ZAOLZIE

Polski Biuletyn Informacyjny

dokumenty,  artykuły, komentarze, aktualności

Numer 2/2010 (74)

CIESZYN

23 lutego 2010

wersja do druku  MS Word  (doc)

   powrót do strony głównej   www.zaolzie.org  

 


SPIS TREŚCI

1.   ZDERZENIE Z KOMUNISTYCZNĄ NOWOMOWĄ

2.   WYPACZANIE HISTORII ZA PIENIĄDZE POMOCOWE 

ZDERZENIE Z KOMUNISTYCZNĄ NOWOMOWĄ

 

            Prezydent RP Lech Kaczyński podczas wizyty w Pradze w dn. 21-22.01.2010 zapewnił, że stosunki polsko-czeskie sąnajlepsze w historii.

            Prezydent RC Václav Klaus w nawiązaniu do tego, powiedział w dn. 01.02.2010 w Ostrawie: stosunki czesko-polskie są najlepsze w całej historii.

            Warto przypomnieć, że w latach 1945-89, w trakcie wzajemnych wizyt komunistycznych przywódców  Polski i Czech, zgodnie z zaleceniami z Moskwy, też regularnie padały stwierdzenia typu: „stosunki polsko-czeskie jeszcze nigdy nie były tak dobre, jak obecnie!”.

Pomimo tych „wzorcowych stosunków” Prezydent Václav Klaus jednak – wbrew obietnicy danej Prezydentowi Kaczyńskiemu – nie pojechał na Zaolzie, by interweniować w sprawie niszczonych tam polskich napisów i tablic z nazwami miejscowości, za to podczas ww. spotkania w ostrawskim urzędzie wojewódzkim oświadczył: „nehledejme nové problémy, které nejsou” (nie szukajmy nowych problemów, których nie ma!).

            Tymczasem: od militarnej inkorporacji do Czech w r. 1919, łącznie z okresem 1945-89, odznaczającym się „znakomitymi stosunkami polsko-czeskimi” stan liczebny ludności polskiej na Zaolziu zmalał więcej niż czterokrotnie, tj. ze 150 do 36 tysięcy. Liczbę polskich szkół władze czeskie zredukowały w tym czasie ponad pięciokrotnie. Konfrontacja powyższych faktów nie wymaga komentarza, choć może jednak warto przytoczyć w tym kontekście opinię Jana Ryłki, prezesa Zarządu Głównego Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego na Zaolziu, który w rozmowie z prezydentem Klausem w Ostrawie stwierdził, że te „dobre czesko - polskie relacje” przydałyby się i na Zaolziu!

           

* * *

 

GRA NA SZYBKIE WYNISZCZENIE NARODOWE,

CZESKI SPRYT – POLSKA KURTUAZJA

            Prezydent Václav Klaus o konkretach niszczenia na Zaolziu polskich tablic przyjechał się przekonać do… odległej od tego terenu „zaledwie” o kilkadziesiąt kilometrów Ostrawy. Na zapoznanie się ze szczegółami tej sprawy oraz innych – poświęcił… „aż” godzinę swego drogocennego czasu.

Oprócz prezesów: ZG PZKO i Kongresu Polaków w RC w spotkaniu uczestniczył także ostrawski konsul RP Jerzy Kronhold. Ciekawe, czy zrelacjonował on Panu Prezydentowi Kaczyńskiemu, jaki był efekt przyrzeczenia danego Mu przez Prezydenta Klausa podczas Jego niedawnej oficjalnej wizyty w Pradze, jak spełniona została obietnica lustracji sprawy na miejscu, na Zaolziu? Czy Pan Konsul powtórzył w swoim sprawozdaniu opinię Václava Klausa, że nowych problemów nie ma, zaś istniejące problemy trzeba rozwiązywać na poziomie lokalnym, choć wiadomo dokładnie,  że właśnie na tym poziomie rozwiązać się ich nie da, bo to właśnie na tym poziomie często panuje urzędnicza samowola i brak chęci zrozumienia praw przysługujących autochtonicznym mieszkańcom? Czy ktokolwiek z tzw. doradców, lub innych powołanych do tego celu osób, poinformował Pana Prezydenta Kaczyńskiego, że właśnie teraz, w okresie pełnej demokracji i przy „najlepszych w historii” stosunkach polsko-czeskich, wrogie napięcie w odniesieniu społeczności większościowej do mniejszościowej na Zaolziu nie tylko nie maleje, lecz nieustannie wzrasta?

