ZAOLZIE

Polski Biuletyn Informacyjny

dokumenty,  artykuły, komentarze, aktualności

Numer 12        

CIESZYN

23  grudnia 2004

     

     powrót do strony głównej    

     


 

W grudniowym numerze Biuletynu:

PRZECIW UCISKOWI   G.P.

 AKSAMITNA REWOLUCJA NA ZAOLZIU  Stanisław Gawlik

„DUKATY Z RULONU CIERPKICH LAT" Paweł Kubisz 

    

 

Jezusiczek  w żłóbku leży
Na sianeczku wónnym,
A nad szopkóm gwiozdka świyci
Światłym przeogrómnym.  

Ta gwiozdeczka niech przyświyco
I Wóm nasi mili,
Bo Jezusek się narodził,
Byście w szczynściu żyli  . . .

 

Do naszych życzeń świątecznych i noworocznych dołączamy dotąd nie drukowany tomik wierszy Pawła Kubisza, głęboko serdecznych, choć smutnych i tragicznych, jak  losy całego Zaolzia w dwudziestym  wieku.

Redakacja PBI

Zaolzie   


 

PRZECIW  UCISKOWI...

 

            Od naszego stałego Czytelnika (nazwisko i adres znane redakcji) otrzymaliśmy list następującej treści:

Droga  Redakcjo!

            Treść poszczególnych numerów Waszego biuletynu skłania mnie do tego, by zwrócić się do Państwa ze sprawą, która mnie  bardzo długo nurtuje.

         Już prawie od 40 lat  - wciąż na nowo - przypomina mi się obietnica, którą dałem jednemu z najbardziej niezłomnych Zaolzian, wielkiemu Polakowi, Synowi Ziemi Cieszyńskiej, śp. Pawłowi Kubiszowi, największemu - moim zdaniem - poecie zaolziańskiemu. Przyrzekłem, ni mniej ni więcej, że w miarę swych możliwości dołożę wszelkich starań, aby Jego zbiór wierszy „Dukaty z rulonu cierpkich lat” został  opublikowany. Długo by można pisać, co wszystko towarzyszyło tym staraniom i dlaczego dotąd to ostatnie dzieło Pawła Kubisza nie zostało w całości wydane.

            Dziś, z pewną nadzieją, przesyłam w załączeniu ten zbiór do Państwa redakcji. Proszę o jego umieszczenie na Waszych stronach internetowych. Niech dotrze do Zaolzian na całym świecie i trafi do serc wrażliwych na krzywdę! Niech poruszy te sumienia, które są nieobojętne na zadawane pytanie, co i dlaczego stało się na Zaolziu – nazwanym ongiś „Uśmiechem Pana Boga”, że przed czeskim zaborem tej polskiej części Śląska Cieszyńskiego w r. 1919 żyło tam ponad 150 tysięcy Polaków a dziś jest ich  tam już zaledwie ok. 36 tysięcy?

Ten zbiór poezji jest odpowiedzią Poety  na to pytanie – w Jego własnym, wstrząsającym ujęciu. 

            Wracam często myślami do spotkania - i pierwszej z wielu rozmów z Pawłem Kubiszem sprzed ponad 40 lat.

Nie należałem do grona Jego bliskich przyjaciół, a jednak - po tej rozmowie -  obdarzył mnie dużym zaufaniem. Po pewnym czasie wręczył mi tomik swoich nie wydrukowanych wierszy, które nie miały wówczas szans ujrzenia  światła dziennego. Przekazał mi je z nadzieją, że może kiedyś uda się je wydrukować. To było Jego wielkim życzeniem.

Zmaltretowany fizycznie po zaaranżowanym wypadku – zamachu na Jego życie – w ogromnym stresie, pod ciągłą nagonką  z powodu Jego  bezkompromisowej postawy zajmowanej przeciw szerzącemu  się na Zaolziu antypolskiemu, komunistycznemu konformizmowi – miał nadal niezłomną wolę walki o polskość tego skrawka cieszyńskiej Ziemi. Kontynuował ją ... zbiorem wierszy, który początkowo nazwał sarkastycznie „Arią z zaplutej trumny”, później jednak, po jego uzupełnieniu,  „Dukatami z rulonu cierpkich lat”.  Bardzo Mu zależało na jego wydrukowaniu w całości. Odebrałem to Jego życzenie, wyrażane z taką siłą, jak gdyby to była Jego ostatnia wola – Jego przesłanie. Dotąd nie było jednak możliwości spełnienia tego testamentu Poety ... .

