ZAOLZIE

Polski Biuletyn Informacyjny

dokumenty,  artykuły, komentarze, aktualności

Numer 7/2005 (19)

CIESZYN

23  lipca 2005

wersja do druku  MS Word  (doc)    

 wersja do druku  Adobe Acrobat  (pdf)  

     powrót do strony głównej   www.zaolzie.org     


SPIS TREŚCI

1. NOWY ROZDZIAŁ W STOSUNKACH POLSKO-CZESKICH PO ŚMIERCI GEN. W. SIKORSKIEGO 

2. Mowo moja ojczysto Aniela Kupiec

NOWY ROZDZIAŁ W STOSUNKACH
POLSKO-CZESKICH
PO ŚMIERCI GEN. W. SIKORSKIEGO

(Z aneksów do książki prof. M. K. Kamińskiego

„E. Beneš kontra gen. W. Sikorski”)

 

Tytułem wstępu

         W naszych szkołach zaolziańskich nie uczy się historii Zaolzia - ani tej sprzed prawie dziewięćdziesięciu lat, ani tej sprzed ponad pół wieku, ani tej najnowszej. Potwierdzają to liczne korespondencje elektroniczne naszych czytelników, którzy wyrażają zadowolenie z  wiedzy dostarczanej  przez nasz serwis informacyjny. Dziękujemy tym, którzy wykorzystując wersję naszego biuletynu przystosowaną do druku, rozprowadzają  ją wśród zainteresowanych nie posługujących się komputerami.

         Piszemy więc o tle wydarzeń, które ukształtowały naszą zaolziańską rzeczywistość. Czynimy tak z prostej przyczyny: zestawiając fakty historyczne – pozytywne i negatywne - łatwiej  można znaleźć właściwe wyjście z krytycznej sytuacji naszego bytu narodowego za Olzą.

         Cykl naszych internetowych publikacji, zwłaszcza tych opartych na pracach prof. Marka Kazimierza Kamińskiego, ale także na innych źródłach,  podaje to minimum, które pozwala przynajmniej częściowo zrozumieć, jak to się stało, że ta - tak patriotycznie nastawiona  społeczność zza Olzy -  w sytuacji narastającego nacisku depolonizacyjnego - od wielu lat zamknęła się w sobie. Ważnym elementem, określającym położenie Polaków na Zaolziu po II  wojnie światowej, były nieczyste rozgrywki czeskich polityków emigracyjnych wobec polskich władz na uchodźstwie, które prezentowaliśmy w poprzednim biuletynie i które przedstawiamy i w niniejszym tekście.

Karta Atlantycka, podpisana 14 sierpnia 1941 przez USA i Wielką Brytanię, która gwarantowała wszystkim uczestnikom wojny z  Niemcami hitlerowskimi suwerenność terytorialną w granicach, które w zaatakowanych zbrojnie państwach  obowiązywały 1 września 1939, stała się z biegiem czasu niestety gołosłowiem. Zrezygnowano z niej w imię „wyższych“ celów. Bogatsi w informacje i doświadczenia ubiegłych dziesięcioleci, dziś już możemy ocenić, kto jak i z jakim skutkiem grał tą kartą i czy to podstęp jest tą właściwą drogą. Polska z tego zmagania wyszła niemal śmiertelnie osłabiona, jednak  z godnością i z tarczą. Choć po wojnie stała się obiektem kolejnej, trwającej prawie pół wieku sowieckiej okupacji, podniosła się z niej o własnych siłach dzięki oporowi ruchu narodowego Solidarność. Fakt – że nie czołgała się przed następnym totalitaryzmem, jak np. jej południowi sąsiedzi, jest dowodem, że bez podstępu też można ostatecznie odnieść zwycięstwo w walce o suwerenność.

W poprzednim numerze omawialiśmy książkę prof. M.K. Kamińskiego, poświęconą antypolskiej polityce Benesza. Poniżej kontynuujemy skrót opisu wydarzeń, które rozegrały się po tragicznej śmierci gen. Władysława Sikorskiego i miały wpływ również na nasze zaolziańskie losy.        

