ZAOLZIE

Polski Biuletyn Informacyjny

dokumenty,  artykuły, komentarze, aktualności

Numer 12/2005 (24)

CIESZYN

23  grudnia 2005

wersja do druku  MS Word  (doc)    
wersja do druku  Adobe Acrobat  (pdf)  

powrót do strony głównej   www.zaolzie.org

ZAOLZIE Serwis Informacyjny Historia i WspółczesnośćArchiwum 2005 Serwisu Informacyjnego Zaolzie.org


SPIS TREŚCI

1. Legenda Świąteczna 

2. Nieustraszony zaolziański  Winkelried

3. BILANS  KWESTII  CIESZYŃSKIEJ  60 LAT PO USTANOWIENIU W R. 1945 PAŃSTWOWEGO ZARZĄDU KOMISARYCZNEGO NAD MIENIEM ORGANIZACJI POLSKICH I ZAKAZU  ICH  DZIAŁALNOŚCI

Drodzy  Przyjaciele,

            do naszych serdecznych życzeń bożonarodzeniowych i na Nowy Rok 2006 dołączamy fragmenty wiersza nie znanego nam autora.

            Strofy te napisane są starą odmianą gwary beskidzkich górali. Stanowią wyraz serdeczności dawnych pokoleń  Śląska Cieszyńskiego

Redakcja

 

„Przybieżeli do Betlejem”

Oryginał namalowany ustami, autor Stanisław Kmiecik

 

Legenda świąteczna...

 

/.../

Łazili se po świecie Maria i Józef cieśla,
byli w Bystrzycy, Jabłónkowie, Wiśle i Ustroniu,
zawadzieli o Stokłosiec, Razłoki i kajś ta
do Zadnich Groń. (A pieknie beło w Zadnim Groniu).  

„Tu ostaniem”, prawi Józef,  „hań – u tego bacy,
co to niejedyn kyrdel owiec gonił  po Beskidzie.
Baca – haj – baca -  przyciśnie, ogrzeje, uracy –
Przeca on nima bogocz – przeca żyje w bidzie”.
 
Baca przijół Marie, jako że Jozef był bezrobotny -
I oto nocóm, jak sie  rzekło – nastała nowina,
Maria se powiła Jezusicka Syna,
a Synek se był szykowny, choć trocha markotny.
 
Baca doł znać gorolom – przibieżeli gazdowie
z całych Beskidów do starego bacy.
Gaździna se upikli z twarogim kołacy,
nawarzili  warzónki -  ba  -  dobrzy ludkowie!

/.../

  Po onym – Hanyś z Tyry z kónteczka prziskoczy,
gazdów biere za rynke, prawi se: „muzyka!”
Tańcowali se gorole „Trojoka”, „Grozika”
jaże Jezusickowi zaśmioły sie oczy!
 
A na polu beł ziomb – toż beło dobrze w ścisku,
bo na polu dół halny i śnig proł po pysku.
Nie przilecieli janiołkowie z nieba bo sie boli
że im zadki obmarznóm, że im skrzidła mróz spoli.

/.../

 
Bełoby szycko dobre – ino że nad ranym
fojt  przibyli do Groniech, do bacy z policjanym.
Pokute dali bacy za to nocny grani,
No i za Jezusicka niezameldowani.
 
Takto sie Jezusicek rodził nie kajś za morzami
ale tu, na Ślóńsku – miendzy nami.
Leżoł se na wyreczku, pikniuśki, naguśki
a  przi nim Maria stoła i Jozef siwiuśki.

/ - /

 

do góry

 

Nieustraszony zaolziański  Winkelried

Był rzecznikiem polskości Zaolzia. Za wielką niesprawiedliwość, zwłaszcza wobec tych, którzy oddali swe życie za wyzwolenie Kraju, a szczególnie zaolziańskich stron rodzinnych spod niemieckiej okupacji, uznał w r. 1945 wytyczenie granicy między Polską i Czechosłowacją według podziału z r. 1920  W r. 1946 napisał w tej sprawie dwa listy otwarte do prezydenta Edvarda Beneša. Nigdy na nie od demokratycznych, niekomunistycznych władz czeskich nie dostał odpowiedzi, został natomiast w związku z tym postawiony w r. 1947  w stan oskarżenia o działalność antypaństwową.

