ZAOLZIE

Polski Biuletyn Informacyjny

dokumenty,  artykuły, komentarze, aktualności

Numer 7/2006 (31)

CIESZYN

23  lipca 2006

wersja do druku  MS Word  (doc)   
wersja do druku Adobe Acrobat (pdf) 

 powrót do strony głównej   www.zaolzie.org     

Zaolzie - Serwis Informacyjny Historia i Współczesność    Archiwum 2006 Serwisu Informacyjnego  Zaolzie.org  


SPIS TREŚCI

1. ZAOLZIE - NASZA HAŃBA DOMOWA

2. JAK DŁUGO W SERCACH NASZYCH

3. DYWAGACJE

 

 

ZAOLZIE – NASZA HAŃBA DOMOWA

 

KOMENTARZ  REDAKCJI  PBI-Z

JAK DŁUGO W SERCACH NASZYCH

PLEBISCYT – KTÓREGO NIE BYŁO

 

Jesteśmy zwolennikami norwidowskiej definicji, że Ojczyzna to poczucie wielkiej odpowiedzialności, wielkiej łączności. Nie zawsze musi być ono łączone z określonym miejscem, ale na pewno musi być związane z pewną mentalnością, z pewną przynależnością do danego kręgu kulturowego. I w takim właśnie znaczeniu Zaolzie zawsze było związane z Polską. Tego próbuje się przez dziesięciolecia pozbawić zaolzian, wszczepiając im pojęcie „Czechosłowacja wasza ojczyzna”, zamieniając pojęcie przynależności narodowej na przynależność państwową, przynależność narzuconą im w konsekwencji czeskiej zbrojnej napaści z 23 stycznia 1919, o której nawet sam Edvard Beneš w swojej książce „Problémy nové Evropy” napisał: „Okupację przeprowadzono w sposób niewłaściwy. Musiałem znieść zarzuty tak mocne i nieprzyjemne, że w interesie państwa dotychczas o nich nie wspominałem. Szczególnie bezprawne użycie oficerów koalicyjnych oburzyło przeciw nam aliantów do najwyższego stopnia”.

Poniżej publikujemy rozważania nadesłane do Redakcji przez jednego z Czytelników. Trudno nam się z nimi nie zgodzić, choć na  niektóre omawiane sprawy mamy nieco inne spojrzenie, o czym poniżej w naszym komentarzu. 

 

Zaolzie – nasza hańba domowa

 

Samokrytycyzm wrodzony to rzadki przymiot, wyrozumowany – to trudna sztuka. Dlatego też w dyskusjach m.in. historycznych obie strony zajmują się własnymi krzywdami i nieprawościami przeciwnika. Spróbujmy raz w sprawie Zaolzia inaczej: zróbmy własny rachunek sumienia.

Lista polskich grzechów jest tu długa:

1.                   Polska zlekceważyła starą prawdę „okazja czyni złodzieja”, prowokując najazd (23 stycznia 1919 – przyp. red.) ogołoceniem granicy południowej z wojska. Usprawiedliwia nas tylko fakt, że wojsko to dopiero powstawało i że było gwałtownie potrzebne pod Lwowem.   

2.                   Polska zaniedbała wniesienie na forum międzynarodowe skargi na oszustwo dyplomatyczne, agresję zbrojną, wymordowanie jeńców wojennych w Stonawie, zabór obszaru o przewadze liczebnej ludności polskiej.

3.                   Polska nie zapewniła dopuszczenia przedstawicieli Zaolzia na Konferencję Pokojową w Paryżu. Okoliczność łagodząca: mniejsze szanse u Ententy wobec walki Piłsudskiego u boku Austro-Węgier, brak powiązań z finansjerą międzynarodową, brak koligacji rodzinnych w Europie Zachodniej.

4.                   Polska zgrzeszyła, nie wypierając okupanta (po zwycięstwie nad czeskimi najeźdźcami pod Skoczowem  29 stycznia 1919 – przyp. red.) do linii z 5.XI.1918. Brak okoliczności łagodzących, gdyż – jak wynika z późniejszego rozwoju wydarzeń – świat godził się wówczas z faktami dokonanymi.

5.                   Polska niepotrzebnie ustąpiła Czechosłowacji, rezygnując z plebiscytu (patrz. niżej artykuł „Plebiscyt, którego nie było” – przyp. red.) .

6.                   Polska nie wyciągnęła konsekwencji z sabotaży czeskich (nie przepuszczenie amunicji z Francji, - ochotników z Węgier), z małodusznego ogłaszania neutralności wobec naszych obu wrogów i krótkowzrocznego kontynuowania rusofilstwa nawet wtedy, gdy musiało ono zmienić się w sowietofilstwo. Okoliczność łagodząca: zajęcie większym niebezpieczeństwem ze wschodu.

7.              Śląsk ograniczył powstania do Górnego Śląska.

