojskom polskim w akcji pod kryptonimem „Cieszyn”. Sztaby dwóch z nich zostały usytuowane w Opawie z ekspozyturą w Morawskiej Ostrawie oraz Ołomuńcu, co wskazywało na planowane wykorzystanie podległych sztabom jednostek w walce o Śląsk Cieszyński. Trzecia z dywizji przeznaczonych do walki na froncie polskim dokonała bez zmiany dotychczasowej dyslokacji pełnego obrotu z kierunku południowego, tzn. z frontu węgierskiego, na północ w kierunku Spiszu i Orawy. Do dywizji tej przydzielono jednostkę w sile od jednej do dwóch brygad górskich, również ściągniętą z frontu węgierskiego. W oddziałach czeskich – jak donosił wywiad polski – brakowało „entuzjazmu do wojny z Polską”.

 

Za kulisami Spa

Tymczasem rozwój wydarzeń wojennych na froncie polsko-bolszewickim, po rozpoczęciu ofensywy armii Tuchaczewskiego w dniu 4 lipca, stawał się z każdym dniem groźniejszy dla Rzeczypospolitej. Wojska polskie cofały się na południowy zachód, a postępująca za nimi Armia Czerwona zbliżała się stopniowo do Warszawy. W tej sytuacji szanse czechosłowackie na osiągnięcie korzyści z zaistniałego stanu rzeczy zdawały się rosnąć, przynajmniej w początkowym okresie sukcesów bolszewickich. Premier polski Władysław Grabski na konferencji szefów rządów państw Ententy w belgijskiej miejscowości Spa zmuszony był, w zamian za obietnicę pomocy i pośrednictwa w rozmowach pokojowych z Rosją Sowiecką, przyjąć bardzo ciężkie warunki. Między innymi w podpisanej 10 lipca umowie z Głównymi Mocarstwami Sprzymierzonymi zgadzał się przyjąć postanowienie Rady Najwyższej w sprawie cieszyńskiej. Tego samego dnia wydana została również wspólna deklaracja Grabskiego i Beneša, w której obie strony obiecywały podporządkować się decyzji aliantów w kwestii Śląska Cieszyńskiego, Spiszu i Orawy. Werdykt zapadł w dniu 28 lipca. Stanowił on poważny cios dla państwa polskiego, gdyż znaczne obszary plebiscytowe zamieszkałe przez ludność polską zostały przyznane Czechosłowacji.

Przyjęcie owej deklaracji przyszło Grabskiemu tym łatwiej, że na mocy decyzji rządu polskiego przyjechał do Spa z instrukcją zalecającą domaganie się odroczenia plebiscytu ze względu na spowodowaną przez stronę czechosłowacką anarchizację życia na obszarach plebiscytowych. Polskiemu premierowi mogło się też początkowo wydawać, że odniósł pewien sukces, skoro po podpisaniu deklaracji Beneš oświadczył, że „odtąd rozpoczyna się nowy okres stosunków Polaków z Czechami, stosunków przyjaznych i solidarnych. Czesi otwierają szeroko wrota dla wywozu do Polski tego, czego mogą jej dostarczyć dla celów wojennych i innych; odtąd nie może być mowy o wstrzymywaniu transportów wojennych itp.” Czeski minister wprowadził jednak w błąd swego rozmówcę, składając obietnice, których nie zamierzał spełnić. Wkrótce też, tym razem szczerze, wyjaśnił sekretarzowi poselstwa polskiego w Pradze Malczewskiemu, że nie może „jednak jaskrawo naruszać naszej neutralności wobec waszej wojny z Rosją, która by słusznie uważała przewóz dla was broni przez nasze terytorium za akt zwrócony przeciw sobie”. Toteż w praktyce Beneš godził się tylko na tranzyt materiałów wojennych przez najdalej na wschód wysuniętą linię kolejową republiki, biegnącą od miejscowości Marmaros na granicy rumuńsko-czechosłowackiej przez terytorium Rusi Podkarpackiej do Przełęczy Tatarskiej i dalej do miejscowości Jabłonica położonej już w granicach państwa polskiego. Owa linia kolejowa znajdowała się zresztą jeszcze pod wojskowym zarządem rumuńskim.

