ZAOLZIE

Polski Biuletyn Informacyjny

dokumenty,  artykuły, komentarze, aktualności

Numer 10        

CIESZYN

23  października  2004

 

     powrót do strony głównej      

     )


W październikowym numerze Biuletynu:
"POLSKO-CZECHOSŁOWACKIE STOSUNKI POLITYCZNE PRZED KONFERENCJĄ TRZECH MOCARSTW W POCZDAMIE
(maj-czerwiec 1945)  cz. III" Marek Kazimierz Kamiński

"Z CIESZYŃSKIEGO DWORCA PKP" Alicja Sęk

CEGIEŁKI NA ODBUDOWĘ POMNIKA

"ŚWIĘTO LISTOPADOWE"  Adolf Fierla



 

Marek Kazimierz Kamiński
ZESZYTY HISTORYCZNE  (NR 81-82)
Instytut Literacki, Paryż 1987

 

POLSKO-CZECHOSŁOWACKIE
STOSUNKI POLITYCZNE PRZED KONFERENCJĄ
TRZECH MOCARSTW W POCZDAMIE
(maj-czerwiec 1945)  część III

 

                Artykuł ten trzykrotnie był zatrzymywany przez cenzurę PRL, kolejno w następujących periodykach historycznych: „Studiach z Dziejów ZSRR i Europy Środkowej” (w 1982 r.),  „Przeglądzie  Historycznym” (w 1983 r.) oraz „Kwartalniku Historycznym”  (w 1984 r.). Obecna jego wersja została wzbogacona o kilka dodatkowych informacji.

Dokończenie z nr.  8 i 9  Polskiego Biuletynu Informacyjnego Zaolzie


         Rząd czechosłowacki pragnął upoważnić ponadto swą delegację do wysunięcia wobec przedstawicieli władz w Warszawie postulatów terytorialnych wykraczających  jak się wydaje, poza zakres Kłodzkiego, Głubczyckiego i Raciborskiego. Kopecký proponował nawet, aby „Czechosłowacja na północnym wschodzie domagała się obszarów aż do Odry i Nysy, tak aby znikł klin między Polską a Czechosłowacją”. Wobec sprzeciwu Beneša, który uważał, „że Czechosłowacja powinna uzyskać jedynie terytoria takiej wielkości jak te, które jednocześnie odstępuje”, rada ministrów wzięła pod uwagę jako przedmiot roszczeń tylko trzy wyżej wspomniane ziemie52b.

            Clementis informując Kliefortha o zamierzonych rozmowach z polskimi przedstawicielami nadmienił, że Czechosłowacja pragnie wytrwać przy przedmonachijskich granicach z Polską, ale nie w zamian za rezygnację z rektyfikacji byłej granicy czechosłowacko-niemieckiej53.  Postawa rządu czechosłowackiego nie wróżyła sukcesu polskiej dyplomacji.

            21 czerwca premier Fierlinger i ministrowie: p.o. ministra spraw zagranicznych Clementis, minister obrony narodowej Ludvík Svoboda, handlu zagranicznego Hubert Ripka, zdrowia Adolf Procházka oraz członek Śląskiej Rady Narodowej Hečko – wraz z ekspertami – przybyli do Moskwy uroczyście witani na lotnisku przez komisarza spraw zagranicznych Mołotowa i jego pierwszego zastępcę Andreja Wyszyńskiego54. Do delegacji przyłączył przybyły wcześniej 14 czerwca minister oświaty Zdenek Nejedlý55 oraz wicepremier Jan Ursiny. 22 czerwca po rozmowie z Mołotowem Fierlinger odwiedził również Bieruta56. Właściwe rozmowy między delegacjami obu rządów odbyły się dwukrotnie 22 i 25 czerwca.

            Przedstawiciele polscy mieli przygotowane memorandum, w którym proponowali granicę na Śląsku Zaolziańskim wzdłuż tzw. linii z 4 czerwca 1945 roku. Ze wszystkich rozważanych przez rzeczoznawców pod koniec maja wariantów rozwiązań granicznych wspomniana linia była najkorzystniejsza dla Polski, ponieważ zostawiała karwińskie zagłębie wysoko koksującego węgla po polskiej stronie. By propozycję uczynić łatwiejszą do przyjęcia dla polityków czechosłowackich, argumentowano, że w rękach czeskich pozostałoby około połowy produkcji Zagłębia Ostrawsko-Karwińskiego. Niezależnie od bogactw zagłębia w posiadaniu Polski pozostawały huty w Trzyńcu oraz zakłady metalurgiczne w Boguminie i Frysztacie. Kolej zaś Bogumin – Czadca przecinałaby jedynie na niewielkim odcinku obszar czechosłowacki, przebiegając przez gminy Rychwałd i Poręba. Polska, chcąc osłodzić Czechosłowacji stratę magistrali kolejowej, proponowała stronie czechosłowackiej zawarcie specjalnej umowy w sprawie uprzywilejowanego ruchu tranzytowego. W memorandum cały nacisk położono na argumentację natury ekonomicznej, ponieważ spodziewano się, że politycy czechosłowaccy tradycyjnie już będą bronić swoich pretensji przy jej pomocy. Zwracano ponadto uwagę, że obszar, którego domaga się Polska jest mniejszy o 40 km²  od posiadanego w roku 1918 i o 174 km²  od obszaru zajętego w roku 1938, tj. o 24 % w porównaniu z przyłączonym do Polski w wyniku akcji pułkownika Becka. „Zmiany te świadczą o dużej ustępliwości ze strony polskiej - pisano w memorandum -  która chce pójść do jak najlepszego porozumienia”. W rzeczywistości polskie rezygnacje dotyczyły ziem najmniej cennych gospodarczo na całym Zaolziu.

