ZAOLZIE

Polski Biuletyn Informacyjny

dokumenty,  artykuły, komentarze, aktualności

Numer 1/2008 (49)

CIESZYN

23 stycznia 2008

wersja do druku  MS Word  (doc)

   powrót do strony głównej   www.zaolzie.org  

 


SPIS TREŚCI

1.   Nie, nie, nie... - Alicja Sęk

2. KALENDARIUM CZESKIEJ AGRESJI

NIE, NIE, NIE...

(nie damy się...)

Głęboko w serca zapadły nam słowa pozdrowień z noworocznego orędzia prezydenta Lecha Kaczyńskiego, skierowane imiennie także do naszych zaolziańskich Rodaków. Drobny gest, a cieszy.

Cieszy zwłaszcza po ubiegłorocznej, nieszczęśliwej wpadce z Raportem dotyczącym Polonii i Polaków za granicą, spowodowanej przez nieodpowiedzialnego urzędnika poprzedniej ekipy, cieszy po bulwersującej wypowiedzi premiera Donalda Tuska z końca ubiegłego roku, podczas jego wizyty w Ostrawie.

Trzykrotne NIE nowo wybranego premiera na pytanie dziennikarza „Czy będzie się Pan zajmował zwrotem majątków polskich na Zaolziu”, kojarzy się zaolzianom dość fatalnie. Kojarzy się z innym casusem NIE. „NIE” Jerzego Urbana i jego ekipy, którzy demonstrując w Czeskim Cieszynie przepraszanie Czechów za powrót Zaolzia do Polski w r. 1938,.w workach pokutnych przyszli kilka lat temu zbezcześcić zaolziańską ziemię i obrazić uczucia przywiązania tamtejszej ludności polskiej do Macierzy.

Różnica pomiędzy „NIE” Jerzego Urbana, redaktora naczelnego NIEliczącego się porno-politycznego tygodnika oraz NIE urzędującego premiera jest jednak istotna. Urbanowym „NIE” przytłaczająca liczba Polaków po prostu się brzydzi i nie czytuje jego piśmidła. Zaolzianom po jego wybryku pozostał wprawdzie głęboki niesmak, ale tylko niesmak i obrzydzenie...Trzykrotne NIE urzędującego premiera, wynikające – powiedzmy – z niewiedzy (choć ten argument akurat nie dodaje splendoru historykowi z wykształcenia), trudno określić jako zachowanie zgodne z interesem własnego kraju, pomijając już nawet interesy zaolziańskiej ludności. Wypowiadając słowa: „[...] nie sądzę, by w najbliższym czasie był to temat rozmów z Czechami [...] a tę opinię podziela także premier Topolánek [...] bo przecież nie można wydzielić jednego segmentu roszczeń w Europie [...] wskazana jest tu delikatność, powściągliwość tak ze strony czeskiej i polskiej szczególnie” (cytat za Głosem Ludu z dn.11 grudnia 2007 str. 1, podkreślenie PBI) premier nie wystawia dobrego świadectwa sobie, jako szefowi nowej ekipy rządzącej Polską.

To prawdopodobne, że niespełna pięćdziesięcioletni historyk z Gdańska nie ma zielonego pojęcia o zaolziańskich wydarzeniach okresu powojennego, ale urzędujący premier czterdziestomilionowego kraju powinien mieć zorientowanych doradców i działać zgodnie, a nie sprzecznie z interesem własnych rodaków, zgodnie z interesem własnego, a nie sąsiedniego kraju.

O nas, bez nas

Pisaliśmy już wielokrotnie o zagrabionym przez czeskich komunistów mieniu polskich, przedwojennych organizacji społecznych. Powtórzmy jeszcze raz:

W czasie II wojny światowej Polacy zaolziańscy

-                         uczestniczyli w wywiadzie antyhitlerowskim,

-                         walczyli w partyzantce,

-                         ginęli w walce z niemieckim wehrmachtem m.in. pod Monte Cassino, Narwikiem, Arnhem ...

-                         cierpieli i umierali w niemieckich obozach koncentracyjnych,

-                         byli torturowani i mordowani (a nawet ścinani w gestapowskich więzieniach– w Berlinie,  Katowicach) ...

 

-   byli więc w czasie wojny nie po stronie czeskich wrogów, lecz po stronie sprzymierzeńców !