Prawie całkowicie sparaliżowany, przykuty do łóżka, władając w ograniczonym stopniu tylko lewą ręką, nie mógł oczywiście uczestniczyć w procesie.Stukając jednym palcem w klawisze maszyny  specjalnie przymocowanej do łóżka, tak jak tworzył uznawane prace naukowe – np.: „Rola języka polskiego na Śląsku Cieszyńskim w wiekach XVI-XVII”, „O źródła poznawcze do studiów nad ludową i historyczną kulturą Śląska Cieszyńskiego”, „Powieści ludu śląskiego w przybranej szacie mieszczańskiej”, „Płaźnik, studium z dziejów górniczej Karwiny”, „Prawidłowość w budowie dialektu cieszyńskiego” oraz inne liczne artykuły prasowe, tak napisał ponad dziewięćdziesięciostronicową „Odpowiedź w kwestii cieszyńskiej”, która miała być odczytana w sądzie.

Leon Derlich – pochodzący z Karwiny, bo o nim tu mowa, pisał pod pseudonimem Andrzej Sowa. 28 listopada br. obchodziłby stulecie urodzin. Zmarł w r. 1965, po ponad 40 latach  unieruchomienia w łóżku – otoczony opieką matki i siostry Herminy, która poświęciła dla niego swe życie osobiste. Był odwiedzany przez licznych przyjaciół - w czasie okupacji, co wydaje się wprost niewiarygodne, kierował podziemną organizacją zajmującą się pomocą dla więźniów.

Uważamy ze wszech miar za wskazane, aby – dla przykładu hartu ducha i osobistej nieugiętej postawy - opublikować w internecie przynajmniej fragment wymienionej odpowiedzi, świadczącej o tym, że Leon Derlich nawet jako oskarżony nigdy  nie poddał się psychicznemu terrorowi ówczesnych władz czeskich. Oto tekst fragmentu (wytłuszczenia . red.):

„Twierdzę otwarcie, że dekret prezydenta CSR z dnia 2.8.1945 o uregulowaniu czechosłowackiego obywatelstwa (č. 33/45 Sb.) wykazał zupełną nieznajomość zagadnienia tzw. volkslisty u prawodawców czeskich i że jego zastosowanie na obszarze narodowościowego sporu polsko-czeskiego było (i pozostaje) wręcz skandaliczne.

Jest dawną już tajemnicą publiczną, że na obszarze tzw. Kreis Teschen działało „prawo” ludobójców, które przymuszało  nie-Niemców do wnoszenia podań o przyjęcie na listę niemiecko-narodową, a wywłaszczało i wysiedlało  z hipotecznego majątku tych, co bądź to się nie zgłosili, bądź to okazali się niegodnymi. Przepisy i zarządzenia, zarówno volkslisty, jak wywłaszczenia itd., korespondowały ze sobą ściśle. Stanowiły całość obliczoną na wytępienie narodu polskiego.  I nie dotyczyły Czechów. Kto udowodnił władzom niemieckim, że jest pochodzenia czeskiego i uważa się za Czecha, ten wymykał się spod rygoru volkslisty bez narażenia swego majątku i położenia socjalnego. A zakaz służenia w wojsku niemieckim, występowania w formacjach i uczestnictwa w przeróżnych imprezach patriotycznych przyjmował jako cenną gratyfikację niemieckiego prawa i czasu wojny. Był nawet „Bienenhonig für tschechische Kinder”. W przeciwieństwie do tego, komu hitlerowskie władze udowodniły, że nie zgłosił się należycie na volkslistę z powodu przekonań polskich, ten jako oczywisty „Untermensch” płacił „Polensteuer”, tracił prawo do urlopów, do zwykłych norm aprowizacyjnych i świadczeń socjalnych w chorobie i inwalidztwie, był z majątku swego wywłaszczany, wysiedlany, w ostatniej instancji  stawiany pod  ścianę. Za naprawdę niebezpiecznych dla „Weltherrschaftu” uważani byli tylko Polacy. Wyłącznie tych także spędzano pod szubienice golgoty – Ziemi Cieszyńskiej  [np. w czasie publicznych egzekucji dziesiątków Polaków, wieszanych w Cieszynie, Jabłonkowie ...., na oczach spędzonych - przyp. red.]. W gestapowskich łapankach i masakrach dokumenty osobiste podające „tschechisch” na równi z „deutsch” wyprowadzały właściciela na drogę życia, gdy papiery z oznaczeniem „polnisch” były wyrokiem śmierci. Nad Olzą Polacy, jak wszędzie, dawali przykład walki i poświęcenia. Odpowiednio ciężkich też doznała polskość tutejsza strat.