        

* * *

 

Tragiczna, nieprzypadkowa śmierć premiera rządu polskiego na uchodźstwie i Naczelnego Wodza generała Władysława Sikorskiego na Gibraltarze 4 lipca 1943 w katastrofie samolotu (prowadzonego przez czeskiego pilota Prchalę, który jako jedyny wyszedł z wypadku cało – przyp. A.S.), ułatwiła Stalinowi jego antypolską, ekspansjonistyczną grę.

Prezydent Władysław Raczkiewicz desygnował na stanowisko premiera dotychczasowego wicepremiera, ludowca Stanisława Mikołajczyka, stanowisko Naczelnego Wodza prezydent powierzył generałowi Kazimierzowi Sosnkowskiemu, zaś tekę ministra spraw zagranicznych Tadeuszowi Romerowi.

Głównym celem nowego rządu premiera Mikołajczyka stało się reaktywowanie stosunków dyplomatycznych ze Związkiem Sowieckim (zerwanych przez ZSRR w związku z polskim protestem po odkryciu przez Niemców masowych grobów polskich oficerów, rozstrzelanych przez sowietów w Katyniu – przyp. A.S.). Mikołajczyk już w niespełna dwa tygodnie po śmierci swego poprzednika oświadczył na konferencji prasowej w Londynie, iż „szczerze pragniemy dobrosąsiedzkich stosunków z Rosją Sowiecką”, zaś podczas expose’ na posiedzeniu Rady Narodowej 27 lipca uznał problem stosunków polsko-sowieckich za „naczelne zagadnienie naszej polityki zagranicznej [...] Rząd Polski dąży do trwałego porozumienia i współpracy z ZSRR, ale opartej na wzajemnym poszanowaniu wzajemnych praw i interesów”. Premier Mikołajczyk stwierdził także, iż „ w pełni podpisujemy się pod ideą [czechosłowacko-polskiej] federacji [...], wysuniętą już przez generała Sikorskiego na początku 1940 roku”. Zapowiedział, że „w stosunkach naszych z Czechosłowacją dążyć będziemy do wznowienia naszych rozmów na temat organicznej współpracy obu państw, która stać się winna zawiązkiem szerszej organizacji całego terenu Europy Środkowo-Wschodniej”.

W rzeczywistości jednak, z chwilą cofnięcia przez Stalina uznania dyplomatycznego władzom polskim na uchodźstwie, kiedy znalazły się one w wyjątkowo niedogodnej sytuacji, gdyż został zapoczątkowany proces ich izolacji na arenie międzynarodowej, czynniki czechosłowackie zdecydowały się podać do publicznej wiadomości, że pertraktacje polsko-czechosłowackie na temat powołania po wojnie konfederacji obu państw „uległy zawieszeniu”. Minister stanu w czechosłowackim MSZ Hubert Ripka niezgodnie z prawdą oświadczył na posiedzeniu czechosłowackiej Rady Państwowej, iż „niesłusznie byłoby domniemywać, że może tę [swą] politykę [zagraniczną] dostosowujemy bądź podporządkowujemy życzeniom i żądaniom polityki sowieckiej”. I właśnie z  powodu, któremu zaprzeczał Ripka, rząd polski nie miał szans na jakiekolwiek bilateralne porozumienie z rządem czechosłowackim, a tym bardziej na realizację planów konfederacyjnych. Obok serwilistycznej postawy Benesza wobec Stalina, dodatkowe niebezpieczeństwo dla interesów polskich stanowiły jego ambicje odgrywania roli pośrednika między Sowietami, a Zachodem oraz między tymi państwami i Polską. Bawiąc w USA, niezgodnie z prawdą informował prezydenta Roosevelta, że Stalinowi zależy na porozumieniu z Polską. Wierząc w sowieckie zapewnienia nie mieszania się w sprawy czechosłowackie, przyczyniał się do umocnienia prosowieckiej linii w amerykańskiej polityce zagranicznej i tym samym osłabiania pozycji Polski na arenie międzynarodowej.