 

 

Probolszewickie pozory neutralności

Rząd czechosłowacki zdecydował się w dniu 9 sierpnia ogłosić oficjalnie swoją neutralność wobec wojny polsko-bolszewickiej, a więc na niecały tydzień przed rozstrzygającą dla dalszego przebiegu wojny bitwą warszawską, gdy szala losu zdawała się jeszcze przechylać na korzyść Rosji Sowieckiej. W Pradze zresztą już w drugiej połowie lipca uważano, że wojska polskie zostaną pobite. Jadącą przez Pragę specjalną misję dyplomatyczno-wojskową pod przewodnictwem brytyjskiego ambasadora w Berlinie lorda Edgara d’Abernona, wysłaną przez Radę Najwyższą do Polski, prezydent Masaryk ostrzegał w dniu 24 lipca, aby nie organizowała „żadnej pomocy militarnej na korzyść Polaków”. Motywował to tym, że „z punktu widzenia wojennego pomoc taka będzie najzupełniej bezskuteczna, a może ona łatwo podkopać autorytet Mocarstw Zachodnich przy późniejszych pertraktacjach”. „Polakom nic nie pomoże w ich beznadziejnym położeniu – kontynuował Masaryk – nasze zaś (tzn. misji – przyp. MKK) ujmowanie się za nimi może się dla nas wielkim złem okazać”. Władze czechosłowackie swoim „dobrym radom” nadały zresztą konkretny kształt, gdy w dniu 10 sierpnia nie wyraziły zgody na przemarsz wojsk węgierskich przez terytorium czechosłowackie celem udzielenia pomocy Rzeczypospolitej.

Na początku sierpnia w Moskwie toczyły się sowiecko-czechosłowackie rozmowy na temat układu repatriacyjnego, w których władze republiki reprezentował szef misji czechosłowackiego Czerwonego Krzyża Josef Skala. Nieoficjalny przedstawiciel władz czechosłowackich godził się na wprowadzenie do układu tzw. punktów uzupełniających, nie podlegających ogłoszeniu, czyli tajnego protokołu dodatkowego. W punktach tych rząd czechosłowacki zobowiązywałby się do surowego przestrzegania neutralności w wojnie sowiecko-polskiej, nie dopuszczenia na swoim terytorium do organizowania oddziałów, które mogłyby być użyte do walki przeciw armiom bolszewickim, a także do uniemożliwienia swobodnego przejazdu przez Czechosłowację transportom broni i amunicji, przeznaczonym dla sił walczących z Rosją Sowiecką. Umowa czechosłowacko-sowiecka nie doszła wówczas do skutku, nie ze względu na powyższe postulaty Moskwy, ale z powodu niechęci Pragi do ponoszenia całości kosztów związanych z wysyłaniem do Rosji jeńców wojennych z okresu pierwszej wojny światowej przebywających w Czechosłowacji.

/.../Zbliżeniu się Armii Czerwonej do Warszawy towarzyszyły nieprzychylne Polsce głosy prasy czechosłowackiej. Podawano sensacyjne i niesprawdzone doniesienia o zajęciu Lwowa przez siły bolszewickie, prorokowano Warszawie rychły upadek, twierdzono niezgodnie z prawdą, że rząd polski ewakuował się na zachód, a resztki rozbitej armii polskiej, które nie zdołały się wycofać w kierunku zachodnim, przeszły na terytorium Rumunii i tam zostały rozbrojone. Z drugiej jednak strony w wypowiedziach prasy czechosłowackiej, obok Schadenfreude, pojawiać się zaczęły coraz częściej nuty zaniepokojenia. „Pierwotna nieokiełznana radość – pisano w referacie informacyjnym Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego z dnia 15 sierpnia – nad porażkami polskiemi ustępuje miejsca troskom, jakie konsekwencje mieć może dalsze posuwanie się wojsk rosyjskich dla państwa czeskiego w położeniu zewnętrznym jaki i wewnętrznym”. Wydaje się, że Masaryk i Beneš liczyli z jednej strony na tarczę ochronną zwycięskich mocarstw Ententy, z drugiej zaś być może na „wdzięczność” Rosji Sowieckiej za postawę Czechosłowacji w okresie polsko-sowieckiego konfliktu zbrojnego.

 

 

Również - za wolność Czechów

Zwycięstwo w bitwie warszawskiej, zapoczątkowane w dniu 16 sierpnia manewrem wojsk polskich znad Wieprza pod dowództwem Józefa Piłsudskiego, uratowało Rzeczpospolitą od totalnej klęski i wymazania z mapy Europy, a także nolens volens uchroniło Czechosłowację przed podobnym losem. Zmagania wojenne na froncie polsko-bolszewickim trwały nadal do wejścia w życie rozejmu w dniu 18 października 1920, ale było to już pasmo sukcesów polskich, a zatem postawa Czechosłowacji wobec toczącej się jeszcze wojny nie mogła już mieć negatywnego wpływu na jej przebieg. Politycy polscy zapamiętali natomiast dokładnie, że w razie potrzeby Rzeczpospolita nie może liczyć nie tylko na wsparcie południowego sąsiada, ale nawet na jego życzliwą neutralność. Zdobyte doświadczenie podpowiadało zaś, że nie należy z góry wykluczać przykrych niespodzianek z jego strony. Nic więc dziwnego, że w całym okresie międzywojennym nigdy nie doszło między obu państwami do rzeczywistego zbliżenia politycznego a więc takiego, którego efektem byłby układ sojuszniczy, gwarantujący sygnatariuszom wzajemną pomoc w wypadku zagrożenia bytu państwowego.