A tymczasem... Mienie ich ojców, ich krewnych i ich własne, władze czeskie po wojnie zagrabiły, skonfiskowały – najpierw w majestacie władz narodowo-socjalistycznych, potem w r. 1952 – już definitywnie – w imieniu władz komunistycznych, pod pozorem mienia poniemieckiego, bo było to mienie, które hitlerowcy Polakom odebrali.

            Po wojnie postawiono znak równości pomiędzy niemieckimi wrogami państwa czeskiego i tymi, co w walce z tymi wrogami przelewali swoją krew, pośrednio również za tych, którzy żyjąc w tzw. Protektoracie Böhmen und Mähren korzystali z dobrodziejstw zbiorowej volkslisty, podpisanej z Niemcami w marcu 1939 przez ich prezydenta Háchę. Stworzono mit bohaterskiej walki z faszystowskim okupantem w postaci 4-dniowego powstania narodowego w Pradze od 4 do 8 maja 1945 r. i sprytnie, pod auspicjami sowietów, zwrócono się przeciw polskiej społeczności na Zaolziu, która na mocy zarządzenia władz stalinowskich znów znalazła się po wojnie w obrębie granic państwa czeskiego.  

            Cisną się tu na usta słowa Mariana Hemara:

            ... pamięć nie dała się zgładzić,

            nie chciała ulec przemocy,

            i woła o sprawiedliwość

            i prawdę po świecie niesie...

Czas nie zdołał zmienić faktów, choć świadome działania (nie tylko czeskich) polityków mocno je zaciemniły...

            Czyżby p. premier Tusk swoim NIE, NIE, NIE nie zdawał sobie sprawy z tego, że faktów nie da się przekreślić? Czyżby chciał się identyfikować z postawą władz czeskich? Czyżby fałsz i zakłamanie oraz chęć przypodobania się sąsiadom z zachodu i z południa przedkładał ponad interesy rządzonego przez siebie państwa?

            Co innego premier państwa czeskiego p. M. Topolánek. Wiadomo: mienie społeczne, związkowe i prywatne przedwojennych polskich organizacji zaolziańskich służyło utrzymaniu polskiego bytu narodowego polskiej, zaolziańskiej społeczności. Czeski premier dobrze wie, że wtedy – po roku 1945 – w interesie jego państwa było niszczenie ekonomicznych podstaw jej życia organizacyjnego. Czyżby dziś, kiedy panuje moda na ochronę mniejszości, m.in. Romów, nie mógł po prostu zmienić orientacji i musiał szukać antypolskiego sojuszu u polskiego premiera?

Może dziś, po otwarciu granic, tak jak ongiś prezydent Beneš z własnej inicjatywy wysłał 22.9.1938 do prezydenta Mościckiego propozycję zwrotu Polsce Zaolzia, p. Premier Topolánek też się wykaże inicjatywą (tym razem szczerą) i odda BYŁYM – ACZKOLWIEK WZGARDZANYM – SOJUSZNIKOM  MIENIE ZDOBYTE CIĘŻKĄ PRACĄ ICH OJCÓW, DZIADÓW I PRADZIADÓW, a to w majestacie prawa, bez zasłaniania się „antyfaszystowskimi“ dekretami Beneša w odniesieniu do zaolziańskich antyfaszystów.

Dobry każdy pretekst

Nie ma żadnej analogii pomiędzy mieniem poniemieckim na Ziemiach Odzyskanych, przyznanych Polakom w Poczdamie przez przedstawicieli zwycięskich mocarstw w charakterze rekompensaty za mienie odebrane Polsce na Wschodzie oraz mieniem skonfiskowanym po r. 1945 Polakom przez Czechów, którzy nota bene, nie uczestnicząc aktywnie w działaniach wojennych, nie ponieśli w czasie II wojny światowej prawie żadnych strat materialnych. Nie mogłyby też w żaden sposób obowiązywać w odniesieniu do mienia zaolziańskich Polaków tzw. Dekrety Beneša, gdyby świadomie i celowo nie zastosowano podstępnej interpretacji o konfiskacie mienia poniemieckiego w odniesieniu do polskiego mienia, uprzednio przez Niemców skonfiskowanego.