            Delegacja polska i czechosłowacka zeszły się po raz pierwszy 22 czerwca późnym popołudniem w gmachu ambasady polskiej w Moskwie. Ze strony polskiej w rozmowach uczestniczyli: Gomułka, Rzymowski, wiceprezydent KRN Stanisław Szwalbe, ambasador polski w ZSSR Zygmunt Modzelewski oraz czterech ekspertów. Stronę czechosłowacką reprezentowali: Clementis, Ripka, Procházka, szef jednego z departamentów praskiego MSZ Nĕmeček, chargé d’affaires ambasady czechosłowackiej w Moskwie Jaroslav Hnízdo oraz trzech ekspertów.

            Poprzedniego dnia przedstawiciele Rządu Tymczasowego RP osiągnęli bardzo korzystne porozumienie w sprawie składu osobowego mającego się ukonstytuować Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, zaś tego samego dnia wieczorem ambasadorzy USA i Wielkiej Brytanii w Moskwie obiecali uznać nowy rząd w zamian za uzyskaną od Bieruta ustną obietnicę przeprowadzenia wyborów w możliwie najkrótszym czasie57 . Rząd Tymczasowy RP odniósł więc duży sukces umacniając swoją pozycję na arenie międzynarodowej. Od wyników rozmów z delegacją czechosłowacką zależało, czy zdobędzie atut potrzebny do umocnienia pozycji w kraju.

            Na samym wstępie rozmowy, po zaprezentowaniu przez Gomułkę stanowiska polskiego, Procházka oświadczył, że delegacja czechosłowacka nie ma prawa zmieniać decyzji przekazanych w odpowiedzi na notę Roli-Żymierskiego. Oznaczało to, że nie zamierza dyskutować o zmianach granicy na Zaolziu. Zdaniem Procházki Śląsk Zaolziański nie stanowil problemu terytorialnego. Rozwiązań wymagałyby jedynie kwestie personalne, bowiem z ich powodu doszło do incydentów na Zaolziu. Polscy uczestnicy dyskusji dowiedzieli się w tym miejscu, jakie cele postawił rząd czechosłowacki delegacji wysłanej w celu zbadania sytuacji na Śląsku Zaolziańskim. Miała ona „ukarać ludzi systemu Becka”. Zestawienie listy Polaków, którzy przybyli na Zaolzie po roku 1938 lub też byli wpisani na volkslistę czy też współpracowali z Niemcami, ułatwiłoby według Procházki wyjaśnienie 90 % incydentów. Słowem zakładano z góry, że odpowiedzialność za ucisk Polaków będą ponosić właśnie Polacy. Procházka otwarcie oświadczył, że wobec wyżej wymienionych kategorii ludności polskiej „będzie stosowane specjalne postępowanie”, a „co do formy tego postępowania nastąpi uzgodnienie”. Rząd czechosłowacki porozumiałby się w tej sprawie z rządem polskim, przekazując listy tych mieszkańców Zaolzia, którzy uznawani byliby za winowajców.

            Takie ujęcie zagadnienia nie tylko niweczyło plany polskie wszczęcia dyskusji o kwestii terytorialnej przynależności Zaolzia, ale stanowiło zapowiedź poddania jak najszerszych warstw ludności polskiej różnorakim represjom i szykanom. Polacy, którzy przybyli w roku 1938 na Śląsk Zaolziański, byli w większości wypadków zmuszeni przez administrację czeską w latach 1920-1938 do opuszczenia rodzinnego Zaolzia. Teraz zamierzano zgotować im los nie lepszy niż pozbawionej praw obywatelskich ludności niemieckiej i węgierskiej. Procházka obiecywał, że Polacy zamieszkujący Zaolzie przed rokiem 1938 będą traktowani jako pełnoprawni obywatele republiki. Oznaczało to, że nie będą oni posiadali jakichkolwiek praw mniejszościowych. Nawet zresztą liczba tych Polaków mogła być dowolnie ograniczana przez administrację czeską tropiącą „okupantów” z roku 1938 i „kolaborantów” z okresu okupacji.

            Gomułka próbował argumentować, że „naród polski ma pełne prawo żądać uregulowania sporów granicznych w duchu zasady samostanowienia narodów, w myśl której to zasady uregulowana została kwestia granic wschodnich Polski”. Na zarzut Modzelewskiego, że rząd czechosłowacki wysunął pretensje do ziem, gdzie została ustanowiona już władza polska, Procházka odpowiedział, że „delegacja czechosłowacka nie zna żadnego dokumentu urzędowego, że te obszary są przyłączone do Polski” i że decyzja co do przynależności tych ziem musi zapaść na konferencji pokojowej. Strona czechosłowacka gotowa była zapoznać się z polskimi materiałami dotyczącymi wydarzeń na Zaolziu. Co do spraw szkolnictwa polskiego Procházka oświadczył, że „wszyscy demokratyczni” polscy nauczyciele będą mogli nauczać. Chodziło więc tylko o nauczycieli, których zaakceptuje administracja czechosłowacka. Procházka sugerował, że rząd czechosłowacki myśli o zawarciu układu przyjaźni i wzajemnej pomocy z Polską oraz o uregulowaniu spraw gospodarczych i kulturalnych między obu państwami. Prawie dwugodzinna wymiana zdań pozwoliła Gomułce jedynie na sformułowanie stwierdzenia, że „pomiędzy stanowiskami obu rządów istnieje zasadnicza różnica w sprawie Śląska Zaolziańskiego i że spór trwać będzie aż do konkretnego rozwiązania sprawy  rewizji granic58”.

