ZAWIERUCHA
WOJENNA
Niedługo cieszyli
się zaolzianie Polską. To tu, na Zaolziu padły 26 sierpnia 1939
pierwsze wystrzały II wojny światowej. Ten pierwszy - wcześniej
zaplanowany - atak, nie został na czas odwołany na skutek opóźnienia
rozkazu niemieckiego dowództwa do hitlerowskich bandytów ze
swastykami na rękawach cywilnych ubrań. Miało to miejsce w Mostach koło
Jabłonkowa, skąd prowadzi tunel kolejowy na południe. Bojówka
Kampf-Organisation, co prawda wycofała się potem na Słowację
opanowaną już od kilku miesięcy przez Niemców, po dobrowolnym
poddaniu im Republiki przez prezydenta Háchę, ale kiedy broniło się
Westerplatte, w Cieszynie grasowali już Niemcy. Rozpoczęli od
niszczenia pomników, tego co przypominało prastare i najnowsze
dzieje tej Ziemi. Już pierwszego dnia wojny zerwali też z postumentu
pomnik „Cieszyńskiej Nike”, o którym pisaliśmy obszernie w nr. 1 i 5
naszego internetowego biuletynu.
Na Zaolziu
rozpoczęły się prześladowania, aresztowania i egzekucje. Pierwszą
ofiarą spośród najwybitniejszych Polaków zaolziańskich był dr Wacław
Olszak, lekarz górniczy z Karwiny, współzałożyciel Rady Narodowej
Śląska Cieszyńskiego, wieloletni prezes Macierzy Szkolnej, a w
latach 1928-36 pierwszy polski burmistrz Karwiny, działacz wielu
polskich organizacji. Już w drugim dniu wojny był przesłuchiwany,
zaś po kilku dniach ponownie aresztowany i szczególnie bestialsko
pobity. Zmarł na skutek odniesionych obrażeń 11 września 1939.
Nie sposób
wymienić tu wszystkich nazwisk
wybitnych działaczy tamtego okresu, którzy - nierzadko na
skutek donosów czeskich sąsiadów - trafiali na roboty
przymusowe do Reichu oraz do hitlerowskich obozów koncentracyjnych.
Polityka czeska tradycyjnie bowiem polegała na wykorzystywaniu
rozdźwięków pomiędzy Polakami i Niemcami. Posługiwano się
ślązakowcami i innymi renegatami, także tymi, którzy osiedli na
Zaolziu po I wojnie światowej i utworzyli tzw. „Slezský Odboj”
skierowany przeciw Polsce i Polakom, a po zajęciu Zaolzia przez
Niemców, denuncjowali Polaków. Potwierdzeniem tego faktu jest pełny
tekst jednego z wielu donosów miejscowych renegatów – w ich własnym
mniemaniu czeskojęzycznych – złożonego w karwińskim Gestapo. Z
dostępnej nam złej, nie nadającej się do skanowania kopii tego
dokumentu zachowaliśmy oryginalną pisownię. Język, jakim jest on
napisany, świadczy – mówiąc zaolziańską gwarą - o „szkopyrtockim” rodowodzie
jego autorów. Pełne błędów są zarówno czeskojęzyczne, jak i
niemieckojęzyczne fragmenty. Dokument stanowi dowód braku
jakichkolwiek zahamowań moralnych autorów tego donosu, a zarazem
ich bardzo niskiego
poziomu intelektualnego.
JÁMY „HLUBINA”
Kamenouhelných dolů
Larische-Mönnicha
An das Geheime
Staat Polizei in Karwin
Podepsaní členové „Domacího odboje“
v Karwin spolupracujicí ve službach Gestapa in Karwin,
ohlašených Gestapu dne
5.9.1939 odpovídají na dopis Gestapa ze dne
11.10.1939:
Splňujeme příkaz Ortsleitra der Tiefbau und
Franziskaschacht Herrn Berke a hlásíme nebezpečných Poláku a
komunistu na našich závodech schopných různých sabotaži.
Jmenovaných je nutno zabezpečit, jejích návrat
je – nežadouci.
|
Jsou to aus Tiefbauschacht:
Johann Cachel, Obersteiger
|
geb.
