W październikowym numerze
Biuletynu: "POLSKO-CZECHOSŁOWACKIE
STOSUNKI POLITYCZNE PRZED KONFERENCJĄ TRZECH MOCARSTW W
POCZDAMIE (maj-czerwiec 1945) cz. III" Marek
Kazimierz Kamiński
"Z CIESZYŃSKIEGO DWORCA
PKP" Alicja Sęk
CEGIEŁKI
NA ODBUDOWĘ POMNIKA
"ŚWIĘTO
LISTOPADOWE" Adolf Fierla
Marek Kazimierz
Kamiński ZESZYTY
HISTORYCZNE
(NR 81-82)
Instytut Literacki, Paryż 1987
POLSKO-CZECHOSŁOWACKIE
STOSUNKI POLITYCZNE PRZED KONFERENCJĄ
TRZECH MOCARSTW W POCZDAMIE
(maj-czerwiec 1945) część III
Artykuł ten
trzykrotnie był zatrzymywany przez cenzurę PRL, kolejno w
następujących periodykach historycznych: „Studiach z Dziejów ZSRR i
Europy Środkowej” (w 1982 r.),
„Przeglądzie
Historycznym” (w 1983 r.) oraz „Kwartalniku
Historycznym” (w 1984
r.). Obecna jego wersja została wzbogacona o kilka dodatkowych
informacji.
Dokończenie z
nr. 8 i 9 Polskiego Biuletynu
Informacyjnego Zaolzie
Rząd czechosłowacki pragnął
upoważnić ponadto swą delegację do wysunięcia wobec przedstawicieli
władz w Warszawie postulatów terytorialnych wykraczających jak się wydaje, poza zakres
Kłodzkiego, Głubczyckiego i Raciborskiego. Kopecký proponował nawet,
aby „Czechosłowacja na północnym wschodzie domagała się obszarów aż
do Odry i Nysy, tak aby znikł klin między Polską a Czechosłowacją”.
Wobec sprzeciwu Beneša, który uważał, „że Czechosłowacja powinna
uzyskać jedynie terytoria takiej wielkości jak te, które
jednocześnie odstępuje”, rada ministrów wzięła pod uwagę jako
przedmiot roszczeń tylko trzy wyżej wspomniane ziemie52b.
Clementis informując Kliefortha o zamierzonych rozmowach z
polskimi przedstawicielami nadmienił, że Czechosłowacja pragnie
wytrwać przy przedmonachijskich granicach z Polską, ale nie w zamian
za rezygnację z rektyfikacji byłej granicy
czechosłowacko-niemieckiej53. Postawa rządu
czechosłowackiego nie wróżyła sukcesu polskiej dyplomacji.
21 czerwca premier Fierlinger i ministrowie: p.o. ministra
spraw zagranicznych Clementis, minister obrony narodowej Ludvík
Svoboda, handlu zagranicznego Hubert Ripka, zdrowia Adolf Procházka
oraz członek Śląskiej Rady Narodowej Hečko – wraz z ekspertami –
przybyli do Moskwy uroczyście witani na lotnisku przez komisarza
spraw zagranicznych Mołotowa i jego pierwszego zastępcę Andreja
Wyszyńskiego54. Do delegacji
przyłączył przybyły wcześniej 14 czerwca minister oświaty Zdenek
Nejedlý55 oraz wicepremier
Jan Ursiny. 22 czerwca po rozmowie z Mołotowem Fierlinger odwiedził
również Bieruta56. Właściwe rozmowy
między delegacjami obu rządów odbyły się dwukrotnie 22 i 25
czerwca.
Przedstawiciele polscy mieli przygotowane memorandum, w
którym proponowali granicę na Śląsku Zaolziańskim wzdłuż tzw. linii
z 4 czerwca 1945 roku. Ze wszystkich rozważanych przez rzeczoznawców
pod koniec maja wariantów rozwiązań granicznych wspomniana linia
była najkorzystniejsza dla Polski, ponieważ zostawiała karwińskie
zagłębie wysoko koksującego węgla po polskiej stronie. By propozycję
uczynić łatwiejszą do przyjęcia dla polityków czechosłowackich,
argumentowano, że w rękach czeskich pozostałoby około połowy
produkcji Zagłębia Ostrawsko-Karwińskiego. Niezależnie od bogactw
zagłębia w posiadaniu Polski pozostawały huty w Trzyńcu oraz zakłady
metalurgiczne w Boguminie i Frysztacie. Kolej zaś Bogumin – Czadca
przecinałaby jedynie na niewielkim odcinku obszar czechosłowacki,
przebiegając przez gminy Rychwałd i Poręba. Polska, chcąc osłodzić
Czechosłowacji stratę magistrali kolejowej, proponowała stronie
czechosłowackiej zawarcie specjalnej umowy w sprawie
uprzywilejowanego ruchu tranzytowego. W memorandum cały nacisk
położono na argumentację natury ekonomicznej, ponieważ spodziewano
się, że politycy czechosłowaccy tradycyjnie już będą bronić swoich
pretensji przy jej pomocy. Zwracano ponadto uwagę, że obszar,
którego domaga się Polska jest mniejszy o 40 km² od posiadanego w roku 1918 i
o 174 km² od obszaru
zajętego w roku 1938, tj. o 24 % w porównaniu z przyłączonym do
Polski w wyniku akcji pułkownika Becka. „Zmiany te świadczą o dużej
ustępliwości ze strony polskiej - pisano w memorandum - która chce pójść do jak
najlepszego porozumienia”. W rzeczywistości polskie rezygnacje
dotyczyły ziem najmniej cennych gospodarczo na całym Zaolziu.
