ZAOLZIE

Polski Biuletyn Informacyjny

dokumenty,  artykuły, komentarze, aktualności

Numer 12/2010 (84)

CIESZYN

23 grudnia 2010

wersja do druku  MS Word  (doc)

   powrót do strony głównej   www.zaolzie.org  

 


SPIS TREŚCI

1.  DO SZOPKI HEJ PASTERZE, DO SZOPKI BO TAM CUD...

2. POD ZAOLZIAŃSKA STRZECHĄ

 

 

Jest w moim kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny,

Przy wzejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie,

Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny,
Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie.

Cyprian Kamil Norwid

 

Drodzy Czytelnicy,

łamiąc się w wigilijny wieczór opłatkiem, symbolizującym norwidowski „chleb biblijny”, z wiarą i nadzieją łączymy się w myślach z Wami, życząc by radość tych Świąt napełniła każdego z nas wytrwałością i ufnością w moc prawdy.

Życzymy również, by wszystkie dni zbliżającego się 2011 roku były tak piękne, jak wigilijny wieczór. Oby nadchodzący rok napełnił nasze serca pokojem, radością i szczęściem i stał się dla nas wszystkich źródłem dobra i spełnionych nadziei.

Redakcja PBI - Zaolzie.org

 

 

DO SZOPKI HEJ PASTERZE,

DO SZOPKI, BO TAM CUD…

 

Do betlejemskiej szopki, za wskazaniem gwiazdy, przybywali ludzie zwyczajni i wielcy tego świata, pasterze i królowie. Narodziny Dzieciątka opisywali ewangeliści. Poświęcili temu wydarzeniu swe utwory znani poeci.

Nad Olzą, u podnóża Beskidu żyli ludzie prości. Nie było wielkich, znanych ludzi pióra, lecz była ludność ufna wiarą w Boga.

W tej sytuacji jest rzeczą oczywistą, że większość utworów Adama Sikory, pierwszego przedstawiciela cieszyńskiego piśmiennictwa regionalnego, który zyskał sobie zasłużony rozgłos, były przede wszystkim pieśni religijne, a wśród nich wiele kolęd, których bohaterami byli głównie pastuszkowie, ludzie z najbliższego otoczenia poety.

Adam Sikora (1819 – 1871) był prostym tkaczem. Ukończył zaledwie dwuklasową szkółkę parafialną w rodzinnym Jabłonkowie. Choć rwał się do nauki, ubogiej rodziny nie było stać na zapewnienie mu dalszej edukacji. Wrodzone zdolności sprawiły jednak, że wyróżniał się wśród współczesnych swoją twórczością pisarską. Pisał zarówno pieśni świeckie, jak i religijne, a zwłaszcza kolędy, które przyniosły mu największe uznanie. O samym tylko Bożym Narodzeniu napisał około 30 utworów. 

Jego syn Ludwik, opisując w r. 1907 życie i twórczość ojca napisał, że czuł się on najlepiej w gromadzie pastuszków, a życie pastuszków betlejemskich wyobrażał sobie tak, jak je widział w górach jabłonkowskich, na beskidzkich szałasach.

Oceńmy to sami. Oto fragment utworu Adama Sikory, w którym pastuszkowie wybierają się do stajenki:

[…] Zaraz pastuszkowie śmiele
zbierali swoje kobiele,
a każdy czym prędzej
brał co mógł najwięcej:

Walek grysu pszenicznego,
faseczkę masełka świeżego,
dwuuszniak śmietanki
i wina do szklanki,

Bartosz słodziuchnych gruszek
i czerwonych jabłuszek,
Grześ kołacze na polacie,
miodu garnuszek,

A Szymko dzbanek słodkiego mleka,
kopę jaj Franek wziął do koszyka,
a czerwone grudki sera
pozawijał do papiera.
     

Kuba dla takiego Pana
porwał tłustego barana,
strokate jagniątko
i małe koźlątko.

Staś się zodział ze żupana,
wziął owieczkę na ramiona,
a dwie kozy dojne
prowadził spokojnie,

Jan kozła wałaskiego
i sarniaka młodego,
co wyprosił, kiedy kosił u leśniczego.

Na się Mikołaj zająca kładzie,
tego, co wczoraj zastrzelił w sadzie
i czerwone tłuste cielę,
które chował dwie niedziele.

Pawełek gołąbków parę
dla matuchny na ofiarę,
kurcząt młodych czworo,
a starych sześcioro.