            23 czerwca przybył z Pragi do Moskwy poseł Wierbłowski, by wziąć udział w planowanych na 25 czerwca  powtórnych rozmowach obu delegacji59. Tegoż dnia w gmachu ambasady czechosłowackiej spotkali się w szerszym nieco gronie przedstawiciele rządów polskiego i czechosłowackiego. Po stronie polskiej liczba dawnych uczestników powiększyła się o Wierbłowskiego oraz attaché prasowego poselstwa w Pradze dr. Staniewicza. Ze strony czechosłowackiej zjawili się nieobecni uprzednio – wicepremier Ursiny oraz poseł Arnošt Heidrich z praskiego MSZ. Wśród polskich rzeczoznawców obok Staniewicza znaleźli się rektor Akademii Górniczej w Krakowie profesor Walery Goetel, dyrektor Instytutu Śląskiego dr Lutman, docent Geografii Uniwersytetu Jagiellońskiego Leszczycki i wicedyrektor Instytutu Śląskiego dr Antoni Wrzosek. Czeskie władze terenowe z Morawskiej Ostrawy reprezentowali wiceprzewodniczący rady narodowej profesor Dobeš oraz dwaj członkowie rady prof. Červenka i Hečko. Obok dr Žourka stanowili oni zarazem grupę czechosłowackich ekspertów.

            Na wstępie Clementis zaproponował w związku ze stwierdzoną podczas ostatniego spotkania różnicą poglądów obu delegacji co do spornego charakteru Śląska Zaolziańskiego zajęcie się zbadaniem incydentów na Zaolziu. Zwrócił uwagę, że do zaostrzenia sytuacji przyczyniają się audycje rozgłośni katowickiej, podczas gdy naprawdę były one nie przyczyną, tylko wynikiem polityki uprawianej przez administrację na Śląsku Zaolziańskim. Gomułka odrzucił projekt czechosłowackiego wiceministra spraw zagranicznych. Oświadczył, że strona polska zamierza rozpocząć dyskusję biorąc za punkt wyjścia konieczność zmiany granicy na Śląsku Cieszyńskim. Co więcej, nie tylko nie będzie zajmować się sprawami incydentów w oderwaniu od kwestii granicznej, ale nie podejmie rozmów na tematy proponowane przez  stronę czechosłowacką. Oznaczało to, że rząd polski powstrzyma się na razie od rokowań o układzie przyjaźni i wzajemnej pomocy, o zawarciu umów gospodarczej i kulturalnej między obu państwami, a także o postulatach czechosłowackich w sprawie niektórych terytoriów byłej Rzeszy Niemieckiej znajdujących się już pod polska administracją.

            Rozmowy, choć w końcowym etapie nie posunęły ani na krok sprawy, o której realizację delegacja polska usilnie zabiegała, pozwoliły jej jednak poznać bliżej plany czechosłowackie wobec Polaków zamieszkujących Zaolzie oraz zrozumieć dokładniej kruchość argumentacji etnicznej na poparcie stanowiska czechosłowackiego.

            Wszyscy mówcy czechosłowaccy utrzymywali, że na Śląsku Zaolziańskim zamieszkuje większość czeska. Dopiero Ripka odsłonił istotę zagadnienia. Przyznał bowiem pośrednio rację stronie polskiej, twierdząc, że „uznajemy skład narodowościowy tylko do września 1938 – jasne, że większość była czeska” i że „nie uznajemy i nie możemy uznać składu ludności w okresie po Monachium”. Rząd czechosłowacki – oświadczył Ripka – aby przyczynić się do rozwoju przyjaźni z Polską, proponuje przesiedlenie Polaków z terenu Zaolzia, a w każdym razie opuszczenie tego terenu przez elementy faszystowskie, które napłynęły po okupacji albo w czasie wojny zachowywały się wrogo w stosunku do Czechosłowacji. Ci Polacy, którzy zostaną, będą obywatelami równouprawnionymi z Czechami i Słowakami”.

            Gomułka wykorzystał czechosłowacki projekt wymiany ludności, który mógłby, zdaniem Clementisa, dotyczyć również Górnego Spiszu i Orawy, by podjąć jeszcze jedną próbę skłonienia strony czechosłowackiej do dyskusji o granicy na Zaolziu. Stwierdził, że gotów jest zgodzić się na nią, ale w tym wypadku, gdyby po dyskusji między rzeczoznawcami obu państw z zestawionych materiałów wynikało, że Śląsk Zaolziański zamieszkuje większość czeska. Ursiny zdecydowanie wystąpił przeciw propozycji komisji ekspertów oraz dodał, że dyskusja w sprawie Zaolzia jest stronie czechosłowackiej niepotrzebna. Toteż prośba Modzelewskiego, by delegacja czechosłowacka zwróciła się w polskim imieniu do swego rządu o zmianę stanowiska przekazanego notą z 17 czerwca Roli-Żymierskiemu została przyjęta z dużym sceptycyzmem przez czechosłowackich rozmówców.