Delegacja polska i czechosłowacka zeszły się po raz pierwszy
22 czerwca późnym popołudniem w gmachu ambasady polskiej w Moskwie.
Ze strony polskiej w rozmowach uczestniczyli: Gomułka, Rzymowski,
wiceprezydent KRN Stanisław Szwalbe, ambasador polski w ZSSR Zygmunt
Modzelewski oraz czterech ekspertów. Stronę czechosłowacką
reprezentowali: Clementis, Ripka, Procházka, szef jednego z
departamentów praskiego MSZ Nĕmeček, chargé d’affaires
ambasady czechosłowackiej w Moskwie Jaroslav Hnízdo oraz trzech
ekspertów.
Poprzedniego dnia przedstawiciele Rządu Tymczasowego RP
osiągnęli bardzo korzystne porozumienie w sprawie składu osobowego
mającego się ukonstytuować Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej,
zaś tego samego dnia wieczorem ambasadorzy USA i Wielkiej Brytanii w
Moskwie obiecali uznać nowy rząd w zamian za uzyskaną od Bieruta
ustną obietnicę przeprowadzenia wyborów w możliwie najkrótszym
czasie57 . Rząd Tymczasowy
RP odniósł więc duży sukces umacniając swoją pozycję na arenie
międzynarodowej. Od wyników rozmów z delegacją czechosłowacką
zależało, czy zdobędzie atut potrzebny do umocnienia pozycji w
kraju.
Na samym wstępie rozmowy, po zaprezentowaniu przez Gomułkę
stanowiska polskiego, Procházka oświadczył, że delegacja
czechosłowacka nie ma prawa zmieniać decyzji przekazanych w
odpowiedzi na notę Roli-Żymierskiego. Oznaczało to, że nie zamierza
dyskutować o zmianach granicy na Zaolziu. Zdaniem Procházki Śląsk
Zaolziański nie stanowil problemu terytorialnego. Rozwiązań
wymagałyby jedynie kwestie personalne, bowiem z ich powodu doszło do
incydentów na Zaolziu. Polscy uczestnicy dyskusji dowiedzieli się w
tym miejscu, jakie cele postawił rząd czechosłowacki delegacji
wysłanej w celu zbadania sytuacji na Śląsku Zaolziańskim. Miała ona
„ukarać ludzi systemu Becka”. Zestawienie listy Polaków, którzy
przybyli na Zaolzie po roku 1938 lub też byli wpisani na volkslistę
czy też współpracowali z Niemcami, ułatwiłoby według Procházki
wyjaśnienie 90 % incydentów. Słowem zakładano z góry, że
odpowiedzialność za ucisk Polaków będą ponosić właśnie Polacy.
Procházka otwarcie oświadczył, że wobec wyżej wymienionych kategorii
ludności polskiej „będzie stosowane specjalne postępowanie”, a „co
do formy tego postępowania nastąpi uzgodnienie”. Rząd czechosłowacki
porozumiałby się w tej sprawie z rządem polskim, przekazując listy
tych mieszkańców Zaolzia, którzy uznawani byliby za winowajców.
Takie ujęcie zagadnienia nie tylko niweczyło plany polskie
wszczęcia dyskusji o kwestii terytorialnej przynależności Zaolzia,
ale stanowiło zapowiedź poddania jak najszerszych warstw ludności
polskiej różnorakim represjom i szykanom. Polacy, którzy przybyli
w roku 1938 na Śląsk Zaolziański, byli w większości wypadków
zmuszeni przez administrację czeską w latach 1920-1938 do
opuszczenia rodzinnego Zaolzia. Teraz zamierzano zgotować im los
nie lepszy niż pozbawionej praw obywatelskich ludności niemieckiej i
węgierskiej. Procházka obiecywał, że Polacy zamieszkujący Zaolzie
przed rokiem 1938 będą traktowani jako pełnoprawni obywatele
republiki. Oznaczało to, że nie będą oni posiadali jakichkolwiek
praw mniejszościowych. Nawet zresztą liczba tych Polaków mogła być
dowolnie ograniczana przez administrację czeską tropiącą „okupantów”
z roku 1938 i „kolaborantów” z okresu okupacji.
Gomułka próbował argumentować, że „naród polski ma pełne
prawo żądać uregulowania sporów granicznych w duchu zasady
samostanowienia narodów, w myśl której to zasady uregulowana została
kwestia granic wschodnich Polski”. Na zarzut Modzelewskiego, że rząd
czechosłowacki wysunął pretensje do ziem, gdzie została ustanowiona
już władza polska, Procházka odpowiedział, że „delegacja
czechosłowacka nie zna żadnego dokumentu urzędowego, że te obszary
są przyłączone do Polski” i że decyzja co do przynależności tych
ziem musi zapaść na konferencji pokojowej. Strona czechosłowacka
gotowa była zapoznać się z polskimi materiałami dotyczącymi wydarzeń
na Zaolziu. Co do spraw szkolnictwa polskiego Procházka oświadczył,
że „wszyscy demokratyczni” polscy nauczyciele będą mogli nauczać.