8.                   Polska nie zażądała uczciwego i sprawiedliwego sąsiedztwa od państwa, które – jak całą Europę i cały świat – ocaliła w r. 1920 i ocalała przed sowietyzacją do 1945.

9.                   Polska nie zaskarżyła w Lidze Narodów (ani później w ONZ) depolonizacji Ziem Zagrabionych, m.in. części Śląska Cieszyńskiego.

10.               Polska nie zmusiła Czechosłowacji do przymierza antyhitlerowskiego, do wspólnej walki, do nieoddania bez strzału przemysłu zbrojeniowego i jego pokaźnych produktów Niemcom.

11.               Polska tolerowała i toleruje nienawiść Czechów do Becka, któremu Czechosłowacja powinna raczej stawiać pomniki (dzięki niemu „Tĕšínsko” dostało się w łapy hitlerowców o pół roku później niż Praga i cała okrojona Czechosłowacja monachijska), niż solidaryzować się na tym polu do dziś z byłą ZSRR.

12.               Polska aż do r. 1938 praktycznie zapomniała o Zaolziu i o obietnicy Piłsudskiego z r. 1920 („Czekajcie z wiarą i wytrwajcie! Powtarzam, my się Was nigdy nie wyrzekniemy”).

13.               Od r. 1938  do dziś Polska nie przeciwstawiła się w świecie i u siebie w domu kłamliwemu przedstawianiu powrotu Zaolzia do Macierzy jako „aneksji”, „współudziału w Monachium” itp. Nawet po „aksamitnej rewolucji” toleruje kontynuację i nasilanie tendencyjnej propagandy antypolskiej w postaci stronniczych opracowań „historycznych”. Daje się ubiec w publikowaniu materiałów o historii Zaolzia.

14.               Polska jest współodpowiedzialna za wynaradawianie Zaolzian, nie protestując przeciw zagrabieniu mienia organizacji polskich jako rzekomo poniemieckiego (szerzej - patrz. PBI Zaolzie org. nr 3 i 6/2006 – przyp. red.), przeciw zwalczaniu dwujęzyczności  (nie odmawianej Łużyczanom przez obcoplemiennych Niemców...), przeciw wykorzystywaniu różnych ekonomicznych form nacisku i represji, przeciw niesłychanemu nadużyciu spisów ludności do podsuwania Polakom narodowości m.in. „śląskiej” (kłaniają się ślązakowcy!) i „morawskiej” (kłania się Hitler, tworzący Gorallenvolk, narodowość „kaszubską” itp.).

15.               Polska nie przedkładała i nie przedkłada światowej opinii publicznej sprzecznego z naturą faktu zmniejszania się liczby Polaków zaolziańskich z biegiem lat (od r. 1919) zamiast zwiększania się ich liczebności, równego lub większego niż wzrost liczebności innych narodowości.

16.               Polska po II wojnie światowej nie wymieniła Zaolzia za Kłodzko i Głubczyce, choć do Zaolzia miała etnicznie znacznie większe prawo. Okoliczność łagodząca: rozkaz Stalina.

17.               Po 4.VI.89 III RP nadal basuje obcej racji stanu i propagandzie, tolerując i popierając kontynuację bolszewicko-stalinowskiej interpretacji historii Zaolzia przez polskich polityków, dyplomatów, publicystów (nie tu miejsce, by rozstrzygać, którzy ze złej woli [za „srebrniki”, czy raczej korony?], a którzy z niewiedzy lub naiwnej, pacyfistyczno-„nadnarodowej” europejskości; w każdym razie już nie grzechem, lecz wręcz zbrodnią wobec Polski i jej Ziemi Utraconej było przepraszanie Czechów za „r. 1938” przez  prezydentów III RP; a gdzie skrucha za rzeczywiste przestępstwo, za czeski najazd i zabór AD 1919, za szyderczy zabór polskiego mienia społecznego jako poniemieckiego i próba naprawy tej krzywdy poprzez jego zwrot prawowitym spadkobiercom?). Tak samobójczą politykę zdarza się uprawiać także polskiej prasie emigracyjnej.

18.               W sporach między zaolzianami polskie czynniki oficjalne biorą stronę obozu ultralojalistów, pozwalając m.in. na przedstawianie obozu patriotycznego jako „nacjonalistycznego”, „postkomunistycznego” itd.

19.               W polskiej prasie toleruje się wyczyny tak antypolskie, jak wprowadzenie pisowni „Czeski Tieszin” . Z drugiej strony przemilcza się takie wymysły szowinistyczne, jak lansowanie przez czeskich szowinistów wydumanej po II wojnie światowej nazwy „Olše” na miejsce Olzy (uwzględnianej dawniej także w czeskich nazwach urzędowych).

20.               Źle wpłynęło na samopoczucie narodowe Zaolzian i butę okupanta wypuszczanie przez Polskę za Olzę (na początku lat dziewięćdziesiątych) watah przemytników, spekulantów i chuliganów, choć Straż Graniczna mogła ich – do spółki z celnikami – łatwo odróżnić od turystów i innych porządnych ludzi.