Zbiór powstawał prawie na moich oczach. Podczas spotkań w ciągu pierwszej połowy lat sześćdziesiątych Autor czytał mi kolejne wersje swoich utworów.  Dziś, kiedy po załamaniu się komunizmu w r. 1989 wracam do nich myślami w zupełnie odmiennych warunkach politycznych i widzę, co dzieje się obecnie na Zaolziu w czasach „liberalno-demokratycznych”, doceniam z pełną mocą, jak trafnie wtedy Paweł Kubisz ocenił    grożące niebezpieczeństwo likwidacji życia narodowego Polaków na Śląsku Cieszyńskim za Olzą. Co więcej: Jego zarzuty w  kwestii niewłaściwego traktowania Polaków zaolziańskich zarówno  w odniesieniu do władz czeskich jak i polskich są nadal w całej rozciągłości aktualne. Ważniejsza dodatkowo jest jeszcze postawa Poety, który jako jedyny wówczas zgłosił tak ostry protest przeciw uciskowi narodowemu stosowanemu względem Polaków. Paweł Kubisz oskarża, wzywa do sprzeciwu  i walki na gruncie prawa


....  Na pniu sprzedano rodzinne wiano,
Łzy i powiaty z krajem bogatym,
Ojczyzny miano wyobcowano,
Polski banito z polska zapłatą
....   Nie masz już żadnej własnej ojczyzny,
Tutaj zabity, tam odepchnięty!
... Kły wbite w gardziel i zdychań blizny,
Urodzaj żyzny waszych dróg krętych!

(fragment  wiersza : Umieranie na szpitalnym całunie)

W wierszu Do Towarzyszy ... prolog na nowiu” określił natomiast symbolicznie położenie ludności polskiej na Zaolziu:

W mroku bez wyjścia lata skowyczą
Zbójnóż na gardle żyły otwiera,
Umarli milczą, żywi nie krzyczą - 

[...]  

Akt oskarżenia wnoszą zaszczuci,
Akt oskarżenia wnoszą ofiary!
Protest narasta
, protest nie ucichł -
Wyrok już zapadł, lecz nie ma kary

Autochtoni, autochtoni
Dzwon na alarm się rozdzwonił!

                                                                         

W pamięci współczesnych była m.in. jeszcze żywa wtedy - podła i głośna, prowokacyjna akcja zbrojna przeciw polskiej rodzinie B. w Ropicy k. Czeskiego Cieszyna, zainicjowana, zorganizowana i kierowana przez czeską służbę bezpieczeństwa, głośna była eksmisja, z rozkazu władz,  z Zaolzia zwierzchnika  (Polaka) Kościoła  Ew. A.W. na Śląsku Cieszyńskim w Czechosłowacji (CSR), ostra nagonka przeciw Pawłowi Cieślarowi, autorowi przedstawionego publicznie projektu zasad traktowania ludności polskiej Zaolzia, jako mniejszości w CSR i in., np. czystki w redakcjach polskich czasopism.

Paweł Kubisz porusza w załączonym zbiorze wierszy istotne przyczyny – w konsekwencji istniejącej również obecnie - tragicznej sytuacji narodowej Polaków za Olzą. Absolutny brak zainteresowania ochroną praw tej ludności ze strony komunistycznych władz Polski, wówczas za życia Kubisza dyktowany również przez Moskwę, zaistniał  po pertraktacjach z Czechami o Zaolzie w latach 1945 – 46.  Komunistyczne władze czeskie  wykorzystały to bardzo umiejętnie, stosując terror psychologiczny i fizyczny, którego konsekwencje bardzo wyraźnie widać i dziś, nawet po upadku komunizmu w r. 1989.

Odpowiedzialne za tę tragiczną sytuację były, a są niestety i obecnie różne układy wśród Polaków zaolziańskich z władzami czeskimi, ułatwiające ostateczną likwidację żywiołu polskiego. Właśnie te układy, tę kolaborację, Kubisz napiętnował najostrzej  (np. w wierszach: Marszruta, Figury z taśmy nagrane :  „ [...] ... i ten Filipiec, ta Biedrawianka! Długi był zestaw fora ze dwora  Z szkól na Zaolziu [...]., co odnosiło się wówczas m.in. do bezpardonowej likwidacji części szkolnictwa polskiego na Zaolziu.