Zastanówmy się czyjego interesu bronił swoją wypowiedzią nowy premier RP, bo temu, iż premier Topolánek nie chce rozmawiać „o sprawach dotyczących przeszłości” (patrz tenże cytat z G.L.) absolutnie dziwić się nie można. Z całą pewnością nie był to interes ani Polski, ani zaolziańskich Polaków.

Władze czeskie zasłaniają się tym, że nie można odbierać obecnym właścicielom mienia nabytego w dobrej wierze. Wynika to m.in. z pisma byłego premiera, dziś prezydenta RC Václava Klausa do ZG Macierzy Szkolnej w Republice Czeskiej z dnia 5 kwietnia 1993, którego kopię zamieściliśmy w naszym serwisie w maju 2004. Ówczesny premier, bądź co bądź demokratycznego, środkowoeuropejskiego kraju napisał w nim m.in.:„Z żalem ponownie dochodzę do przekonania, że przy naprawianiu wszystkich krzywd wyrządzonych w poprzednich okresach historycznych poszczególnym jednostkom względnie podmiotom prawnym powstaje zagrożenie łańcuchowej reakcji wyrządzenia nowych krzywd naszym współczesnym”.

W tym łańcuchu „wyrządzanych krzywd” coś się mimo wszystko nie zgadza. Nawet, jeśli ktoś nabył skradzione mienie – przypuśćmy, że za uczciwe pieniądze – to ktoś inny był beneficjantem. Komuś przecież przypadły w udziale zyski ze sprzedaży   tego łupu. Tym beneficjantem, bez najmniejszej wątpliwości, było ówczesne państwo czechosłowackie, którego następczynią prawną jest dzisiejsza Republika Czeska.

Państwo czechosłowackie i dalej czeskie, było też gospodarzem tych obiektów, które pod tym właśnie nadzorem uległy dewastacji, bądź likwidacji. Nie można oczywiście oddać w naturze tego, co zostało przez lata zdewastowane, zrównane z ziemią. Gdyby jednak te władze, jako prawni następcy przywłaszczycieli, wypłaciły zaolziańskim Polakom za to podstępnie zagrabione mienie rekompensatę, ci – będąc czeskimi podatnikami – nie musieliby się zwracać do polskiego premiera o pomoc w ratowaniu szkolnictwa, ginącego m.in. z powodów finansowych (patrz. cytowany wyżej GL z 11.12.07 – wypowiedź J.Szymeczka) oraz szkół i przedszkoli z mniejszą liczbą uczniów, niż przewidują to czeskie normy. Rodzice w małych miejscowościach nie musieliby z powodu zbyt dużej odległości polskich przedszkoli oddawać swoich potomków  do czechizacji już w wieku przedszkolnym.

Gdyby zaolzianie mogli korzystać z obliczanego na wiele milionów dolarów dorobku materialnego swoich przodków, zagrabionego podstępnie przez władze czeskie, nie musieliby też prosić Polski o stypendia dla swojej młodzieży (patrz jak wyżej). Jak wynika z obliczeń jednego z naszych zaolziańskich przyjaciół, na szczęście w miarę zamożnego, dojazd trójki jego dzieci w dość zróżnicowanym wieku do polskich szkół i przedszkola, kosztuje go miesięcznie ok. 4000 koron (czyliokoło 570 złotych). Nie każda rodzina może sobie na taki wydatek pozwolić.

Wejście obu państw do strefy Schengen i otwarcie granicy w nocy z 20 na 21 grudnia 2007, wzbudzające nadzieje wielu zaolziańskich Polaków, niewiele może w ich sytuacji zmienić. Zaolzie w sensie terytorialnym, w odniesieniu do Polski, a nawet do tak małego kraju, jak Republika Czeska, to maleńki skrawek ziemi. Z punktu widzenia życia codziennego, zawożenia dzieci do przedszkoli, dojazdów młodzieży do szkół odległych o wiele kilometrów, dla wielu rodzin nie jest – jak wynika z przytoczonego przykładu – obojętne także z punktu widzenia ich domowych budżetów. Korzystanie z jeszcze bardziej odległych szkół na terenie Polski przez młodzież z miejscowości położonych nieco dalej od granicy, jest w tej sytuacji raczej niemożliwe.