21.               Duży niesmak wzbudziło wśród zaolzian zachowanie prezydenta RP (z lat 1990 –1995), podczas wizyty w czeskocieszyńskim, polskim gimnazjum z jego pamiętnym: „rozmnażajcie się”.

22.               Źle służą sprawie Zaolzia i swojego państwa ambasadorzy, którzy wolą fraternizacyjne happeningi  z zaborcami od faktycznej pomocy dla zaolziańskich rodaków (np. pomoc dla szkół).

23.               Gmach dobrej teraźniejszości i przyszłości fantaści z „Solidarności P.-Cz.-Sł.” postanowili wznosić bez fundamentów, tzn. bez oparcia go o prawdę o historii Zaolzia.

Jeśli chodzi o aktywa w tym rachunku polskiego sumienia, można wyliczyć niewiele. Nie kompensują bowiem wszystkich ww. grzechów zasługi takie, jak:

I. Ocalenie zaolzian przed Hitlerem (oraz dalszą czechizacją) na 11 miesięcy w latach    1938/39.

II. „Partyzancka”, indywidualna i instytucyjna pomoc III RP dla szkolnictwa Zaolzia (np. poparcie - również i finansowe – przez wywodzącego się z Zaolzia premiera dla utworzenia dobrze wyposażonej czesko-polskiej szkoły podstawowej w Bystrzycy nad Olzą, gdzie dyrekcja zabrania personelowi porozumiewania się z dziećmi w czasie przerw w innym języku niż czeski – przyp. red.).

Opamiętanie jeszcze niestety nie nadeszło.

(nazwisko i adres autora znane Redakcji)

 

KOMENTARZ  REDAKCJI  PBI-ZAOLZIE DO ARTYKUŁU

ZAOLZIE – NASZA HAŃBA DOMOWA

            Otrzymujemy wiele przygnębiających opinii z Zaolzia i spoza Zaolzia, dotyczących stosunku powojennych komunistycznych, postkomunistycznych, postsolidarnościowych, a nawet obecnych władz Rzeczypospolitej do tego skrawka Ziemi Cieszyńskiej. Kierując - w poprzednim numerze 6/2006 PBI-Z - pod adresem niektórych zaolziańskich działaczy krytyczny fragment utworu Pawła Kubisza  z Rapsodu o Oszeldzie  „ ...   A na Śląsku co słychać,  ilu nowych zaprzańców  ...   nie mogliśmy przejść do porządku  nad tymi opiniami. Publikujemy więc jedną z najbardziej  zgorzkniałych. Z uwagi na określony już  dłuższy okres czasu, odkąd ta opinia dotarła do naszej Redakcji i kiedy pokazało się już wiele nowych prac rzutujących na poruszane wydarzenia, weryfikujących dotychczasowe spojrzenie, pragniemy niniejszym załączyć kilka uwag do poszczególnych punktów w ww. tekście:

ad  4  W sprawie wyparcia czeskiego okupanta po zwycięstwie pod Skoczowem -

            trzeba sobie zdać sprawę, jak bardzo wyczerpane były siły narodowe w tym pamiętnym roku 1919. Pomimo przeraźliwych okrucieństw, jakich wojska czeskie dopuszczały się na ludności polskiej na okupowanym (jak wynika z przytoczonego na wstępie cytatu z książki E. Beneša „Problémy nové Evropy, to sam Beneš użył tego określenia w odniesieniu do Zaolzia)  obszarze Śląska Cieszyńskiego, osiągnięcie uzgodnionej przez czeski ZNV a polską Radę Narodową Księstwa Cieszyńskiego linii  z 5 XI 1918 było - z uwagi na stan polskich sił militarnych wycieńczonych walką z bolszewikami  na Wschodzie - nierealne. Takie były fakty!

ad 8  w sprawie żądania uczciwego sąsiedztwa ze strony państwa czeskiego z  okresu 1918 – 1939:

            Państwo czeskie nie miało takiego bagażu doświadczeń historycznych w okresie międzywojennym, jakie posiada teraz, na przełomie 20 i 21 wieku. Niezależnie jednak od tego wydaje się, że autor omawianego tekstu musi być człowiekiem bardzo młodym, bez doświadczeń i raczej nigdy przez dłuższy okres czasu nie przebywał na terenie bratniego kraju, stąd jego oczekiwania, co do realności cech tego sąsiedztwa, wydają się uzasadnione.

ad 9   Nie jest prawdą, że Polska nie występowała do Ligi Narodów w kwestii depolonizacji Zaolzia przez Czechów (patrz przemówienie w tej sprawie w Sejmie ministra Józefa Becka w r. 1931). Prawdą jest natomiast, że nie uczyniły tego po dzień dzisiejszy w ONZ  żadne polskie władze po 2 wojnie światowej!

ad 10  w sprawie potencjalnego, przedwojennego antyhitlerowskiego przymierza z Czechosłowacją – odsyłamy do prac prof. Marka Kamińskiego z IH PAN. W świetle tych udokumentowanych opracowań pretensja autora artykułu musi w tym punkcie wywoływać  lekkie rozbawienie.

ad  12.  nie można zgodzić się z tezą, że Polska w okresie międzywojennym zapomniała o Zaolziu.   