31.1.1879
|
|
Emil Machej, Steiger
|
geb. 22.2.1898
|
|
Josef Kynast, Kasier
|
der Zeit schwer krank
|
|
Stanislaus Kobiernicki, Kanzleib
|
geb.21.9.1907
|
poln. Ofizier
|
Wiktor Gospodarczyk
|
geb. 5.9.1894
|
|
Anton Twardzik, Steiger
|
geb.
2.1.1890
|
mitarb. Mit poln. Konsulat
|
Vinzenz Pustka
|
geb.
21.1.1881
|
beide br. Ab. 1.9. in der Kompartei
|
Venzel Pustka
|
geb.
2.3.1888
|
|
Alois Jadamik
|
geb
4.6.1905
|
“
“ |
Josef Czechowicz
|
geb.
19.1.1890 |
Fuhrer der poln. sockomunisten ab
1.9.1939
|
|
|
|
Franziskaschacht:
|
|
|
Rudolf Brožek, Steiger
|
geb.
2.4.1901 |
mitarbeit
mit Konsulat
|
Johan Konieczny, Steiger
|
geb. 11.9.1898
|
Falke
“ |
Maciej Popiela
|
geb.
1.2.1896
|
“ |
Johan Sembol, Steiger
|
geb.
1.3.1904 |
|
Anton Mlynarczyk, Arbeiter
|
geb.
4.1. 1881
|
mitglied d. Kompart
|
Ladislavv Zolty, Arbeiter
|
geb. 15.1. 1904
|
“ |
Teodor Damek, Arbeiter
|
geb.
6.11.1898 |
“ |
Johana Konieczna, Platzmeister
|
Falke,
|
der Zeit schwer krank
|
Franz Kopp, Arbeiter
|
geb.
14.9.1887
|
mitgl. d. Kompart.
|
|
|
|
Mitglied des Auschuss
|
Domací odboj in Karwin
|
|
Urbanec Ludwig
|
|
|
Podolka Fr.
|
|
|
Mika Emil |
|
|
Šteinoch Franz
|
|
|
Maliř Franz
|
|
|
|
Wśród
aresztowanych na skutek podobnych donosów była nie tylko
inteligencja – lekarze, nauczyciele, księża katoliccy i ewangeliccy.
Byli to również prości rzemieślnicy, robotnicy i chłopi.
Wystarczyło, że byli Polakami. Wywożono ich najczęściej do
Oświęcimia, Dachau i Mathausen-Gusen, gdzie wielu z nich zostało zdradziecko
zamordowanych, lub z wycieńczenia, na skutek bestialskiego
traktowania „zmarło śmiercią naturalną”. Na niespotykaną skalę
nasiliły się te wywózki polskich patriotów w kwietniu 1940.
Aresztowanych Polaków zwożono samochodami policyjnymi do
cieszyńskiego więzienia, zaś później do zabudowań fabryki Kohna.
Stamtąd trafiali na dalszą poniewierkę.
Podczas
gromadzenia materiałów do niniejszego artykułu trafiła mi w ręce
publikacja pióra ks. Jana Zachariasza Unickiego o rodzinie Buzków.
Jest tam wspomnienie ostatnich chwil w Dachau lekarza -
społecznika dr. Jana
Buzka z Dąbrowej, polskiego posła do Zgromadzenia Narodowego w
Pradze w latach 1929-38. Według relacji współwięźnia Jana Zembola,
dr Buzek w stanie krańcowego wycieńczenia zawołał go do swej pryczy
i wyraził życzenie, by ten - jeśli przeżyje - przekazał rodzinie i
zaolziańskim Polakom jego słowa:
„Czterdzieści lat
patrzyłem śmierci w oczy, ale dzisiaj mi nie da nikt pomocy żadnej.
Ratowałem ludzi jak mogłem, a dzisiaj nikt mnie nie uratuje [...]
widzę, że już stąd nie wyjdę. Chciałbym ci powiedzieć testament na
łóżku więziennym [...] Synów pozdrawiam, żeby wytrzymali i żeby
swej polskości nie zatarli. Byłem polskim posłem, więc
pozdrawiam dzisiaj również wszystkich Polaków u nas,
żeby wiedzieli, że umieram jak ten ostatni dziad.”