 

Wielka „polityka” 

Polityka wymaga – jak wiadomo – dużego sprytu. Cóż. Politykiem sprytnym, choć rzadko uczciwym był m.in. Edward Beneš, który w dodatku nienawidził Polski i Polaków. W interesie swojego kraju chętnie posuwał się do mataczenia i wykorzystywania ewidentnej nieprawdy, do czego przyznawał się bez żenady w swoich późniejszych publikacjach. I tak na przykład, kiedy ustanawiano nowy polityczny ład w Europie po I wojnie światowej, podpisał z ministrem spraw zagranicznych Francji Etienne Pichonem umowę, na mocy której Francja obiecywała poprzeć starania polityków czeskich o utworzenie państwa w „granicach swych byłych ziem historycznych”, czyli z dawnym Księstwem Cieszyńskim. Jak wynika z książki Beneša „Svĕtová válka a naše revoluce. Vzpomínky a úvahy z bojů za svobodu národa” Praha 1930, díl II. str. 318-320, Beneš w pełni zdawał sobie sprawę z tego, że Pichon nie orientował się, iż zobowiązuje się w imieniu Francji popierać roszczenia czeskie wobec ziem zamieszkałych przez ludność polską. Przypuszczał nawet, że gdyby francuski minister był świadom tego faktu, nigdy nie zgodziłby się na podpisanie umowy w przyjętej formie. Czeski dyplomata sprytnie wykorzystał ignorancję przedstawiciela Francji, przygotowując grunt pod działania wymierzone przeciwko państwu polskiemu (zob. M.K.Kamiński „Polityczne aspekty czeskiego najazdu na Śląsk Cieszyński” Polska Akademia Umiejętności 1994, tom II. Prace Komisji Środkowoeuropejskiej). Nie przypisując jednak „zasług” wyłącznie Benešowi, idąc tropem badań naukowych M.K. Kamińskiego w czeskich archiwach, opisanych w wyżej wymienionej publikacji, trzeba przyznać, że to nie Beneš, lecz prezydent T.G. Masaryk był pomysłodawcą tragifarsy z przebraniem czeskich oficerów w mundury legii francuskiej i wprowadzenia strony polskiej w błąd odnośnie inicjatora operacji zbrojnej 23 stycznia 1919, czego przypomnienie zamieszczamy niżej.

Wróćmy jednak do antypolskich, podstępnych zagrywek Beneša. Było ich sporo i to zarówno w okresie międzywojennym, jak i w czasie II wojny światowej, a także po niej. Tą bodajże najbardziej wyrafinowaną było w r. 1938 wysłanie do Prezydenta Mościckiego tajnej noty z propozycją zwrotu Zaolzia, a tym samym próbą wciągnięcia Polski we wcześniejszy konflikt z Niemcami i późniejsze oskarżanie jej o antyczeskie działania, uniemożliwiające zawarcie jakichkolwiek porozumień przed i w czasie II wojny światowej. Do tych „sprytnych posunięć politycznych” należało m.in. zawieranie przez Beneša, ponad głowami Polaków antypolskich porozumień ze Stalinem, wysuwanie propozycji zmiany polsko-sowieckiej granicy na niekorzyść naszego kraju, podpisanie jeszcze w trakcie trwania działań wojennych, sprzecznego z interesami Polski układu o przyjaźni z sowietami.

Konfiskata mienia polskich organizacji zaolziańskich pod pozorem konfiskaty mienia poniemieckiego była więc tylko kropelką w morzu „dyplomatycznych” kłamstw i kłamstewek autora powojennych „antyfaszystowskich dekretów” oraz jego popleczników. Z błogosławieństwem Stalina została potem pokornie zaakceptowana również przez przywódców PRL-u.

W ten sam styl działania całkowicie wpisuje się również argumentacja obecnych decydentów, iż nie można oddać Polakom ich mienia, bo pokrzywdzono by obecnych czeskich właścicieli tego majątku.

Tych kilkudziesięciu milionów dolarów, które tytułem odszkodowań należą się zaolzianom – nie otrzymają oni jednak nie dlatego, że byłaby to jakaś znacząca kwota dla państwa czeskiego. Oni nie mogą tego odzyskać, bo wzmocniłoby to m.in. kondycję polskiego szkolnictwa na Zaolziu i tym samym działałoby przeciw przyśpieszonej depolonizacji tej społeczności!