Chodziło więc tylko o nauczycieli, których zaakceptuje administracja
czechosłowacka. Procházka sugerował, że rząd czechosłowacki myśli o
zawarciu układu przyjaźni i wzajemnej pomocy z Polską oraz o
uregulowaniu spraw gospodarczych i kulturalnych między obu
państwami. Prawie dwugodzinna wymiana zdań pozwoliła Gomułce jedynie
na sformułowanie stwierdzenia, że „pomiędzy stanowiskami obu rządów
istnieje zasadnicza różnica w sprawie Śląska Zaolziańskiego i że
spór trwać będzie aż do konkretnego rozwiązania sprawy rewizji granic58”.
23 czerwca przybył z Pragi do Moskwy poseł Wierbłowski, by
wziąć udział w planowanych na 25 czerwca powtórnych rozmowach obu
delegacji59. Tegoż dnia w
gmachu ambasady czechosłowackiej spotkali się w szerszym nieco
gronie przedstawiciele rządów polskiego i czechosłowackiego. Po
stronie polskiej liczba dawnych uczestników powiększyła się o
Wierbłowskiego oraz attaché prasowego poselstwa w Pradze dr.
Staniewicza. Ze strony czechosłowackiej zjawili się nieobecni
uprzednio – wicepremier Ursiny oraz poseł Arnošt Heidrich z
praskiego MSZ. Wśród polskich rzeczoznawców obok Staniewicza
znaleźli się rektor Akademii Górniczej w Krakowie profesor Walery
Goetel, dyrektor Instytutu Śląskiego dr Lutman, docent Geografii
Uniwersytetu Jagiellońskiego Leszczycki i wicedyrektor Instytutu
Śląskiego dr Antoni Wrzosek. Czeskie władze terenowe z Morawskiej
Ostrawy reprezentowali wiceprzewodniczący rady narodowej profesor
Dobeš oraz dwaj członkowie rady prof. Červenka i Hečko. Obok dr
Žourka stanowili oni zarazem grupę czechosłowackich ekspertów.
Na wstępie Clementis zaproponował w związku ze stwierdzoną
podczas ostatniego spotkania różnicą poglądów obu delegacji co do
spornego charakteru Śląska Zaolziańskiego zajęcie się zbadaniem
incydentów na Zaolziu. Zwrócił uwagę, że do zaostrzenia sytuacji
przyczyniają się audycje rozgłośni katowickiej, podczas gdy
naprawdę były one nie przyczyną, tylko wynikiem polityki uprawianej
przez administrację na Śląsku Zaolziańskim. Gomułka odrzucił
projekt czechosłowackiego wiceministra spraw zagranicznych.
Oświadczył, że strona polska zamierza rozpocząć dyskusję biorąc za
punkt wyjścia konieczność zmiany granicy na Śląsku Cieszyńskim. Co
więcej, nie tylko nie będzie zajmować się sprawami incydentów w
oderwaniu od kwestii granicznej, ale nie podejmie rozmów na tematy
proponowane przez
stronę czechosłowacką. Oznaczało to, że rząd polski
powstrzyma się na razie od rokowań o układzie przyjaźni i wzajemnej
pomocy, o zawarciu umów gospodarczej i kulturalnej między obu
państwami, a także o postulatach czechosłowackich w sprawie
niektórych terytoriów byłej Rzeszy Niemieckiej znajdujących się już
pod polska administracją.
Rozmowy, choć w końcowym etapie nie posunęły ani na krok
sprawy, o której realizację delegacja polska usilnie zabiegała,
pozwoliły jej jednak poznać bliżej plany czechosłowackie wobec
Polaków zamieszkujących Zaolzie oraz zrozumieć dokładniej kruchość
argumentacji etnicznej na poparcie stanowiska czechosłowackiego.
Wszyscy mówcy czechosłowaccy utrzymywali, że na Śląsku
Zaolziańskim zamieszkuje większość czeska. Dopiero Ripka odsłonił
istotę zagadnienia. Przyznał bowiem pośrednio rację stronie
polskiej, twierdząc, że „uznajemy skład narodowościowy tylko do
września 1938 – jasne, że większość była czeska” i że „nie uznajemy
i nie możemy uznać składu ludności w okresie po Monachium”. Rząd
czechosłowacki – oświadczył Ripka – aby przyczynić się do
rozwoju przyjaźni z Polską, proponuje przesiedlenie Polaków z
terenu Zaolzia, a w każdym razie opuszczenie tego terenu
przez elementy faszystowskie, które napłynęły po okupacji albo w
czasie wojny zachowywały się wrogo w stosunku do Czechosłowacji. Ci
Polacy, którzy zostaną, będą obywatelami równouprawnionymi z
Czechami i Słowakami”.
Gomułka wykorzystał czechosłowacki projekt wymiany ludności,
który mógłby, zdaniem Clementisa, dotyczyć również Górnego Spiszu i
Orawy, by podjąć jeszcze jedną próbę skłonienia strony
czechosłowackiej do dyskusji o granicy na Zaolziu. Stwierdził, że
gotów jest zgodzić się na nią, ale w tym wypadku, gdyby po
dyskusji między rzeczoznawcami obu państw z zestawionych materiałów
wynikało, że Śląsk Zaolziański zamieszkuje większość czeska.