            Czechosłowaccy politycy odrzucili ponadto sugestie, że sprawa Zaolzia jest podobna do sprawy Rusi Podkarpackiej. Utrzymywali, że w odróżnieniu od Zaolzia, terytorium to było zamieszkałe przez obcą etnicznie większość, w tym wypadku przez Ukraińców. Argumentowali natomiast, że po przeprowadzeniu nowej granicy między Czechosłowacją a ZSSR przykład Rusi wskazywać będzie również na konieczność wymiany ludności na Śląsku Zaolziańskim. Podobnie zresztą postępuje Polska i ZSSR wobec swych mniejszości pozostałych na terytorium sąsiada w związku z nową granicą na Bugu.

            Ripka otwarcie zaproponował dyskusję na temat Kłodzkiego, Głubczyckiego i Raciborskiego z delegatami polskimi. Ci oczywiście nie kwapili się do rozmów, które w efekcie przynieść mogłyby uszczerbek w nabytkach terytorialnych na zachodzie nie gwarantując natomiast uzyskania czegokolwiek w zamian60.

            Oba spotkania z 22 i 25 czerwca z polskiego punktu widzenia zakończyły się kompletnym fiaskiem. Strona czechosłowacka musiała jednak ponieść pewne koszty związane z uchyleniem się od dyskusji na temat zmiany granicy na Zaolziu. Został on [układ na temat Rusi Podkarpackiej – przyp. red.] podpisany tego samego dnia przez Mołotowa, Fierlingera i Clementisa. Na mocy układu Ruś Podkarpacka została formalnie i ostatecznie włączona do ZSSR61. Moment, w którym doszło do podpisania umowy przekreślił nadzieje prezydenta Edwarda Beneša i najbliższej mu partii narodowych socjalistów, że sprawę Rusi będzie można wykorzystać jako swego rodzaju artykuł wymienny za postulowane nabytki kosztem Niemiec. Chcieli oni, by definitywne uregulowanie kwestii faktycznie administrowanej przez władze sowieckie Rusi Podkarpackiej nastąpiło po ustaleniu granicy z Niemcami62. Tymczasem rozwiązanie nastąpiło w chwili, gdy ważyły się losy Śląska Zaolziańskiego.

            Również zaproponowana przez stronę sowiecką granica między Rusią a Słowacją odbiegała od linii podziału administracyjnego między tymi prowincjami w przedwojennej republice. Tekst układu wyraźnie wspomniał o „wniesionych zmianach63”, które zgodnie z mapą sowieckiego sztabu generalnego, służącą jako podstawa negocjacji powodowały przesunięcie granicy o około 25 kilometrów na zachód64. Magistrala kolejowa Użok – Czop w okresie międzywojennym przecinana w kilku miejscach przez granicę prowincji (przy czym same stacje Użok  i Czop należały do Słowacji),  obecnie w całości biegła prze teren sowieckiej Ukrainy Zakarpackiej, mając jeszcze w kierunku zachodnim zaplecze terytorialne65. ZSSR godził się na wykorzystanie stacji Czop dla czechosłowackiego tranzytu66.

            Nawet w kwestii stosunków z Polską trudno było mówić o pełnym sukcesie strony czechosłowackiej. Rząd polski nie zrezygnował ze swego postulatu terytorialnego. Co więcej, politycy sowieccy wcale nie uważali, że nie istnieje kwestia sporna. Stali tylko na stanowisku, że winna ona być odłożona do konferencji pokojowej. Nie udało się również delegacji czechosłowackiej uzyskać aprobaty sowieckiej dla projektu włączenia Kłodzka, Głubczyc i Raciborza do republiki. I tym razem przywódcy państwa sowieckiego oświadczyli, że sprawy tych ziem będą rozstrzygnięte na konferencji pokojowej67. Przedstawiciele rządu czechosłowackiego odrzucili jedyną na razie realną możliwość urzeczywistnienia przynajmniej części wysuwanych roszczeń. W rozmowach 26 czerwca Osóbki-Morawskiego z Fierlingerem i Gomułki z przybyłym bez ogłaszania w prasie do Moskwy wicepremierem Klementem Gottwaldem, czechosłowaccy premierzy nie zgodzili się na wszczęcie rokowań o Zaolzie w zamian za obiecywaną podwójną rekompensatę ziemią Kłodzką68.

            Strona polska poniosła porażkę, bowiem nie udało się jej nawet rozpocząć merytorycznej dyskusji. Polskie memorandum z naszkicowanym projektem nowej granicy na Śląsku Cieszyńskim nie zostało nawet wręczone delegacji czechosłowackiej.