W konsekwencji tej akcji likwidacji polskiego szkolnictwa zaolziańskiego w okresie 1962-1982 władze czeskie osiągnęły istotny spadek liczebności dzieci w szkołach polskich poprzez wprowadzenie tzw. szkół zbiorczych. Oznaczało to likwidację ok. dwu trzecich liczby szkół polskich. To są, oprócz oficjalnego odcięcia się władz polskich od Zaolzian istotne przyczyny ponad czterokrotnego spadku liczby Polakow na Zaolziu. Kubisz opisuje tło polityczne  tych wydarzeń m.in. w wierszu  KOLONIALNY  POLIGON, w który  Czesi zamienili Zaolzie (fragmenty poniżej). Charakteryzuje tam czynniki determinujące proces zmian warunków bytowania Polaków zaolziańskich pod czeską okupacją od roku 1945:

Godziny, miesiące i lata

Na kremlowskich zegarach zaludniał czas...
Lunął z Moskwy wystrzał do świata:
Dwudziesty, potem dwudziesty Drugi Zjazd!

A na Śląsku tam w Czechach
Jak przed śmiercią tak po śmierci       
  (Stalina – przyp.  redakcji.)
Wciąż te same stare lata  [...]

[...]   Ten od Himlera, tamten od Berii
U nas na Śląsku?  ....  R a z e m!
Z tupetem i bez hałasu przeciwko polskim autochtonom,

[...]

Ryczą ostrawskie surmy bojowe:
My! : -  dwa panujące narody!
Wy: ?-  tylko polska narodowość:
Robocze woły w zaprzęgu,
Zważone muły na wagę -
Odarte z sierści,  siermięgi!
- Dierż pysk i stul pysk łamago!

. . .  Kolonialny poligon.

Cechowała Kubisza głęboka pogarda dla zaprzańców i sprzedawczyków polskości.  Ta postawa wykluczała kierowanie jakichkolwiek próśb zarówno do TYCH  w Warszawie z  PRL-u, jak i gdzie indziej. Swój stosunek do oficieli-figurynek  wyraził bardzo dosadnie i sarkastycznie w załączonym wierszu  List otwarty, nie przejmując się jakimkolwiek (możliwym lub udawanym)  „moralnym” zgorszeniem poszkodowanych:

  L I S T   O T W A R T Y 
[...]       Do was  ...

Do lejosłownych i hołubionych.
Gipsomitowych z przaśnego gówna   [...]
.....
Dłubiących rdzewną w Zaolzie szpilką
I blagujących Hachom androny !       
(tzn. Czechom - przyp. redakcji)

I do caluśkiej Polski Ludowej
Nie tej z Bezru
ča bez Żywca, Bielska!
Głowa nie głowa – w  tę noc widmową
Poprzez wąwozy iście diabelskie

Ciągnę wóz ciężki z życia ładunkiem,
Walkę i dramat, stu kwiatów trunek!
....  Chłeptajcie, pijcie do zawstydzenia,
Śląska współczesność do stóp się kłania!

            Paweł Kubisz, pisząc te wiersze, doskonale wiedział, że adresatom Jego „Listu otwartego” i adresatom pozostałych utworów obce jest pojęcie   zawstydzenie. Teraz też, pomimo upływu tych około 40 lat, ani amatorów czeskiego piwa w Polsce, ani zaolziańskich „demokratycznie wybranych przedstawicieli”, nie obchodzi łamanie na Zaolziu  międzynarodowo gwarantowanych praw dla mniejszości narodowych. Głoszą po świecie samochwalcze peany, iż w Republice Czeskiej prawa mniejszości są dotrzymywane. Tę informację o rzekomym dotrzymywaniu praw Polaków w RC usłyszano przed czasem we Lwowie na konferencji londyńskiej Europejskiej Rady Wspólnot Polonijnych  (tak - wtedy jeszcze Rady), odebrano również w rozmowie w Radzie Europy (RE) w obecności Sekretarza Generalnego RE, kiedy powoływano się na taką opinię w tej sprawie wypowiedzianą przez lidera Kongresu Polaków w RC. Nawet ostrawski Konsul Generalny RP  ogłosił przed czasem, iż  wśród zaolziańskich Polaków panuje doskonała harmonia, bo stworzyli dachową organizację jedynie władną reprezentować interesy wszystkich polskich organizacji zaolziańskich. Coś dziwnie znajomy jest ten scenariusz, jak wyjęty z czasów  Kubisza.

