ZAOLZIE

Polski Biuletyn Informacyjny

dokumenty,  artykuły, komentarze, aktualności

Numer 5/2008 (53)

CIESZYN

23 maja 2008

wersja do druku  MS Word  (doc)

   powrót do strony głównej   www.zaolzie.org  

 


SPIS TREŚCI

1.  MAJ 1945 r. , KONIEC JEDNEJ..,POCZĄTEK NASTĘPNEJ OKUPACJI ZAOLZIA (pod sowiecką osłoną)  - Alicja Sęk

2. KONFLIKT GRANICZNY POLSKO-CZECHOSŁOWACKI - M. K. Kamiński

3. Wyjątki z notatnika zaolzianina - Olbrachcice - N. N.

4. Ze wspomnień współczesnego zaolzianina - Cieszyn - Paweł Guznar

5. Premier Osóbka Morawski w exposé na VIII sesji Krajowej Rady Narodowej 21 lipca 1945 r.

MAJ 1945 r. ,

 KONIEC JEDNEJ ....,  POCZĄTEK NASTĘPNEJ OKUPACJI ZAOLZIA

(pod sowiecką osłoną)

 

Maj. Najpiękniejszy miesiąc w roku. Cała przyroda budzi się do życia. My również mieliśmy wówczas nadzieję rozpoczęcia nowego, lepszego życia po latach wojennej katorgi.

      Nie pozostawił jednak tamten maj miłych wspomnień w mojej pamięci. Cieszyliśmy się z wyzwolenia. Patrząc z okienka na strychu na działania frontowe – sowiecki ostrzał i uciekających Niemców – nie przypuszczaliśmy nawet, że oto nadchodzi nowe zniewolenie.

      Pamiętam doskonale ten najsmutniejszy w moim dziecinnym jeszcze wówczas życiu maj 1945 roku, kiedy próbowano mi ponownie odebrać prawo do korzystania z mowy moich przodków. Wszak już raz zrobili to Niemcy zmuszając nawet pierwszoklasistów do wyłącznego posługiwania się niemczyzną. Jakże okaleczona musiała być ta niemczyzna, skoro w domu mówiło się wyłącznie polską gwarą zaolziańską?

            Teraz – kiedy niby to nadeszło wyzwolenie – znów próbowano nas zmusić do posługiwania się obcą mową.

            Najpierw była jednak ogromna radość. Tuż za frontem czyjaś nieznana nam ręka zawiesiła na wieży wyciągowej pobliskiej kopalni naszą, polską biało-czerwoną flagę. Przez kilka chwil znów poczuliśmy się w wolnej Polsce. Nie trwało to jednak zbyt długo. Flaga wkrótce została zerwana. Miejscowe stołki urzędnicze opanowali Czesi. Moim rodzicom, rodowitym mieszkańcom tej ziemi, którzy jej nigdy dotąd nie opuszczali (poza niedobrowolnym pobytem Ojca w niemieckim obozie koncentracyjnym, do którego trafił dzięki „życzliwym” czeskim sąsiadom), choć nie podpisali volkslisty, pomimo posiadanego prawa domicylu, grozili deportacją.

            To nie były już tylko czcze pogróżki. To było twardo postawione żądanie: „bądź zapiszecie dzieci do czeskiej szkoły, bądź wynocha do Polski”. Pamiętam swoje łzy rozpaczy, kiedy usłyszałam z ust Mamy relację zdawaną Ojcu po powrocie z jakiegoś urzędu.

            Moi Rodzice byli jednak twardymi polskimi patriotami i nie dali sobie złamać karku. Wiem, że nazywano ich „beckowcami”, choć z lektury różnych późniejszych opracowań historycznych i publicystycznych wiem, że „beckowcami” nazywali Czesi po II wojnie światowej tych Polaków, którzy przybyli na Zaolzie z Polski w r. 1938, a byli to w przeważającej mierze wygnańcy roku 1919, ofiary ówczesnej czeskiej agresji.

            Moich Rodziców, którym w r. 1919 udało się pozostać w stronach rodzinnych, teraz też próbowano wypędzić z własnego, ciężkim trudem wybudowanego domku. Nas, dzieci – podobnie jak młodzież międzywojennego dwudziestolecia – też próbowano poddać przymusowej czechizacji, pozbawić prawa do patriotyzmu, uczucia przywiązania do polskiej Ojczyzny, wszczepionego przez przodków.