Ludwik indyka tłustego,
kokosza bardzo pięknego
i dwie białe gąski związał do powąski.

A Wałaszek kaczora,
co miał błyszczące pióra
i kapłona bez ogona włożył do wora;
wszyscy z ochoty śpieszą po lesie,
każdy zegrzany, bo ciężko niesie;
co kawałek drogi z prędka
każdy swoje brzemię chętka […]

 

Interesujący jest fakt, że Adam Sikora, ten prosty jabłonkowski tkacz, prawie dwieście lat temu, pisał polskim językiem literackim, bez obcych naleciałości, wtrącając tylko tu i ówdzie regionalne wyrazy gwarowe, jakimi posługiwała się wówczas ludność miejscowa i jakich dotąd używają  zaolziańscy autochtoni, pozostający wierni swoim polskim korzeniom.

Alicja Sęk 

 

POD ZAOLZIAŃSKĄ STRZECHĄ

 

Bogactwo, a zarazem bezpośredniość opisu wigilijnej atmosfery, która wprost  emanuje z zamieszczonego wyżej utworu Adama Sikory, pozwala przynajmniej częściowo odczuć piękno chwil, jakie przed wiekami przeżywali na Śląsku Cieszyńskim domownicy zgromadzeni wokół wigilijnego stołu.

Wigilię pod zaolziańską strzechą, w zaolziańskim domu, jeszcze tuż po II wojnie światowej cechował niepowtarzalny nastrój swojskości, nuconych kolęd, śpiewanych od niepamiętnych czasów po polsku. Na pasterkę lub jutrznię szli ludzie z bliska i z daleka. Szli po ciemku, w skrzypiącym śniegu, by się pomodlić i posłuchać pieśni bożonarodzeniowych w swoim języku, bez przymusu składania daniny obcej konwencji obyczajowej.  

Stefan Żeromski napisał w „Przedwiośniu”, że każdy ma swoje miejsce ulubione w dzieciństwie, które jest ojczyzną duszy. Naszą „Ojczyzną duszy” jest Zaolziańska Ziemia. Wybiegamy w myślach nie tylko do miejsc, ale i chwil ulubionych w dzieciństwie.

Ni srebro, ni złoto… było skromnie. Choinka nie była sztuczna, ani prawdziwa. Robiona była z zebranych w lesie świerkowych gałązek, przymocowanych do nawierconego kija, owiniętego w zieloną bibułkę. Drzewko (tak na Zaolziu nazywano świąteczną choinkę), w tajemnicy przed małymi dziećmi ozdabiały w nocy „aniołki” – rodzice ze starszymi dziećmi. Ozdobami na tej choince nie były błyszczące bombki, lecz wykonywane przez starsze dzieci papierowe łańcuchy oraz różne figurki z tektury, owijane w sreberka po czekoladzie, przechowywane z roku na rok, bo i tych sreberek brakowało, jako że dla nas – polskiej dziatwy – nawet na święta nie było słodyczy. Była też na tej choince wata udająca śniegowe czapy, jak w zaśnieżonym lesie.

Waciany „śnieg” na sztucznie skleconym drzewku, pośród migoczących na jego gałązkach żywych płomyków świec, i przynoszone przez Jezuska (nie przez św. Mikołaja) „prezenty” pod drzewkiem, praktyczne prezenty – ciepłe skarpetki, lub zrobiony na drutach z resztek starej wełny „nowy” sweterek, czy szalik, to „Ojczyzna duszy” zaolziańskiego dziecka urodzonego niedługo przed II wojną światową.

Nie to było ważne, co było na stole. Była tam zapewne bardziej uroczyście podana kartkowa bieda. Jedyną z tradycyjnych wigilijnych potraw, zachowaną w pamięci z tamtych czasów, są kluski z makiem, którego kilka główek udawało się zwykle rodzinie wraz z kilkoma rządkami ziemniaków i warzyw\ wyhodować w niewielkim, przydomowym ogródku z przeznaczeniem na święta.  

Zawsze jednak królował nad tym wszystkim opłatek i szczere życzenia, a wtórowały kolędy śpiewane przy dźwięku skrzypiec. Polskie kolędy. Cała plejada polskich kolęd.

Alicja Sęk

  do góry

 

 

  do góry



Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 12/2010 (84)
Redaktor wydania: Alicja Sęk

www.zaolzie.org
   Poczta el.:  kontakt@zaolzie.org

 

wersja do druku  MS Word  (doc)  

    powrót do strony głównej   www.zaolzie.org 

 

do góry