ZAOLZIE

Polski Biuletyn Informacyjny

dokumenty,  artykuły, komentarze, aktualności

Numer 2/2005 (14)

CIESZYN

23  lutego 2005

wersja do druku  MS Word  (doc)    

 wersja do druku  Adobe Acrobat  (pdf)    

     powrót do strony głównej   www.zaolzie.org     


SPIS TREŚCI

1. PROTEST     przeciwko wydaniu Śląska Cieszyńskiego Czechom  

2. PLATFORMA  CIEŚLARA – PRÓBA OBRONY  B.W.

3. ŹRÓDŁO  -  Ewa Milerska

4. CZESI I POLACY W „EUROREGIONIE ŚLĄSK CIESZYŃSKI”?  Jan Leśny

5. ROZDWOJENIE JAŹNI - Stanisław Gawlik

 

 

 

 Przed 85 laty Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego ogłosiła:

 

PROTEST

przeciwko wydaniu Śląska Cieszyńskiego Czechom

 

  Rada narodowa Ks. Cieszyńskiego dowiedziała się z pism o zawarciu przez Kom. Kongresową w Paryżu paktu, mocą którego perła Państwa Polskiego – Śląsk Cieszyński wraz z Zagłębiem węglowym oddany został we władanie czeskie.

  Pakt ten, który gwałci wszelkie ludzkie prawa i pojęcia o sprawiedliwości, pakt ten, który się sprzeciwia szeroko głoszonym zasadom o stanowieniu narodów o swym losie, zasadom, na których ma się oprzeć wieczysty pokój międzynarodowy, przejął grozą oburzenia reprezentację Śląska Cieszyńskiego: gwałt i napaść czeska otrzymały aprobatę i nagrodę w postaci darowizny polskiej części Śląska, jako zachęty do dalszego gwałcenia praw polskich na Śląsku.

  Oburzeniu temu Rada Narodowa Ks. Cieszyńskiego imieniem całej ludności polskiej daje niniejszym wyraz stwierdzając, iż ludność polska na Śląsku nigdy tego paktu nie uzna i nie pogodzi się ze stworzonym przezeń stanem rzeczy, uważając go za gwałt popełniony na Śląsku i na całej Polsce przez czynniki, których nie może uznać za wyrazicieli opinji polskiej ludności na Śląsku, gdyż nikt im nie dał upoważnienia do jej zastępowania.

  Śląsk użyje wszelkich środków, by gwałt ten odeprzeć i sprawiedliwości zadośćuczynić, a winnych tego gwałtu postawić pod pręgierzem opinji Narodu Polskiego i szlachetnej części innych narodów cywilizowanych.

 

 

Za Radę Narodową Ks. Cieszyńskiego

 

Prezes  (-)

Ks. Józef  Londzin

Delegacja Warszawska

 

Dr.  Ryszard  Kunicki

Warszawa, 5 lutego 1920

 

Jerzy  Kantor

 

 

Dorota  Kłuszyńska

 

 

 

Kraków,  6 lutego 1920

Prezes

T.  Reger

 

Sekretarz

Paweł  Bobek

 

 

 

 

 

Poniżej publikujemy dwa artykuły, potwierdzające po 85 latach od pokazania się tego protestu, iż napaść czeska faktycznie otrzymała zachętę do dalszego gwałcenia praw polskich na Śląsku Cieszyńskim za Olzą, w wyniku czego zczechizowano tam ponad 110 tysięcy Polaków.

Spełniamy ww. przesłanie Sygnatariuszy Protestu i stawiamy pod osąd opinii Narodu Polskiego i właściwej części innych narodów cywilizowanych to, co w czasie tych prawie 85 lat stało się na Zaolziu pod czeskim zaborem: tj. bezwzględne wynarodowienie ponad 75% rdzennej, polskiej ludności zaolziańskiej.

Cieszyn,  23 lutego 2005    

Redakcja  Polskiego Biuletynu Informacyjnego Z  A  O  L  Z  I  E

  do góry

 

 

 

PLATFORMA  CIEŚLARA – PRÓBA OBRONY  

Po zawarciu Układu polsko-czechosłowackiego z 10 marca 1947 władze państwowe w Warszawie - jak już we wcześniejszych numerach biuletynu wspominaliśmy - zmieniły całkowicie swój stosunek do Polaków na Zaolziu.  Po dojściu polskich komunistów do władzy, kiedy im już przestało zależeć na opinii publicznej w Polsce, doszło do jednoznacznego, oficjalnego odcięcia się od dotychczasowego kursu obrony praw narodowych polskiej ludności zaolziańskiej.  Powstanie Platformy Cieślara 1 jest w tej sytuacji naturalną reakcją zachowawczą tych środowisk polskich za Olzą, które w dążeniu do ratowania i obrony swej tożsamości narodowej miały odtąd, przez wiele następnych  dziesięcioleci, w osamotnieniu, bez jakiegokolwiek zaplecza w Warszawie, stawiać czoła nie przebierającej w środkach machinie czechizacyjnej.

            Platforma Cieślara była odpowiedzią na polityczne realia komunistycznego programu wynaradawiania zaolzian po roku 1948.  Autorzy Platformy zachowali autentyczny styl  „nowomowy”, jaki wtenczas obowiązywał w środowiskach komunistycznych w Czechach i usiłowali o to, by na bazie sloganów, głoszonych na V wojewódzkiej konferencji  Komunistycznej Partii Czechosłowacji (KPCz) w Ostrawie -  przemycić zdroworozsądkowe argumenty dla obrony polskich zaolziańskich racji.