            26 czerwca w gmachu polskiej ambasady odbyła się konferencja prasowa z udziałem wicepremiera Gomułki oraz przyszłego wicepremiera Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej Stanisława Mikołajczyka. Choć poświęcona była przede wszystkim zagadnieniom związanym z utworzeniem nowego rządu, padły również pytania dotyczące Śląska Zaolziańskiego. Gomułka mógł jedynie powiedzieć, że pragnie, aby Polska była państwem jednolitym pod względem narodowym i że w związku z tym zasada samostanowienia narodów winna znaleźć zastosowanie również w odniesieniu do Śląska Zaolziańskiego, zamieszkałego przez większość polską. Niechętnie odniósł się do planów odłożenia problemu do chwili zwołania konferencji pokojowej. Preferował bilateralny sposób załatwienia sporu między dwoma państwami słowiańskimi69. W tym też duchu ambasada polska w Moskwie zwracała się 28 czerwca do władz sowieckich, twierdząc, że sprawa Zaolzia „będzie musiała obecnie być wyjaśniona na drodze rozmów dyplomatycznych70”. Strona polska liczyła więc, że w końcu uda jej się złamać opór czechosłowackiego sąsiada i skłonić go do dyskusji merytorycznej.

            Tymczasem reakcja premiera Fierlingera na wypowiedź Gomułki stawiała pod znakiem zapytania możliwość urzeczywistnienia polskich zamiarów. Fierlinger wyjaśnił 27 czerwca sprawozdawcy Reutera w Moskwie, że strona czechosłowacka wykazała już ochotę do ustępstw w roku 1920, gdy zgodziła się z decyzją Konferencji Ambasadorów przyznającą   większą część Śląska Cieszyńskiego Polsce, „mimo że czuliśmy, iż jest to wbrew naszym interesom”. Dodał, że „nie można rokować rządem polskim o jakimkolwiek odstąpieniu [zaolziańskiego] terytorium”. Posiada ono bowiem najlepsze i najważniejsze kopalnie węgla w Czechosłowacji oraz jedną z najistotniejszych linii kolejowych łączących  Czechy i Morawy ze Słowacją. Zbyt wielki kapitał został zainwestowany w przemysł ciężki tego obszaru. Fierlinger wyraził jedynie gotowość porozumienia z rządem polskim w sprawy wymiany ludności71. Oświadczenie Fierlingera otwierało wiele późniejszych wypowiedzi różnych polityków czechosłowackich przy rozmaitych okazjach akcentujących publicznie swój negatywny stosunek do rezygnacji ze Śląska Zaolziańskiego.

            Fiasko moskiewskich rozmów spowodowało jednak również chwilową konsternację po stronie polskiej. Berman na posiedzeniu rządu 26 czerwca wolał nie zajmować się problemem stosunków polsko-czechosłowackich72. „Sukces”, o którym wspominał w tym samym gronie osiem dni wcześniej, okazał się bowiem początkiem porażki. Brakło również optymizmu w słowach Osóbki-Morawskiego na ostatnim posiedzeniu Rządu Tymczasowego RP 28 czerwca, gdy wspominał moskiewskie kontakty z południowymi sąsiadami. Oceniał, że ze względu na nieuznawanie przez mocarstwa pomonachijskich zmian granic „pod względem formalnym Czesi są mocniejsi od nas” i w związku z tym nie należy liczyć na zmianę neutralnego stanowiska ZSSR. „Wynika stąd – kontynuował, że najprawdopodobniej z tym zagadnieniem [to jest Zaolzia] trzeba będzie poczekać do czasu konferencji pokojowej”. Wyrażał też słabą nadzieję, że „ostatecznie może oni zrozumieją, że w interesie przyjaźni obydwu narodów leży to, żebyśmy się dogadali wcześniej”. Wracając do rozmów moskiewskich przypomniał, że strona polska dawała do zrozumienia delegatom czechosłowackim, iż gotowa jest mówić nie tylko o Zaolziu, ale w ogóle o sprawach granic oraz sugerował konieczność ustępstw terytorialnych na rzecz południowego sąsiada73.

            Prasa polska nie przekazała żadnych szczegółowych danych na temat dyskusji moskiewskich. Głos Ludu  z 27 czerwca podał jedynie za ČTK informację, że czechosłowackie ministerstwo szkolnictwa i oświaty zapowiedziało otwarcie na Zaolziu polskich szkół powszechnych. Był to z polskiego punktu widzenie jedyny pozytywny skutek rozmów między przedstawicielami obu rządów.

            30 czerwca wróciła do Pragi czechosłowacka delegacja rządowa74.  2 lipca Fierlinger poinformował rząd, że rozmawiał w Moskwie również z ambasadorami anglosaskimi oraz francuskim. Przedstawiciele Wielkiej Brytanii i Francji poparli stanowisko czechosłowackie  w sprawie Zaolzia. Ambasador amerykański wyraził natomiast wątpliwość, „czy Polacy poradzą sobie z olbrzymimi obszarami, które pragną anektować”. Fierlinger, popierany przez narodowosocjalistycznego ministra handlu zagranicznego Huberta Ripkę, przekonał pozostałych członków rządu, że nie należy rezygnować z pretensji terytorialnych do ziemi kłodzkiej, głubczyckiej i raciborskiej, mimo że Mołotow odmówił przekazania tych obszarów pod administrację czechosłowacką. Swoją optymistyczną dla Czechosłowacji prognozę opierał na zapewnieniu sowieckiego komisarza spraw zagranicznych, że problem przynależności państwowej tych terenów zostanie rozstrzygnięty na konferencji pokojowej. Według oceny Ripki „do pomyślniejszego wyniku wycieczki do Moskwy w rozstrzygający sposób przyczyniło się to, że Czechosłowacja definitywnie rozwiązała problem Ukrainy Zakarpackiej74a”.