Ursiny zdecydowanie wystąpił przeciw propozycji
komisji ekspertów oraz dodał, że dyskusja w sprawie Zaolzia
jest stronie czechosłowackiej niepotrzebna. Toteż prośba
Modzelewskiego, by delegacja czechosłowacka zwróciła się w polskim
imieniu do swego rządu o zmianę stanowiska przekazanego notą z 17
czerwca Roli-Żymierskiemu została przyjęta z dużym sceptycyzmem
przez czechosłowackich rozmówców.
Czechosłowaccy politycy odrzucili ponadto sugestie, że sprawa
Zaolzia jest podobna do sprawy Rusi Podkarpackiej. Utrzymywali, że w
odróżnieniu od Zaolzia, terytorium to było zamieszkałe przez obcą
etnicznie większość, w tym wypadku przez Ukraińców. Argumentowali
natomiast, że po przeprowadzeniu nowej granicy między Czechosłowacją
a ZSSR przykład Rusi wskazywać będzie również na konieczność
wymiany ludności na Śląsku Zaolziańskim. Podobnie zresztą
postępuje Polska i ZSSR wobec swych mniejszości pozostałych na
terytorium sąsiada w związku z nową granicą na Bugu.
Ripka otwarcie zaproponował dyskusję na temat Kłodzkiego,
Głubczyckiego i Raciborskiego z delegatami polskimi. Ci oczywiście
nie kwapili się do rozmów, które w efekcie przynieść mogłyby
uszczerbek w nabytkach terytorialnych na zachodzie nie gwarantując
natomiast uzyskania czegokolwiek w zamian60.
Oba spotkania z 22 i 25 czerwca z polskiego punktu widzenia
zakończyły się kompletnym fiaskiem. Strona czechosłowacka musiała
jednak ponieść pewne koszty związane z uchyleniem się od dyskusji na
temat zmiany granicy na Zaolziu. Został on [układ na temat Rusi
Podkarpackiej – przyp. red.] podpisany tego samego dnia przez
Mołotowa, Fierlingera i Clementisa. Na mocy układu Ruś Podkarpacka
została formalnie i ostatecznie włączona do ZSSR61. Moment, w którym
doszło do podpisania umowy przekreślił nadzieje prezydenta Edwarda
Beneša i najbliższej mu partii narodowych socjalistów, że sprawę
Rusi będzie można wykorzystać jako swego rodzaju artykuł wymienny za
postulowane nabytki kosztem Niemiec. Chcieli oni, by definitywne
uregulowanie kwestii faktycznie administrowanej przez władze
sowieckie Rusi Podkarpackiej nastąpiło po ustaleniu granicy z
Niemcami62. Tymczasem
rozwiązanie nastąpiło w chwili, gdy ważyły się losy Śląska
Zaolziańskiego.
Również zaproponowana przez stronę sowiecką granica między
Rusią a Słowacją odbiegała od linii podziału administracyjnego
między tymi prowincjami w przedwojennej republice. Tekst układu
wyraźnie wspomniał o „wniesionych zmianach63”, które zgodnie z
mapą sowieckiego sztabu generalnego, służącą jako podstawa
negocjacji powodowały przesunięcie granicy o około 25 kilometrów na
zachód64. Magistrala
kolejowa Użok – Czop w okresie międzywojennym przecinana w kilku
miejscach przez granicę prowincji (przy czym same stacje Użok i Czop należały do
Słowacji), obecnie w
całości biegła prze teren sowieckiej Ukrainy Zakarpackiej, mając
jeszcze w kierunku zachodnim zaplecze terytorialne65. ZSSR godził się
na wykorzystanie stacji Czop dla czechosłowackiego tranzytu66.
Nawet w kwestii stosunków z Polską trudno było mówić o pełnym
sukcesie strony czechosłowackiej. Rząd polski nie zrezygnował ze
swego postulatu terytorialnego. Co więcej, politycy sowieccy wcale
nie uważali, że nie istnieje kwestia sporna. Stali tylko na
stanowisku, że winna ona być odłożona do konferencji pokojowej. Nie
udało się również delegacji czechosłowackiej uzyskać aprobaty
sowieckiej dla projektu włączenia Kłodzka, Głubczyc i Raciborza do
republiki. I tym razem przywódcy państwa sowieckiego oświadczyli, że
sprawy tych ziem będą rozstrzygnięte na konferencji pokojowej67. Przedstawiciele
rządu czechosłowackiego odrzucili jedyną na razie realną możliwość
urzeczywistnienia przynajmniej części wysuwanych roszczeń. W
rozmowach 26 czerwca Osóbki-Morawskiego z Fierlingerem i Gomułki z
przybyłym bez ogłaszania w prasie do Moskwy wicepremierem Klementem
Gottwaldem, czechosłowaccy premierzy nie zgodzili się na wszczęcie
rokowań o Zaolzie w zamian za obiecywaną podwójną rekompensatę
ziemią Kłodzką68.
Strona polska poniosła porażkę, bowiem nie udało się jej
nawet rozpocząć merytorycznej dyskusji. Polskie memorandum z
naszkicowanym projektem nowej granicy na Śląsku Cieszyńskim nie
zostało nawet wręczone delegacji czechosłowackiej.
26 czerwca w gmachu polskiej ambasady odbyła się konferencja
prasowa z udziałem wicepremiera Gomułki oraz przyszłego wicepremiera
Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej Stanisława Mikołajczyka. Choć
poświęcona była przede wszystkim zagadnieniom związanym z
utworzeniem nowego rządu, padły również pytania dotyczące Śląska
Zaolziańskiego. Gomułka mógł jedynie powiedzieć, że pragnie, aby
Polska była państwem jednolitym pod względem narodowym i że w
związku z tym zasada samostanowienia narodów winna znaleźć
zastosowanie również w odniesieniu do Śląska Zaolziańskiego,
zamieszkałego przez większość polską. Niechętnie odniósł się do
planów odłożenia problemu do chwili zwołania konferencji pokojowej.