Podczas wizyty Prezydenta Lecha Kaczyńskiego mówiono o tym, że dochodzi do dewastacji z trudem wywalczonych polskich tablic wjazdowych w miejscowościach, w których dawniej Polacy stanowili znakomitą większość. Czy poinformowano Go jednak o tym, że znaczna większość Polaków na Zaolziu przezornie – z powodu czeskiego ostracyzmu – nie korzysta już publicznie ze swojego polskiego języka ojczystego? Czy wiadomo powszechnie, że choć trwa pełzający proces likwidacji polskiego szkolnictwa, w przyczynku ambasady RP do raportu MSZ z r. 2009, „dyskretnie” przemilczano fakt redukcji wyższych klas polskiej szkoły w Trzyńcu Na Tarasie, których utrzymanie obiecano w r. 2007 po interwencji Premiera Jarosława Kaczyńskiego w tej sprawie?

Spadek liczby zaolziańskich Polaków znacznie już przekroczył czterokrotność. Ze strony RP – od lat reprezentowanej przez tych samych urzędników, zapatrzonych w obdarzonych polityczną elokwencją Czechów – brakuje jednak skutecznego i konsekwentnego monitoringu łamania przez władze i ludność czeską praw tej  polskiej ludności, choć lawinowo narasta nienawiść dziś już większościowej populacji nie tylko wobec zaolziańskich współmieszkańców, ale i przybyszów z Polski, darzących Czechów wielką estymą.

Świadczy o tym wspomniany wyżej, pełen optymizmu i samozadowolenia, Raport MSZ RP o sytuacji Polaków za granicą z r. 2009, choć prawa gwarantowane w Konwencji Ramowej Rady Europy o ochronie mniejszości narodowych są przez naszych sąsiadów nagminnie łamane. Autochtonicznej ludności polskiej w RC odmawia się podmiotowości.  Na przykład we wspomnianym już Trzyńcu, gdzie ludność polska nadal stanowi duży odsetek mieszkańców, władze lokalne tak skonstruowały Komisję ds. mniejszości, że pod jej dyktando o sprawach Polaków, przeciw ich interesom, decydują członkowie niewielkich mniejszościowych grup napływowych  (Wietnamczycy, Grecy, Romowie i inni),  ale Prezydent Klaus komisji tego typu oddaje  uprawnienia decyzyjne, podkreślając, że problemy zaolziańskich Polaków trzeba rozwiązywać na poziomie  lokalnym.

Nie uczestniczyliśmy w praskim spotkaniu z Panem Prezydentem Kaczyńskim, podczas Jego styczniowej wizyty w Pradze, kiedy przyjął z rąk Prezydenta Klausa najwyższe czeskie odznaczenie państwowe - Order Białego Lwa. Łatwo odgadnąć motywy tego uhonorowania Pana Prezydenta. Zakończona porażką „koalicja”  przeciw „Lizbonie”, skądinąd koalicja słuszna ze względu na podtekst presji zachodniego sąsiada, została przez praskiego Pana Domu dodatkowo zręcznie wykorzystana do przebicia problemu zaolziańskich Polaków.