Jak wiadomo z innych źródeł,
dr Buzek otrzymał zwolnienie z obozu. Wystąpiła o nie miejscowa
ludność niemiecka z Dąbrowej, gdyż jako lekarz z równą troską leczył
wszystkich ludzi: Polaków, Czechów i Niemców. Według opowiadania
Jana Zembola, w chwili zwolnienia był chory na dezynterię i krańcowo wyczerpany. Nie
był w stanie stać na własnych nogach. Kiedy zwolnieni więźniowie
mieli stawić się przed bramę, skąd odsyłani byli na pociąg, Jan
Zembol chciał pomóc dr. Buzkowi. Wziął go na plecy, na których chory
lekarz zawisnął bezwładnie. Postawił go jako szóstego między pięciu
stojących już przed bramą kolegów. SS-man zobaczywszy, że go tam
postawił i odchodzi, wrzasnął: „Was willst du mit den Knochen
machen?” (Co chcesz zrobić z tymi kośćmi?).
„Ci co znali dra
Buzka – wspomina Jan Zembol - wiedzieli, że był silnym mężczyzną, że
ważył ponad sto kilogramów. Kiedy niosłem go za bramę, mógł ważyć do
pięćdziesięciu kilogramów.
Musiałem go z powrotem zabrać na plecy i zanieść na rewir,
przy czym mnie SS-mann kopał. Byłem bardzo poraniony kopnięciami
butów wojskowych. Był też poraniony dr Buzek. Położyłem go na
pryczy, zanieczyszczonego od dezynterii. Były to jego ostatnie
chwile”.
W
takim upodleniu, pod ciosami butów wojskowych niemieckich
„Űbermenschów” z SS, umierali najwybitniejsi synowie Narodu
Polskiego, również ci z Zaolzia.
Wśród ofiar obozów
koncentracyjnych było bardzo wielu polskich nauczycieli. W opracowaniu
dr. Józefa Macury, zamieszczonym w nr. 4/74 PRZEGLĄDU
HISTORYCZNO-OŚWIATOWEGO czytamy: „ Z poszczególnych warstw naszego
społeczeństwa stosunkowo największe straty poniosło nauczycielstwo.
Nauczyciele wyszli z ludu, z nim oraz dla niego żyli i pracowali.
Nieśli oświatę do najdalszych chociażby zakątków, gdzie nie czekała
ich błyskotliwa kariera. Pracowali w szkole i poza szkołą, rozwijali
działalność licznych organizacji, byli motorem wszelkich poczynań
kulturalnych. W mrokach okupacji w swej zdecydowanej
większości nie zawiedli, nie upadli na duchu. Wyrwani z
dotychczasowych środowisk szkolnych, pracowali i działali wszędzie,
gdzie ich losy rzuciły. Pracowali nie tylko dla chleba, by
przetrwać, by przeżyć. Pracowali również dla ostatecznego
zwycięstwa. Spotykamy nauczycieli wśród organizatorów i członków
ruchu oporu, w tajnym nauczaniu, w partyzantce, w wojsku i to na
wszystkich frontach. Cierpieli i walczyli. Szli masowo na tułaczkę,
do obozów i więzień. Pamiętni swego pochodzenia, wierni narodowi i
ideałom, jakie wpajali młodzieży, gotowi byli przypieczętować je
krwią swą serdeczną, a nawet życiem. Przeraźliwie długa jest lista
nauczycieli – ofiar drugiej wojny światowej...”. Zamieszczony przez
autora wykaz imienny obejmuje prawie dwieście nazwisk, choć jak sam
pisze, nie ma wśród nich tych ofiar wojny, którym dane było przeżyć
obozy, ale wróciwszy do
domu z nadszarpniętym zdrowiem, umarli w domu, wśród swoich.
Równie powikłane i
niełatwe były wojenne losy zaolziańskich lekarzy. Wielu z nich
poniosło śmierć z rąk bestialskich okupantów, zginęło w walce
zbrojnej, lub zmuszonych było opuścić na zawsze ziemię swoich
przodków. I tu mała dygresja do czasów powojennych. Znamienne są
losy dr. Kornela Michejdy z Bystrzycy, profesora Wydziału
Lekarskiego Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, które opisuje dr
Krzysztof Brożek z katedry historii medycyny Śląskiej Akademii
Medycznej w Katowicach.