            Tego samego dnia, 2 lipca, Fierlinger wygłosił przemówienie radiowe na temat przebiegu rozmów moskiewskich. Dał słuchaczom  do zrozumienia, że Czechosłowacji nie grozi już powrót do sytuacji zaistniałej w połowie ubiegłego miesiąca. Czechosłowacki premier zwrócił uwagę, że „namiętność”, z jaką odnosiły się polskie czynniki do całej sprawy, ma swoje korzenie w zmianie wschodnich granic Polski. Fierlinger podkreślił, że w Moskwie delegacja mówiła również o Kłodzkiem, Głubczyckiem i Raciborskiem, dotychczas zamieszkałych, jego zdaniem, przez „liczną ludność mówiącą po czesku”. Oświadczył, że swoje „stosunkowo skromne” postulaty terytorialne rząd czechosłowacki zamierza forsować na konferencji pokojowej75.

            Po nieudanych rozmowach czerwcowych rząd polski zdecydował się na wprowadzenie swojej administracji na Górnym Spiszu i Orawie. Należało brać to, z czego rząd czechosłowacki zrezygnował tylko dlatego, iż pragnął utrzymać Zaolzie w swoim ręku. Wkraczająca na górną Orawę polska milicja z Nowego Targu natrafiła na opór miejscowej ludności. Doszło do krwawego starcia w nocy z 3 lipca na 4 lipca w miejscowości Podwilk między polską a słowacką milicją. Pierwsza placówka polska została rozbita76. Ustanowienie polskiej administracji odbywało się w warunkach zbrojnego przeciwdziałania słowackich bojówek oraz antypolskiej propagandy księży i nauczycieli Słowaków77. Władze polskie wysłały na Górny Spisz wojsko, które – przedsięwziąwszy wszelkie środki ostrożności – zajęło te ziemie 17 lipca78.

            Na przełomie czerwca i lipca dobiegł końca najbardziej napięty okres w powojennych stosunkach polsko-czechosłowackich. Możliwość konfliktu zbrojnego została zażegnana, ale pretensje terytorialne z obydwu stron nie zostały zlikwidowane. Długo jeszcze miały one ciążyć na relacjach międzypaństwowych obu sąsiadów, z których żaden nie zamierzał na razie rezygnować ze swych postulatów. Południowy sąsiad, uniknąwszy bardzo nieprzyjemnej dla siebie sytuacji mógł obecnie występować bardziej aktywnie, wykorzystując w tym celu bogate doświadczenia swej międzywojennej i wojennej dyplomacji. Nowa ekipa rządząca Polską dysponowała w tym względzie znacznie skromniejszymi  możliwościami. A od sposobu przeprowadzenia rozgrywki z partnerem zależał w pewnej mierze sukces terytorialny, a w przeważającym stopniu drobniejsze, choć nie mniej istotne osiągnięcia w dziedzinie stosunków politycznych, gospodarczych i kulturalnych. Rząd polski główny wysiłek skupić miał w najbliższej przyszłości na skłanianiu rządu czechosłowackiego do ponownych rozmów, które dotyczyłyby jednak granicy na Śląsku Cieszyńskim.

   Marek Kazimierz KAMIŃSKI


   Obserwacje:

Z CIESZYŃSKIEGO DWORCA PKP

           Umówiłam się z przyjaciółmi na cieszyńskim dworcu. Znawca tego miasta, posądzi mnie w tym momencie o brak rozumu. Nie chodziło tu jednak o spotkanie przy kawie, tylko o pasażerów pociągu, który miał przyjechać.

            Był ciepły dzień późnego lata. Nadchodził wieczór.  Przyjeżdżały i odjeżdżały  ostatnie w tym dniu pociągi. Kto zna piękną, wspaniale odnawianą,  stolicę -  miłego memu sercu Śląska Cieszyńskiego - ten domyśla się zapewne, że nie była to późna pora. Taki jest niestety rozkład jazdy  stojących na skraju bankructwa Polskich Kolei Państwowych

Nie cierpię się spóźniać. Do przyjazdu oczekiwanych przyjaciół pozostało  jeszcze sporo minut. Usiadłam na ławce przed dworcem. Kilka było pustych. Tylko na jednej siedział jakiś mężczyzna, tak  około 50 lat. Kątem oka zauważyłam, że co i raz „gasił pragnienie” z butelki trzymanej w reklamówce i spoglądał w moim kierunku. Czas mu się widać dłużył, bo w pewnym momencie postanowił mnie zagadać:

„Czako pani na pocióng do Zebrzydowic? Jo żech je okropnie zły, bo mi się samochód roz.... (w tym miejscu użył  słowa, pochodzącego najprawdopodobniej z żargonu mistrzów kierownicy, które bardzo mi się podobało, ale ani rusz nie mogę go sobie teraz przypomnieć) i musiołech go zostawić w Ustroniu u mechanika. Teraz jada do domu, do Rybnika, bo mi tak szef kozoł. Pracuja w prywatnej firmie. My kierowcy to tak pijymy, jak my sóm źli.  Mogymy nie pić cały tydziyń. Jak jada  na trase, to nie pija. Musza się podziwać, czy tu nima kaj policji, bo sie jeszcze musza napić.”