Order Białego Lwa, poza „lizbońską koalicją” był najwidoczniej wyrazem uznania dla Pana Prezydenta Kaczyńskiego za słowa wypowiedziane na Westerplatte w dniu siedemdziesiątej rocznicy wybuchu II wojny światowej, kiedy to nasze wyzwolenie z października 1938 nazwał on grzechem,  co niezłomni zaolziańscy Polacy przyjęli jako policzek, wymierzony wbrew faktom i dokumentom historycznym nie tylko im, ale i przedwojennym polskim politykom z Prezydentem Mościckim i ministrem Beckiem na czele. Znieśliśmy tę zniewagę z nadzieją, że doszło do niej z podszeptu złych doradców i jest ona sprzeczna z przeświadczeniem Prezydenta Rzeczypospolitej, Pana Profesora Lecha Kaczyńskiego. Znieśliśmy ją, choć spotkała się z dużym aplauzem wielu Czechów, m.in. p. Jana Sechtera, czeskiego ambasadora w Warszawie, który gest Pana Prezydenta entuzjastycznie uznał za „Ostateczne rozwiązanie sprawy zaolziańskich Polaków”, co starszemu pokoleniu – jak już pisaliśmy – kojarzy się niezbicie ze znanym sformułowaniem Göbbelsa o ostatecznym rozwiązaniu pn.:  „Endlösung der Judenfrage”! Ten incydent nieco zaolziańskim Polakom osłodziły refleksje pióra czeskiego politologa i publicysty Bohumila Doležala, byłego (niestety) doradcy obecnego prezydenta Czech Václava Klausa, poświęcone tej sprawie, zamieszczone 7.9.2009 w czeskiej gazecie Lidové noviny.  Pan Doležal w omówieniu wystąpienia  Prezydenta Lecha Kaczyńskiego na Westerplatte z dn. 1.9.2009 stwierdził, że chętnie jeszcze raz doradziłby Prezydentowi Klausowi i poradził Mu, aby swemu przyjacielowi z Warszawy, Prezydentowi Kaczyńskiemu - w związku z Jego deklaracją z Westerplatte o grzechu z r. 1938 - w kontekście czeskiej napaści na Polskę z r. 1919 – wysłał list następującej treści (cytuję z tłumaczenia oryginału): … „Wasza Ekscelencjo, dziękuję Panu za piękne i szczere słowa. Skłoniły mnie do powiedzenia tego, co powinienem był powiedzieć już dawno. Czeski zabór po roku 1918 terytorium z większością polskich mieszkańców (zachodniej części Śląska Cieszyńskiego - przyp. Red.), był nie tylko grzechem, był również bezdenną głupotą, choć w końcu wyżebraliśmy sobie na to zgodę Ententy. Nie chodziło wyłącznie o to, że napadliśmy na Polskę zbrojnie, z zaskoczenia w chwili, gdy nie mogła się odpowiednio bronić. Do zaboru tej ziemi nie upoważniały nas ani przesłanki historyczne…”. Jak widać, autor tych słów dobrze poznał swojego dawnego pryncypała i przewidział, iż do wypowiedzenia takich przeprosin nie jest on zdolny.  Wierzyć się nie chce, że Pan Prezydent Kaczyński cytował slogany wygłaszane w przeszłości przez komunistów o„najlepszych w historii stosunkach polsko-czeskich”, zapominając o wypowiedzianych przez siebie nieco wcześniej słowach, że tylko prawda, cała prawda, może prowadzić do pojednania narodów,

Sprytni politycy naszych południowych sąsiadów, począwszy od podstępnej napaści z 23 stycznia 1919 po dzień dzisiejszy, grają wciąż tą samą kartą. Fakt, iż aktu dekoracji Prezydenta RP dokonano właśnie w przededniu kolejnej, dziewięćdziesiątej pierwszej rocznicy zdradzieckiej czeskiej agresji na Polskę i oderwania od niej zachodniej części Śląska Cieszyńskiego mówi sam za siebie, lecz z drugiej strony był dla czeskiego prezydenta niewątpliwie znakomitą okazją do wyrażenia skruchy i przeprosin wobec Polski i zaolziańskich Polaków za ten akt, dokonany przez dwudziestowiecznych czeskich polityków i to w chwili śmiertelnego zagrożenia dla Polski ze strony bolszewików atakujących zbrojnie nasz kraj. A jednak – Pan Prezydent Klaus nie skorzystał z okazji do przeprosin …i to na pewno nie z braku rady Pana Doležala. Odtwarza to głębię sentymentu dla warszawskiego Przyjaciela.