Kiedy bowiem przed z górą półwieczem władze czeskie zlikwidowały wszystkie polskie zaolziańskie organizacje, tą jedynie słuszną (dachową) organizacją, stał się Zarząd Główny Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego (PZKO). Nie PZKO, jak po przemianach roku 1989 zaczęli twierdzić ci, co rwali się na Zaolziu do władzy. Był to  skorumpowany aparat urzędniczy Zarządu Głównego, w którym wtedy aż się roiło od „wydelegowanych” przez władze czeskie przedstawicieli władz komunistycznych, tych co wraz z niektórymi, zastraszonym działaczami  terenowymi odbyli Sąd Kapturowy nad Poetą. W Zarządzie Głównym najważniejsze słowo miał sekretarz partyjny o kompetencjach prawie „komisarza bolszewickiego”, pod jego parasolem - można by powiedzieć w dzisiejszym słownictwie – działały wtedy różne Sekcje. Po krachu komuny  te Sekcje zmieniły się w samodzielne organizacje. Wkrótce jednak „zaopiekowała” się nimi „organizacja dachowa”, rada Kongresu Polaków (zob. przyczynek innego naszego czytelnika – „Aksamitna rewolucja na Zaolziu”, zamieszczony poniżej, przypis redakcji) ,  odpowiednik dawnego  prezydium ZG, tworząc identyczną strukturę, jak za „totality” (jak delikatnie i enigmatycznie o komunie wyrażają się niektórzy zaolzianie).  Rada Przedstawicieli to w pewnym sensie odpowiednik dawnego Plenum ZG. Zrzeszone w niej niby samodzielne organizacje, to dawne Sekcje. Do wyłącznego reprezentowania wszystkich zaolziańskich Polaków upoważnieni są  pracownicy pozornie nieetatowi, ci co nadano im inne intratne posady, jak choćby – używając określeń Kubisza – Johannes i Gotlieb, obecnie „dwa w jednym” w spódnicy na czele polskojęzycznej gazety wszystkich z Rady Kongresu Polaków, czy synowie tych, co „tułali się z Tuły” (zob. wiersz „Kurtyna w górę”), a nad nimi (choć tylko formalnie) niedawny kandydat na unijnego, a potem regionalnego, niedoszłego deputowanego. Taki obrót sprawy przewidział Paweł Kubisz, i do takich układów odnoszą się utwóry JADĄ KOWBOJE czy KURTYNA W GÓRĘ. Całkiem niedawno na taki obrót sprawy rzucił światło bez ogródek Czech – Lubomír Kopeček w publikacji zatytułowanej „Coexistentia – Soužití a politická reprezentace polské menšiny na Tĕšínsku”.

Konformizm, tak ostro atakowany przez Kubisza do dziś żyje i dobrze mu się powodzi  również na prawym brzegu Olzy. Pisaliście w Waszym Biuletynie o dyskusji na internetowym Forum Czechy, gdzie autorzy poszczególnych postów stwierdzają, iż prezentowanie przez Was faktów z przeszłości jest prowokacją. W czasach Kubisza też próbowano zamknąć usta tym, którzy głosili prawdę, próbowano „zachlustać tynkiem usta poety” – jak napisał w utworze „JESZCZE JEDEN MAZUR W PRADZE”.  Ten mazur z wiersza, to Franciszek Mazur, ówczesny ambasador PRL w Pradze, dawny członek najwyższych władz sowieckich w Moskwie, komunistyczny dygnitarz i półbóg wśród polskich towarzyszy, bardzo pasujący do atmosfery lat sześćdziesiątych w czeskiej metropolii, bardzo „zasłużony” dla likwidacji polskości Zaolzia, co Kubisz wyraził słowami:

 

 [...]     Jeszcze jeden mazur w Pradze
             Po zachodzie  słońca,
             Stu tysiącom na Zaolziu
             Drąży grób bez końca. 
[...]

Bracia kowboje w ostrawskim gnoju
Tańczą   m a z u r a ,  tupia oberki -
Śląskowy  cmentarz, prerię twoją!