 

do góry

 


„JAK DŁUGO W SERCACH NASZYCH”

Jak długo w sercach naszych
choć kropla polskiej krwi,
jak długo w sercach naszych
ojczysta miłość tkwi:

                   Stać będzie kraj nasz cały,
                   stać będzie Piastów gród,

zwycięży Orzeł Biały,

zwycięży polski lud. (bis)

Jak długo na Wawelu
Zygmunta bije dzwon,
jak długo z gór karpackich
brzmi polskiej pieśni ton:

                   Stać będzie kraj nasz cały...

  Jak długo Wisła wody
na Bałtyk będzie słać,
jak długo polskie grody
nad Wisłą będą stać:
                   Stać będzie kraj nasz cały...

Jak długo święta wiara
ożywia polską krew,
stać będzie Polska stara,
bo każdy Polak lew!
                   Stać będzie kraj nasz cały...

O, wznieś się Orle Biały,
O, Boże, spraw ten cud:
zwycięstwo polskiej sprawy
ogląda polski lud.
                   Stać będzie kraj nasz cały ...

 

        Pieśń ta znana jest też pod tytułem „Jak długo na Wawelu”. W śpiewnikach podawano najczęściej, że autorem tekstu, napisanego ok. r. 1920, jest Konstanty Krumłowski, dziennikarz, satyryk i komediopisarz krakowski, jednakże w XIX w. znana była pieśń z inną melodią, a zaczynająca się słowami anonimowego autora: „Jak długo w sercu naszem choć kropla polskiej krwi, jak długo w ręku naszem ognista szabla lśni...” Być może Krumłowski przysposobił wcześniejszy tekst do nowej, popularnej do dziś melodii nieznanego autora i w tej wersji  stała się znana od czasów powstań śląskich (1919-1921). Wówczas to – ok. r. 1920 pewnych korekt w tekście dokonał ks. Wacław Gajda, a pieśń ta odegrała znaczącą rolę  w śpiewie patriotycznym, zwłaszcza podczas plebiscytu na Śląsku w r. 1921, do którego na Zaolziu czeskie władze nie dopuściły.

 

Plebiscyt, którego nie było

Granica pomiędzy Polską i Czechosłowacją na Śląsku również miała być ustalona w wyniku plebiscytu. Czesi pragnęli go jednak za wszelką cenę uniknąć i w konsekwencji do niego nie dopuścili. Beneš w swojej książce „Problémy nové Evropy” napisał otwarcie, że „Na wypadek plebiscytu liczono się po stronie czeskiej z możliwością utraty całego Śląska Cieszyńskiego” i wobec tak postawionego zagadnienia cały swój wysiłek skierował na storpedowanie wszelkich wysiłków w tym kierunku.

Poruszono machinę międzynarodowego kapitału, zaangażowanego w przemyśle zaolziańskim. Przedstawiano Polskę jako kraj chaosu i anarchii, w którym rychło zapanuje bolszewizm (sic !!!) i nastąpi konfiskata kapitalistycznych przedsiębiorstw. Mówi o tym historyk czeski Andĕlín Grobelný w swojej książce „K otázkám dĕjín Slezska”. Mówił też o tym przedstawiciel Polski do Międzysojuszniczej Komisji Alianckiej, urzędującej w Cieszynie, hr. Czarkowski-Golejewski.

          Był to człowiek o wszechstronnym umyśle, poliglota obdarzony niezwykłym czarem osobistym. Walory te ułatwiały mu znakomicie nawiązywanie kontaktów towarzyskich. W swoich wspomnieniach stwierdza, że były okresy, kiedy Wysoka Komisja nie była zbytnio przeciążona pracą. Jedynym urozmaiceniem tego raczej monotonnego życia były przyjęcia organizowane przez potentatów przemysłowych zza Olzy. Czerkowski-Golejewski rychło się zorientował, że te olbrzymie koncerny przemysłowe będą miały duże wpływy w kołach alianckich w Paryżu, i że ich głos w sprawie przyszłości Śląska Cieszyńskiego będzie miał w tych kołach dużą wagę, gdyż koncerny te zajmowały poczesne miejsce w kołach światowej finansjery.