Prof. Michejda był jednym z lekarzy czynnych w czasie okupacji w
ruchu oporu, odznaczonym pośmiertnie medalem „Sprawiedliwy Wśród
Narodów Świata” za ukrywanie dwóch żydowskich kolegów profesorów z
Uniwersytetu Wileńskiego.
Jak cytuje dr
Brożek, napisał on w swoich pamiętnikach: „Z twardej [...]
pochodzę ziemi, twardymi rękami polskiego ludu użyźnionej i w tej
śląskiej ziemi, przy szumie Olzy pragnę spocząć na zawsze”.
Kiedy w r. 1960
zmarł w Krakowie, nie można było spełnić Jego woli i pochować go w
rodzinnej Bystrzycy.
Jego grób jest w Cieszynie, po prawej stronie Olzy, dzielącej
miasto granicą państwową, granicą wówczas nie do przebycia nie tylko
dla żywych, ale nawet dla trumny ze zwłokami zasłużonego lekarza,
bojownika ruchu oporu.
Nie odbiegając
jednak od tematu Zaolzia i II wojny światowej, trzeba również
wspomnieć o ówczesnych działaniach tamtejszych ślązakowców. Ruch ślązakowski, w związku
z szerzeniem się ideologii hitlerowskiej zaczął jeszcze przed wojną
nabierać znaczenia. Droga Kożdonia do współpracy z nazistami
prowadziła poprzez zacieśnianie współpracy z partiami niemieckimi.
Kożdoń zdawał sobie bowiem
sprawę z tego, jakie miejsce miały zająć przyjazne Niemcom
odłamy ludności poza granicami Rzeszy i odpowiednio wcześnie zaczął
się wkradać w łaski
Führera, nawołując pod koniec lat dwudziestych nawet do
„oparcia się czechizacji”, choć uprzednio był gorącym zwolennikiem
zajęcia terenów Zaolzia przez Czechosłowację.
Po wybuchu II
wojny światowej ślązakowcy aktywnie uczestniczyli w realizacji
hitlerowskiej polityki narodowościowej, której podstawy ruch
ślązakowski w zasadzie stworzył. W czasie spisu ludności chodzili razem z
Niemcami od domu do domu i pod różnymi groźbami nakłaniali
mieszkańców do deklarowania narodowości śląskiej, lub niemieckiej.
Propaganda ślązakowska hamowała proces kształtowania się świadomości
narodowej nieukształtowanych
narodowo jednostek, sprzyjała ich germanizacji. W efekcie tej
polityki sporo młodych zaolzian, po podpisaniu volkslisty musiało
przywdziać mundury Wehrmachtu, i walczyć na froncie po stronie
niemieckiej, przeciwko własnym rodakom. Wielu jednak z tych, którzy
sami dali się zastraszyć, lub trafili na front dlatego, że ich
rodzice ulegli naciskowi i podpisali volkslisty, uciekało później z
armii niemieckiej i zgłaszało się do Polskich Sił Zbrojnych na
Zachodzie. Trafiało tam wielu Zaolzian, pośrednio poprzez Wehrmacht
i bezpośrednio, korzystając z jakiejkolwiek okazji ucieczki z
okupowanych terenów. Byli i tacy, którzy z Zaolzia trafili do
formującej się na Wschodzie Armii gen. Andersa, było wielu Zaolzian
wśród tych Polaków, którzy zakończyli życie zdradzieckim strzałem
stalinowskich oprawców w tył głowy, a ich miejscem ostatniego
spoczynku stały się bezimienne, zbiorowe mogiły w okolicach Katynia,
Tweru, Ostaszkowa i Miednoje. Na nic się zdała konwencja genewska o
jeńcach wojennych. Stalinowskim oprawcom wystarczyło, że byli
Polakami – polskimi oficerami.