Język – jakim wtedy przemawiano do „czeskich towarzyszy” może dziś wywoływać ... lekki uśmiech, dlatego postaram się niżej przedstawić istotną treść argumentów zawartych w Platformie, a nie ich dosłowne sformułowania. Wtedy jednak, w okresie głębokiego stalinizmu w republice Czechów i Słowaków była to walka o najistotniejsze interesy nie chronionego już ze strony Polski bytu narodowego Polaków za Olzą, z konieczności zaprezentowana w opakowaniu komunistycznych banałów.  Było to igranie z ogniem. Trzeba tu przypomnieć pokazowe procesy w CzSR na początku lat pięćdziesiątych 20 wieku i wyroki śmierci wykonane na czołowych działaczach KPCz, takich jak wymieniony dalej Slánský i in..

            Paweł Cieślar, jako jedyny miał odwagę w tym czasie nasilającego się czeskiego terroru komunistycznego firmować swym nazwiskiem program ratowania polskości na Zaolziu, nazwany ideologicznie i prowokacyjnie „O bolszewicką politykę narodowościową na Śląsku Cieszyńskim”, wygłoszony na VI powiatowej konferencji partyjnej  (KPCz) w Cz. Cieszynie  w kwietniu 1950.  Dowodził w nim,  że:

a/  kwestia  narodowościowa pozostaje na Zaolziu,  wbrew opinii czeskich komunistów, nadal nie rozwiązana,

b/  przekonanie, iż kwestię tę rozwiązano już na Śląsku Cieszyńskim za Olzą  (na r. 1949) pozytywnie, bierze się  stąd, że „czescy towarzysze” mają w  głosowaniach na ten temat w organach partyjnych przewagę liczebną nad „towarzyszami polskimi”,

c/  nieprawdą jest, że każdy inny punkt widzenia, niż arbitralnie prezentowane poglądy czeskich towarzyszy,  jest  fałszywy,

d/ antypolskie podejście – wg Cieślara – jest dla czeskiej partii komunistycznej szkodliwe.     

I tu zaczynało się zanosić na sytuację, przypominającą powiedzenie: złapał kozak tatarzyna,   a  tatarzyn  za  łeb  trzyma!...  Nie  było  bowiem  wiadomo,  kto kogo skutecznie i

bezapelacyjnie mógł przechytrzyć w oczach Moskwy, czy czescy towarzysze Cieślara, czy też mógł pognębić czeskich towarzyszy Cieślar - absolwent kursów komunistycznych agitatorów w szkole partyjnej w Moskwie w latach 1926 - 1931. Faktem jednak jest, że pozycja Cieślara była na tyle mocna, że swej odwagi nie przypłacił życiem!

Niezależnie od wszelkich mocnych ideologicznych słów Cieślara władze czeskie wcale nie przejmowały się, że wynaradawianie Polaków może im zaszkodzić w oczach sowieckich mocodawców i polskich komunistycznych „sojuszników z Warszawy”. Wręcz przeciwnie – nastąpiła era  publicznego całowania się i ściskania się przy wszelkich oficjalnych spotkaniach czeskich przedstawicieli z Pragi i Ostrawy z polskimi, komunistycznymi bonzami z Warszawy i Katowic oraz ich namiętne bratanie się, przy równoczesnym rozkręcaniu spirali przemocy w odniesieniu do Polaków  na Śląsku Zaolziańskim (poruszymy ten temat w kolejnym numerze PBI Zaolzie). To łamanie praw człowieka wsypano w okresie późniejszym hurtem  do kosza „błędów i wypaczeń”, by następnie od nowa rozpocząć tę samą grę nacisku, aż po dzień dzisiejszy, oczywiście teraz już pod inną, niż komunistyczną firmą!

Jak z powyższego wynika, komunista Paweł Cieślar nie godził się na deklaratywne i werbalne tylko „załatwienie” ochrony praw narodowych ludności polskiej na  Zaolziu,  które w świetle standardów europejskich są do dnia dzisiejszego w Republice Czeskiej  łamane.

Gdyby Paweł Cieślar zabrał się w owym czasie za rzeczywiste stawianie oporu i zmobilizował do tego gnębionych rodaków, może zdziałałby więcej. Z historii wynika, że tylko silny nacisk na Czechów odnosi skutek Taka jest lekcja z bitwy pod Skoczowem, gdzie 31 stycznia 1919 pouczono podstępnie atakujące wojska czeskie, gdzie pieprz  rośnie, tak że w odwrocie nabrały oddechu dopiero na Olzie w Cieszynie!

 Cieślar nie miał jednak wielkiego wyboru. Biorąc pod uwagę postawę komunistycznej  Warszawy od r. 1948 – szanse na zapewnienie praw  pozostawionym samym sobie zaolziańskim Polakom były już w r. 1950 nikłe.  Próbował więc apelować do komunistycznych sumień swych czeskich towarzyszy partyjnych, ale to wobec ich zakłamania nie na wiele się zdało. Świadczy o tym dzisiejszy stan liczebny Polaków za Olzą – 36 tysięcy w miejsce ówczesnych 150 tysięcy

            W swej argumentacji miał Cieślar rację. Kwestia narodowościowa na Zaolziu była nadal nieuporządkowana. Oficjalnie jednak było już wszystko w porządku, choć liczba naszych Rodaków za Olzą zaczynała coraz szybciej topnieć. Nic dziwnego, przecież właśnie o to władzom czeskim wówczas - tak samo jak i dziś - chodziło. W tym sensie – dla stawianego przez nie celu – było rzeczywiście wszystko w porządku.

            W swoim wystąpieniu z kwietnia 1950 „O bolszewicką politykę ...” , czyli w swej Platformie,   Cieślar dowodził również, że narodowości się nie wybiera, nie zmienia, tak jak nie można zmienić swego pochodzenia i mowy ojczystej, w której się wyrastało.