Powojenne likwidowanie szatańskiego dzieła nazizmu miało być godne straszliwych doznań, bezmiernych cierpień i ofiar. Powinno było pójść najtroskliwiej po linii moralnych zasad prawa, tudzież zadośćuczynienia dla tych, co walczyli i cierpieli dla narodu polskiego tedy w pierwszym rzędzie. Niestety Ziemię Cieszyńską nawiedziło nowe nieszczęście: lud polski Nadolzia, ofiarny i zwycięski, znienacka spętany został na nowo drutem kolczastym zakłamania. Tym, co wytrwali w jawnym oporze, przyszyto perfidne „beckovec”  [wyzwisko „beckowiec” od nazwiska przedwojennego ministra spraw zagranicznych RP Józefa Becka – red.], tych z volkslistą strąciło się gwałtem do rzędu niemieckich bankrutów i zbrodniarzy.

Ustanowienie niemieckiej listy narodowej dla ogółu ludności na „inkorporowanych obszarach wschodnich” nazwało prawo międzynarodowe zbrodnią wojenną, zbrodnią na narodzie polskim. Jak tedy należy konkretnie nazywać przyjęcie  volkslistowego status quo z końca okupacji niemieckiej za podstawę do zaaplikowania czechosłowackiego dekretu o obywatelstwie (č. 33/45 Sb.) narodowi polskiemu na obszarze powiatów frysztackiego i cieszyńskiego? Wszak przygotowaniem naszego kraju  [tutaj to znaczy – Zaolzia, przyp. red.]  do akcji volkslisty było urzędowe narzucenie mu „narodowości śląskiej”, a to dla pięknych oczu wrogów narodu polskiego uczyniła administracja państwowa CSR w roku 1921! Naprzód dało się Niemcom broń do ręki, a teraz poczęto ścigać surowo tych, co po bohaterskim stawieniu oporu, ranni, padli do okrutnej niewoli. Naprzód zaoszczędzonymi podczas wojny siłami zajęto powiaty, a potem na drastyczną równię pochyłą, obok Niemców i Madziarów, postawiło się tutejszy lud polski. Aby zagłuszyć sumienia ludzkie wszczęto piekielny wrzask na temat  utrpení  1938 roku.  [Uwaga redakcji: zainteresowanych rzeczywistym tłem tych wydarzeń  z roku 1938 odsyłamy do archiwum naszego serwisu Zaolzie.org  - do nr biuletynu  1/2004  PBI Zaolzie]. Panowie z ekspozytury ZNV  [Zemského národního výboru v Ostravě – Wojewódzkiej Rady Narodowej w Ostrawie – przyp. red.] dobrze się orientowali w całej machinacji, bo któż był jej autorem, jeśli nie oni.