Zaraz po powrocie ze Stanów Zjednoczonych, na początku lipca 1943, Benesz zamierzał pojechać do Moskwy, by podpisać tam układ czechosłowacko-sowiecki. Przed planowanym wyjazdem zaprosił do siebie ambasadora Raczyńskiego. Snuł plany utworzenia sieci układów bilateralnych pomiędzy Polską, Czechosłowacją i Związkiem Sowieckim, lub zawarcia trójstronnego paktu o wzajemnej pomocy między tymi państwami.  Raczyńskiemu, który zdążył już wcześniej poznać prosowieckie, a zarazem antypolskie intencje Benesza zależało na tym, żeby  ten  nie podpisywał w Moskwie nic, co mogłoby dodatkowo osłabić pozycję międzynarodową Polski, zwłaszcza ze względu na sowieckie roszczenia terytorialne wobec Polski. Benesz wykorzystał uwagę Raczyńskiego na ten temat by wygłosić opinię, że bez rozwiązania „terytorialnego sporu” Polski ze Związkiem Sowieckim, a także z Czechosłowacją (chodziło mu o Zaolzie, odzyskane przez Polskę w r.1939) „rozumie się samo przez się”, iż umowa trójstronna nie mogłaby być podpisana. Benesz domagał się jako warunku dopuszczenia strony polskiej do wspomnianego wyżej trójstronnego układu, by ustąpiła ona nie tylko wobec sowieckich, ale i czechosłowackich żądań terytorialnych.

Do planowanego wyjazdu Benesza do Moskwy na początku lipca 1943 jednak nie doszło w związku z zastrzeżeniami strony brytyjskiej, obawiającej się nie bez racji, iż władze czechosłowackie utrudnią proces normalizacji stosunków  polsko-sowieckich. Brytyjski minister spraw zagranicznych Eden zwrócił uwagę, że podpisanie czechosłowacko-sowieckiego układu sojuszniczego „raczej pogorszy stosunki czechosłowacko-polskie i uczyni przywrócenie polsko-sowieckich stosunków jeszcze bardziej trudnymi”. Eden pokazał też Beneszowi protokół z negocjacji prowadzonych z sowieckim komisarzem spraw zagranicznych Wiaczesławem Mołotowem z czerwca 1942, z którego – według Brytyjczyków – miało wynikać, że Wielka Brytania i Związek Sowiecki uzgodniły, iż nie będą podpisywać układów politycznych z mniejszymi państwami alianckimi bez uprzedniego porozumienia między sobą. Do ostatecznej rezygnacji Benesza z planowanego wyjazdu do Moskwy skłoniło czechosłowackiego prezydenta oświadczenie sowieckiego ambasadora przy rządach emigracyjnych w Londynie Aleksandra Bogomołowa, że ze względu na narosłe wokół sprawy wątpliwości (chodziło o stronę brytyjską) Benesz powinien odłożyć swój wyjazd do Moskwy  do jesieni.

W październiku 1943, podczas trwającej w Moskwie konferencji ministrów spraw zagranicznych trzech mocarstw, przy biernej postawie amerykańskiego sekretarza stanu Cordella Hulla, który zasłaniał się nieznajomością szczegółów związanych z rozpatrywaną sprawą, Mołotow skłonił brytyjskiego ministra Edena do wyrażenia zgody na układ polityczny między Związkiem Sowieckim a Czechosłowacją, ułatwiający penetrację polityczną Sowietów w Europie Środkowo-Wschodniej.

Benesz został poinformowany o tym fakcie 26 października jeszcze przed zakończeniem obrad  konferencji ministrów spraw zagranicznych. Nie posiadał się z radości. Wyznał swemu sekretarzowi Eduardowi Taborskiemu, że nie spodziewał się tak szybkiej zmiany stanowiska brytyjskiego. Snuł przypuszczenia, że Eden musiał za swe ustępstwa uzyskać jakieś koncesje sowieckie „być może w kwestii polskiej”. „Gdyby tak było – myślał głośno czechosłowacki prezydent – pomoglibyśmy w ten sposób Polakom polepszyć ich sytuację”. Jak stwierdza prof., Kamiński – w świetle faktów przypuszczenie to brzmiało wręcz humorystycznie. W rzeczywistości powód do zadowolenia mogły mieć wyłącznie Sowiety, gdyż brytyjska polityka appeasementu (czyli polityka ustępstw) w stosunku do ZSRR nie tylko coraz bardziej pogrążała Polskę na arenie międzynarodowej, ale również niczego dobrego nie wróżyła Czechosłowacji. Benesz trwał jednak przy swoich iluzjach, że po podpisaniu układu ze Związkiem Sowieckim zabezpieczy Czechosłowację przed ingerencją wschodniego sojusznika w jej wewnętrzne sprawy.