Owszem – przyznaje Cieślar  – istnieją renegaci. Urzędy czeskie nadal fabrykują na Zaolziu z niektórych Polaków renegatów – wykracza to jednak poza wartości, uznawane przez cywilizowane narody.   Wysoko stawiał tych Czechów, którzy w okresie okupacji niemieckiej pozostali sobą - czyli Czechami, a nie kolaborantami (?) - wyraził uznanie dla Niemców, którzy pozostali przy swych korzeniach, ale też bezkompromisowo postulował potępienie tych, którzy ze względów spekulacyjnych – w zależności od koniunktury - wielokrotnie w życiu zmieniali narodowość.

Warto tu przypomnieć, iż obszar Zaolzia przechodził w 20 stuleciu aż  7 razy „z rąk do rąk”: znajdował się kolejno w Austrii, Polsce, Czechosłowacji, Polsce, hitlerowskich Niemczech,  komunistycznej Czechosłowacji i obecnie w liberalistycznym Czesku. Ci, którzy w tym czasie jak rękawiczki zmieniali narodowość, spotykali się u władz czeskich z największym uznaniem, zwłaszcza jeśli stawali się gorliwymi i lojalnymi   Czechami.  Nie przeszkadzało nawet, jeśli podawali się za Czechów przybysze z Galicji, którzy byli najbardziej skorzy do zmiany narodowości. Chodziło przecież o „etniczne zmajoryzowanie rdzennie polskiego Zaolzia, więc każdy „Czech ad hoc”  był witany z otwartymi ramionami. Byli bowiem tacy, co migrowali na te tereny za pracą z Polski (ze względu na pochodzenie, niską świadomość narodową i ich „mazurzenie” lekceważąco określani przez rdzennych Polaków na Zaolziu, jako „Cesi od Zywca”).  To oni  najchętniej zostawali zapalonymi  Czechami „od urodzenia”, powiększając rosnącą liczbę ludności czeskiej, która migrowała na bogate w surowce  Zaolzie z Moraw lub Czech. Oczywiście, taka migracja byłaby do przyjęcia, gdyby nie skutkowała prześladowaniami rdzennych Polaków, żyjących na Zaolziu od wielu stuleci.

            I tak oto Cieślar zaserwował w swej Platformie czeskim komunistycznym towarzyszom postulaty nie do strawienia.  Podał je w niepodważalnej na owe czasy otoczce nauk pod wezwaniem Lenina i Stalina. Żądał spełnienia spraw oczywistych, które jednak, chociaż  ideologicznie uzasadnione i oparte na klasykach maksizmu-leninizmu, były dla komunistów czeskich nie do przełknięcia. Spełnienie tych postulatów oznaczałoby bowiem dla czeskich wyznawców komunizmu zniweczenie dorobku tych,  którzy już od kilku dziesiątków lat  przybywali na Zaolzie z Czech i innych obszarów Republiki,  by  wynaradawiać  tamtejszych  autochtonów.

A   Cieślar postulował, iż:

1.                  Na terenie Śląska Cieszyńskiego (jego zaolziańskiej części, gdzie Polacy stanowili przed czeskim zaborem w r. 1919 ok. 70 % ludności, czyli większość lokalną) należy język polski traktować na równi z językiem czeskim. Łamanie tego ustalenia powinno być surowo karane.

2.                  Narodowości nie można dowolnie wybierać lub zmieniać. Jest ona wyznaczona przez przynależność do danej społeczności narodowej. Zmiana narodowości jest przeważnie wynikiem ucisku narodowego lub ekonomicznego, który powinien być zakazany.

3.                  Autochtoniczna ludność Zaolzia, posługująca się śląską gwarą jako swym językiem macierzystym, będącym w istocie językiem polskim, tworzy  jednolitą wspólnotę lokalną i bez względu na deklarowaną inną narodowość jest społecznością polską właśnie z uwagi na mowę – na macierzysty język polski. Z tego względu należy uznać że ci, którzy mówią gwarą śląską, jako swym językiem macierzystym, są Polakami.

(Dygresja: W chwili obecnej w placówkach publicznych na Zaolziu czeski personel, chyba w intencji czechizacji miejscowych Polaków mówiących gwarą, obsługuje ich wyłącznie w języku czeskim, aby ich skłonić do mówienia po czesku. Z drugiej strony, przybyszów z Polski, mówiących potocznym językiem polskim, ten sam personel obsługuje posługując się polską gwarą cieszyńską. Wiadomo, że miejscowy Polak w życiu codziennym chętnie używa swojej gwary. W czeskich miejscowych szkołach jest używanie tej gwary o staropolskich korzeniach po prostu młodzieży zakazane, tak jak zakazane było przez hitlerowców  pod rygorem kary fizycznej).

4.                  Polakami są naturalnie nadal i ci, którzy przybyli „za chlebem” na Zaolzie z Polski (tzw. Cesi od Zywca) i tu się osiedlili, nawet gdyby ze względów koniunkturalnych deklarowali inną (czeską) narodowość.

5.                  Komuniści, sugerował Cieślar, nie powinni kontynuować czechizacji wg wzorców swych poprzedników przy władzy – tzn. wzorców czeskiej burżuazji.

6.                  Należy zatrzymać wynaradawianie rdzennej ludności na Zaolziu (w tekście - Śląsku Cieszyńskim) przez  zniesienie dyskryminacji narodowościowej i poprzez właściwe działania  spowodować - polskie scalenie narodowe rdzennej ludności zaolziańskiej, pogrupowanej na różne odłamy autochtonów, deklarujące z różnych względów  inną narodowość, różną od pochodzenia (Czesi, Ślązacy ...).