W rezultacie takich obserwacji i słusznych z nich wniosków, postanowił z własnej inicjatywy przeprowadzić wśród przedstawicieli wspomnianych koncernów prywatny sondaż i wybadać, za jaką cenę, względnie na jakich warunkach koncerny te byłyby gotowe poprzeć w Paryżu polskie postulaty terytorialne. W wyniku tego sondażu uzyskał następujące opinie:

-         Hr. Larisch-Mönnich oświadczył, że w zasadzie byłby skłonny popierać w Paryżu polskie żądania, gdyż część jego przedsiębiorstw i majątków ziemskich jest położona w tej części obszaru, który pozostanie bezwzględnie w Polsce, wobec czego wolałby mieć całość swego majątku „pod jednym dachem“ - w Polsce. Podnosił tylko jedno zastrzeżenie. Uważał mianowicie, że Polska zbyt szybko realizuje program reformy rolnej. Chciałby mieć zapewnienie rządu polskiego, że w odniesieniu do jego majątków rolnych reforma będzie przeprowadzana w kilku odstępach czasowych. Za taką cenę byłby skłonny popierać polskie postulaty w Paryżu.

-         Przedstawiciele francuskiego koncernu Schneider-Creuzot domagali się od rządu polskiego gwarancji, że produkowane w hucie w Trzyńcu półfabrykaty będą mogły być kierowane do dalszej przeróbki na prawach wolnego tranzytu do ich zakładów w Karlové Studánce w Czechosłowacji. W zamian za to byli gotowi popierać polskie żądania odnośnie tej części Śląska Cieszyńskiego.

-         Ritter von Gutmann, który niedawno przeszedł z judaizmu na katolicyzm i łożył z kasy swego koncernu niemałe kwoty na budowę i utrzymanie kościołów katolickich, miał tylko jedno życzenie: aby rząd polski, znany z dobrych stosunków z Watykanem, wyjednał mu – biorąc pod uwagę jego zasługi dla Kościoła – tytuł szambelana papieskiego. Za to przyrzeczenie był gotów popierać postulaty polskie w sprawie granicy.

Czarkowski przekazał wyniki swego sondażu do Warszawy. Sprawa została skierowana do ówczesnego premiera W. Grabskiego. Ten jednak zajął wobec samodzielności Czarkowskiego stanowisko negatywne i zamknął sprawę kategorycznym stwierdzeniem, że nie pójdzie na żaden handel w sprawie praw Polski do Śląska Cieszyńskiego i że o przynależności tej ziemi do Polski zadecyduje wola tamtejszej ludności. Postawa premiera była pełna szlachetnej godności i ... naiwności, o czym można się było przekonać niebawem.

Dr Beneš, pełniący funkcję ministra spraw zagranicznych, nie uchylał się od tego rodzaju rozmów z przedstawicielami obcego kapitału i oddelegował do tych pertraktacji zdolnego i wytrawnego urzędnika ze starej „szkoły” austriackiej, prezydenta krajowego (wojewódzkiego? – przyp. red.) Šrámka. Skutecznym straszakiem wobec przemysłowych koncernów była roztaczana perspektywa opanowania Polski przez bolszewizm i utrata majątków.

Na Polskę jest wywierany nacisk ze strony aliantów na przyjęcie decyzji arbitralnej. Czesi wbrew umowie z 5 lutego 1919 blokują transporty broni z Zachodu przez swoje terytorium, a wojska radzieckie zbliżają się do Warszawy. Polska jest zmuszona do przyjęcia decyzji Rady Ambasadorów z dnia 20 lipca 1920, dokonującej podziału Śląska Cieszyńskiego bez uwzględnienia woli jej ludności. Po tamtej stronie granicy pozostaje około 150 tysięcy Polaków.

W nocie protestacyjnej, wysłanej do przewodniczącego Rady Najwyższej, prezydenta Francji Milleranda, Ignacy Paderewski tak pisze m.in.”... jakkolwiek rząd polski szczerze pragnie wykonać całkowicie i lojalnie powzięte przez się zobowiązania, to nigdy nie uda się przekonać narodu polskiego, że sprawiedliwości stało się zadość. Świadomość narodowa silniejsza jest i trwalsza niż rządy”.

Tadeusz Borowy


 

Dywagacje

Wydaje mi się, że pisząc w poprzednim numerze, iż wiemy w naszej redakcji dokąd cieszyńscy forumowicze chodzą na piwo, podsunęłam im temat do dyskusji na gorące lato. Przedmiotem dywagacji na forum Śląsk Cieszyński w ostatnich dniach czerwca br. - według pomysłodawcy - miała być nazwa gospody i rodzaj  piwa, jaki tam podają.  Temat w sam raz na sezon ogórkowy, a że „ogórki” w tym roku są upalne, temat z zimnego zrobił się gorący. Dyskutowano o nazewnictwie stosowanym w odniesieniu do Zaolzia.

Zanim przejdę do tego tematu, muszę nieco dołożyć pomysłodawcy piwnych refleksji, który napisał: „nie chciałem się kłucić o ojczyznę, tylko o piwo” i dalej, że w odniesieniu do zaolziańskiej części Cieszyna, „wszyscy mówią w Czechach”. Wiem. Słyszałam to wielokrotnie, nierzadko słyszy się również „na Czechach”, ale czy często powtarzana nieprawda staje się nagle prawdą? Widać autor tego postu, podobnie jak z ortografią, ma - jak wielu cieszynian - problemy również z  geografią. Mnie uczono w szkole podstawowej i średniej, a nawet na wyższej uczelni, że Czechosłowacja (bo wtedy istniała jeszcze Czechosłowacja) składa się z Czech, Moraw i Śląska oraz Słowacji. Ba! Czescy komuniści nawet po tzw. „aksamitnej rewolucji” utworzyli Komunistyczną Partię Czech i Moraw.