Ciężko dotknięto i obrażono naród polski cynicznym użyciem przeciwko niemu na Śląsku Cieszyńskim dekretu, który pozbawiał około 80 procent ludności polskiej Nadolzia praw obywatelskich, politycznych i kulturalnych. Bezwzględne traktowanie „volksliściarzy”  można było owszem usprawiedliwiać, tłumaczyć tym życzliwszym ustosunkowaniem się do Polaków bez volkslisty, tudzież pietyzmem wobec kultury polskiej, która w bezkompromisowej walce z krzyżactwem tak bardzo ucierpiała. Atoli rzeczywistość okazała się i tu okrutna. Wyraźna jest wymowa zuchwałych dwóch lat „národní správy  [zarządu komisarycznego – przyp. red.]  nad polskim majątkiem kulturalno-społecznym, wymowa zakazu wszelkich  organizacji o charakterze narodowym [odsyłamydo niżej załączonego artykułu „Bilans kwestii cieszyńskiej po 60 latach” - od ustanowienia przez władze czeskie zarządu komisarycznego nad mieniem organizacji polskich i ich zakazu - przyp. red]. - zakaz posługiwania się językiem polskim, usuwania ostatnich Polaków ze stanowisk urzędniczych, ścigania wyzwolonych więźniów ideowo-politycznych za rok 1938  [powyżej była już wzmianka o faktycznych  kontekstach z tym rokiem 1938przyp. red.], szerokiego korzystania z pomocy byłych hitlerowców (sic!) w akcji przeciw Polakom  itd.  Szyderstwem z zasady praworządności  było, gdy władze ONV  (Okresního národního výboru  - Powiatowej Rady Narodowej – przyp. red] publicznie przypominały polskim ofiarom wojny przymus  uciążliwego i kosztownego  wnoszenia o unieważnienie   zapisów    hipotecznych, poczynionych z mocy Himmlera, i zbrodni wojennej, która nazywala się  „Festigung deutschen Volkstums”.  Wytrwałeś,  Polaku, w oporze przeciw Hitlerowi, za co cię wywłaszczyli i zamęczyli na śmierć, to sieroty twoje mogą utracić prawo do majątku po ojcu, jeśli nie wniosą  w terminie  prośby z tuzinem załączników, a po drodze nie pokłonią się rozsiadłym po urzędach kolaborantom. A ustąpiłeś wobec terroru i podpisałeś się na niemieckim papierze, toś zbrodzień, zdrajca i trza ci pokutować, bo przecie, jak się to mówi, musisz być bity ... Dopóki cię łaskawie nie oczyszczą z volkslisty  (za grubą opłatą) i nie wystawią ci „Vysvědčení o národní spolehlivosti” – [Świadectwa spolegliwości narodowej – przyp. red.], dopóty pozbawionyś praw obywatelskich w gminie i kraju, nie wypłacą ci emerytury, nie dostaniesz świadectwa w szkole, ślubu w kościele, zaliczki na szkodę wojenną, odnowienia karty przemysłowej, zaświadczenia urzędu pracy i stu różnych, do życia najkonieczniejszych rzeczy. Jesteś niby trędowaty, podobno jak nim byłeś przed podpisaniem volkslisty.

[przyp. red.: i pomyśleć, kim byli ci, co tak naigrywali się z ludności polskiej Zaolzia, gnębionej przez Niemców, jeszcze wtedy nie tak dawno temu?!  Do jakiego narodu należeli? Jak ten naród walczył z okupantem niemieckim?  Przypomina się „błękitna dywizja” czeskich ochotników, wspomagająca niemiecki Wehrmacht. Należy podkreślić, że w stosunku obecnych władz czeskich do Polaków zaolziańskich,  w skali tych 60 lat od 2 wojny światowej, bardzo niewiele się  zmieniło in plus . Wystarczy  przeczytać w oryginale pismo z 5 kwietnia 1993 ówczesnego premiera a obecnego prezydenta Republiki Czeskiej na str. 8 biuletynu PBI-Zaolzie nr 5/2004 – dostępnego w archiwum serwisu zaolzie.org  oraz  dygresję do tego pisma na str. 4 tegoż numeru PBI.  Ówczesny premier RC próbuje usprawiedliwić nieooddanie polskiego mienia. To bezpodstawnie zagrabione przez czeskie władze mienie do dnia dzisiejszego nie zostało zwrócone  polskiemu społeczeństwu na Zaolziu. Dodatkowe informacje – jak w takich sprawach  w RC prawo działa wstecz – można przeczytać  w nr 4/1004 PBI-Zaolzie, dostępnym również w wymienionym archiwum- koniec przypisu].