7.                  Szkoły z czeskim językiem nauczania powinny być przeznaczone dla dzieci pochodzenia czeskiego..

8.                  W tych czeskich szkołach podstawowych i przedszkolach, gdzie naucza się w języku czeskim i w których większość stanowią dzieci autochtonów - czyli dzieci rdzennej ludności zaolziańskiej, należy wprowadzić jako obowiązkowy przedmiot - język polski.  Po okresie adaptacyjnym należy w tych szkołach zaprowadzić  polski język nauczania.

9.                  Poprzez wprowadzenie odpowiedniego programu nauczania  w szkołach można będzie usunąć brak polskich i polskojęzycznych pracowników w urzędach, placówkach usługowych, handlowych i gałęziach życia gospodarczego. Te miejsca pracy należy w pierwszej kolejności udostępnić dla rdzennych mieszkańców.

10.              Koszty rozwoju oświaty i kultury - zarówno dla Polaków, jak i Czechów - ponosić powinien budżet państwa.

11.              Specjaliści – absolwenci szkół  krajowych i zagranicznych, wywodzący się z Zaolzia nie powinni stawać przed koniecznością migracji za pracą poza teren Śląska Cieszyńskiego.

12.              Należy zwiększyć nakład miejscowej prasy polskiej.

13.              Należy w oficjalnej deklaracji potępić ucisk narodowy i ekonomiczny rdzennej ludności Zaolzia.

14.              Należy powołać specjalną oficjalną komisję dla określenia granic obszaru Zaolzia, na którym należy wprowadzić w życie powyższe żądania.

15.              Wymienione zasady powinny prowadzić do utworzenia Polskiego Okręgu Autonomicznego w ramach republiki czechosłowackiej.

Taka była treść istotnych postulatów zawartych w  platformie Cieślara, przedstawionej przez jej sygnatariusza  na kwietniowej, powiatowej konferencji KPCz w Cz. Cieszynie w r.1950.

Na reakcję czeskich czynników partyjnych nie trzeba było długo czekać. Tekst platformy przekazano najwyższym organom państwa czeskiego – do Komitetu Centralnego (KC)  KPCz, bo partia rządziła w tym kraju. Omawiali ją najwyżsi przedstawiciele partyjni – prezydent Gottwald, Slánský,  Kőhler, sekretarz KC Bareš – członkowie prezydium KC partii.

W rok później, w 1951 r. na forum konferencji partyjnej tego samego szczebla w Cieszynie Czeskim doszło do decydującej rozprawy z Cieślarem za jego platformę – za próbę ratowania polskości na Zaolziu. Przyjechał na konferencję z dyrektywami prezydenta Gottwalda sam sekretarz KC – Bareš. Zarzucił Cieślarowi, w związku z platformą,  m.in. gomułkowszczyznę, ideowe powiązania z Titą w Jugosławii a cieślarowską obronę polskości na Zaolziu utożsamił z rasistowską teorią  Blut und Boden  Hitlera i Rosenberga.

Na konferencji powiało grozą. Polscy towarzysze partyjni odsunęli się od Cieślara. Zdradzony w typowo komunistycznym stylu przez nich wszystkich, został nagle przeraźliwie sam. Czesi triumfowali. Ówczesny, z r. 1951 „Naczelny” Głosu Ludu, polskojęzycznego komunistycznego szmatławca na Zaolziu, (nazwisko zapewne znane Czytelnikom z naszego poprzedniego biuletynu) służalczo zapewnił Bareša, że za Cieślarem nikt nie stoi!!!

Pawła Cieślara usunięto z wszelkich funkcji partyjnych, a za rok – wyrzucono z partii komunistycznej, lecz On sam – aż do śmierci (1983) – nazywał siebie bezpartyjnym komunistą. 

Niestety – tylko On ... komunista ... Cieślar - jako jedyny, pozostał na tej konferencji wierny obronie polskości, pozostał wierny pamięci swego ojca, który zginął w walce w czasie zdradzieckiej napaści Czechów na Polskę w r. 1919.

Rozmawiałem z Pawłem Cieślarem w 25 lat po tych konferencjach. Nigdy duchowo nie  skapitulował w powyższej sprawie związanej ze swoją platformą i nie wyparł się przekonań narodowych – za które zginął jego ojciec. Uszanowałem więc i inne jego zapatrywania, choć do dziś nie potrafię zrozumieć, jak to się stało, że w czasie swego pięcioletniego pobytu w latach dwudziestych minionego stulecia w Sowietach nigdy nie pojechał np. 100 km na wschód od Moskwy, co ja wręcz, wbrew zakazowi, uczyniłem w latach powojennych, by się naocznie przekonać o prawdzie  komunistycznej  rzeczywistości.

Za Jego dokonania w obronie polskości na Zaolziu, za które mógł zapłacić życiem, głęboko chylę przed nim czoło.

B.W.

1)   Paweł Cieślar, ur. w r. 1902 w Trzyńcu,  Polak zaolziański, którego ojciec zginął w trakcie walk z czeskim najeźdźcą podczas podstępnej napaści wojsk czeskich na Polskę w r. 1919, był działaczem robotniczym w hucie trzynieckiej na Zaolziu, sygnatariuszem dokumentu zwanego potocznie Platformą Cieślara – zaś oficjalnie: „O bolszewicką politykę narodowościową na Śląsku Cieszyńskim.”  

do góry

 

 

 

 

Ewa  Milerska

Źródło

Mowo ty moja, źródło przeczyste
sławnej przeszłości narodu,
w  którym poznałam dzieje ojczyste,
dzieje miast naszych i grodów.  

Mowo ty moja, łąko zielona  
z bukietem barwnych kwiatów,
jasnością słońca jesteś pieszczona
i srebrną nocy poświatą.