Zaolziańscy Polacy walczyli też bardzo aktywnie w partyzanckim ruchu
oporu, walczyli razem z Polakami z innych regionów Kraju „Za
Wolność Waszą i naszą”, przelewali swoją krew za Polskość i Polskę,
ginęli w masowych egzekucjach na Ojczystej Ziemi. Byli wieszani
(Cieszyn) i rozstrzeliwani (np. Żywocice). Niestety po
kapitulacji Niemiec hitlerowskich granicę znów przemieszczono ponad
ich głowami. Ledwie skończyły się prześladowania hitlerowskie,
rozpoczęły się na nowo czeskie nagonki i prześladowania,
zmuszanie Polaków do oddawania dzieci do czeskich szkół, pozbawienie
ich kartek żywnościowych, idące nawet dalej niż za okupacji
niemieckiej, gdyż Niemcy stawiali na kartkach Polaków duże P i
obcinali 15 procent przydziałów, zaś Czesi po uzyskaniu od Stalina
władzy, przez pewien okres czasu odmawiali Polakom nawet
przydziału chleba. Choć za rok minie już od tamtej pory 60 lat, tego
mimo wszystko trudno zapomnieć. Traktuje o tym korespondencja
z Zaolzia, którą w całości zamieszczamy poniżej.
Alicja Sęk
( List
z Zaolzia )
WSPOMNIENIE PUSTEGO WÓZKA I
WYMARZONEJ KROMKI CHLEBA
Dwa gorzkie
wspomnienia mojego dzieciństwa związane są .z drewnianym,
czterokołowym wózkiem z żelaznymi obręczami na kołach. Kiedy na
skutek donosu czeskiego sąsiada Ojciec trafił za swoją polskość do
obozu koncentracyjnego w Dachau, ten drewniany wózek pomagał naszej
Mamie w przetrwaniu z dwójką małych dzieci. Jeździła z nim pod
przykopalnianą hałdę i
spośród kamieni wybierała kawałki węgla, dzięki czemu mogła
napalić w kuchni, ugotować ciepłą strawę. Były to oczywiście
najczęściej wodniste zupy oraz ziemniaki z kiszoną kapustą z beczki
trzymanej w niewielkiej piwniczce pod sienią. Utkwiła mi też z
tamtych czasów w pamięci kawa zbożowa i chleb ze sztucznym miodem –
„kunsthonigiem”, które otrzymywaliśmy z okrojonego kartkowego
przydziału z dużym P.
Ogromnie pomocne w tych trudnych czasach były warzywa
uprawiane przez Mamę w mikroskopijnym ogródku, bardziej niż na
warzywniak nadającym się na kwietnik, którym stał się zresztą po
latach. Dużym wsparciem i urozmaiceniem naszego jadłospisu było
też kozie mleko, które
dawała nam Babcia, matka Ojca, ilekroć ją odwiedziliśmy. Żyliśmy
bardzo skromnie, ale dzięki zaradności naszej Mamy nie byliśmy
głodni, choć jako nawet bardzo małe dzieci widzieliśmy wyraźną
różnicę między naszym poziomem życia oraz życiem czeskich sąsiadów,
którym nie obcinano kartek, nie zabierano ojców do obozów
koncentracyjnych, ani nie posyłano na front, tak jak Niemców
oraz
volksdeutschów i
którzy w swej zbiorowości w ciągu całej wojny nie walczyli o
wyzwolenie. Zostali wyzwoleni przez obce wojska, po czym z miejsca w
r. 1945 sięgnęli po władzę na naszym terenie.
Nie pamiętam z autopsji ówczesnych rozgrywek politycznych, gdyż były
to wydarzenia, których nie mogło pojąć kilkuletnie dziecko.
Wydarzenia tamtego okresu znam tylko z lektury. Również z lektury
znam historię transportu żywności z UNRRY, przesłanej przez Polskę
dla nas Polaków na Zaolziu, pozbawionych przez Czechów kartek
żywnościowych. Z lektury wiem też, że żywność ta została przez
Czechów skonfiskowana i sprzedana... wyłącznie Czechom.
W
mojej świadomości pozostało tylko wspomnienie opisywanego na wstępie
pustego drewnianego wózka. Jechałyśmy z nim z Mamą do pobliskiego
miasta po obiecaną żywność i wracałyśmy z niczym.