Ciąg dalszy „Odpowiedzi ...: „  Derlicha:

A jacy ludzie zasiedli do sądu nad polskimi „volksliściarzami”? Pewną członkinię polskiego ruchu oporu, volksliściarkę, wezwał MNV  [Místní národní výbor - Miejscowa Rada Narodowa  - przyp. red.] we Frysztacie jesienią 1945 do stawienia się przed komisją rehabilitacyjną.  Na to wezwana odpisała, że czuje się od roku 1938  [rok zwrotu Zaolzia  Polsce – przyp. red.]  obywatelką polską, ale że swoje postanowienie niepójścia do czechosłowackiej rehabilitacji gotowa by była ewentualnie zmienić w wypadku, gdyby którykolwiek z P.T. członków „národního výboru  [rady narodowej – przyp. red.]  potrafił jej udowodnić, że podczas okupacji niemieckiej nie pozdrawiał „Heil Hitler”, a ona, że uczyniła to choć jedyny raz. I nie znalazł się sędzia ani oskarżyciel, co by miał ochotę włożyć własną rękę do ognia, jak to uczyniła z uśmiechem oskarżona. Ładne to odbicie dekretu č. 33/45 w zwierciadle Nadolzia ... Wprawdzie przewodniczący  ONV, p. Ševčík, wezwał knąbrną  obywatelkę, aby jej z wysokości urzędu wytłumaczyć, że obraziła republikę, że  na výboře byla velká bouře“  [w Radzie wywołało to ogromne oburzenie – przyp. red.]  itd. Kiedy jednak obywatelka ponowila swoje twierdzenia (o kolaborantach nawet w oczy obecnemu prezesowi MNV  K. Šmausowi) wszystko okazało się w porządku. Jedynie urząd MNV, traktując oporną jako niby Niemkę i zauważywszy, że czeski druk zgłoszenia policyjnego wypełniła po polsku, odrzucił „přihláškę”  [zgłoszenie – przyp. red.] i kartki żywnościowe kazał wstrzymać.

W sytuacji pełnej surowych zarządzeń, chaosu, zastraszania narodowościowego i ... nieodpowiedzialności administracji  tylko bardzo nieliczne jednostki mogły zaryzykować opór wobec praktyki czechosłowackiego dekretu  č. 33/45 Sb. Zresztą i wspomnianej członkini polskiego ruchu oporu grożono urzędowo wywiezieniem do obozu dla Niemców, a nawet wezwano do protokołu wysiedleniowego; sprawa jest właściwie do dziś niezałatwiona. Dekret czechosłowacki o uregulowaniu obywatelstwa objął swym działaniem, licząc powiązania rodzinne, całość 150-tysięcznej ludności polskiej w powiecie frysztackim i cieszyńskim. Był on zaś tylko jednym z kilkunastu dekretów czechosłowackich, które powierzały całą prawie egzekutywę nad krajem [tzn. Zaolziem – przyp. red.] i ludnością organom „národních výborów”. W krajach [t.zn. w województwach – przyp. red.] na zachód od naszych powiatów mogło to być imponującym wyrazem rewolucji narodowej oraz rewizją tysiąca lat historii, tu jednak przeobraziło się w parodię prawa i gwałt polityczny, czasem niby w jakąś namiastkę niemieckiego prawa i niemieckiej administracji. Tak. Wyczyny Ekspozytury ZNV, tudzież podległych jej organów, pomimo usiłowań ludzi dobrej woli wykazały w zakresie ustalania sytuacji prawnej, politycznej, kulturalnej i socjalnej ludu polskiego w kraju nad Olzą dziwne pokrewieństwo ideowe z wytycznymi i wnioskami pracy wojennej prof. dra  Fr. Šlachty, broszury  Těšínsko“  [odpowiednik określenia Zaolzie – przyp. red.]  oraz jej wielkoniemieckiego natchnienia.        

Dekretowane prawo czechosłowackie, realizujące zasadę narodowego państwa Czechów i Słowaków, a zawdzięczające swoją rację bytu faktowi  wspólnego zwycięstwa narodów sprzymierzonych  nad Trzecią Rzeszą, dostało się na spornym obszarze Śląska   Cieszyńskiego w ręce  wprost niepoczytalnych  zaślepieńców, dyszących pragnieniem pospiesznego zlikwidowania tego życia polskiego, którego tu nie zdążyli wytępić szaleńcy spod znaku swastyki. Na widok niespodziewanego bezprawia i odczuwanej krzywdy oburzeniem wezbrała cała Polska. Ale, co do Polski i spraw cieszyńskich, przez Ostrawę uprzedzana czeska opinia publiczna przybrała pozę gentlemana, urażonego „štvaním katovického rozhlasu“ [judzeniem ze strony radia katowickiego – tłum. red.]. Sami zaś likwidatorzy, przestawiając się z konieczności na dłuższą falę, stali się trochę mniej gwałtowni, ale za to bardziej wyrachowani i podstępni.