Mowo ty moja, jak nasze gronie
pełna wyniosłej urody,
swym brzmieniem koisz serca stęsknione,
tym cudem boskiej przyrody.

 

Mowo ty moja, błękicie nieba,
pokojem pełnisz dusze,
znajdujesz takie słowo jak trzeba,
co myśl i serce kołysze.  

Mowo ty moja, gwałtowny wichrze,
co nawałnice sprowadza,
tylko ty jedna łzę możesz zetrzeć,
gdy bólem w piersi zawadza.  

Mowo ty moja, rzeko szumiąca,
budzisz wciąż nowe echa,
ty jesteś we mnie jak krew tętniąca,
wierszem się do mnie uśmiechasz.  

Notka biograficzna: Ewa Milerska (1915-1985). Urodziła się w Nydku po zaolziańskiej stronie Czantorii i tam przeżyła całe swoje życie społeczniczki i poetki ludowej. Działała aktywnie w miejscowym Zespole Kobiet Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego i prowadziła w swej wiosce bibliotekę publiczną. Była aktywnym członkiem Sekcji Czytelniczo-Bibliotekarskiej oraz Folklorystycznej przy ZG PZKO. Pisała eseje na temat śląskiego haftu ludowego, a zwłaszcza motywów zdobniczych śląskich strojów ludowych oraz wiersze, które ukazywały się na łamach miejscowej prasy - „Zwrotu” i „Głosu Ludu”. Wyszły także we wspólnym tomiku trzech zaolziańskich poetek ludowych - „Korzenie”. Pośmiertnie wydano jej tomik wierszy  „Kwiaty z naszej łąki”.

Oprac. A.S.  

do góry

Olza – widok z prastarej Wieży Piastowskiej  

 

REFLEKSJE

CZESI I POLACY

W „EUROREGIONIE ŚLĄSK CIESZYŃSKI”?

 


Większość Polaków na Zaolziu uważa się za Czechów mówiących tylko nieco odmiennym językiem, twierdzi w internecie czeski „historyk”.

      W r. 1919, w chwili czeskiej, podstępnej agresji na Polskę, teren Zaolzia zamieszkiwało ponad 150 tyś. Polaków. Była to ponad 70% większość lokalna w skali całego tego obszaru.

W r. 1920 Czesi nadciągający na Zaolzie zaklinali się: „Polacy, my nie przychodzimy tutaj, aby Was wynarodowić!!!”

 W r. 2001 polską narodowość podało na tym obszarze już tylko ok. 36 tysięcy rdzennych mieszkańców. Reszta została brutalnie zczechizowana.

Dziś jednak nawet to nie zadowala czeskich aspiracji wynaradawiających. O większości z tych 36 tysięcy Polaków, czeski „historyk” Jan Parma twierdzi (patrz www.cepol.stosunki.pl/textyc/c0501.htm)*, że uważają się oni za Czechów, mówiących  tylko nieco odmiennym językiem. Tak więc ww. „historyk” już zaolziańskich Polaków odpisał prawie w całości !

Jak prawdziwe jest myślenie życzeniowe, zaprezentowane w tym „źródle”, któremu nadano cechy, aktualizujące strony www na rok 2004, powinni się wypowiedzieć polscy mieszkańcy Zaolzia sami.

Tutaj natomiast zastanówmy się - na przykładzie zamieszczonego w internecie „Studium..” tego „historyka” - nad prawdomównością i wiarygodnością czeskich partnerów zza Olzy, lansujących integrację w ramach „Euroregionu Śląsk Cieszyński”.

Najpierw należy zapytać, jak Czesi oceniają dziś de facto polski wkład w obronę Europy przed sowieckim zalewem w r. 1920. Jak można wnioskować  z cytowanego  poniżej tekstu, swoimi sympatiami i sercem są oni - tak jak wówczas – nadal po stronie bolszewików. Parma pisze (tłumaczenie cytatu z oryginału) - podział (w r. 1920 – przyp. red.) Śląska Cieszyńskiego można uznać za całkowity sukces dyplomacji czechosłowackiej pod kierunkiem Edvarda Beneša i wręcz za porażkę Polski, która nie potrafiła „walczyć” na dwu frontach, na wschodnim z Rosją i na południowym z CzSR.

To mówi samo za siebie. Ww. „historyk” czeski pozwala sobie na cudzysłów przy słowie walczyć i nic nie wspomina o tym, że to Polacy (a nie krasnoludki) w sierpniu 1920 przepędzili spod Warszawy bolszewików, ratując Europę przed sowieckim zalewem  a nieco wcześniej, pod koniec stycznia 1919, dali łupnia Czechom pod Skoczowem., tak że ci zatrzymali się w rozpędzie aż w Cieszynie. Było to – co  prawda, nieco za blisko. Tu trzeba Parmie przyznać rację! Z tych informacji wynika jednak, że Polacy potrafili z sukcesem walczyć na dwu frontach. Przepędzili nie tylko sowieckiego, ale i  czeskiego zdradzieckiego agresora, któremu w wyniku klęski pod Skoczowem nie udały się podstępne plany zajęcia i utrzymania w swym ręku całej Ziemi Cieszynskiej, aż po Bielsko.  Takie są fakty!

Tyle na temat twierdzenia czeskiego historyka, odnośnie braku zdolności Polaków do walki na dwu frontach, zaprezentowanego na stronach internetowych  w r. 2004 (sic !). O tym, że nasi pobratymcy dziś znowu zdradzają nowe ciągoty, tym razem do ekonomicznego zaanektowania niezdobytej zbrojnie w r. 1919 części Ziemi Cieszyńskiej – będzie poniżej! 