O prawdziwości tej tezy świadczy też fakt, że Pan Prezydent Klaus przyrzeczenie, dane Panu Prezydentowi Kaczyńskiemu,  dotyczące interwencji w sprawie dwujęzyczności i polskiego szkolnictwa, na miejscu, na Zaolziu, włożył między… obietnice, których dotrzymywać nie trzeba. Czy dotarło to na Krakowskie Przedmieście w Warszawie? Czy Głowa Państwa Polskiego wie, że Pan Klaus wbrew danej obietnicy nie dotarł na Zaolzie?

            Jeżeli jednak Pan Prezydent Kaczyński określił obecne relacje polsko-czeskie i czesko-polskie zgodnie z komunistyczną nomenklaturą jako najlepsze w historii, co stoi w sprzeczności z faktami odnośnie traktowania przez władze czeskie ludności polskiej na Zaolziu, należałoby poszukać odpowiedzi na pytanie, co legło u podstaw takiej opinii Pana Prezydenta? Czy casus przyjaciela Juszczenki stawiającego na piedestale Stepana Banderę, mordercę setek tysięcy Polaków, nie jest dostateczną przestrogą przed doborem nie do końca sprawdzonych przyjaciół?  Kto utwierdził Pana Prezydenta w przekonaniu o dobrej woli także drugiej strony, choć istnieją dowody łamania przez Czechów praw przysługujących polskiej ludności na Zaolziu na mocy Konwencji ramowej o ochronnie mniejszości narodowych i np. przyjaciel Prezydenta Kaczyńskiego Pan Václav Klaus, jeszcze będąc premierem RC, stanowczo, na piśmie, odmówił zaolziańskim Polakom zwrotu ich bezprawnie przez Czechów zagrabionego przedwojennego mienia społecznego, motywując swoją odmowę stwierdzeniem, iż nie można krzywdzić jego obecnych właścicieli? Wiarygodna odpowiedź na te pytania pomogłaby rozwiązać pewne dylematy w sprawie najbliższych wyborów prezydenckich.

 

PRZEDWYBORCZE DYLEMATY

Z autopsji wiadomo, że:

Kiedy po wyborze p. Donalda Tuska na premiera Polacy z Zaolzia zapytali go, czy zamierza wystąpić do władz czeskich w sprawie mienia zaolziańskich Polaków, bezprawnie skonfiskowanego w r. 1945, trzykrotnie odpowiedział: NIE! Jest to jeden z licznych powodów, by nie głosować na kandydata na prezydenta z opcji partii politycznej p. Donalda Tuska.

Kiedy na Westerplatte, po incydencie Prezydenta Kaczyńskiego z deklaracją z 1.9.2009 w odniesieniu do wyzwolenia Zaolzia, dziennikarze zwrócili się do Aleksandra Kwaśniewskiego z zapytaniem, czy jako prezydent przeprosiłby Czechów za wejście wojsk polskich na Zaolzie w r. 1938, ten odpowiedział jednoznacznie, że gdyby miał taką okazję, przeprosiłby. Dla nas więc (oczywiście nie tylko z tego powodu) opcja kandydatów postkomunistycznej proweniencji, popieranych przez A. Kwaśniewskiego w wyborach prezydenckich, również odpada.