Preferował bilateralny sposób załatwienia sporu między dwoma
państwami słowiańskimi69. W tym też duchu
ambasada polska w Moskwie zwracała się 28 czerwca do władz
sowieckich, twierdząc, że sprawa Zaolzia „będzie musiała obecnie być
wyjaśniona na drodze rozmów dyplomatycznych70”. Strona polska
liczyła więc, że w końcu uda jej się złamać opór czechosłowackiego
sąsiada i skłonić go do dyskusji merytorycznej.
Tymczasem reakcja premiera Fierlingera na wypowiedź Gomułki
stawiała pod znakiem zapytania możliwość urzeczywistnienia polskich
zamiarów. Fierlinger wyjaśnił 27 czerwca sprawozdawcy Reutera w
Moskwie, że strona czechosłowacka wykazała już ochotę do ustępstw w
roku 1920, gdy zgodziła się z decyzją Konferencji Ambasadorów
przyznającą
większą część Śląska Cieszyńskiego Polsce, „mimo że czuliśmy,
iż jest to wbrew naszym interesom”. Dodał, że „nie można rokować
rządem polskim o jakimkolwiek odstąpieniu [zaolziańskiego]
terytorium”. Posiada ono bowiem najlepsze i najważniejsze kopalnie
węgla w Czechosłowacji oraz jedną z najistotniejszych linii
kolejowych łączących
Czechy i Morawy ze Słowacją. Zbyt wielki kapitał został
zainwestowany w przemysł ciężki tego obszaru. Fierlinger wyraził
jedynie gotowość porozumienia z rządem polskim w sprawy wymiany
ludności71. Oświadczenie
Fierlingera otwierało wiele późniejszych wypowiedzi różnych
polityków czechosłowackich przy rozmaitych okazjach akcentujących
publicznie swój negatywny stosunek do rezygnacji ze Śląska
Zaolziańskiego.
Fiasko moskiewskich rozmów spowodowało jednak również
chwilową konsternację po stronie polskiej. Berman na posiedzeniu
rządu 26 czerwca wolał nie zajmować się problemem stosunków
polsko-czechosłowackich72. „Sukces”, o
którym wspominał w tym samym gronie osiem dni wcześniej, okazał się
bowiem początkiem porażki. Brakło również optymizmu w słowach
Osóbki-Morawskiego na ostatnim posiedzeniu Rządu Tymczasowego RP 28
czerwca, gdy wspominał moskiewskie kontakty z południowymi
sąsiadami. Oceniał, że ze względu na nieuznawanie przez mocarstwa
pomonachijskich zmian granic „pod względem formalnym Czesi są
mocniejsi od nas” i w związku z tym nie należy liczyć na zmianę
neutralnego stanowiska ZSSR. „Wynika stąd – kontynuował, że
najprawdopodobniej z tym zagadnieniem [to jest Zaolzia] trzeba
będzie poczekać do czasu konferencji pokojowej”. Wyrażał też słabą
nadzieję, że „ostatecznie może oni zrozumieją, że w interesie
przyjaźni obydwu narodów leży to, żebyśmy się dogadali wcześniej”.
Wracając do rozmów moskiewskich przypomniał, że strona polska dawała
do zrozumienia delegatom czechosłowackim, iż gotowa jest mówić nie
tylko o Zaolziu, ale w ogóle o sprawach granic oraz sugerował
konieczność ustępstw terytorialnych na rzecz południowego sąsiada73.
Prasa polska nie przekazała żadnych szczegółowych danych na
temat dyskusji moskiewskich. Głos Ludu z 27 czerwca podał jedynie za
ČTK informację, że czechosłowackie ministerstwo szkolnictwa i
oświaty zapowiedziało otwarcie na Zaolziu polskich szkół
powszechnych. Był to z polskiego punktu widzenie jedyny
pozytywny skutek rozmów między przedstawicielami obu
rządów.
30 czerwca wróciła do Pragi czechosłowacka delegacja
rządowa74. 2 lipca Fierlinger
poinformował rząd, że rozmawiał w Moskwie również z ambasadorami
anglosaskimi oraz francuskim. Przedstawiciele Wielkiej Brytanii i
Francji poparli stanowisko czechosłowackie w sprawie Zaolzia. Ambasador
amerykański wyraził natomiast wątpliwość, „czy Polacy poradzą sobie
z olbrzymimi obszarami, które pragną anektować”. Fierlinger,
popierany przez narodowosocjalistycznego ministra handlu
zagranicznego Huberta Ripkę, przekonał pozostałych członków rządu,
że nie należy rezygnować z pretensji terytorialnych do ziemi
kłodzkiej, głubczyckiej i raciborskiej, mimo że Mołotow odmówił
przekazania tych obszarów pod administrację czechosłowacką. Swoją
optymistyczną dla Czechosłowacji prognozę opierał na zapewnieniu
sowieckiego komisarza spraw zagranicznych, że problem przynależności
państwowej tych terenów zostanie rozstrzygnięty na konferencji
pokojowej. Według oceny Ripki „do pomyślniejszego wyniku
wycieczki do Moskwy w rozstrzygający sposób przyczyniło się to,
że Czechosłowacja definitywnie rozwiązała problem Ukrainy
Zakarpackiej74a”.