Politycy czescy wmawiali dotąd wszystkim, zwłaszcza Polakom na Zaolziu, pomijając przy tym treść ważnych dokumentów historycznych, iż przejęcie Zaolzia w r. 1938 było dziełem agresji Polski, uzgodnionej w oparciu o tzw. „Monachium” i że to był  polski nóż w plecy bezbronnej Czechosłowacji. Takie sugestie znajdują się również w sformułowaniach Parmy o roku 1938. Porównajmy te sformułowania Jana Parmy z dokumentami z tamtego okresu.

Pomijając fakt, że nawet Parma przyznaje, iż całe polsko-czeskie pertraktacje o Zaolzie miały miejsce przed „Monachium”, które dla czynników czeskich stanowi określoną cezurę czasową w uznawaniu stutus quo granic, autor ten zamienia zarówno kolejność przyczyn i następstw, jak i kolejność czasową wymiany dokumentów między Pragą a Warszawą, aby wykazać, że to nie decydenci z Pragi zaproponowali Polsce, jako pierwsi i z własnej inicjatywy, przejęcie Zaolzia i to w sposób, który miał jeszcze bardziej uwikłać Polskę w konflikt z Niemcami w kontekście zagadnienia korytarza gdańskiego. Oto fakty: 

Parma pisze (tłumaczenie cytatu z oryginału):

„21 września 1938 w polskiej nocie zażądano od rządu czechosłowackiego podania stanowiska w sprawie postępowania CzSR w odniesieniu do terytorium, zamieszkałego przez ludność polską.

Praga odpowiedziała 25 września i zaproponowała bezzwłoczne rozpoczęcie pertraktacji w tej sprawie. W dzień  później (a więc 26.9.1938 – przyp. red) Beneš w piśmie do Mościckiego zaproponował zmianę dotychczasowych granic na podstawie obustronnego porozumienia.

27 września rząd polski zażądał natychmiastowego przekazania (przedmiotowej – przyp. red.) części Cieszyńskiego, zajęcia go przez wojsko polskie ... (co jest oczywistym fałszem, jak wykażemy poniżej – przyp. red.).

Zupełnie inna co do dat, treści i argumentacji jest zawartość dokumentów, dotyczących tej samej sprawy, zdeponowanych zarówno w polskim MSZ pod sygn. A. MSZ Zespół P.III W.104 i W.106 jak i w czeskich zbiorach archiwalnych (dawniejszy A.Ú.D.K.S.Č – noty Krno-Papée)

Przede wszystkim należy stwierdzić, że Beneš zwrócił się do Mościckiego z pismem datowanym, a więc i napisanym i sformułowanym nie 25 a 22 września 1938, które wprawdzie Mościckiemu bylo doręczone 26 września,. lecz zawierało treść i ustalenia z 22.9.1938, tudzież decyzję, jak wynika z treści, natychmiastowego stworzenia nowej atmosfery we wzajemnych stosunkach, a tą była (w sformułowaniu użytym przez Beneša) płaszczyzna zasady rektyfikacji granic. O ile więc w polskiej nocie z 21.9.1938 tylko dowiadywano się o stanowisko w sprawie postępowania CzSR wzgledem Zaolzia, o tyle Beneš już 22.9.1938  sformułowal, jako pierwszy płaszczyznę zasady rektyfikacji granic, czyli zwrotu Zaolzia Polsce na cały tydzień przed „Monachium“!

Zarówno odpowiedź Mościckiego z 27 września 1938  do Beneša, jak i nota rządu polskiego z  27.9.1938 (dowód w korespondencji czeskiego ministra spraw zagranicznych Krofty do polskiego ambasadora  Papée z 30.9.1938) nie zawierały żadnych ultymatywnych żądań w sprawie natychmiastowego przejęcia Zaolzia od Czechów. Tymczasem Parma twierdzi coś wręcz odwrotnego (różnica istotna w tym, że Parma opisuje luźno fakty a my odsyłamy do dosłownych dokumentów w tej sprawie – (kliknij!) nr 1 PBI Zaolzie niniejszego serwisu Zaolzie.org z 23.1.2004). Krofta w piśmie z 30.9.1938 z uznaniem kwituje propozycje polskiego rządu z 27 września odnośnie zawarcia natychmiastowej umowy w sprawie losów Zaolzia. Ponadto czeski minister Krofta w tym pismie z  30 września wyraźnie stwierdza, że Rząd Czechosłowacki chiałby pokreślić, że chodzi tu o akt dobrej woli, wynikajacy z jego własnej   i n i c j a t y w y   i własnej woli, a następnie podaje projekt terminów zwrotu Polsce Zaolzia, ale takich, że  ich przyjęcie moglo Polskę drogo kosztować. 

Z całej tej dokumentacji wynika więc nie to, co pisze powyżej Jan Parma  o polskich notach,  pismach i datach, lecz fakt, że przejęcie Zaolzia przez Polskę  zaproponował Beneš Mościckiemu jako pierwszy i jako własną inicjatywę Rządu Czechosłowackiego i jego własną decyzję.

Był to misterny plan – Beneš zaproponował  terminy zwrotu Zaolzia najwcześniej  na koniec października 1938, a nie na początek tego miesiąca, aby Niemcy mieli czas zająć Zaolzie  i  by w ten sposob przerzucić cały konflikt o Zaolzie między Niemcy i Polskę.

Takie postawienie sprawy decydentów czeskich, zagranie sprawy Zaolzia do autu z faulem na rzecz Niemców, zelektryzowało Warszawę. Jeszcze przed północą 30 września 1938 polski ambasador Papée przekazał w Pradze ultimatum z żądaniem natychmiastowego zwrotu Zaolzia, zagrabionego podstępnie w r. 1919. To było pierwsze tego rodzaju ultymatywne żądanie, które eliminowało z gry Niemcy – a nie, jak pisze Parma – miało miejsce już w nocie polskiej z 27. 9.1938.