Zdajemy sobie sprawę, że jeśli chodzi o interes ogólnonarodowy, trudno w tej chwili znaleźć inną opcję niż obecnego Pana Prezydenta. Uważamy jednak, iż należałoby wytłumaczyć Polakom – zwłaszcza tej cząstce Narodu Polskiego, która nie z własnego wyboru, bez zmiany miejsca zamieszkania, znalazła się w dwudziestym wieku poza granicami kraju – dlaczego prezydent z opcji niepodległościowej wygłasza opinie, sprzeczne z rzeczywistością i interesem Polaków?

Czy są to wypadki przy pracy?! Czy można je usprawiedliwić? Nie będzie łatwo. Ostatnio przedostał się do publicznej wiadomości pewien fakt, który rzuca na powyższą sprawę promyk światła. Jak grom z jasnego nieba podziałała na licznych działaczy polonijnych informacja, że obecnym doradcą Pana Prezydenta ds. Polonii jest Michał Dworczyk (Nasz Dziennik, 13-14.2.2010, str.11), były kierownik grupy ekspertów Międzyresortowego Zespołu ds. Polonii i Polaków za Granicą przy Rządzie Pana Premiera Jarosława Kaczyńskiego. Jest to człowiek, odpowiedzialny za to, że przygotowane pod jego redakcją i rozdane przez niego delegatom Światowego Spotkania Polonii w r. 2007 w Warszawie opracowanie Zespołu w postaci publikacji pod dziwacznym tytułem „Raport Polityka Państwa Polskiego wobec Polonii i Polaków za granicą 1989 – 2005”, niezwykle wszystkich oburzyło i poruszyło. Co gorsza, wobec Zaolzian, by zatuszować swoją niekompetencję lub wręcz złą wolę, posłużył się on manipulacją niegodną nie tylko urzędnika państwowego, ale jakiegokolwiek  uczciwego człowieka. Próby wyjaśnienia tego incydentu podjęliśmy się w naszym serwisie w listopadzie 2007 (patrz http://www.zaolzie.org/  Polski Biuletyn Informacyjny-Zaolzie nr 11/2007(47) – artykuł: Raport w sprawie Zaolzia).

Bez wchodzenia w szczegóły – nawet najbardziej genialny przywódca niewiele wskóra bez dobrego otoczenia, bez dobrych doradców, lecz dobór niektórych doradców Pana Prezydenta, choćby ze względu na ich wcześniejsze poczynania, budzi co najmniej zdziwienie. Nie dziwią natomiast skutki ich działania.   

            Wchodzimy w okres prezydenckiej kampanii wyborczej. Od dalszego biegu wydarzeń zależy wiele. Wydaje się, że jeśli chodzi o słuszne sprawy Polaków w krajach ościennych można jeszcze przed wyborami sporo naprawić. W każdym bądź razie nie można przejść do porządku ponad błędami, popełnianymi w istotnych sprawach narodowych. Zdecydowanie należy powstrzymać antypolskie działania części prezydenckiego zaplecza,  oczyścić otoczenie Głowy Państwa ze złych doradców.

Alicja Sęk, Jan Leśny

do góry

Wypaczanie historii za pieniądze pomocowe

Pieniądze pomocowe – to środki z tzw. grantów, dotacji udzielanych (lub nie udzielanych) w RC na podstawie pisemnego zapotrzebowania, przekazywanych docelowo przez urzędy wojewódzkie lub ministerstwa. Również urzędy gminne rozdysponowują je nie ze swoich dochodów budżetowych, lecz z dotacji ministerstw, pozyskiwanych najczęściej z UE.

W roku 2009 wydano w Republice Czeskiej dwie publikacje historyczne, dotyczące regionu Śląska Cieszyńskiego, które w ewidentny sposób przyczyniają się do naruszania zasad traktatów europejskich, ratyfikowanych przez ten kraj. Co gorsza, publikacje te wydano ze wsparciem środków pomocowych.