            Coś się jednak wówczas w mojej dziecięcej duszy załamało, zrodził się jakiś wewnętrzny bunt, choć nie zdawałam sobie w najmniejszej nawet mierze sprawy z szerszego kontekstu zaolziańskich wydarzeń tamtych dni, z tego, co działo się tuż za miedzą, w sąsiednich miejscowościach. Podejrzewam, że nie o wszystkim wiedzieli nawet moi Rodzice. Może jakieś strzępy informacji docierały do nich z uważnie słuchanych audycji katowickiej rozgłośni Polskiego Radia? Jeśli nawet posiadali jakąś wiedzę na temat aktualnych wydarzeń, nie dzielili się nią oczywiście z kilkuletnim dzieckiem.

            Już w dorosłym życiu dotarły do mnie informacje przybliżające mojej jaźni szersze tło wydarzeń, którym w czeskiej intencji patronowały karabiny sowieckich „wyzwolicieli”, którym patronował sam generalissimus Stalin. O drobnych ludzkich dramatach, o próbach przywrócenia przedwojennego ładu we władzach lokalnych i w konsekwencji o kolejnych wypędzeniach, które dotknęły wielu aktywnych działaczy, dowiedziałam się jeszcze później.

            Moi znajomi nie powtórzą już dziś swojego świadectwa prawdy. Są już od lat na Prawdzie Bożej. Ich prochów nie kryje Zaolziańska Ziemia. Nawet to nie było im dane. Zachowały się jednak pisemne świadectwa innych, nie znanych mi osobiście, zaolziańskich patriotów.

           

Alicja Sęk

do góry

Od Redakcji:

Wybraliśmy z tych świadectw najciekawsze wyjątki. Przedtem jednak proponujemy lekturę fragmentów książki M.K. Kamińskiego „Polsko-czechosłowackie stosunki polityczne 1945-1948” , wydanej w r. 1990. W rozdziale II, na str. 74 czytamy:

 

 

 KONFLIKT GRANICZNY POLSKO-CZECHOSŁOWACKI

W dniach 3-5 maja Armia Czerwona oczyściła Zaolzie z wojsk niemieckich. Zakończył się okres okupacji hitlerowskiej, podczas której Śląsk Cieszyński nie stanowił jednak części Protektoratu Czech i Moraw. Śląsk Cieszyński w granicach państwa polskiego z roku 1939 został inkorporowany bezpośrednio do Rzeszy. Wchodził w skład regencji katowickiej, która wraz z regencją opolską tworzyła Okręg Górnośląski.

 [...] W chwili wypędzenia wojsk niemieckich, Polacy zaolziańscy nie wiedzieli jeszcze, że nie długo będą mogli cieszyć się uzyskaną wolnością. Uroczysty rozkaz premiera Stalina do wojsk radzieckich, w którym była mowa o wstąpieniu Armii Czerwonej na terytorium Czechosłowacji i oswobodzeniu miasta Cieszyna, został odpowiednio zinterpretowany przez stronę czechosłowacką. Spontanicznie tworzona polska administracja została w ciągu sześciu dni [...] zlikwidowana przez konkurencyjne czeskie władze mające poparcie miejscowego komendanta radzieckiego.