Jesteśmy więc świadkami tego, jak to stwierdzenia Jana Parmy na temat wyzwolenia Zaolzia w r. 1938, sprzeczne z danymi z dokumentów archiwalnych, zostają zamieszczone w internecie na zaktualizowanej w połowie roku 2004 www stronie.

 Tłumaczenie dosłownego tekstu dokumentów, ktore zaprzeczają wykladowi Jana Parmy, dotyczącego pertraktacji na linii Beneš-Moscicki we wrześniu 1938 w sprawie zwrotu Zaolzia znajduje się w archiwalnym nr. 1 PBI-Zaolzie z 23.1.2004 niniejszego serwisu. (kliknij nr 1 PBI-Zaolzie).

Długi byłby zestaw fałszywych twierdzeń Parmy, dotyczących Zaolzia, dlatego ograniczamy się do przedstawienia tylko niektórych.. Szczytem braku jego kompetencji jest tu określenie polskiej gwary cieszyńskiej, którą posługują się Polacy na Zaolziu, jako tylko nieznacznie różniącej się od jezyka czeskiego i wynikający stąd jego wniosek, że już prawie nie ma Polaków za Olzą, (czyli apogeum czeskich marzeń!) i że Polacy ci czują się prawie wszyscy, lub znaczna ich większość – Czechami.

Parma ponadto pisze następujące hasła o sytuacji na Zaolziu w trakcie 2 wojny światowej:

„Wspólnie przeciw nazistowskim Niemcom“ – porównaj (klikając) to stwierdzenie  z tekstem nr 7  PBI-Zaolzie z 23 7.2004  Zawierucha wojenna, str 1, str.2,  - następnie -

„Niemiecka administracja okupacyjna nie czyniła różnicy miedzy Polakami i Czechami i gnębiła ich po równu“ – porównaj to zdanie z tekstem na str. 2, 2 szpalta i str. 3,  1 szpalta, klikając nr 11 PBI-Zaolzie z 23.11.2004. To stwierdzenie Parmy jest tak szokujące, że autentycznym Polakom z Zaolzia,  którzy tam żyli w czasie  2 wojny, zapiera oddech.

Po wojnie w 1945 r. zdaniem Parmy powoli nastawała dla Polaków zaolziańskich sielanka, a to:  ... „dzięki komunistom, którzy w obu państwach sukcesywnie przejmowali władzę i wchodząc na drogę socjalistycznego rozwoju nie byli zainteresowani odgrzewaniem starych waśni“.W tej sprawie polecamy uwadze czytelnika m.in. tekst o Platformie Cieślara w niniejszym nr 2/2005 (14) PBI-Zaolzie.

Sam Parma stwierdza, że spadek liczebności mniejszości polskiej do r. 1989 widoczny jest w spadku liczby polskich szkół z 69 do 28. Nie wspomina natomiast o brutalnej likwidacji tych szkół pod pozorem zakładania szkół zbiorczych  i vice versa - tworzenia w ten sposób podstaw spadku liczby Polakow na Zaolziu. Cóż - za to jeszcze serdecznie możemy podziękować  ... komunistom!

I wreszcie ukoronowanie czeskich ambicji piórem Parmy:

Dochodzi on do wniosku, że „z dzisiejszego punktu widzenia wszelkie konflikty i tarcia narodowościowe na Zaolziu zostały już na tle potencjalnych problemów ekonomicznych zapomniane (jak by moglo być inaczej, jeśli w swym tekście, kilka wierszy wyżej twierdzi, że Polacy na Zaolziu uważają juz siebie za Czechów mówiących tylko trochę innym językiem, a więc ich tam już praktycznie nie ma!?). Co więc trzeba w tej sytuacji zdaniem Parmy uczynić? Kiedy już Polaków zaolzianskich nie ma, to trzeba w sposób przyśpieszony tworzyć Euroregion Śląsk Cieszyński, bo – cytujemy:  Powstanie obszar, który - rozdzielony w przeszłości z powodów ekonomicznych - znowu się połączy w jedną całość właśnie z uwagi na potrzebę rozwiązywania problemów ekonomicznych.“   ... (nic dodać, nic ująć!)

Biorąc pod uwage zaradność, z jaką sobie nasi południowi, czescy sąsiedzi poradzili z prawdą o Zaolziu, co przedstawiliśmy tutaj tylko skrótowo dla okresu od r. 1938 do 2004, należy mieć ufność, że nowy Euroregion Śląsk Cieszyński znacznie szybciej, niż Zaolzie, przerodzi się w obszar pod genialnym zarządem moralnie, prawdomównością i kulturowo znacznie wyżej od nas stojących Czechów i że w krótkim czasie będzie na tym obszarze aż po Bielsko żyła wyłącznie ludność czeska, posługująca się mową tylko nieznacznie różniącą się od języka czeskiego.

Wnioski?  

Drodzy Radni i Prezydencie Grodu Piasta w cieszyńskim Ratuszu! Uczcie się szybko czeskiego, abyście wkrótce mogli mówić językiem przynajmniej trochę do niego podobnym! Choćby czymś na wzór przekupek z targowisk w prawobrzeżnej części Cieszyna, które twardo przemawiają do zaolziańskich Polaków swoją „wspaniałą czeszczyzną“, budząc nie tylko uśmiech politiwania, ale i szczere rozgoryczenie. One kroczą w awangardzie... ale przed Wami jeszcze wszystko. Zacznijcie malować czeskie szyldy w Cieszynie! Zakładać czeskie szkoły! Zmieniać nazwy ulic na czeskie! Place oznaczać nazwiskiem autora dzieła literackiego „100 tysięcy nas spolszczyli, 100 tysięcy nas (Czechów!) zniemczyli ...“, bo teraz będzie:  „Jsme tu my!“.