Pierwszą z tych książek: „Těšínsko – země Koruny české, Terra Tessinensis – terra Coronae Regni Bohemiae“ (Śląsk Cieszyński, ziemia Korony Czeskiej –S.G.) - autorstwa Ireny Korbelářowej i Rudolfa Žáčka wydało Muzeum Těšínska (Muzeum Śląska Cieszyńskiego – S.G.). Finansowo wsparły tę publikację urzędy miast i gmin Czeski Cieszyn, Hawierzow, Jabłonków, Karwina, Orłowa, Pietwałd i Kocobędz oraz Urząd Województwa Morawsko-Śląskiego.

Drugą z tych publikacji, autorstwa Ireny Hajzlerowej i Veroniki Matroszowej: „Karviná“, wydało „Nakladatelství Ladislav Horáček - Paseka v Praze a Litomyšli“ (Wydawnictwo Horáček – Paseka) jako swoją 1063 publikację. Kierownikiem edycji jest Stanislav Škoda, redaktorem odpowiedzialnym - Eva Stříbrná.

Na pierwszą z tych prac,  zwrócił uwagę cieszyński historyk Krzysztof Szelong, który określił ją w 9 numerze zaolziańskiego miesięcznika ZWROT jako publikację prowokacyjną. Wypunktował tylko niektóre tezy, ale ogólnie rzecz biorąc wyraził zdziwienie, że autorzy bądź nie zdają sobie sprawy ze swoich poczynań, bądź są ignorantami. Ich wywody – w odniesieniu do licznych prac źródłowych polskich i czeskich naukowców –  cofają wiedzę historyczną na temat tej ziemi do czasów Petra Bezruča i jego tezy o „popolszczonych Morawcach“. Krzysztof Szelong przytacza opinię sekretarza czeskiej części Euroregionu Śląsk Cieszyński, który na pytanie o cel tej publikacji stwierdził lakonicznie, iż Muzeum Cieszyńskie (Těšínské Muzeum) jest instytucją, która chroni interesy etnikum czeskiego w Cieszyńskiem. Oznacza to, że badania historyczne prowadzone przez Těšinské Muzeum podporządkowane są celom ściśle politycznym i tylko Czechom przyznawane jest tam prawo do interpretacji faktów historycznych.

            Drugą publikację ocenił Stanisław Zahradnik, który uwypuklił zręczne przeinaczenia, brak wyważonych relacji pomiędzy poszczególnymi okresami historycznymi oraz pomijanie zasadniczych faktów znanych z opracowań historyków czeskich, polskich czy niemieckich. Te wszystkie deformacje w jaskrawy sposób naświetlają historię Karwiny jako miasta ewidentnie czeskiego. Recenzent wyraża zdziwienie, iż autorki, piastując kierownicze stanowiska w Powiatowym Archiwum w Karwinie mogły w taki sposób wypaczyć przedstawiany materiał faktograficzny.

            Konkludując można stwierdzić, że w sposób bezprecedensowy zaczyna się szerzyć tendencyjna, proczeska interpretacja faktów historycznych z dziejów Śląska Cieszyńkiego, nie mająca nic wspólnego z rzetelnym szukaniem prawdy oraz dążeniem do historycznego obiektywizmu. Jest to, jak wspomniałem na wstępie, sprzeczne zarówno z Konwencją ramową o ochronie mniejszości narodowych RE, jak i z Kartą języków regionalnych lub mniejszościowych RE. Podstawą wzajemnego zrozumienia nie może być niezgodne z prawdą historyczną traktowanie wspólnej przeszłości. Jest to odbicie wyraźnego braku mechanizmów ochronnych, które mogłyby między innymi przeciwdziałać tak bezwzględnemu wypaczaniu wspólnej historii. Podpisanie Umowy Ochronnej w myśl art 18 Konwencji ramowej RE mogłoby to zmienić.

 

Stanisław Gawlik

 

 


Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 2/2010 (74)
Redaktor wydania: Alicja Sęk

www.zaolzie.org
   Poczta el.:  kontakt@zaolzie.org

wersja do druku  MS Word  (doc)  

    powrót do strony głównej   www.zaolzie.org 

 

do góry