Skojarzyłam te
fakty po latach, czytając o tym skonfiskowanym transporcie, a
zwłaszcza gdy spotkałam ludzi, którzy zajmowali się jego
organizacją. To wtedy na nowo przypomniał mi się ten drewniany,
pusty wózek i... marzenie o zwykłej, skromnej, nawet czerstwej
kromce chleba, a także groźby wypędzenia ze stron rodzinnych,
stosowane wobec moich Rodziców, by zmusić Ich do oddania nas,
dzieci, do czeskiej szkoły i wreszcie wypędzenie nas z naszej szkoły
oraz zamknięcie jej po kilku miesiącach nauczania.
Moi Rodzice byli twardymi Polakami – nie na darmo przecież Ojciec
przeszedł za swoją polskość przez obóz koncentracyjny w Dachau i do
końca życia ponosił konsekwencje torturowania przez wieszanie na
słupku za związane do tyłu ręce. Myśmy wytrwali w swej polskości.
Zostaliśmy wierni spuściźnie Dziadów i Pradziadów. Przetrwaliśmy
likwidację harcerstwa, połączenie Stowarzyszenia Młodzieży Polskiej
w jeden związek ze Związkiem Młodzieży Czechosłowackiej. Nie udało
się nas zmusić do wstąpienia do Komunistycznej Partii
Czechosłowacji, co było w tym kraju owładniętym ideologią
komunistyczną warunkiem uzyskania lepszej pracy.
Wytrwaliśmy i
dotrwaliśmy, by obecnie przyglądać się nasilającej się agonii
polskości wokół siebie, temu że nawet w kościołach nie można się
swobodnie modlić tak, jak uczyli nas tego nasi Rodzice, że w jednych
kościołach wprowadza się zamiast polskich nabożeństw, nabożeństwa
dwujęzyczne, w innych zaś, niektórzy polscy księża - bracia
zakonni - przybyli tu po r. 1990 z Polski, uczą nas modłów
swoją łamaną czeszczyzną, że nasze wnuki muszą dojeżdżać do
oddalonych szkół z licznymi przesiadkami i że są w ten sposób
narażane na niebezpieczeństwo. Wielu naszych współziomków, kosztem
własnej tożsamości wybrało już wygodniejsze życie zaprzańców. Nie
zazdroszczę im tego, wolę być sobą.
Elżbieta Kohutek
TO JA – NUMER
|
Gasnących zmierzchów
przeklęty mąk posiew I siła mięśni w łachmanach
w pasy – To ja – numer... nie poznasz mnie po
głosie. - W płucach gruźlica, krwotoki i
kaszel...
|
Wezmą za nogi, pokrwawione
ręce, Na apelowym położą mnie placu:
Po raz ostatni jeszcze numer znaczę –
Jutro w raporcie nie będzie mnie więcej...
|
W setce roboczej marną
jednostką Zapełniam miejsce przemarszu przez
bramę. Kiedy z wysiłku krzyż pod skałą
złamię, Rzucą mnie na bok jak złamany
oskard.
|
Przeminę... tylko wiatr co
łka na drutach, Z konarów wierzby uderzy w łan
szlochem I w okna domów mym sercem zapuka,
Memu synowi w śnie szepnie: „Pamiętaj!”
|
Gustaw Przeczek
Notka biograficzna Autora: Nauczyciel, poeta, prozaik, autor sztuk dla
teatrów amatorskich, redaktor, działacz polityczny i społeczny.
Urodził się w r. 1913 w Orłowej. Wiersz pochodzi z wydanego po wojnie tomiku
wierszy: „Serce na kolczastych drutach”, został napisany w obozie
koncentracyjnym w Mathausen-Gusen. Zmarł w r. 1974.
KOMUNIKAT
KOMISJI KONKURSOWEJ
II edycji konkursu poetyckiego
im. Władyslawa Młynka „ O Palice Hadama“
Z okazji 57 Gorolskigo Święta w
Jabłonkowie
Wyniki II edycji
konkursu poetyckiego im. Władyslawa Młynka „ O Palice
Hadama“
Z okazji 57
Gorolskigo Święta w Jabłonkowie ( Zaolzie , RC)
Komisja
pod kierownictwem mgr. Karola Suszki, Dyrektora Teatru
Czeskocieszyńskiego w osobach :
Mgr. Inż Jan
Ryłko - Prezes MK PZKO Jabłonków, członek komisji
Mgr. Jan
Pyszko - poeta, członek
komisji
MUDr. Sultana
Gawlik- członek komisji
Dr inż.