W 100 rocznicę  wydarzeń  z 23 stycznia 1919 r. (tj. 23.1.2019!)  – czyli dnia początku wyzwalania TIESZINSKA – całe Bielsko, aż po Białkę – niechaj powróci do czeskiej maticy, na naukę pozostaje Wam więc już niewiele czasu!

 Jan Leśny


*Jan Parma – Spor o Těšínsko... studie o čs.-polském územním sporu, opracowanie cytowane w publikacji jest na http://www.cepol.stosunki.pl/textyc/c0501.htm, aktualizowanych na dzień 18.5.2004.

 


do góry

Z cyklu: W 15 rocznicę „aksamitnej rewolucji” na Zaolziu

 

Stanisław Gawlik

ROZDWOJENIE JAŹNI

W lutym 1990 wśród  działaczy PZKO średniego i starszego pokolenia wybuchła nieznana dotąd „epidemia“  - siadanie na dwu stołkach. Znamienne dla niej były dywagacje o potrzebie zwołania Nadzwyczajnego Zjazdu PZKO i Zlotu Polaków.

Z  jednej strony - Komitet Obywatelski Sekcji Polskiej Forum Obywatelskiego (KO-SP FO) wybrał swój organ wykonawczy, czyli Radę,  liczącą niewiele mniej członków, niż wszystkich jej wyborców. W jej skład weszli: T. Wantuła (rzecznik), M. Siedlaczek (rzecznik), J. Rusnok (rzecznik), J. Klimsza, B. Konieczny, B. Glac, J. Ciesielski, D. Branna, W. Josiek i A. Klimeš, która na następnym spotkaniu wycofała się z udziału w Radzie. Rada rozpoczęła akcję Sejmików gminnych,  korzystając bez żenady z lokali PZKO, tak potępianego przez KO-SP FO. 

Z drugiej strony - Tymczasowe Prezydium PZKO czyniło intensywne przygotowania do nadzwyczajnego Zjazdu oraz starało się  uzyskać poparcie działaczy terenowych  dla idei zorganizowania w maju w Karwinie Festiwalu PZKO. Apelowało również do członków, że potrzebna jest pomoc, zwłaszcza lokalowa, dla wznawiających swoją działalność różnych polskich organizacji społecznych. Powołano również Komisję Rehabilitcyjną, która przyjęła i rozpatrzyła wnioski dotyczące 12 osób dyskryminowanych przez poprzednie władze PZKO (tu wypada przypomnieć, iż liczba członków PZKO wynosiła powyżej 25 tysięcy osób).

 Powstała nowa maniera „okrągłego stołu“, gdzie kilkanaście zaproszonych osób deliberowało nad tym, co i jak należy uczynić. Wszystko to zaprawiane było „głęboką troską“ o dalszy byt Polaków na Zaolziu. Oczywiście prym wodzili tam członkowie Rady KO-SP FO, bo przedstawiciele PZKO byli niby „konserwą“, gdyż ciągle występowali z konkretnymi żądaniami: np. opublikowania Statutu Zlotu Polaków i chcieli wiedzieć, jaki będzie status Rady Polaków – społeczny, czy polityczny. Spierano się o to, kto w ogóle będzie miał prawo być wybierany i jaka formacja polityczna będzie miała możliwość wprowadzania Polaków z Zaolzia na listy wyborcze. Ta degrengolada była na rękę ówczesnym nowym władzom czechosłowackim, bo mogli dzielić i rządzić.   Przydzielili więc nowe miejsce posła w Czeskiej Radzie Narodowej T. Wantule (w CzRN zasiadał już zweryfikowany uprzednio W. Niedoba, który został wybrany na posła z klucza byłych władz komunistycznych, jako bezpartyjny, robotnik, narodowości polskiej).

W tym samym czasie, pomimo zapewnień władz centralnych o usprawnieniach dotyczących małego ruchu granicznego, strona czeska nie wyraziła zgody na poszerzenie liczby przejść granicznych oraz na wprowadzenie Konwencji granicznej z roku 1959, podobnej do tej, która przed 2 wojną światową umożliwiała ludności nadgranicznej przekraczanie granicy.

W prasie czeskiej pojawiały się też napastliwe polemiki, dotyczące wystąpienia posła W. Niedoby, który przedstawił oświadczenie programowe nowo powstałego Ruchu Politycznego Mniejszości Narodowych  Wspólnota. W jasno sprecyzowanym exposé, wygłoszonym w języku polskim, przedstawił on dorobek polskiego społeczeństwa na Zaolziu oraz w oparciu o istniejące ustawy wskazał na ich łamanie w odniesieniu do szkolnictwa, działalności kulturalnej organizacji polskich oraz kontaktów z Macierzą. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że stanowisko Wspólnoty spotkało się z dezaprobatą Rady RO – SP FO , której członkowie oburzali się ze zgorszeniem, twierdząc – cyt.: „jak można tak bezwzględnie niszczyć dopiero co rozwijającą się demokrację państwa czechosłowackiego“!  

 

W Nawsiu 17.2.2005 

 Stanisław Gawlik  

do góry


Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 2/2005 (14)
Redaktor wydania: Jan Leśny

www.zaolzie.org
Poczta el.:  kontakt@zaolzie.org

 wersja do druku  Adobe Acrobat  (pdf)    

     powrót do strony głównej   www.zaolzie.org     

do góry