Rośnie ci  na schwał bujary synek
Adoptowany  tam - - -w Natolinie!  
(przypomnij Polski Październik 1956, przyp. red)
-  Bękart czy pomiot ?
                                Nie,  Pokolenie!

Tak  -  to jest pokolenie wiśloków i niektórych innych młodych ludzi z Forum Czechy.

Kubisz był nie tylko zdecydowanym wrogiem wszelkiego kupczenia tożsamością narodową. Nie żebrał i nie prosił o nic. Wiedział też, że drogą do utrzymania tej tożsamości jest obrona własnej godności. Wyraził to w wierszu  PALEC  NA CYNGIEL,  gdzie w strofach  ....  „o nieomylni, święci papieże ...”  wyśmiał  pychę  nieomylnych komunistów  oraz ich  Berię  z chórem jego biskupów  i  „ ... dziwne mocarstwo -  (ZSRR – przyp. redakcji)  z łez Republikę!”

PALEC  NA CYNGIEL
Palec na cyngiel polski Murzynie,
Śląski Kałmuku, cieszyński Kurdzie!
Czas z wichrem leci, nie pozwól ginąć
Nam autochtonom i lżonym ludziom!

[...]

Bunt płaszcz przywdziewa:- dzień wyzwoleńczy,
Łakomych świtów  jasną  pochodnię:
Zabita prawda dźwiga się z klęczek
Rozbić taranem kołowrót zbrodni!

Dostrzec ojczyznę: Śląsk i Mazury,
Zaolzie Piastów z wiecznym Ausrotten,
Kaszubski Spłacheć z Smętkowym sznurem
Nasz kraj rodzinny na szlakach Odry!

Zdaję sobie sprawę, że do tego zbioru wierszy należałoby  załączyć wykaz przypisów z wyjaśnieniami  znaczenia wielu pojęć, nazwisk, nazw i określeń. Uważam jednak, że wobec szerokiego zakresu problematyki historycznej, przywoływanej przez Autora zbioru, opracowaniem tych przypisów mieliby się zająć nieskorumpowani historiografowie.

Z wyrazami poparcia dla Waszego trudu

 G. P. 

 

 


 

 

STANISŁAW  GAWLIK

„AKSAMITNA REWOLUCJA" NA ZAOLZIU

 

Minęła 15 rocznica tzw. „Aksamitnej Rewolucji 1989“. Ten kto choć pobieżnie śledzi artykuły prasowe, audycje radia czy telewizji czeskiej dziwi się zapewne, że w tak krótkim okresie czasu tak wiele osób już zapomniało, jak to wtedy rzeczywiście było.

Byłem osobiście uczestnikiem tej „zadymy“. Z jednej strony byłem,  wspólnie z nieżyjącym już Edwinem Macurą, inicjatorem odezwy pięciu prezesów Kół PZKO do członków tej organizacji, odcinającej się od deklaracji „konserwy“ Prezydium Związku, zaprezentowanych na przedstawieniu Sceny Polskiej w Cz.Cieszynie w dniu 22.11.89. Z drugiej strony, obserwując że za organizatorami „manifestacji“ stoją dawni „bolszewicy“ usunięci z KPCz po 1968 roku (chodzi o tych z konserwy partyjnej, którzy próbowali wypłynąć na fali wydarzeń 1968 r., za co – po zmianie kursu, tzn. sowieckiej interwencji - zostali wykluczeni, przyp. redakcji), o zapędach narodowo-socialistyczych, szybko staraliśmy się nawiązać kontakty z działaczami węgierskiego Csemadoku w Bratysławie. Obawialiśmy  się dla Polaków na Zaolziu tego najgorszego. Trzecim kierunkiem naszych działań było kontrolowanie posunięć neorewolucjonistów z szeregów własnych pobratymców, którzy dążyli do utworzenia Polskiej Sekcji Forum Obywatelskiego (FO) jako środka na odrodzenie polskich dążeń do samostanowienia.

Polski Związek Kulturalno Oświatowy udało się uratować po przeprowadzeniu oddolnych działań prezesów Koł. Tworząc Konwent Prezesów  zdelegalizowali oni w dniu 8 grudnia 1989 ówczesne Prezydium jak i Zarząd Główny. Wybrany Tymczasowy Zarząd Główny został zobowiazany do zwołania w przeciągu trzech miesięcy Zjazdu Związku i wybrania na nim nowych władz.