Stanisław Gawlik - członek komisji
oceniała 20
nadesłanych wierszy i
uzgodniła
następującą kolejność nadesłanych prac :
Pierwszej
nagrody nie przyznano
Druga nagroda
godło „EFKA“ |
autor - Kazimierz Furman,
Gorzów
Wielkopolski |
2000,-
CZK |
Trzecia
nagroda godło „ABCD“ |
autor- inż.
Lech Przeczek |
1500,-
CZK |
Wyróżnienie
: |
godło „ Stefanoforos“ autor
- Bohdan Sławiński
Warszawa |
1000,-
CZK |
|
godło „ Rosolis“
autor-
Dorota Ryst
Warszawa |
1000,-
CZK |
|
godło „Józef i Jego bracia“
autor -
Piotr Tomczak Myszków
|
1000,-
CZK |
Specjalna
nagroda za utwór gwarowy |
godło „ Wiślan
II“
autor -
Paweł Lazar Wisła |
500,-
CZK |
Nagroda Prezesa Ludowego Zespołu Śpiewaczego
„Gorol“ |
dla wiersza
godło „Róża“
autor -
Urszula Stefania Korzonek Skoczów |
500,-
CZK |
Protokół
podpisali wszyscy członkowie Komisji.
W Nawsiu dnia
20.7.2004
ZNALEŹLIŚMY W
INTERNECIE:
W kilka dni po
ukazaniu się lutowego numeru Polskiego Biuletynu Zaolzie, 9 marca
br. na Forum dyskusyjnym Gazeta.pl pojawił się jako temat do
dyskusji nasz numer http://www.zaolzie.org/ - a potem
również i cały artykuł „Ślązakowszczyzna, a współczesny konformizm”.
W nawiązaniu do poruszanego dziś tematu II wojny światowej i
negatywnej roli ślązakowców na Zaolziu w czasie okupacji,
uznaliśmy że warto przybliżyć naszym Czytelnikom, jak na ten artykuł
zareagowali ślązakowscy uczestnicy tego Forum. Posty przytaczamy w
wersji oryginalnej, bez poprawiania „komputerowej”
pisowni:
•
http://www.zaolzie.org/ fk5 09.03.2004
07:50
•
Re:
http://www.zaolzie.org/ fk5 09.03.2004 08:32 Osobom
nadwrazliwym nie radze wchodzic: www.zaolzie.org/
• Re:
http://www.zaolzie.org/ wilym 09.03.2004 11:06 "Prekursor
ślązakowszczyzny Józef Kożdoń zapewne nie przewidywał, że jego
„dzieło” znajdzie obecnie tylu chętnych kontynuatorów....” SERCE
ROSNIE!!!
• Re:
http://www.zaolzie.org/ wilym 09.03.2004 11:11 A Pan Lesny
to taka wasza odpowiedz na postac Rudiego Pawelki czy Eriki
Steinbach? Fajnie czyta sie te wasze bzdurki, dawno sie tak nie
usmialem :-)))
• Re:
http://www.zaolzie.org/ fk5 09.03.2004 12:24 A ostrzegalem, zeby
osoby nadwrazliwe niepotrzebnie nie ryzykowaly i nie wchodzily na te
strone? Ostrzegalem. A wiec czemu sie teraz denerwujesz, Wilmku?
Nastepnym razem posluchaj dobrej rady...