Skąd więc nagle Czechy zawędrowały do lewobrzeżnej części Cieszyna? Czyżby je przywieziono z beczkami pilznera? Na pewno nie z radegastem, bo ten produkowany jest - jak mi wiadomo w Noszowicach - czyli w frydeckiej części Śląska Cieszyńskiego (już poza Zaolziem).  Sami Czesi nazywają swoją republikę Czesko, bo nazwa Czechy kojarzy im się jednoznacznie: Czechy leżą na zachód od Wyżyny Czeskomorawskiej.

I jeszcze kilka słów pod adresem panienki, która „ma kota w głowie”  i co jakiś  czas powtarza: „Kserkses jest najpiękniejszym i najmądrzejszym kotem we Wszechświecie!!! I zdecydowanym liberałem!”. Nie sądzę, by mnie ktoś posądzał o proliberalne sympatie, ale jedno wiem. Liberalizm mimo wszystko nie jest synonimem ignorancji i głupoty. Dziewczyno! Czy Ciebie nikt nie uczył historii, ani reguł pisania nazw zagranicznych miejscowości? Czy nigdy nie słyszałaś o tym, że nazwy Tĕšín, Třinec, Jablunkov, Bystřice, Vendryně, Chotěbuz... nie są stosowanymi od wieków nazwami oryginalnymi, lecz zostały utworzone po czeskim zaborze zachodniej części Śląska Cieszyńskiego w r.1919, w miejsce powszechnie używanych jeszcze w czasach austriackich nazw Cieszyn, Trzyniec, Jabłonków, Bystrzyca, Wędrynia, Kocobędz. Widać nie wiesz, że jeszcze w okresie międzywojennym stosowano na Zaolziu podwójne nazewnictwo i dopiero za „miłościwie nam panującej komuny” wyrugowano polskie nazwy nie tylko z czeskiego, ale i - niestety - także polskiego słownictwa w kraju, bo nie u Polaków za Olzą, zamieszczając czeskie m.in. nawet na mapach wydawanych w Polsce. Jeśli natomiast chodzi o duże miasta, których nazwy mają odpowiedniki w językach narodowych, zarówno w mowie, jak i w piśmie używa się tłumaczenia i jeździmy nie do London’u - tylko do Londynu, nie do New Yorku - tylko do Nowego Jorku, nie do Műnchen - tylko do Monachium i oczywiście nie do Prahy - tylko do Pragi (lub w Warszawie na Pragę, czyli do dzielnicy leżącej na prawym brzegu Wisły). Są to uregulowania językowe, nie mające nic wspólnego z liberalizmem i jeżeli kot Kserkses będzie miauczeć  po polsku, to zamiauczy, że mieszka w Krakowie, ale po niemiecku będzie miauczeć „ich wohne in Krakau”, na co mu zaolziański kotek dumnie odpowie, a ja sobie mieszkam  w Łąkach nad Olzą. Dziwoląg Olše, na określenie tej rzeki wymyślili Czesi aż po II wojnie światowej i zaolzianie słusznie czynią starania o przywrócenie pierwotnej nazwy.

„Zbih” natomiast napisał: „każda nacja ma swoje nazwy i dla cieszyniaków  polskich są to nazwy polskie, dla czeskich czeskie, niech tak zostanie do końca świata /.../ Szanujmy polskie nazwy miejscowości poza Polską /.../ Polacy na Zaolziu mają pełne prawo mówić i pisać po polsku oraz używać polskich nazw miejscowości”. W tym miejscu chciałoby się jeszcze dodać – historycznie polskich miejscowości. W art. 11 Konwencji ramowej Rady Europy o ochronie mniejszości narodowych, sporządzonej w Strasburgu 1 lutego 1995, ratyfikowanej zarówno przez Republikę Czeską (RC) jak i Rzeczpospolitą Polska, a więc obowiązującej oba państwa i naturalnie przez RC nie dotrzymywanej,    w p. 3 czytamy: „W rejonach tradycyjnie zamieszkałych przez znaczącą liczbę osób należących do mniejszości narodowej Strony będą starać się - zgodnie z obowiązującym prawem, w tym także, tam gdzie to stosowne, umowami z innymi państwami oraz przy uwzględnieniu ich specyficznych warunków umieszczać również w języku mniejszości tradycyjne nazwy lokalne, nazwy ulic i inne oznakowania topograficzne o charakterze publicznym...”.