Tego samego dnia, 2 lipca, Fierlinger wygłosił przemówienie
radiowe na temat przebiegu rozmów moskiewskich. Dał słuchaczom do zrozumienia, że
Czechosłowacji nie grozi już powrót do sytuacji zaistniałej w
połowie ubiegłego miesiąca. Czechosłowacki premier zwrócił uwagę, że
„namiętność”, z jaką odnosiły się polskie czynniki do całej sprawy,
ma swoje korzenie w zmianie wschodnich granic Polski. Fierlinger
podkreślił, że w Moskwie delegacja mówiła również o Kłodzkiem,
Głubczyckiem i Raciborskiem, dotychczas zamieszkałych, jego zdaniem,
przez „liczną ludność mówiącą po czesku”. Oświadczył, że swoje
„stosunkowo skromne” postulaty terytorialne rząd czechosłowacki
zamierza forsować na konferencji pokojowej75.
Po nieudanych rozmowach czerwcowych rząd polski zdecydował
się na wprowadzenie swojej administracji na Górnym Spiszu i Orawie.
Należało brać to, z czego rząd czechosłowacki zrezygnował tylko
dlatego, iż pragnął utrzymać Zaolzie w swoim ręku. Wkraczająca na
górną Orawę polska milicja z Nowego Targu natrafiła na opór
miejscowej ludności. Doszło do krwawego starcia w nocy z 3 lipca na
4 lipca w miejscowości Podwilk między polską a słowacką milicją.
Pierwsza placówka polska została rozbita76. Ustanowienie
polskiej administracji odbywało się w warunkach zbrojnego
przeciwdziałania słowackich bojówek oraz antypolskiej propagandy
księży i nauczycieli Słowaków77. Władze polskie
wysłały na Górny Spisz wojsko, które – przedsięwziąwszy wszelkie
środki ostrożności – zajęło te ziemie 17 lipca78.
Na przełomie czerwca i lipca dobiegł końca najbardziej
napięty okres w powojennych stosunkach polsko-czechosłowackich.
Możliwość konfliktu zbrojnego została zażegnana, ale pretensje
terytorialne z obydwu stron nie zostały zlikwidowane. Długo jeszcze
miały one ciążyć na relacjach międzypaństwowych obu sąsiadów, z
których żaden nie zamierzał na razie rezygnować ze swych postulatów.
Południowy sąsiad, uniknąwszy bardzo nieprzyjemnej dla siebie
sytuacji mógł obecnie występować bardziej aktywnie, wykorzystując w
tym celu bogate doświadczenia swej międzywojennej i wojennej
dyplomacji. Nowa ekipa rządząca Polską dysponowała w tym względzie
znacznie skromniejszymi
możliwościami. A od sposobu przeprowadzenia rozgrywki z
partnerem zależał w pewnej mierze sukces terytorialny, a w
przeważającym stopniu drobniejsze, choć nie mniej istotne
osiągnięcia w dziedzinie stosunków politycznych, gospodarczych i
kulturalnych. Rząd polski główny wysiłek skupić miał w najbliższej
przyszłości na skłanianiu rządu czechosłowackiego do ponownych
rozmów, które dotyczyłyby jednak granicy na Śląsku Cieszyńskim.
Marek Kazimierz KAMIŃSKI
Obserwacje:
Z
CIESZYŃSKIEGO DWORCA PKP
Umówiłam się z przyjaciółmi na cieszyńskim dworcu. Znawca
tego miasta, posądzi mnie w tym momencie o brak rozumu. Nie chodziło
tu jednak o spotkanie przy kawie, tylko o pasażerów pociągu, który
miał przyjechać.
Był ciepły dzień późnego lata. Nadchodził wieczór. Przyjeżdżały i
odjeżdżały ostatnie w
tym dniu pociągi. Kto zna piękną, wspaniale odnawianą, stolicę - miłego memu sercu Śląska
Cieszyńskiego - ten domyśla się zapewne, że nie była to późna pora.
Taki jest niestety rozkład jazdy stojących na skraju
bankructwa Polskich Kolei Państwowych
Nie cierpię się spóźniać. Do przyjazdu oczekiwanych
przyjaciół pozostało
jeszcze sporo minut. Usiadłam na ławce przed dworcem. Kilka
było pustych. Tylko na jednej siedział jakiś mężczyzna, tak około 50 lat. Kątem oka
zauważyłam, że co i raz „gasił pragnienie” z butelki trzymanej w
reklamówce i spoglądał w moim kierunku. Czas mu się widać dłużył, bo
w pewnym momencie postanowił mnie zagadać:
„Czako pani na pocióng do Zebrzydowic? Jo żech je
okropnie zły, bo mi się samochód roz.... (w tym miejscu użył słowa, pochodzącego
najprawdopodobniej z żargonu mistrzów kierownicy, które bardzo mi
się podobało, ale ani rusz nie mogę go sobie teraz przypomnieć) i
musiołech go zostawić w Ustroniu u mechanika. Teraz jada do domu, do
Rybnika, bo mi tak szef kozoł. Pracuja w prywatnej firmie. My
kierowcy to tak pijymy, jak my sóm źli. Mogymy nie pić cały tydziyń.