Nie przekreśla to jednak prawa do spuścizny zaolziańskich Polaków po ich przodkach. Nie przekreśla tego prawa nawet bezprawne, jednoosobowe podpisanie i ratyfikowanie – bez zaczerpnięcia opinii Sejmu – układu z Czechosłowacją w r. 1991 przez Lecha Wałęsę. Zgodnie z obowiązującym wówczas w Polsce prawem nie mógł on jednoosobowo decydować o sprawach dotyczących mienia społecznego.

Trzykrotne NIE Donalda Tuska dyskwalifikuje go co najmniej jako magistra historii, o reprezentowaniu interesów Polski i Polaków nie wspominając.Wobec uprawiania takiej „polityki” i my mówimy swoje NIE, NIE, NIE!


do góry

 

 

KALENDARIUM CZESKIEJ AGRESJI


Paradoksalnie - z inicjatywy komunistycznych posłów czeskiego parlamentu stanął przed kilku laty w Pradze pomnik narodowo-socjalistycznego prezydenta Beneša.

Pomnik poświęcony m.in. pamięci polskich ofiar czeskiej napaści z r. 1919 – jak już wielokrotnie pisaliśmy – zniszczyli Niemcy w pierwszym dniu II wojny światowej. Dzięki ofiarności i wieloletnim staraniom niewielkiej grupy ludzi stanął teraz ponownie pod cieszyńskim Wzgórzem Zamkowym.

Choć nie było jeszcze uroczystego odsłonięcia, Cieszyńska Nike – Ślązaczka z szablą, stojąc na swym wysokim cokole przypomina przechodniom tych, którzy na początku dwudziestego wieku, na różnych frontach walczyli i ginęli za Polskę.

W nowej roli

W 89 rocznicę czeskiej napaści na polską ziemię, po raz pierwszy od prawie 70 lat, milcząco przypomina też kolejne akty czeskiej zbrodni ze stycznia 1919. Bez nazwisk, bez słów potępienia, bez szczegółowych wyjaśnień. Pochodzący z Zaolzia artysta, prof. Jan Raszka umieścił na pomniku, odsłoniętym w r. 1934, m.in. sześć kartuszy przypominających czas i miejsca tej zbrodni. Sześć kartuszy z datą i nazwą miejscowości, dyskretnie upamiętniających ofiary podstępnej agresji. Ten milczący symbol wzbudził jednak, mimo wszystko – w związku z obecną rekonstrukcją pomnika – wiele emocji.

Pisaliśmy już o ingerencji czeskiego konsula z Katowic, który w r. 2005 – zaprosiwszy do cieszyńskiego ratusza członków Komitetu Odbudowy Pomnika, próbował nie dopuścić nawet do tak dyskretnego uczczenia ofiar czeskiej zbrodni, którymi byli zarówno żołnierze, jak i cywile.

Toczyły się też dyskusje na różnych forach internetowych, cieszyńskich i zaolziańskich. Były głosy za i przeciw odbudowie pomnika. Naszym zdaniem bardzo trafnie scharakteryzował je w kwietniu 2007 na zaolziańskim portalu 3-nec niejaki Francek. Oto jego gwarowe refleksje, skierowane do znanego skądinąd zaolziańskiego poturczeńca Olzioka:

„Tyn pómnik tam ni ma na to, aby ci sie podoboł, Olzioczku. W założyniu, to on się mo właśnie nie podobać głównie szkopyrtokóm i różnym takim J.

 Normalnym Polokóm i zagranicznym turystóm sie tyn pomnik [...] podobo. Oczywiście de gustibus... gejóm się nie podobo, bo to kobieta, kómunistóm, że ni mo siyrpa i młota, zaś szkopyrtokóm się nie podobo, że ni mo szabli namiyrzónej na polskigo prezydenta i premiera, jyny tam, kaj mo [...] A jak piszym o szkopyrtokach, to wiynkszościóm nie myślym tym tych boroków, kierych rodzice, nie umiejąc prawie w ogóle po czesku, posłali do czeski szkoły, a pomimo tego oni po czesku nie umieją ani w jednej czwartej tego co ty i jo. Po polsku pisać nie umieją, bo ich tego nikt nie nauczył, zatem piszą „po našimu” i często się czują wyobcowani, tak wśród Polaków, jak i Czechów. To ni ma, jak by to nikierzy chcieli, naród śląski, ani schlónzki, to jest narodek powstały w drugi połowie XX wieku, czyli „tustelanie”, którzy – z racji obywatelstwa – identyfikują się z państwem czeskim, choć językowi, którym się porozumiewają, jest bliżej do polskiego. Oni nie znają historii Polski, ani nie umieją przeczytać, jaki jest znaczyni Ślązaczki. Jest to dla nich po prostu zwykła statua, jakich wiele, chyba, że ktoś ich do tego pomnika uprzedził przy pomocy propagandy. A kto? (Może m.in. pewien felietonista forsowany  przez redakcję Głosu Ludu? – przyp. A.S.). Sam sobie odpowiydz. Nie Czesi, tym je to jedno, w większości ani nie wiedzóm o tym pomniku, jak koło Zamku lecóm na bazar interesiki robić z Poloczkami J.