12 maja powiatowa rada narodowa (czeska – przyp. red.) w Cieszynie Zachodnim poleciła sporządzić spisy Polaków, którzy przybyli na Zaolzie [...] w roku 1938, a 26 maja został wydany okólnik dla wszystkich miejscowych rad narodowych polecający wezwać tzw. okupantów do opuszczenia w ciągu 8 dni Śląska Zaolziańskiego. Dopiero interwencja Polaków [...] u władz wojskowych radzieckich spowodowała wstrzymanie akcji mającej na celu poważne osłabienie żywiołu polskiego. Chwycono się też innej metody. Rozpoczęto ewidencjonowanie wszystkich mieszkańców z podaniem przynależności narodowej. [...] Władze czeskie, umacniające się dzięki napływowi z głębi kraju dawnych urzędników sprzed roku 1938, wrogo usposobionych wobec Polaków, mogły liczyć na ludność niemiecką, która skwapliwie podawała się obecnie za Czechów. Miejscowej administracji zależało za wszelką cenę na stworzeniu pozorów, że ziemie jej podległe mają charakter czeski, a Polacy stanowią tylko drobną mniejszość narodową. Logicznym uzupełnieniem przyjętego na Zaolziu sposobu działania było organizowanie wyłącznie czeskiego szkolnictwa. [...] Polacy zaolziańscy dodatkowo zrozpaczeni szykanami czeskiej administracji, takimi jak zwalnianie z pracy, wyrzucanie z mieszkań, traktowanie na równi z Niemcami w kolejności nabywania w sklepach produktów żywnościowych, wysłali delegację do Katowic do wicewojewody Stefana Wengierowa. Wengierow udał się do Warszawy, gdzie 16 maja zapoznał prezydenta KRN Bieruta ze złożonymi na jego ręce skargami. Otrzymał następnie polecenie zbadania sprawy na miejscu. Informacje zdobyte przez wicewojewodę z jego podróży w dniach od 16 do 18 maja uświadomiły w pełni rządowi polskiemu, iż został on postawiony przez stronę czechosłowacką przed faktem dokonanym.

Granica sprzed roku 1938 oddzielająca Zaolzie od reszty Śląska Cieszyńskiego była obsadzona przez straż czeską.

- tyle z książki M.K.Kamińskiego

do góry




Cieszyn Wschodni


Cieszyn Zachodni

do góry

Wyjątki z notatnika zaolzianina:

Olbrachcice

pow. Frysztat, 1900 mieszkańców, pod zaborem czeskim od 3 maja 1945.

W dniu 4 maja 1945, a więc na drugi dzień po wkroczeniu armii czerwonej, odbyło się w miejscowym urzędzie gminnym zebranie Komitetu Narodowego, zwołane przez czołowych działaczy polskich ze wszystkich organizacji politycznych i oświatowych. Na zebraniu wybrano Prezydium Komitetu Narodowego i przystąpiono od razu do prac organizacyjnych. Utworzono milicję i zwołano jeszcze tego samego dnia ogólne zebranie mieszkańców do Domu Robotniczego.

W wypełnionej po brzegi sali teatralnej ogłoszono fakt odzyskania niepodległości. Główną troską było zapewnienie wyżywienia dla mieszkańców, ochrona mienia poniemieckiego przed grabieżą oraz należyte ukaranie tych, którzy za Niemców współpracowali z gestapo, wysyłając 20 współobywateli do obozów koncentracyjnych.

We wsi pojawiły się polskie chorągwie, a na Domu Robotniczym duży napis „Niech żyje Polska Demokratyczna”. Czekano na polskie władze – na próżno.

Po upływie trzech dni przyniosło z Cieszyna trzech miejscowych „czechów” wiadomość, iż Zaolzie obejmują władze czeskie. Przynieśli na ten znak karabiny, które otrzymali od (sowieckich – przyp. red.) władz wojskowych. Rozkazano Polakom rozwiązać Komitet Narodowy i milicję. Polacy nie usłuchali, a Czesi nie czując się na sile (czy też ze strachu) nie interweniowali, choć Polacy w dalszym ciągu urzędowali. Wygrażano Polakom, iż sprowadzą wojsko (sowieckie – przyp. red.), które zrobi porządek i wywiezie Polaków za Olzę, względnie do obozu (po gestapowsku).

Nie mogąc zmusić Polaków do zrzucenia biało-czerwonej chorągwi sprowadzili oddział wojskowy z samochodem, który zerwał polską chorągiew i napis z Domu Robotniczego oraz przeprowadził rewizję u polskich milicjantów, których nieprawdziwie oskarżano o posiadanie broni. Na to natrafiła inspekcja wojsk radzieckich, która nakazała, aby Komitet Narodowy i milicja została utworzona według klucza wyborczego z r. 1938. Polacy mieli wtedy absolutną większość. Nie podobało się Czechom, by oddać znowu władzę w ręce polskie, a popierani przez władze w Ostrawie (czeskie, przyp. red.) grozili, że jeśli Polacy nie przystaną na połowę miejsc w Komitecie Narodowym z czeskim przewodniczącym na czele, to Polacy będą zupełnie pozbawieni przedstawicielstwa.