Jak jada na trase, to
nie pija. Musza się podziwać, czy tu nima kaj policji, bo sie
jeszcze musza napić.”
Policji nie było w zasięgu oka, więc mój przypadkowy
sąsiad spokojnie wyciągnął z reklamówki do połowy już opróżnioną
półlitrówkę i duszkiem wypił resztę zawartości, a szkło wyrzucił do
kosza. Głowę musiał mieć mocną, bo nadal mówił z sensem.
„Na Czechy nie jeżdżę, piwo tam cołkiym straciło
grady, a gorzołka je do niczego, chyba że jeszcze „Becherovka”, ta
sie do wypić. A kiejsi... to tam wszyscy mówili po naszymu. Tyn
jynzyk był jedyn. Nie wiym, czy prziszoł od nas do nich, czy od nich
do nas.”
Wyjaśniłam mu, że w dawnych czasach te tereny były „od
nich” oddzielone leśną gęstwiną, więc były w zasięgu naszej gwary,
zaś czeska mowa trafiła na zachodnie rubieże Śląska Cieszyńskiego
znacznie później, kiedy już wytrzebiono te graniczne lasy i zaczęło
się na tym bogatym obszarze masowe osadnictwo.
Jak na człowieka, który prawie na moich oczach
duszkiem opróżnił półlitrową butelkę, nadal rozmawiał logicznie i
składnie. Kiedy przysiadła się na moją ławkę jakaś pani i zaczęła
narzekać na źle kursujące pociągi i obskurny wygląd cieszyńskiego
dworca, jako przyjezdny zachował się nawet nieco kurtuazyjnie,
mówiąc że to nie tylko w Cieszynie tak jest. Wystarczy pojechać do
Katowic. Tam też jest brud i smród. Nie wdawałam się w tę dyskusję,
ale odrobina żalu ściskała mnie za gardło, kiedy pomyślałam, że nie
musi tak być.
Moja sąsiadka przejrzała sobie spisany na karteczce
rozkład jazdy i bez słowa ruszyła w kierunku dworca autobusowego.
Pan na sąsiedniej ławce miał jednak nadal chęć podyskutować na
tematy historyczne i międzynarodowo-polityczne.
„No, ale wobec tych Czechów to mómy jedno przewinienie –
wkroczyli my tam w szesdziesiątym ósmym”.
Zapytałam go, jaką widzi różnicę pomiędzy
wkroczeniem LWP pod rozkazami dowództwa z Układu Warszawskiego w r.
1968, a gotowością wojsk czechosłowackich – stojących na polskiej
granicy - do wkroczenia do Polski w r. 1981, do którego nie
doszło na skutek zmiany rozkazów tychże dowódców „bratnich armii” z
tegoż Układu Warszawskiego. Pomimo opróżnionej butelki odpowiedział
mi całkiem trzeźwo, że nie widzi żadnej różnicy, ale on o tej
czechosłowackiej gotowości do „niesienia bratniej pomocy” w
stłamszeniu naszej Solidarności nic nie wiedział. Niestety, inni też
nie wiedzą, bo my Polacy umiemy tylko sypać popiół na swoje głowy i
to nie tylko w środę popielcową.
Rozmowa się urwała. Nadjechał oczekiwany przeze mnie
pociąg, a i mój sąsiad zaczął się szykować do przejścia na
peron.
Alicja Sęk
CEGIEŁKI NA ODBUDOWĘ POMNIKA

Jak już podawaliśmy w
poprzednich numerach naszego PBI Zaolzie, w Cieszynie trwają
przygotowania do odbudowy pomnika „Legionistom Ślązakom Poległym za
Polskę”, którzy w sierpniu r. 1914 wyruszyli z Parku Adama Sikory, z
lewobrzeżnej części Cieszyna, by pod wodzą Marszałka Józefa
Piłsudskiego walczyć o Polskę. W nr. 5 Biuletynu podaliśmy nr konta
bankowego, na które można wpłacać datki. Ten numer uległ niestety w
międzyczasie zmianie (podobnie jak wszystkie konta bankowe w całym
kraju).
Chętnym do wsparcia odbudowy tego pomnika podajemy więc nowy,
aktualny numer konta w
Banku Spółdzielczym w
Cieszynie: 98 8113 0007 2001 0176 2231 0001 z
dopiskiem „Pomnik”.
Równocześnie informujemy, że w siedzibie Społecznego Komitetu
Odbudowy Pomnika w Cieszynie
- pod adresem:
43-400 Cieszyn, ul. Nowe Miasto 12, w Biurze Komitetu
Obywatelskiego Śląska Cieszyńskiego, czynnym w każdy czwartek w
godz. 17-19 można też zakupić symboliczne cegiełki na tę odbudowę w
cenie od 2 do 50 zł.
Mamy nadzieję, że również i z Państwa poparciem pomnik będzie
mógł stanąć w wyznaczonym przez władze miasta terminie - do końca
września 2005 - w swoim pierwotnym miejscu pod cieszyńskim
zamkiem.
ŚWIĘTO
LISTOPADOWE
Co roku w dniu tym
jesiennym przychodzisz, Polsko ma, ku
mnie – (kiedyś szła do mnie promienniej,
i kiedyś do mnie szła dumniej?)
Od lat
łopoczesz mi w oczy swą dumą biało-czerwoną
– (nikt mi Cię nie przeistoczył,
gdyś świat ratować szła – płonąc).