• Re:
http://www.zaolzie.org/ wilym 09.03.2004 15:43 Alez ja sie
wcale nie denerwuje. Smieje sie po prostu do upadlego :-)))Teraz na
jakakowliek wzmianke o rewizjonistycznych dzialaniach Rudika P. i
wyzwiska pod adresem np. zwolennikow tzw. Centropy (oj bylo, bylo,
Tomus rozdmuchal) jako riposte bedzie mozna podawac twoj
link.:-)))
• Ślązakowszczyzna
a współczesny konformizm arnold7 09.03.2004 18:05 Jak ktos
ma ochote sie posmiac, to moze przeczytac: www.zaolzie.org/biuletyn20040223.htm
• Re:
http://www.zaolzie.org/ slezan 09.03.2004 23:51 No, niezła
twórczość. Szkoda, że tak mało poezji:-)
• Re:
http://www.zaolzie.org/ wilym 10.03.2004 11:06 Ale jaki
jezyk. Ciekawe co oznacza slowo "wiaropodobne" :-)))
• Re:
http://www.zaolzie.org/ piksel3 10.03.2004 12:23 Gdybys byl z
Cieszyna, to bys wiedziol skond sie wziyno okryslyni "wiaropodobne".
Ale zes z Cieszyna nima, tak nie wiysz... Ale, ale, dyc z Cieszyna
je podobno Teschiner. Niech on Ci to wyosli. Przi okazji
sie dowiymy, jak to z tom jego "cieszynskosciom" je...
• Re:
http://www.zaolzie.org/ peterpaul 10.03.2004 14:55 Jestes
falszywy cieszyniak. Cieszyniacy rodowici nie maja nic wspolnego z
importowanymi do nas nacjonalistami z Warszawy
• Re:
http://www.zaolzie.org/ 12x1 10.03.2004 15:24 brawo, nareszcie cos
madrego, biuletyn bardzo obiektywnie patrzy na sprawy slaska
cieszynskiego, nie wiem gdzie mozna go kupic, sprawy pogranicza sa
zawsze sporne, moze ci co patrza na sprawe slaska inaczej maja na
mysli forse? moi krewni nigdy nie mowili po niemiecku, tylko gwara
cieszynska polska rdzenna cieszynianka
•
Re:
http://www.zaolzie.org/ pieter20 12.03.2004 12:45 Można
wydrukować z internetu za darmo ; -)
• Re:
http://www.zaolzie.org/ fk5 12.03.2004 13:23 Slusznie: www.cisowka.wisla.pl/ciesz.html
• Re:
http://www.zaolzie.org/ wilym 15.03.2004 15:50
Piekna legenda, szczegolnie ten polski krol w 810 roku
(byle naszej ery!!!!!).A calosc rozumiem zostala napisana gwara
cieszynska, tak?
• Re:
http://www.zaolzie.org/ piksel3 11.03.2004 07:06 Cieplo,
Wilym, cieplo, coroz ciepli... Ale jak zes nima z Cieszyna, to i tak
nie zgodniesz skond pochodzi slowo "wiaropodobne". Chyba zes se
dowol dobrze pozor podczas jaki wycieczki do Cieszyna...
Od Redakcji: Tekst dyskusji tym razem przytaczamy
prawie w całości. Usunęliśmy tylko wtręty, które nie miały
odniesienia ani do naszego biuletynu, jako całości, ani do treści
artykułu „Ślązakowszczyzna, a współczesny konformizm”. Żadnych
argumentów. Nic poza prześmiewkami w tej dyskusji nie znaleźliśmy.
Czytelnikom wersji przeznaczonej do druku, tym spoza Cieszyna wyjaśniamy,
że końcowe fragmenty zamieszczonej dyskusji dotyczą tytułowej strony
internetowej, zaś określenie
„wiaropodobny rok
założenia miasta Cieszyna 810” zaczerpnięte zostało z
tablicy umieszczonej wewnątrz altanki nad „Studnią Trzech Braci” w
prawobrzeżnym Cieszynie. Wiadomo, że z samym źródełkiem związana jest
piękna legenda o powstaniu miasta. Zapewniamy uczestników powyższego
Forum, że legenda nam się podoba, choć wiemy, że jest tak samo
„wiaropodobna”, jak ta o złym księciu Popielu, którego żywcem myszy zjadły...
Cóż. Nasi Przodkowie nie
mieli jeszcze wówczas internetu; -)))))
Nasz artykuł
„Ślązakowszczyzna, a współczesny konformizm” został też 15.03.2004 o
godz. 16:55 zamieszczony w całości przez „arnolda 17” na Forum
dyskusyjnym Gazeta.pl – Forum słowiańskie.
|