Coś blado wypadły w tej dyskusji dziewczyny. Z logiką krucho, zaś ze znajomością historii jeszcze gorzej. „Lapis.me” napisała: „jak rozmawiam z Czechami, to i przez szacunek dla nich posługuję się zawsze formami czeskimi. Bezdyskusyjne”.  Ciekawiłoby mnie, czy z wzajemnością, bo ten „szacunek” bywa dość jednostronny i równocześnie, jak pisze „hanej”: „jednocześnie okazujesz brak szacunku dla Polaków na Zaolziu i historii Śląska Cieszyńskiego /.../ jeśli Polak mówi na miasta zamieszkałe w sporej części przez Polaków, znane z historii Polski: Vilnius, Lviv, Hrodna, Cesky Tesin, pokazuje brak szacunku dla Polaków tam mieszkających i brak szacunku dla historii, nie ma znaczenia, czy mówi do rodaków, czy nie”.  A „lapis.me” na to: „Szacunek masz tylko dla Polaków z Zaolzia? Dla Czechów, do których te ziemie należą z krótką przerwą od 1920 już nie masz? Czy to jakie rewizjonistyczne frustracje? /.../ Oczywiście, że był to region wielokulturowy ...”.

 Logika zgodna z naszym starym porzekadłem: „Nie dziwać się na czyji, ukraść, a mieć swoji” (nie patrzeć na czyje, ukraść i mieć swoje). Wg. tej forumowiczki Czechom należy się szacunek za to, że w r. 1919 wbili Polakom nóż w plecy i przebrani w obce mundury zagrabili zbrojnie spory kawał naszej ziemi! Jest to masochizm, czy głupota? A może jedno i drugie? 

Zaskoczył mnie tym razem - dotąd dość sceptycznie traktujący zaolziańskie sprawy narodowe – wiślok1, który w stosunku do miłośniczki wina  - dla której wyróżnikiem w stosowaniu nazw miejscowych jest znacznie wyższa cena tego napoju po polskiej stronie granicy, niż po stronie zaolziańskiej - użył całkiem logicznych argumentów w formie pytań: „Dla ciebie jest więc tylko Český Těšín? Zapewne ta rzeka, co płynie przez miasto to Olše po jednej i Olza po drugiej? A i oczywiście dla ciebie Polaków na Zaolziu nie ma? Ciekawe, jak mi tylko wytłumaczysz, czemu są tam polskie szkoły?”, zaś nieco wcześniej napisał: „Český Tĕšín? Chodzi o jedno miasto podzielone na 2... kawałki /.../ Czeski Cieszyn, ja na Monachium nie mówię Muenchem, na Kolonię Koeln. Są granice politycznej poprawności”.

Na koniec podsumowanie tej dyskusji pióra autentycznego zaolzianina - Czesila:

„Sporo wypowiedzi wylęgło się z „jednolitej Ziemi Cieszyńskiej”, przynajmniej jak dla mnie!!! Na samym wstępie należy zaznaczyć różnicę pomiędzy nazwą pierwotną i jej odpowiednikiem. Dla forumowicza Jojestela (jego post brzmi: Cesky Tesin, Trinec, Jablunkov, Karvina – używanie nazw oryginalnych jest ukłonem w stronę sąsiadów, świadczy o tym, że ktoś się wyrzekł nacjonalistycznych stereotypów – A.S.). Nie ma takich nazw oryginalnych jakie ty przedstawiłeś. To co zaproponowałeś są właśnie odpowiedniki w języku czeskim. Nazwa pierwotna to Karwina, Jabłonków... Podaję przykład: nazwa pierwotna Gnojnik jest nazwą polską od samego początku, a więc od zarania tej wioski. Świadczy o tym, iż autor musiał być Polakiem. Język czeski już w XII wieku zamienił G na H. Zatem w czasie, kiedy zakładano powyższą miejscowość, w języku czeskim użyto by Hnojnik, a nie Gnojnik. Inaczej mówiąc, gdyby założyciel był Czechem, pierwotna nazwa byłaby Hnojnik, a nie Gnojnik, ale jest od samego początku GNOJNIK!!! To co dotyczy Gnojnika, dotyczy tak samo Dzięgielowa, gdyż w owym czasie nie istniało odrębne „Zaolzie”... Jeżeli ty jako Polak będziesz używał nazwy Jablunkov, zamiast Jabłonków, to ja jako Polak będę używał nazwy Holešov, zamiast Goleszów. I kto tu będzie nacjonalistą, ja czy ty?

Aha! A o Krakau nawet nie wspomnę, bo...

Dla Lapis:

Wolę nie słuchać, jak Polak próbuje mówić po czesku. Radzę Wam dobrze, nie róbcie tego, bo tylko pośmiewisko z siebie robicie. Jeżeli chcecie się publicznie poniżać, to jesteście na najlepszej „ceście”... (drodze – A.S.)