Dekrety i normy prawne Czechosłowacji, narzucone powiatom Nadolzia, przemieniły się w kamień młyński u szyi tutejszego polskiego życia. W momentach zaś, dla których nie starczyło paragrafów, jęły dopomagać zmowa patriotyczna, spryt i fakt posiadanej władzy.“

Wspomniany na początku proces Leona Derlicha w końcu się nie odbył. W lipcu 1948, a więc już po komunistycznym puczu, te same władze czechosłowackie uelastycznily się, uznając przewód sądowy  za zbyt kompromitujący i ryzykowny dla siebie i wstrzymały dalsze postępowanie! 

          Ecce .... !  

Redakcja PBI - Zaolzie

do góry

 

BILANS  KWESTII  CIESZYŃSKIEJ  60 LAT

PO USTANOWIENIU W R. 1945 PAŃSTWOWEGO ZARZĄDU KOMISARYCZNEGO NAD MIENIEM ORGANIZACJI POLSKICH I ZAKAZU  ICH  DZIAŁALNOŚCI

Nawiązując do fragmentu „Odpowiedzi w kwestii cieszyńskiej” Leona Derlicha, zawartego w artykule „Nieustraszony zaolziański Winkelried”, zwłaszcza w ustaleniach:

-      wyraźna jest wymowa zuchwałych dwóch lat „národní správy” [w tłum.:  państwowego zarządu komisarycznego]  nad polskim majątkiem kulturalno-społecznym,

-      wymowa zakazu wszelkich organizacji o charakterze narodowym,

można stwierdzić,  że oba roczniki (2004, 2005) Polskiego Biuletynu Informacyjnego – Zaolzie (PBI-Z), stanowią swego rodzaju kompendium faktów, jakie miały miejsce na Zaolziu w przedziale od r. 1919 do r. 2005. Zawierają one informacje o  eksterminacji życia narodowego i tożsamości narodowej polskich, rdzennych mieszkańców Zaolzia. Ta eksterminacja była i jest nadal możliwa w wyniku łamania wielu umów międzynarodowych. Z tego punktu widzenia należy ją też rozpatrywać.

         Dowodami w sprawie są następujące fakty:

1.                 Bezprawna konfiskata polskiego mienia spółdzielczego i społecznego, jako mienia poniemieckiego.

Nastąpiło to w r. 1952 decyzją ZNV w Ostrawie, czyli już w okresie komunistycznym, po bezprawnym objęciu tego mienia zarządem komisarycznym w r. 1945. Było to bowiem polskie mienie skonfiskowane przez Niemców i nie mogło być po kapitulacji Niemiec uznane prawnie za poniemieckie. Była to bowiem tylko niemiecka konfiskata polskiego mienia! Władze czeskie, nie oddając natychmiast tego mienia prawowitym właścicielom polskim dopuściły się takiego samego bezprawia jak Niemcy! Nie oddając go w całości do dziś – tylko to bezprawie kontynuują.

2.                 Wydanie przez Czechów w r. 1945, po okresie niemieckiego terroru okupacyjnego, bezprawnego zakazu reaktywowania wszystkich (kilkunastu) przedwojennych, polskich organizacji zaolziańskich, który obowiązywał aż do załamania się komunizmu w r. 1989.

Ich namiastką miał być  utworzony w r. 1947, sterowany przez władze czeskie i Komunistyczną Partię Czechosłowacji,  Polski Związek Kulturalno-Oświatowy oraz przez krótki okres czasu  Stowarzyszenie Młodzieży Polskiej, bardzo szybko tendencyjnie wcielone do Związku Młodzieży Czechosłowackiej.

3.                 Likwidacja szkolnictwa polskiego przez doprowadzenie - pod rządami CSR oraz później RC - do ok. dziesięciokrotnego zmniejszenia liczby dzieci w polskich szkołach, z 23 tysięcy uczniów do ok. 2 i pół tysiąca.  To właśnie zmniejszanie liczby polskich szkół, szczególnie w latach 1962 – 82, prowadziło do zmniejszania się liczby polskich uczniów, a nie na odwrót.