Ponieważ Polacy wierzyli, że lada dzień Zaolzie będzie i tak obejmowane przez władze polskie, zgodzili się na ustępstwa, aby uspokoić podniecone umysły czechów przed aktami terroru. Zwołano zebranie publiczne, na którym wybrano nowy Komitet, oddając 1/3 mandatów Czechom. Było to duże ustępstwo ze strony Polaków, a jednak Komitet ten nie został przez władze powiatowe zatwierdzony i władzę sprawował autorytatywnie, bez udziału członków komitetu czeski „przedseda”.

Miejscowi polscy nauczyciele sporządzili spis dzieci do szkół. Do szkoły polskiej zapisało się 158 dzieci (przyp. red.: w r. 2000, w wyniku presji czechizacyjnej, było ich już w tej miejscowości tylko 33), do czeskiej natomiast tylko 60, chociaż odgrażano się, że tych Polaków wyrzucą za Olzę. Nie podobało się to czeskiemu przewodniczącemu Komitetu Narodowego – rozkazał zamknąć polską szkołę. Polecił sporządzić nowe wpisy dzieci, i następnie jeszcze jedne, ale liczba dzieci w szkole czeskiej nigdy nie osiągnęła liczby dzieci w szkole polskiej.

Sprowadzono czeską Straż Bezpieczeństwa w liczbie aż 6 ludzi i zaczęto wywierać presję na Polaków, zwłaszcza tych, co przed wojną musieli szukać pracy w Polsce a za czasów niemieckich sprowadzili się z powrotem do rodziców, utraciwszy razem z niepodległością ojczyzny pracę i egzystencję.

Bezczelność czeska została uwieńczona zakazem nabożeństw w kościele katolickim. Postawie miejscowego wikarego zawdzięcza się, że są odprawiane oprócz czeskich sum polskie nabożeństwa poranne.            [...]

autor N.N.

do góry


Ze wspomnień współczesnego zaolzianina:

Cieszyn -

Po zajęciu Cieszyna przez Armię Czerwoną w dn. 3 maja 1945 r. powstała w Cieszynie Wschodnim Komenda Milicji Obywatelskiej i tymczasowa Rada Narodowa pod przewodnictwem prof. Stonawskiego.

Przybyliśmy z p. Santariusem do Komendy MO i zwróciliśmy się do prof.  Stonawskiego z zapytaniem, dlaczego MO nie objęła również Cieszyna Zachodniego? Tu niestety dobre chęci prof. Stonawskiego, który chciał nam pomóc, zostały zniweczone przez jego pijane otoczenie (ciągnące za wojskiem sowieckim probolszewickie męty społeczne – przyp. red.), gdyż stawiało ono sobie za cel wyłącznie rabunek i tłumaczyło obecną sytuację tym, że Cieszyn Zachodni nie ma połączenia z Cieszynem Wschodnim. Wyjaśnialiśmy, że połączenie pomiędzy obiema częściami miasta jest przez most kolejowy, ale bezskutecznie.

Tymczasem Czesi powołali własną milicję pod kierunkiem prażanina Svobody. Nasza ponowna osobista interwencja w tej sprawie w Komendzie MO w dniu 4 maja również nie odniosła skutku. Wtedy organizuje się grupa Zaolzian i po naradzie przenosi się do hotelu Polonia w Cieszynie Zachodnim, tworząc wyodrębnioną Komendę Milicji dla Zaolzia i zajmując w Cieszynie Zachodnim pocztę, dworzec, hotele, połowę starostwa oraz inne gmachy publiczne, wysyłając równocześnie na miasto swoje patrole. W dniu 5 maja powołano Radę Narodową ds. Zaolzia z siedzibą w hotelu Polonia (obecnie Piast – przyp. red.) w Cieszynie Zachodnim.

Skład Rady:   

przewodniczący  - por. Adam Pękała,

komendant MO    - kpt. Józef Popiołek,

zaopatrzenie         -  Edmund Rzeszut,

przemysł               -  Grobelny,

szkolnictwo          -  Klus i Chlebik

adminstracja         -  Helak,

górnictwo             - Józef Santarius

rolnictwo              - Władysław Zielina

propaganda           - Paweł Guznar.