Tyn pómnik parzy jedynie polskich czechofilów i szkopyrtoków i takie właśnie jest jego zadanie.”

Końcowa refleksja Francka dotyczy oczywiście tylko fragmentu pomnika. Statua Cieszynianki pod Wzgórzem Zamkowym stanęła dla upamiętnienia cieszyńskich legionistów, którzy w czasie I wojny światowej walczyli o Polskę oraz powstańców śląskichi ofiar czeskiej napaści, tych – którzy tę wywalczoną polskość pragnęli zachować i dla niej złożyli daninę własnej krwi.

Kartusze z nazwami zaolziańskich miejscowości, symbolizujące walki w danej okolicy, noszą daty z trzeciej dekady stycznia 1919. Przypomnijmy kilka faktów z tamtego okresu:

-                             18 stycznia 1919 rozpoczęła się Konferencja Pokojowa w Paryżu, od której oczekiwano także decyzji w kwestii Śląska Cieszyńskiego;

-                             na 26 stycznia 1919 rozpisano wybory do Sejmu Ustawodawczego Rzeczypospolitej; nie ulegało wątpliwości, że weźmie w nich udział ludność polska, dominująca na spornym obszarze i w ten niewątpliwie demokratyczny sposób wypowie się za przynależnością do Polski;

-                             polskie władze, darząc południowego sąsiada całkowitym zaufaniem, przemieszczają  jednostki wojskowe z Cieszyna na front wschodni, do walki z bolszewikami;

-                             Czesi prowadzą intensywne antypolskie działania dyplomatyczne; kiedy przekonują się, że nie uda im się uzyskać zbrojnego poparcia Ententy, a już z całą pewnością nie przed końcem stycznia, decydują się na napaść zbrojną, poprzedzoną koncentracją silnie uzbrojonego wojska oraz mistyfikacją z przebraniem czeskich oficerów w mundury alianckie;

-                             rozpoczynają się akty agresji, upamiętnione na kartuszach Pomnika Ślązaczki.

Wydarzenia z 23 stycznia dowiodły, że alarmistyczne raporty wysyłane do Warszawy przez służby wojskowe i Radę Narodową z Cieszyna nie były wynikiem wyolbrzymiania zagrożenia; już o 6 rano internowano grupę działaczy polskich, mieszkających  w gminach po czeskiej stronie linii demarkacyjnej. O 10:30 pojawiła się w Cieszynie delegacja przebrana w mundury koalicjantów, prowadzona przez czeskiego podpułkowinika Šnejdarka, który, powołując się na polecenie nieistniejącego rządu koalicji, wezwał pułkownika Latinika do wycofania wojsk za granicę Śląska Cieszyńskiego, gdyż o godz. 13:00 siły koalicyjne przystąpią do obsadzania spornego obszaru. Płk Latinik zbyt późno zorientował się w tej mistyfikacji i nie zdążył prowokatorów zaaresztować.

 
Szlakiem agresji

Pierwsze strzały 23.1.1919 padły już jednak znacznie wcześniej – o godz. 8:30 – w Boguminie. O godz.10 polska załoga dworca kolejowego w tym mieście zareagowała na wtargnięcie czeskich oddziałów rozbrojeniem stacjonującej tam kompanii czeskiej. Były pierwsze ofiary. Zginęło dwóch polskich żołnierzy, ośmiu Czechów odniosło rany. Czesi i tu zastosowali fortel z rzekomymi rozkazami Międzysojuszniczej Komisji  w Paryżu.