Od wieków śpiewasz mi w duszy
wielkością Swą najwspanialej – (nikt
krzywdą w proch Cię nie skruszył, nikt w mękach
dni Twych nie spalił).
I
zawsze w biało-czerwonej dumie i w krzyku
radosnym – (na grobach Twoich skrwawionych
czas w nieśmiertelność Twą rośnie).
I
zawsze w dniu tym jesiennym w najwyższej
dziwisz świat pieśni – (o śpiewaj w nas
najpromienniej i jak pieśń żywa nam
wskrześnij!).
O ziemio cierpień i
modłów, o Polsko – szlaku pielgrzymi!
(głosem Swym radość w nas odnów i w
wiarę nas wyolbrzymij!).
Adolf Fierla
|
Notka biograficzna
Autora: Urodził się
w r. 1908 Orłowej na Zaolziu. Był nauczycielem, poetą, prozaikiem i
tłumaczem. Przed wojną wydał kilka tomików poezji „Przydrożne
kwiaty, poezje śląskie” , „Cienie i blaski, poezje z Zagłębia”,
„Dziwy na groniach”, „Kopalnia słoneczna”, „Kolędy beskidzkie” oraz dwa zbiorki nowel - „Hałdy, obrazki z
Zaglębia”, „Kamień w polu”, a także powieść „Ondraszek”. W czasie okupacji był
więziony w obozach koncentracyjnych w Dachau i Mathausen-Gusen. Po
wojnie nie wrócił w strony rodzinne. Przebywał kolejno we Włoszech,
gdzie w r. 1946 zamieścił kilka wierszy patriotycznych w antologii
wydanej w Rzymie, potem mieszkał we Francji, zaś od r. 1958 w
Anglii. Swoje utwory drukował w tym czasie na łamach prasy krajowej
i zagranicznej, m.in. w „Nowinach Opolskich” i Odrze. Zmarł w r. 1967 w
Londynie.
53 . FRUS, Diplomatic Papers 1945,
Europe, vol. IV, str. 514-515.
54 . Svobodné slovo,
22. VI. 1945;
Osóbka-Morawski podaje w swoim Dzienniku błędną datę 24
czerwca (str. 139).
55 . Rudé právo, 15.
VI. 1945.
56 . Svobodné slovo,
24. VI. 1945.
57 . W.T. Kowalski,
Walka dyplomatyczna
o miejsce Polski w Europie (1939-1945), Warszawa 1970, str.
689-691.
58 . Protokół posiedzenia
komisji polskiej i czechosłowackiej dnia 22 .VI. 1945, AMSZ.
59 . Głos Ludu, 24.
VI. 1945.
60 . Protokół posiedzenia
komisji polskiej i czechosłowackiej w Moskwie dnia 25. VI. 1945,
AMSZ.
61 . H. Batowski, Wojna a dyplomacja 1945,
Poznań 1972, tekst układu na str. 290.
62 . H. Ripka, Lecoup de Prague, Une
Révolution prefabriquée, Souvenirs de…, Paris 1949, str.
11.
63 . H. Batowski, op.
cit.,str. 290.
64 . FRUS, Diplomatic Papers 1945, Europe, vol. IV, str. 521.
65 . Zápis ustavující o
schůzi výboru zahraničního Prozatímního národního shromáždĕní (dalej
PNS) w dniu 21.11. 1945, krab. 19, załączona mapa, Archiv
Federálního národního shromáždění (dalej AFNS).
66 . Zápis ustavující o
schůzi výboru ústavnĕ-právního, PNS w dniu 21. 11. 1945, krab. 17 a. AFNS.
67 . FRUS,
Diplomatic Papers
1945, Europe, vol. IV, op. cit., str. 519.
68 .
Osóbka-Morawski, „Dziennik polityczny”, str. 139. O spotkaniu
Osóbki-Morawskiego z Fierlingerem powiadomiła prasa czechosłowacka.
Polskiemu premierowi towarzyszyli Rzymowski i Modzelewski
(Svobodné slovo, 27. VI. 1945).
69 .
Rzeczpospolita, 28. VI. 1945.
70 . Komentarz
polskiej ambasady do protokołów z rozmów polsko-czechosłowackich,
28. VI. 1945, wraz z pozostałymi materiałami przesłane na ręce
sowieckie; dowiadujemy się z niego, że Hejret również brał udział w
rozmowach, o czym nie wspominają same protokoły AMSZ.
71 . Svobodné
slovo, 28. VI. 1945; Rudé právo, 28. VI. 1945.
72 . Protokół nr 43 posiedzenia Rady
Ministrów Rządu Tymczasowego RP w dniu 26.VI. 1945, AEOM.
73 . Protokół nr 44 posiedzenia Rady
Ministrów Rządu Tymczasowego RP w dniu 28.VI.1945, AEOM.
74 . Svobodné
slovo, 1.VII.1945.
74a . K. Kaplan,
op. cit.,str. 55, 69-70, 41.
75 .
Svobodné slovo, 3.VII.1945; Rudé právo,
3.VII.1945.
76 . A.
Bielovodský, Severné
hranice Slovenska, Bratislava 1946, str. 28-30.
77 . Raport
mjr. Bieleckiego, kierownika wojewódzkiego UBP w Krakowie do
ministra Bezpieczeństwa Publicznegpo,
17.VII.1945, AMSZ.
78
. A.
Bielovodský, op. cit., str. 22, 31.
|