30 października Hubert Ripka, na prośbę brytyjskiego ambasadora Philipa Nicholsa, oficjalnie powiadomił polskiego posła Adama Tarnowskiego, że został uzgodniony pakt czechosłowacko-sowiecki, w którym „oba rządy oświadczają, że są gotowe zawrzeć taki sam pakt przeciwko Niemcom z sąsiadami ZSRR lub Republiki Czechosłowackiej”. Wyjaśnił też, iż doszło do tego „za pełną aprobatą  rządu brytyjskiego i amerykańskiego na konferencji trzech ministrów spraw zagranicznych w Moskwie”.

13 listopada Mikołajczyk i Benesz odbyli kilkugodzinną rozmowę. Polski premier po wysłuchaniu dwugodzinnych wywodów gospodarza zauważył, że koncepcja Benesza układu trójstronnego czechosłowacko-sowiecko-polskiego o ostrzu antyniemieckim, z poparciem mocarstw anglosaskich, nie ma szans na realizację, dopóki nie zostaną nawiązane stosunki dyplomatyczne między Polską a Związkiem Sowieckim. Mikołajczyk wątpił jednak w dobrą wolę strony sowieckiej i jej chęć doprowadzenia  do ponownego wzajemnego uznania przez oba rządy. Przyznawał, że bez spełnienia tego warunku rząd polski, po powrocie do kraju po wyparciu przez Armię Czerwoną wojsk niemieckich, może zostać uwięziony przez organa sowieckie. Dlatego pragnął nawiązania stosunków dyplomatycznych z Sowietami i zawarcia przynajmniej  minimalnego porozumienia dotyczącego wspólnego postępowania na obszarach Polski, oczyszczonych z niemieckich władz okupacyjnych. Podkreślił, że rząd polski uczyni wszystko, będąc nawet przygotowanym na aresztowania przez policję sowiecką. Wyraził obawę, że po wejściu Armii Czerwonej na ziemie polskie Sowiety zainstalują marionetkowe władze „nie oglądając się na Londyn lub kogokolwiek innego”. Według Mikołajczyka, czynnikiem decydującym o przyszłości Polski będzie wejście na jej terytorium Armii Czerwonej, nie zaś osiągnięcie porozumienia w sprawie granicy polsko-sowieckiej na warunkach Stalina. Benesz, pomimo logiczności wywodu Mikołajczyka oświadczył, że nie dostrzegł „jakoby Sowietom nie zależało na stosunkach polsko-sowieckich” i że „chodzi o to, aby Sowiety miały jakiś rzeczywiście przyjazny polski rząd obok siebie i aby istniały jakieś gwarancje, że nie będzie się powtarzać to, co było dawniej”. Benesz więc zupełnie bezkrytycznie przyjmował sowiecki punkt widzenia, jak gdyby nie pojmował, że Stalin zmierza do dekompozycji rządu polskiego na uchodźstwie. Wręcz groteskowo zabrzmiało w tym kontekście oświadczenie Benesza, że „jestem pewien, że Sowiety mają całkiem zdecydowany  i jasny punkt widzenia na niezawisłość Polski, tak samo jak na niezawisłość Czechosłowacji”, o czym miały świadczyć odpowiednie sformułowania w przygotowanym traktacie czechosłowacko-sowieckim. W rzeczywistości Stalin pragnął podporządkować sobie oba państwa, aczkolwiek w pierwszej kolejności zamierzał nie dopuścić do odrodzenia się niepodległej Rzeczypospolitej, w czym była mu bardzo pomocną postawa polityczna Benesza.