Policji nie było w zasięgu oka, więc mój przypadkowy sąsiad spokojnie wyciągnął z reklamówki do połowy już opróżnioną półlitrówkę i duszkiem wypił resztę zawartości, a szkło wyrzucił do kosza. Głowę musiał mieć mocną, bo nadal mówił z sensem.

„Na Czechy nie jeżdżę, piwo tam cołkiym straciło grady, a gorzołka je do niczego, chyba że jeszcze „Becherovka”, ta sie do wypić. A kiejsi... to tam wszyscy mówili po naszymu. Tyn jynzyk był jedyn. Nie wiym, czy prziszoł od nas do nich, czy od nich do nas.”

Wyjaśniłam mu, że w dawnych czasach te tereny były „od nich” oddzielone leśną gęstwiną, więc były w zasięgu naszej gwary, zaś czeska mowa trafiła na zachodnie rubieże Śląska Cieszyńskiego znacznie później, kiedy już wytrzebiono te graniczne lasy i zaczęło się na tym bogatym obszarze masowe osadnictwo.

Jak na człowieka, który prawie na moich oczach duszkiem opróżnił półlitrową butelkę, nadal rozmawiał logicznie i składnie. Kiedy przysiadła się na moją ławkę jakaś pani i zaczęła narzekać na źle kursujące pociągi i obskurny wygląd cieszyńskiego dworca, jako przyjezdny zachował się nawet nieco kurtuazyjnie, mówiąc że to nie tylko w Cieszynie tak jest. Wystarczy pojechać do Katowic. Tam też jest brud i smród. Nie wdawałam się w tę dyskusję, ale odrobina żalu ściskała mnie za gardło, kiedy pomyślałam, że nie musi tak być.

Moja sąsiadka przejrzała sobie spisany na karteczce rozkład jazdy i bez słowa ruszyła w kierunku dworca autobusowego. Pan na sąsiedniej ławce miał jednak nadal chęć podyskutować na tematy historyczne i międzynarodowo-polityczne.

„No, ale wobec tych Czechów  to mómy jedno przewinienie – wkroczyli my tam w szesdziesiątym ósmym”.

Zapytałam go, jaką widzi różnicę pomiędzy wkroczeniem LWP pod rozkazami dowództwa z Układu Warszawskiego w r. 1968, a gotowością wojsk czechosłowackich – stojących na polskiej granicy - do wkroczenia do Polski w r. 1981, do którego nie doszło na skutek zmiany rozkazów tychże dowódców „bratnich armii” z tegoż Układu Warszawskiego. Pomimo opróżnionej butelki odpowiedział mi całkiem trzeźwo, że nie widzi żadnej różnicy, ale on o tej czechosłowackiej gotowości do „niesienia bratniej pomocy” w stłamszeniu naszej Solidarności nic nie wiedział. Niestety, inni też nie wiedzą, bo my Polacy umiemy tylko sypać popiół na swoje głowy i to nie tylko w środę popielcową.

Rozmowa się urwała. Nadjechał oczekiwany przeze mnie pociąg, a i mój sąsiad zaczął się szykować do przejścia na peron.

                                                                                                Alicja Sęk


CEGIEŁKI NA ODBUDOWĘ POMNIKA

          Jak już podawaliśmy w poprzednich numerach naszego PBI Zaolzie, w Cieszynie trwają przygotowania do odbudowy pomnika „Legionistom Ślązakom Poległym za Polskę”, którzy w sierpniu r. 1914 wyruszyli z Parku Adama Sikory, z lewobrzeżnej części Cieszyna, by pod wodzą Marszałka Józefa Piłsudskiego walczyć o Polskę. W nr. 5 Biuletynu podaliśmy nr konta bankowego, na które można wpłacać datki. Ten numer uległ niestety w międzyczasie zmianie (podobnie jak wszystkie konta bankowe w całym kraju).
          
Chętnym do wsparcia odbudowy tego pomnika podajemy więc nowy, aktualny numer konta w

 Banku Spółdzielczym w Cieszynie:
98 8113 0007 2001 0176 2231 0001
 z dopiskiem „Pomnik”.

            Równocześnie informujemy, że w siedzibie Społecznego Komitetu Odbudowy Pomnika w Cieszynie  - pod adresem:  43-400 Cieszyn, ul. Nowe Miasto 12, w Biurze Komitetu Obywatelskiego Śląska Cieszyńskiego, czynnym w każdy czwartek w godz. 17-19 można też zakupić symboliczne cegiełki na tę odbudowę w cenie od 2 do 50 zł.
           
Mamy nadzieję, że również i z Państwa poparciem pomnik będzie mógł stanąć w wyznaczonym przez władze miasta terminie - do końca września 2005 - w swoim pierwotnym miejscu pod cieszyńskim zamkiem. 


 ŚWIĘTO LISTOPADOWE


Co roku w dniu tym jesiennym
przychodzisz, Polsko ma, ku mnie –
(kiedyś szła do mnie promienniej,
i kiedyś do mnie szła dumniej?)

Od lat łopoczesz mi w oczy
swą dumą biało-czerwoną –
(nikt mi Cię nie przeistoczył,
gdyś świat ratować szła – płonąc).  

Od wieków śpiewasz  mi w duszy
wielkością Swą najwspanialej –
(nikt krzywdą w proch Cię nie skruszył,
nikt w mękach dni Twych nie spalił).  