 

Każdy z wymienionych dobrał sobie do współpracy odpowiednich ludzi. Na posiedzeniu Rady opracowano odezwę do ludności zaolziańskiej. Następnie do poszczególnych miejscowości skierowano łączników z zaleceniami Rady.

Godz. 11 przed południem zjawił się w Radzie rosyjski kapitan Balajan w towarzystwie dr. Wolnego, występującego w mundurze czeskiego generała, oraz jego adiutanta w randze porucznika. O Wolnym było wiadomo, że w czasie okupacji niemieckiej był dyrektorem szpitala hutniczego w Nowym Bytomiu, później został powołany do wojska niemieckiego i tam w randze kapitana pełnił służbę w szpitalu wojskowym w Saarbrücken, skąd został przeniesiony na zastępcę dyrektora lazaretu niemieckiego koło Kartuz i wreszcie zwolniony ze względu na stan zdrowia.

Kapitan Balajan kazał nam opuścić w ciągu pół godziny Polonię, powołując się na towarzyszącego mu przedstawiciela armii czechosłowackiej gen. Wolnego, który został przez stronę czeską mianowany komendantem milicji na Zaolzie. Tłumaczenie kapitanowi Balajanowi, że gen. Wolny jest kapitanem armii niemieckiej nie odniosło skutku, bo Balajan był już fałszywie poinformowany przez Wolnego i jego klikę. W wyniku takiego obrotu sprawy, by nie doszło do niepotrzebnych incydentów, Rada rozwiązała się pomimo burzliwej demonstracji Polaków przed hotelem Polonia. W tym samym czasie dwuosobowa delegacja (pewien młody adwokat z Frysztatu i ja) udała się do ratusza, który był już zajęty przez czechów. Przyjął nas radca ministerialny nieznanego mi nazwiska w towarzystwie obecnego posła Pawlika, gen. Wolnego i kilku nieznanych mi ludzi. Pomiędzy adwokatem i czechami doszło do bardzo ostrej wymiany zdań. Wtedy ja zwróciłem się do owego radcy i Pawlika, proponując, że ja będę w tej chwili Rosjaninem, a oni Anglikami i niech orzekną bezstronnie, jaka ludność mieszka na Zaolziu. Wtedy obaj – mimo sprzeciwu reszty czechów odrzekli – Polacy, ale tłumaczyli się, że Zaolzie muszą mieć ze względów gospodarczych i ze względu na połączenie kolejowe ze Słowaczyzną i brak węgla. Tłumaczyliśmy, że takie argumenty nie mogą mieć decydującego znaczenia w sprawie przynależności danej ziemi. Przed naszym wyjściem słowem honoru zagwarantowali nam wolność i swobodę dla Polaków na Zaolziu.

Tego samego dnia wieczorem przyjechał starosta cieszyński Łysogórski z garstką milicji. Poinformowaliśmy go o wypadkach, które zaszły na Zaolziu. Starosta odrzekł, że następnego dnia w godzinach rannych obejmujemy Zaolzie. Prosił nas równocześnie o zebranie się w Domu Narodowym w Cieszynie Wschodnim. W tym samym czasie przybył również pełnomocnik rządu RP do spraw przemysłu na Zaolziu dr Adamecki, ekipa kolejarzy pod przewodnictwem obecnego naczelnika stacji Cieszyn Wschodni, który posiadał list upoważniający go do objęcia i uruchomienia kolei na Zaolziu oraz grupa pocztowców, którzy przybyli w celu objęcia zaolziańskiej poczty, lecz to już nie pomogło. Sugestie starosty nie sprawdziły się niestety. Czesi ugruntowywali już swoją władzę, którą sprawują do dnia dzisiejszego.