23 listopada, tuż przed rozpoczęciem w Teheranie konferencji szefów rządów Wielkiej Trójki,  Benesz wyleciał z Londynu, by udać się do Moskwy. Być może liczył na to, że uda mu się po drodze nawiązać kontakt z przywódcami mocarstw, co wzmocniłoby jego prestiż. Pod pozorem niekorzystnej pogody dla lotów został jednak do 3 grudnia zatrzymany w brytyjskiej bazie lotniczej pod Bagdadem, zaś do Moskwy dotarł pociągiem z Baku dopiero 11 grudnia. Zaraz następnego dnia12 grudnia 1943, w obecności Stalina i Benesza., został podpisany przez Mołotowa i Fierlingera (ambasadora czechosłowackiego w Moskwie – przyp. red.) Układ o przyjaźni, wzajemnej pomocy i współpracy powojennej między Związkiem Sowieckim i Czechosłowacją, wraz z protokołem przewidującym przystąpienie do traktatu trzeciego państwa graniczącego ze Związkiem Sowieckim lub Czechosłowacją i będącego przedmiotem agresji niemieckiej. Władze polskie, jak było do przewidzenia, nie zostały dopuszczone do układu, gdyż Związek Sowiecki nie wznowił z nimi stosunków dyplomatycznych. Zawarte w artykule 4 traktatu zobowiązanie sowieckie do respektowania niezawisłości i suwerenności Czechosłowacji oraz do nie mieszania się w jej wewnętrzne sprawy pozostało na papierze¹. Tyle tylko, że ostateczny wyrok na Czechosłowację został nieco odwleczony w czasie – do lutego 1948 r., kiedy to czechosłowaccy komuniści dokonali zamachu stanu, podporządkowując bez reszty Republikę Czechosłowacką Kremlowi i czyniąc z niej państwo satelickie. Spełniły się polskie ostrzeżenia pod adresem Edwarda Beneša” (wytłuszczenie redakcji). Spełniły się też niestety obawy premiera Mikołajczyka, który wróciwszy po wojnie do kraju, jako wicepremier prosowieckiego Tymczasowegow Rządu Jedności Narodowej, w obliczu śmiertelnego zagrożenia ze strony komunistów, salwował się ucieczką w bagażniku samochodu dyplomatycznego.

     oprac. Alicja Sęk     

 

¹ Dokumenty a materiály k dějinám československo-sovětských vztahů, t.4, cz. 1, s.455-457, Praha 1982


do góry

Aniela Kupcowa

Mowo moja ojczysto

 

Kanyś sie zrodziła, ma ojczysto mowo,
dyś sie kolybała wroz zy mną w kolybce?
Gdo doł twoim słowóm tą siłe dębową,
gdo ci doł do ręki nejdźwięczniejsze skrzipce?  

Byłaś przi mnie dycki od malusineczka,
byłaś okruszynką na matczynej dłóni,
aboś se usiadła w rogu zogłóweczka
z bojką o utopcu, co za szczęścim gónił.  

Ty skrzidła mosz wiatru i serce mosz zwónu,
a uśmiych śliczniejszy, niż słóneczne rano,
nie siągać ci było królewskigo trónu,
ludowi tej ziymi żeś je przypisano.

  Chcieli cie oblykać w sukniska strokate
i tańca swojigo nauczyć po modzie,
i pleca ci zrobić skrziwióne, garbate,
i ognie twe gasić w zakalónej wodzie.

  A my cie porwali, do serca prziciśli,
w zgrzebną koszulinke oblykli na nowo,
jak małe dzieciątko do dómu zaniyśli,
nejpiekniejszo z wszystkich, starodowno mowo.

  I zaś cie bedymy kolybać i pieścić
z wnukami i ze łzą, z pieśnią i wzruszynim,
ty, co się poradzisz w sercu dziecka zmieścić,
zostaniesz nóm chlebym i czystym sumiynim.

 

 Notka biograficzna: Aniela Kupiec, zaolziańska poetka ludowa, ur. 5 kwietnia 1920 w Nydku pod Czantorią. Jest jedną z trzech autorek zbioru wierszy„Korzenie” i autorką tomiku poezji „Malinowy świat”, wydanego w r. 1988, z którego zaczerpnięty jest powyższy wiersz. Jak czytamy na obwolucie tej książeczki, źródłem inspiracji poezji Anieli Kupiec stał się krajobraz beskidzki, z jego porami roku i człowiek żyjący w symbiozie z naturą, zaś sugestywność jej twórczości emanuje z walorów słowa gwarowego.   

do góry


Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 7/2005 (19)
Redaktor wydania: Jan Leśny

www.zaolzie.org
Poczta el.:  kontakt@zaolzie.org

wersja do druku  MS Word  (doc)    

 wersja do druku  Adobe Acrobat  (pdf)  

     powrót do strony głównej   www.zaolzie.org     

do góry