I zawsze w biało-czerwonej
dumie i w krzyku radosnym –
(na grobach Twoich skrwawionych
czas w nieśmiertelność Twą rośnie).

I zawsze w dniu tym jesiennym
w najwyższej dziwisz świat pieśni –
(o śpiewaj w nas najpromienniej
i jak pieśń żywa nam wskrześnij!).

O ziemio cierpień i modłów,
o Polsko – szlaku pielgrzymi!
(głosem Swym radość w nas odnów
i w wiarę nas wyolbrzymij!).

                                                 Adolf Fierla

 

Notka biograficzna Autora:  Urodził się w r. 1908 Orłowej na Zaolziu. Był nauczycielem, poetą, prozaikiem i tłumaczem. Przed wojną wydał kilka tomików poezji „Przydrożne kwiaty, poezje śląskie” , „Cienie i blaski, poezje z Zagłębia”, „Dziwy na groniach”, „Kopalnia słoneczna”, „Kolędy beskidzkie”  oraz dwa zbiorki nowel  - „Hałdy, obrazki z Zaglębia”, „Kamień w polu”, a także powieść „Ondraszek”.  W czasie okupacji był więziony w obozach koncentracyjnych w Dachau i Mathausen-Gusen. Po wojnie nie wrócił w strony rodzinne. Przebywał kolejno we Włoszech, gdzie w r. 1946 zamieścił kilka wierszy patriotycznych w antologii wydanej w Rzymie, potem mieszkał we Francji, zaś od r. 1958 w Anglii. Swoje utwory drukował w tym czasie na łamach prasy krajowej i zagranicznej, m.in. w „Nowinach Opolskich”  i Odrze. Zmarł w r. 1967 w Londynie.



52b.  Ibidem, str. 69-70.

53 .   FRUS,  Diplomatic Papers 1945, Europe, vol. IV, str. 514-515.

54 .   Svobodné slovo, 22. VI. 1945;  Osóbka-Morawski podaje w swoim  Dzienniku błędną datę 24 czerwca (str. 139).

55 .   Rudé právo, 15. VI. 1945.

56 .   Svobodné slovo, 24. VI. 1945.

57 .   W.T. Kowalski,  Walka dyplomatyczna o miejsce Polski w Europie (1939-1945),  Warszawa 1970, str. 689-691.

58 .   Protokół posiedzenia komisji polskiej i czechosłowackiej dnia 22 .VI. 1945,  AMSZ.

59 .   Głos Ludu, 24. VI. 1945.

60 .   Protokół posiedzenia komisji polskiej i czechosłowackiej w Moskwie dnia 25. VI. 1945, AMSZ.

61 .   H. Batowski,  Wojna a dyplomacja 1945, Poznań 1972, tekst układu na str. 290.

62 .   H. Ripka,  Lecoup de Prague, Une Révolution prefabriquée, Souvenirs de…, Paris 1949, str. 11.

63 .   H. Batowski, op. cit.,str. 290.

64 .   FRUS,  Diplomatic Papers 1945,  Europe, vol. IV,  str. 521.

65 .   Zápis ustavující o schůzi výboru zahraničního Prozatímního národního shromáždĕní (dalej PNS) w dniu 21.11. 1945, krab. 19, załączona mapa, Archiv Federálního národního shromáždění (dalej AFNS).

66 .   Zápis ustavující o schůzi výboru ústavnĕ-právního, PNS w dniu 21. 11. 1945, krab. 17 a. AFNS.

67 .     FRUS,  Diplomatic Papers 1945, Europe, vol. IV,  op. cit., str. 519.

68 .     Osóbka-Morawski, „Dziennik polityczny”, str. 139. O spotkaniu Osóbki-Morawskiego z Fierlingerem powiadomiła prasa czechosłowacka. Polskiemu premierowi towarzyszyli Rzymowski i Modzelewski (Svobodné slovo, 27. VI. 1945).

69 .    Rzeczpospolita, 28. VI. 1945.

70 .    Komentarz polskiej ambasady do protokołów z rozmów polsko-czechosłowackich, 28. VI. 1945, wraz z pozostałymi materiałami przesłane na ręce sowieckie; dowiadujemy się z niego, że Hejret również brał udział w rozmowach, o czym nie wspominają same protokoły AMSZ.

71 .    Svobodné slovo, 28. VI. 1945; Rudé právo, 28. VI. 1945.

72 .    Protokół  nr 43 posiedzenia Rady Ministrów Rządu Tymczasowego RP w dniu 26.VI. 1945, AEOM.

73 .    Protokół  nr 44 posiedzenia Rady Ministrów Rządu Tymczasowego RP w dniu 28.VI.1945,  AEOM.

74 .    Svobodné slovo, 1.VII.1945.

74a .    K. Kaplan, op. cit.,str. 55, 69-70, 41.

75 .     Svobodné slovo, 3.VII.1945; Rudé právo, 3.VII.1945.

76 .     A. Bielovodský,  Severné hranice Slovenska, Bratislava 1946, str. 28-30.

77 .     Raport mjr. Bieleckiego, kierownika wojewódzkiego UBP w Krakowie do ministra Bezpieczeństwa Publicznegpo, 17.VII.1945, AMSZ.

78 .     A. Bielovodský, op. cit., str. 22, 31.

 

 


Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 10, r.2004
Redaktor wydania: Jan Leśny
 Poczta el.: info@coexistentia.cz

     powrót do strony głównej