Najważniejsze wypadki zaszły w tym i następnym dniu na terenie Zagłębia Karwińskiego. Upamiętnia je kartusz z datami 23-24.1.1919. Czesi dysponowali tu ogromną przewagą wojskową i gdyby nie powstańczy zryw ludności miejscowej, klęska poniesiona na tym odcinku przez polskie jednostki byłaby ogromna. Były liczne ofiary śmiertelne. Czesi brali też zakładników spośród ludności cywilnej, grożąc im rozstrzelaniem w wypadku ataków na żołnierzy.

 

Kolejny kartusz z napisem Bystrzyca 24.1.1919 upamiętnia wydarzenia, które miały miejsce na południowych krańcach spornego obszaru, równolegle z napaścią bogumińską i wydarzeniami karwińskimi. 23 stycznia żołnierze, strzegący granicy przy wylocie tunelu w Mostach koło Jabłonkowa, rozmontowali tory kolejowe, przez co przybywające ze strony słowackiej trzy bataliony piechoty czeskich legionarzy musiały opuścić wagony i stoczyć walkę z polską placówką. Nie była ona w stanie powstrzymać atakujących, lecz opóźniła czechosłowackie natarcie na Jabłonków i Cieszyn. Natomiast w nocy z 23 na 24 stycznia udało się zebrać w hucie trzynieckiej 400 osobowy oddział robotników, którzy stanęli do walki z Czechami, opóźniając nieco natarcie. Poniesiono jednak duże straty w ludziach.

Najbardziej krwawym dniem na terenie dzisiejszego Zaolzia była niedziela 26.1.1919, dzień wyborów do polskiego Sejmu Ustawodawczego.

 

Atakowano cywilów udających się po nabożeństwie do urn wyborczych. W Stonawie Czesi zakłuli bagnetami ponad dwudziestu wziętych do niewoli  polskich żołnierzy z Wadowickiego Pułku Piechoty. Poświęciliśmy im oddzielne wspomnienie w naszym serwisie w styczniu 2006.

Tego samego dnia – 26 stycznia – Czesi z ogromnym impetem ruszyli na Cieszyn i Zebrzydowice. Doszło do tragicznego dla strony polskiej starcia. Podczas czeskiego ataku  pod miejscowością Kończyce, został ciężko ranny por. Cezary Haller (młodszy brat generała Hallera), w chwilę później dobity przez żołnierza czeskiego.

 

Oddział polski, pozbawiony dowódcy poniósł kolejne dotkliwe straty i rozbity wycofał się w stronę Dziedzic.

 

Ostatni z sześciu kartuszy z napisem Skoczów 29 – 30.1.1919, przypominając kolejne ofiary czeskiej agresji na Polskę ze stycznia 1919, jest równocześnie symbolem polskiego zwycięstwa w tej nierównej, zdradzieckiej walce. To tam, pod Skoczowem, dzięki zastosowaniu przez polskie dowództwo manewru mającego uchronić przed zniszczeniem stolicę regionu – miasto Cieszyn – polegającego na wycofaniu się bez walki pozycyjnej na linię Wisły i odparciu tam natarcia przeważających sił najeźdźcy. Czesi ponieśli sromotną klęskę i zostali wyparci ze zdobytych pozycji.

 

Polskie zwycięstwo w tej nierównej walce nie do końca zostało wykorzystane. Dla Polaków w tej części Ziemi Cieszyńskiej, tj. na Zaolziu, które w wyniku późniejszych targów dyplomatycznych w Spa znalazło się pod czeskim władaniem, rozpoczęły się lata prześladowań i dyskryminacji. Bronili się twardo. Nie bronią, lecz własnym wysiłkiem, pracą swoich rąk i umysłów. Niestety – efekty tych wysiłków zostały przez władze czeskie po drugiej wojnie światowej zawłaszczone w równie pokrętny sposób, jak rozpoczęła się napaść z 23 stycznia 1919 r.

Szkoda, że tego obecny premier RP nie pojmuje.

Alicja Sęk


Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 1/2008 (49)
Redaktor wydania: Alicja Sęk

www.zaolzie.org
   Poczta el.:  kontakt@zaolzie.org

wersja do druku  MS Word  (doc)  

    powrót do strony głównej   www.zaolzie.org 

 

do góry