 

(Całość powyższego tekstu z przypisami znaleźć można w zbiorze materiałów Sesji Naukowej Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk z 1 – 2 października 1990 „Wojna polsko-bolszewicka 1920 roku”, wydanym nakładem IH PAN w r. 1991)

 

 

*   *   *

 

Trudno mi – zwłaszcza po przeczytaniu fragmentu dotyczącego zachowań czeskich bojówek przed planowanym plebiscytem – powstrzymać się od osobistych refleksji. Wywodzę się ze wspomnianej przez Autora powyższego artykułu zagłębiowskiej części Zaolzia.

Pamiętam opowiadania swojej Mamy - córki prostego górnika - o tym, jak to jako dzieci,  wypędzeni wraz z rodzicami  z ciasnego mieszkania w kolonii górniczej, bez szansy na jakikolwiek dach nad głową, przez wiele dni koczowali pod gołym niebem. Jakoś nie zdawałam sobie sprawy, że – jak uświadomiłam sobie dopiero po przeczytaniu artykułu prof. Kamińskiego – było to właściwie jeszcze zimą, bo na początku marca. Trudno się dziwić, że choć dziadek był zwykłym, polskim górnikiem, z dziada pradziada wywodzącym się z tej ziemi, nie zaangażowanym politycznie, wszystkie jego dzieci, z którymi w te wczesnomarcowe dni 1920 był przez Czechów zmuszony koczować pod gołym niebem, pozostały przez całe życie wierne polskości, a również i my, ich potomkowie zostaliśmy w tym duchu wychowani. Choć większości z nas  przyszło  żyć w nieco innym miejscu na ziemi, nie godzimy się na ukrywanie prawdy w myśl modnej dziś wśród wielu przedstawicieli młodszego pokolenia „poprawności politycznej”.

Alicja Sęk

 

PS. A swoją drogą miło przeczytać, kiedy młodzi z naszego terenu  piszą takie oto wiersze:

 

Twoja mowa

musisz umieć kochać swą mowę
ona przetrwa dłużej niż mury
ona będzie dla ciebie domem
gdy nad tobą zbiorą się chmury

           
twoja mowa jest twą ojczyzną
            ponad rzeką i wzgórzem zamkowym
            i gdzie z wieży twojego serca
            widać starą rotundę twej mowy
gdzie przepływa Olza sumienia
wśród korzeni beskidzkiej gwary
gdzie historia miele Kamienie
skąd wyrasta drzewo twej wiary
           
gdzie powracasz z dalekiej drogi
            w sens historii co zrasta się z mową
            gdzie jak dotyk matczynej ręki
            to co kochasz najbardziej – Słowo! 

 

Kazimierz  Węgrzyn, Istebna

 

do góry

 

 


Chętnym do wsparcia Społecznego Komitetu Odbudowy funduszami na wykończenie Pomnika Legionistom Bohaterom Ziemi Cieszyńskiej i jego otoczenia podajemy numer konta w Banku Spółdzielczym w Cieszynie :


Beneficjent: Społeczny Komitet Odbudowy Pomnika
Konto: 
98 8113 0007 2001 0176 2231 0001 
z dopiskiem  POMNIK.  

Dane przy przelewach zza granicy Beneficiary Name: Spoleczny Komitet Odbudowy Pomnika
Beneficiary Account #:
98811300072001017622310001 
Beneficiary Bank Name: Bank Spoldzielczy w Cieszynie ABA#/Swift #: POLUPLPR
Beneficiary Bank Address: Kochanowskiego 4, Cieszyn, Poland 43400
Additional Instructions:
POMNIK


Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 9/2006 (33)
Redaktor wydania: Jan Leśny

www.zaolzie.org
   Poczta el.:  kontakt@zaolzie.org

wersja do druku  MS Word  (doc) 
wersja do druku Adobe Acrobat (pdf)   

    powrót do strony głównej   www.zaolzie.org 

Zaolzie - Serwis Informacyjny Historia i WspółczesnośćArchiwum Serwisu Informacyjnego Zaolzie.org

do góry