Cieszyn, dnia 30 kwietnia 1946

G u z n a r  Paweł

c. d. od Redakcji:

Dla uzupełnienia powyższych opinii, dotyczących nowej rzeczywistości Zaolzia, zaistniałej po wojnie,  na progu jego nowej, powtórnej okupacji – przytaczamy poniżej fragmenty artykułu pióra Pawła Hulki—Laskowskiego, z pochodzenia Czecha, który w swoim tekście „Bracia nasi za Olzą i bracia nasi Czesi”, opublikowanym w Krakowie  w tygodniku ODRODZENIE z 29 lipca 1945 r.,  napisał  m.in. co następuje:

[...] „Niech mi będzie wolno wtrącić parę słów osobistych. Jestem potomkiem wygnańców czeskich, pobiałogórskich, którzy jako tułacze w Polsce znaleźli wtórą ojczyznę i serdecznie do niej przylgnęli, nie przestając jednak ze czcią i miłością wspominać tych wielkich i szlachetnych przodków czeskich, którzy pozostawili w Czechach wszystko. Właśnie dlatego uważałem się za powołanego pośrednika między obiema kulturami, polską i czeską.  [...] 

Nie miałem dokładnego wyobrażenia, jaka jest „mniejszość polska” w Czechosłowacji, ale nie potrafiłem w żaden sposób wyobrazić sobie, aby Czesi, ten naród tak gorąco propagujący „wzajemność słowiańską”, mógł chcieć krzywdzić bratni naród polski.  [...] 

Och, zaczytywałem się Bezručem, i gotów byłem płakać razem z nim nad losem tych, których „sto tysięcy poniemczono, sto tysiecy popolszczono“. Miałem przecie we krwi prześladowania habsburskie, znałem dzieje Czechów tak dobrze i nie mogłem nie współczuć narodowi, do którego należeli moi przodkowie. I byłem gotów zwrócić się do „polonizatorów“, aby dali spokój, aby przeczytali parę utworów tego biednego Bezruča i poznali ból polonizowanych [...].

Chodziłem śladami owego Bezruuča (na Zaolziu – przyp. Red..) i moja gotowość wzruszania się malała coraz bardziej. Wszędzie znajdowałem mogiły z pomnikami w języku polskim i co najważniejsza nawet na pomniku czeskich obronców Śląska Cieszyńskiego w Orłowej znalazłem wśród nazwisk czeskich czysto polskie, jakich nie znajdziesz na całym obszarze mowy czeskiej. Wszędzie po cmentarzach i farach, w księgach metryk, jest 86 – 90 % Sembolów, Gembolów, Kawuloków  ...  Krzywoniów, Niebrojów ...  Trombików, Tomoszków itd. Wystarczy zresztą stanąć pod pomnikiem ofiar straszliwej katastrofy kopalnianej w Karwinie, aby wśród setek nazwisk spotkać zaledwie kilkanaście niepolskich. I, co godne uwagi, pomnik ten wznosi hr. Larisch Mőnnich, ale napis każe dać polski! „Ku żałobnej pamięci swoim górnikom, ofiarom nieszczęścia z dnia 14 czerwca 1893 roku“. Czy to coś mówi? Takich przykładów można by podać tysiące!

[...]   Jest jeszcze jedna rzecz do poruszenia, rzecz najboleśniejsza.  Zdaje się, że sprawa Zaolzia nie byłaby nigdy nabrała tak wielkiego znaczenia dla Polski, gdyby Polacy za Olzą mogli korzystać w całej pełni ze swoich przyrodzonych praw. Ale tam zaczęła się gwałtowna i szybka  czechizacja przez szkołę, przez przemysł czeski, przez kościół, przez władze czeskie. Dość powiedzieć że zmiana polskiego nazwiska na czeskie kosztowała 5 koron i że dokonywano jej od ręki.

Zaczęło się masowe zamykanie szkół polskich, nawet prywatnych i w ogóle ograniczanie na wszelki sposób żywiołu polskiego. Co zaś najbardziej zastanawiające, to fakt, że Czesi stworzyli na Zaolziu kilka „narodowości“ ad usum spisów ludności. Jak w gubernii generalnej stworzono naród mazurski, kaszubski i góralski tak Czesi spisują w r. 1921 i później takie narodowości: Czech, Ślązak-Czechosłowak, Ślązak-Polak, Ślązak-Niemiec, Ślązak-Ślązak, Ślązak ... Nie do wiary, ale fakt. Literatura przedmiotu jest bardzo duża i łatwo dostępna. Operowanie takimi „narodowościami“ dało w roku 1921, czyli po pierwszym spisie czeskim 69 000 Polaków. Austriacy w r. 1910 przy całej nieżyczliwości dla Polaków naliczyli jeszcze 140 000 Polaków, bracia Czesi w 10 lat później już tylko mniej niż połowę.   [...].