            Równolegle prowadzone były działania zmierzające do utworzenia Ruchu Politycznego Mniejszości Narodowych. Zebraniem 1000 podpisów wspierających to poczynanie w Republice Czeskiej zajmowało się PZKO,  zaś na Słowacji, również 1000 podpisów, zebrali działacze Csemadoku. Inne organizacje mniejszości narodowych, jak ukraińsko-rusińska czy niemiecka dystansowały się od tych prób.

Te działania były jak najbardziej potrzebne, ponieważ Ruch Obywatelski - a zwłaszcza jego kierownictwo - nie dawało najmniejszych gwarancji ochrony praw mniejszości. Okazało się to podczas spotkania w siedzibie FO w „Špaličku“ w Pradze  12 grudnia 1989. Ówczesny rzecznik Karty 77 Václav Havel zdobył się tylko na obietnicę, że jeśli poprzemy jego starania o prezydenturę,  to on również będzie popierał nasze starania o zapewnienie praw  mniejszości narodowych.

            Tymczasem sytuacja na granicy czesko-polskiej zaogniała się i to do tego stopnia, że aktywiści FO rozpoczęli zbieranie podpisów za natychmiastowym zamknięciem granicy. Miejscowi Polacy spontanicznie protestowali przeciw takim praktykom. Naszym działaczom udało się całą akcję udokumentować na taśmie video. Ta taśma jest potwierdzeniem tego, o czym nikt dzisiaj nie pamięta. 

            Praca Polskiej Sekcji Forum Obywatelskiego skupiała się na dyskusjach pomiędzy tymi, którzy domagali się likwidacji PZKO a tymi, co bronili nowej formuły istnienia tego związku. „Neorewolucjoniści“ do znudzenia powtarzali, że podstawą powołania nowej polskiej organizacji jest likwidacja starych struktur związkowych. Obrońcy PZKO argumentowali, że szeregowi działacze, choć byli pod ścisłym nadzorem komunistycznym, swoją postawą patriotyczną, pielęgnowaniem mowy, wiary I tradycji przodków  dali dowód żywotności tego związku.

Polityka tych najbardziej zacietrzewionych „neodemokratów“ przesunęła się nagle w kierunku usiłowań o zapewnienie sobie wyłącznego prawa reprezentowania społeczeństwa polskiego wobec władz centralnych. 

Wśród społeczeństwa polskiego (na Zaolziu – przyp. Red.) powstał nowy konflikt, konflikt pomiędzy Ruchem Politycznym Mniejszości Narodowych Coexistentia–Wspólnota, a Kongresem Polaków, który jako organizacja społeczna powstał z Polskiej Sekcji Forum Obywatelskiego.

Tutaj nasuwa się szereg pytań. Kto ponosi odpowiedzialność za atomizację polskiego społeczeństwa na Zaolziu w okresie od grudnia 1989 do marca 1999 roku? Kto sterował ludźmi, którzy mianowali siebie  rzecznikami Polskiej Sekcji FO i wysuwali te a nie inne nazwiska na kandydatów do Parlamentu Kontraktowego? Kogo reprezentowali działacze Kongresu Polaków, którzy posunęli się aż do sfałszowania wyborów (na członków Rady tej organizacji – przyp. Red.), by wprowadzić swoich ludzi do pierwszej Rady? (wytłuszczenia od red.)

            W świetle tego co działo się w Czechach po 17 listopada 1989  te sprawy wydają się błahe. Ale tutaj miało swój początek to, co przeżywamy do  dziś – amnezja społeczna, godzenie się na status quo, uleganie demagogii politykierów żyjących z łaski władzy. I to do dzisiaj jest sprytnie sterowane.

 

W Nawsiu, 28 listopada 2004                         

Stanisław Gawlik

y


Motto : 
Niż mnie do trówły  wdepcecie  
  Pieróńsko wóm zarzympolym
....

Paweł  Kubisz

 

DUKATY Z RULONU CIERPKICH LAT
Wiersze – 1962/68

Paweł  KUBISZ  (1907-1968)


 

 


Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 12, r.2004
Redaktor wydania: Jan Leśny  
Poczta el.:  info@coexistentia.cz

  

     powrót do strony główne