A to by mnie szlak trafił, ażeby Polak Polakowi nogi podkopywał. Po co my na lewym brzegu walczymy o każde głupstwo? Po to, żebyście wy niweczyli nasz trud? Bo ja oczekuję od was, od Polski wsparcia, a tu mi ktoś nóż w plecy wpycha. Czy my całą spuściznę i dziedzictwo ratujemy tylko dla 40000 dusz? Ja walczę o to, byście się w momencie przekroczenia Olzy czuli jak u siebie w domu. Ja to dla was czynię, a wy tak się rewanżujecie! To ja wam gęby miodem smaruję, a wy błotem rzucacie? /.../ Region wielokulturowy. A o którym regionie mówisz? Skoczowskim, ustrońskim? Wciąż w waszych głowach siedzi ten sam kłam. Przed podziałem Ziemi Cieszyńskiej, pomijając frydeckie, nie różnił się niczym lewy brzeg od prawego. Tylko tym, że lewy był bardziej polski od prawego za sprawą Kożdoniowców (patrz. „Ślązakowszczyzna” – PBI Z nr 2 – 23 lutego 2004 – przyp. A.S.), skupiających się po waszej stronie. Ja obserwuję, że dla was istniał podział już przed faktycznym podziałem.

Dla Miroo2: ( odpowiedź na post: używanie polskich nazw dla miejscowości powinno być aprobowane wyłącznie w gronie towarzyskim, wśród samych Polaków. W gazetach, w radiu, telewizji, aby wyrazić szacunek dla Czechów, używać trzeba nazw czeskich). Zaolziański Autor napisał: Proponuję spakować „ruksak” (plecak – przyp. A.S.) i pojechać w świat, by zobaczyć na własne oczy, jak w cywilizowanym świecie jest przestrzegana dwujęzyczność. Nawet bym ci sfinansował taki wyjazd, by zmusić cię do popstrykania takich miejsc i udowodnienia wszystkim tym... co z nudów w głowie kiełkują im takie pokrzywione wizje świata.

Czy wy z centralnej Polski jesteście, albo głupków z siebie na siłę robicie? Ja też używam nazw czeskich tam, gdzie nie ma odpowiednika polskiego, ale za Olzą są tylko odpowiedniki czeskie, a nie polskie. Nazwy za Ostrawicą znam w większości tylko po czesku, a dlaczego... sami sobie odpowiedzcie.

Jest różnica w używaniu nazw i nie tylko tam, gdzie mają odwieczną, utrwaloną tradycję i tam gdzie jej nie ma. Krótko mówiąc, nie można porównywać nazw zaoolziańskich i ich stosowania z nazwami poza zaolziańskimi. Tam, gdzie żyła ludność polska, pozostały po niej ślady w postaci np. polskich nazw topograficznych i w takich właśnie przypadkach powinno się stosować nazwy pierwotne. Tereny gdzie lud polski nie występował, a więc w naszym przypadku za Ostrawicą, mają nazewnictwo czeskie i DOPIERO tam – proszę bardzo – można rozpoczynać dyskusję nad stosowaniem odpowiedników. Cała ta dyskusja ma jakiś sens tylko i wyłącznie w obszarze pozazaolziańskim.

  Stosowanie nazw pierwotnych nie jest ani szowinizmem, ani nacjonalizmem. Jeżeli w TVP potrafili wypowiedzieć  „W Cierlicku, na Kościelcu obchodzono rocznicę...” to wy, oddaleni czasami parę set metrów od „waszej granicy” nie potraficie?

  Który z narodów na całym świecie wytrzymał 680 lat odłąki i nie zapomniał kim jest? Ilu takich jest? A to ja bardzo serdecznie dziękuję za podkopywanie nam nóg. I to po co 80 % legionistów  (z Legionu Śląskiego – przyp. A.S.) pochodziło z Karviné, Ostravy, Suché, żeby w Dĕhylovĕ (Dzięgielowie? – A.S.) po polsku mogli rozmawiać? I dlatego Ślązaczka „na Czechy miecz skierowała”, żeby pluć?  Ale się zdenerwowałem! Pozdrawiam Krakau!”.

*  *  *

Nic dodać, nic ująć. Słowa sercem pisane! Goryczy nie złagodzi  usprawiedliwienie stoika1: „przykro mi trochę, że dałeś się wkręcić w tę sztuczną awanturę...” Niestety, nie sztuczną i nam jest przykro. Nie trochę, lecz bardzo. Po prostu wstyd nam, że dochowaliśmy się młodzieży myślącej tak, jak niektórzy cieszyńscy forumowicze i forumowiczki.

 

Alicja Sęk  

 

do góry


Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 7/2006 (31)
Redaktor wydania: Jan Leśny

www.zaolzie.org
Poczta el.:  kontakt@zaolzie.org

wersja do druku  MS Word  (doc)
wersja do druku Adobe Acrobat (pdf) 

     powrót do strony głównej   www.zaolzie.org   

Zaolzie - Serwis Informacyjny Historia i Współczesność    Archiwum 2006 Serwisu Informacyjnego Zaolzie.org

do góry    

Pomnik Legionistom Bohaterom Ziemi Cieszyńskiej
Pomnik Legionistom Bohaterom Ziemi Cieszyńskiej