4.                 Zapowiedź planów korupcyjnego uregulowania - na szkodę społeczności polskiej Zaolzia - obecnego statusu „prawnego” skonfiskowanego  mienia wymienionego w p. 1.

Chodzi  o zamiary podziału  tego mienia: rekompensatę części jego wartości (ok. 10%) - do dyspozycji tzw. Rady Kongresu Polaków w RC, która dysponując takimi bezprawnie zyskanymi środkami finansowymi – mogłaby wywierać wynaradawiający  nacisk  na podległe statutowo (?) organizacje. Ta samozwańcza reprezentantka „całej” polskiej społeczności za Olzą miałaby się zgodzić za owych ok. 10 %   na prawne scedowanie - ok. 90 % wartości tego mienia na jego dotychczasowych beneficjentów – tzn. państwo czeskie (?) +  czeskie korporacje (?)  +  in.(?).

 

Omówienie  dowodów

Ad 1.: We wrześniu roku 1938, na tydzień przed dyktatem monachijskim

·        prezydent Czechosłowacji Edvard Beneš, przedstawił  – jako własnę decyzję państwa czechosłowackiego i jako własną inicjatywę tego państwa - prezydentowi RP Ignacemu  Mościckiemu propozycję zwrotu Zaolzia  -  patrz dokumenty cytowane w PBI – Zaolzie nr 1/2004.

·        w uzasadnieniach odmowy reaktywowania polskich organizacji zaolziańskich w r. 1945, argumentowano, że organizacje te faszyzowały przed „okupacją polską Zaolzia, której Polska miała dokonać na podstawie decyzji konferencji monachijskiej z 29.9.1938 r.“  (vide wyżej!)

·        Zarówno data ww. wystąpienia Beneša do Mościckiego, jak i prześladowania przez Niemców działaczy organizacji polskich w czasie okupacji, obalają zasadność argumentów czeskich za wprowadzeniem w r. 1945 państwowego zarządu komisarycznego nad wymienionym mieniem i jego oficjalnej, komunistycznej konfiskaty, dokonanej przez KNV (Krajský národní výbor w Ostrawie) w r. 1952.

Konkludując:  odebranie wspomnianego mienia Polakom i jego nieoddanie po dzień dzisiejszy w myśl argumentacji zawartej w piśmie premiera RC z 5.4.1993 l.dz. 247/93 do Macierzy Szkolnej w RC (patrz PBI-Z nr 5‘2004) jest sprzeczne z prawem. Jego istotą i celem jest eksterminacja polskości na Zaolziu. Przeczy to prawu Unii Europejskiej (UE).

Ad 2. Zakaz reaktywowania w r. 1945 polskich organizacji na Zaolziu jest ścisle związany z celem odebrania ludności polskiej mienia społecznego i spółdzielczego dla  jej większego uzależnienia od władz czeskich. Sprzeczność tego działania z prawem  i konkluzje korespondują z powyższym p. ad 1.

Ad  3.  Dane o likwidacji szkolnictwa polskiego na Zaolziu oraz opinie na ten temat podajemy w nr. 11/2005 PBI-Zaolzie  -  m.in. wypowiedź prof. D. Kadłubca. Trwa  kompletowanie dokumentów w tym zakresie. Zapowiadamy jego kontynuację w PBI-Zaolzie również przy pomocy internetu w roku przyszłym (2006). To samo odnosi się do eliminacji języka polskiego z  życia społecznego na Zaolziu. Działania takie są na obszarze UE zabronione.

Ad  4. Polskojęzyczny  Głos Ludu (GL) w art. „Jest szansa na zwrot polskiego majątku“ w nr. 110/2005 z dnia 17.9.2005 podaje:

„Humanitarny gest wobec polskiej grupy narodowej w postaci rekompensaty finansowej ze strony państwa czeskiego nie jest nierealny.“

[EUREKA – czyżby naprawa krzywd społecznych, tzn. bezprawia,   w czeskim państwie prawa miała być uważana za gest humanitarny? - przyp. red.].