Lud Zaolzia wypowiedział się jasno, że jest ludem polskim i że chce się połączyć z Macierzą-Rzeczpospolitą. To fakt, któremu nikt zaprzeczyć nie może. Chcieć zrobić z dużej etnicznej grupy polskiej dodatek do kopalń, to znaczy deptać nogami samo pojęcie demokracji.

[...] z mowy ministra Beneša z 4 VIII 1920 wynika, że Czesi widzą w Zaolziu tylko terytorium, my zaś widzimy tam swego cierpiącego brata, który nie chce zostać sczechizowany i chce korzystać ze swoich elementarnych ludzkich praw, jakich mu nikt na świecie odmówić nie może.  „Polska nie potrzebuje terytorium – wywodził Beneš, - które od lat 600 nieprzerwanie należało do nas”.   Niedobry argument.  Terytorium to należało do Austrii,  tak samo jak Czechy (!)[...] - (wszelkie podkreślenia w tekście od red. PBI-Z).

Paweł Hulka-Laskowski

Utrzymanie konfiskaty polskiego mienia społecznego po dzień dzisiejszy, likwidacja polskiego szkolnictwa za Olzą i inne działania depolonizacyjne władz czeskich świadczą o tym, że nawet dziś, ponad 60 lat od napisania powyższego tekstu, zasadnicze warunki utrzymania polskości na Zaolziu pod czeską okupacją nie zmieniły się na jotę.

Również gołosłowność obecnych, liberalnych władz polskich pokrywa się całkowicie z gołosłownością deklaracji komunistów z okresu powojennego. Deklaracje te przedstawiamy poniżej na przykładzie tekstu  wygłoszonego przez premiera Osóbkę Morawskiego w dniu 21 lipca 1945. Wielkie  słowa głoszone wtedy przez komunistów nigdy nie były wprowadzane w życie i służyły-li tylko na użytek demagogii komunistycznej władzy.

Oczywiście, pod poniższymi słowami w pełni możemy się podpisać – pod działalnością komunistów – nigdy!


do góry

 

Premier Osóbka Morawski w exposé na VIII sesji Krajowej Rady Narodowej 21 lipca 1945 r. :

...  „Problem Zaolzia musi być uregulowany zgodnie z zasadą samostanowienia narodów ... Na zasadach demokratycznych oparte rozwiązanie, słuszne tak z punktu widzenia etnicznego, jak i historycznego, jakim jest przyłączenie do terenu Śląska Zaolzia, zamieszkałego przez większość polską, będzie wytyczną linią Rządu Jedności Narodowej we wspólnych dobrosąsiedzkich stosunkach Polski z Czechosłowacją“...

- dziś już nawet respektowania międzynarodowo gwarantowanych praw mniejszości dla Polaków na Zaolziu nie potrafią od Czechów  wyegzekwować, a cóż dopiero myśleć o rozwiązaniach zgodnych z zasadami samostanowienia narodów z powołaniem się na Deklarację Wilsona z r. 1918!

  Redakcja  PBI-Z

do góry

7 CZERWCA 2008 R.
WZGÓRZE ZAMKOWE

ZAPRASZAMY

NA UROCZYSTE ODSŁONIĘCIE 
POMNIKA
LEGIONISTÓW W CIESZYNIE    

PROGRAM OBCHODÓW 

godz.17.00   Spotkanie poświęcone historii Legionów Wystawa fotograficzna

godz. 19.00   Nabożeństwo ekumeniczne rotunda św. Mikołaja Wzgórze Zamkowe

godz. 20.00   Rozpoczęcie uroczystości pod pomnikiem legionistów:

  przywitanie gości
  okolicznościowe przemówienia
  występy cieszyńskich chórówaktorów i orkiestry
apel poległych

SPOŁECZNY KOMITET ODBUDOWY POMNIKA

JAK FENIKS Z POPIOŁÓW

 


Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 5/2008 (53)
Redaktor wydania: Alicja Sęk

www.zaolzie.org
   Poczta el.:  kontakt@zaolzie.org

wersja do druku  MS Word  (doc)  

    powrót do strony głównej   www.zaolzie.org 

 

do góry