GL pisze dalej: „Wynika to z roboczego spotkania prezesa Kongresu Polaków Józefa Szymeczka  z  [...].

 Idziemy za ciosem. Po prostu kontynuujemy działania, na których początku była nasza wizyta w Parlamencie w marcu tego roku. Staramy sie znaleźć wsparcie decydentów dla naszych starań /.../,  powiedzial nam prezes Józef Szymeczek

Jak dodał, odzyskanie majątków polskich, jako mienie poniemieckie, jest możliwe. /.../.  W rachubę ma wchodzić rekompensata za majątek trzech organizacji o charakterze narodowym: Macierzy Szkolnej, Harcerstwa i „Beskidu Śląskiego“.

[komentarz PBI-Zaolzie: powtarzamy - uznawanie konfiskaty przez Niemców polskiego mienia za mienie niemieckie, czyli za działanie zgodne z prawem, jest w danych realiach bezprawiem, gdyż Niemcy wojnę przegrały i straciły jakikolwiek tytuł do tego mienia, nawet  jako do zdobyczy! Stąd mienie to nie może być określane jako poniemieckie, gdyż nigdy zgodnie z uznawanym prawem nie było niemieckie. Prezes tzw. Kongresu Polaków jest w tej sytuacji rzecznikiem stanowiska czeskiego, sprzecznego z interesem ludności polskiej, co warto tu podkreślić].     

GL.: Nie będziemy się starać o rekompensatę za majątek organizacji o profilu gospodarczym, jakim było na przykład Centralne Zrzeszenie Spożywców w Łazach, gdzie konfiskata mienia nie przebiegła w oparciu o kwestie narodowe – powiedział prezes.

[Komentarz PBI-Z: O kompetencjach tego rozmówcy Głosu Ludu świadczy nie tylko fakt, że powyżej wymienione przedsiębiorstwo nazywało się oficjalnie inaczej – bo było to Centralne Stowarzyszenie Spożywców w Łazach, – nazwa znana przed wojną i w latach powojennych każdemu polskiemu dziecku na Zaolziu.  Nie ma on pojęcia, że wspomniane organizacje gospodarcze wspomagały ze swoich zysków: polskie organizacje społeczne, szkoły, sierocińce, przedszkola,  zapewniając im niezależność od czeskich władz i dlatego ich mienie zostało po wojnie skonfiskowane a one same zakazane. Samozwańczy reprezentant   polskiej ludności zapowiada, że zgodzi się na rekompensatę 1/10 wartości mienia w zamian za legalizację pozostawania reszty, czyli ok. 9/10  w gestii państwa i innych beneficjentow tej konfiskaty (czyli po prostu - kradzieży komunistycznej) sprzed lat  (r. 1952). To przypomina układ korupcyjny skierowany przeciw ludności polskiej!

Nie wolno się zgodzić, aby spuścizna naszych przodków została roztrwoniona w konsekwencji bezprawia, jakiego na Zaolziu w roku 1945 dopuściły się władze czeskie i by ktoś samozwańczo stworzył pozory, że Polacy „legalnie zcedują“ 9/10 swego mienia na rzecz zaborców, jak o to - bez zahamowań i żadnego mandatu ludności polskiej w tej sprawie – usiłuje prezes tzw. Rady Kongresu Polaków w RC. 

Warto omówić i uzgodnić w skali społecznej właściwe przeciwdziałania. Oby temu służyło proponowane w nr styczniowym biuletynu 2006 uruchomienie portalu.

Wszystko wskazuje na to, że w ostatniej instancji będzie trzeba zwrócić się w tej sprawie do Trybunału Praw Człowieka w Strasbourgu].

Redakcja PBI-Zaolzie 

do góry


Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 12/2005 (24)
Redaktor wydania: Jan Leśny

www.zaolzie.org
Poczta el.:  kontakt@zaolzie.org

wersja do druku  MS Word  (doc)    
 wersja do druku  Adobe Acrobat  (pdf)  

  powrót do strony głównej   www.zaolzie.org

ZAOLZIE Serwis Informacyjny Historia i WspółczesnośćArchiwum 2005 Serwisu Informacyjnego Zaolzie.org

do góry