ZAOLZIE

Polski Biuletyn Informacyjny

dokumenty,  artykuły, komentarze, aktualności

Numer 2

CIESZYN

23  lutego  2004

     powrót do strony głównej     

      


Ślązakowszczyzna a współczesny konformizm       

Ślązakowszczyzna to zjawisko z przełomu XIX i XX wieku wywodzące się ze Śląska Cieszyńskiego. Jego istota znana jest wszak od stuleci. Jest nią konformizm, powiązany ze służalczością wobec dominujących, obcych nacji w celu osiągania osobistych korzyści materialnych,  aż do zdrady własnego narodu włącznie.

Określenie ślązakowszczyzna jest pejoratywne. Nazwą łączy się ewidentnie tylko ze Śląskiem, a historycznie z jego niewielkim skrawkiem. Tak  pogardliwie nazwali  to zjawisko Ślązacy z Ziemi Cieszyńskiej, przywiązani do swej polskości. Z całą pewnością nie warto byłoby poświęcać mu uwagi, gdyby nie zaczynało się odradzać i to nie tylko w swej lokalnej postaci. Gorsze jest to, że dochodzi do jego przełożenia  na współczesność w postaci separatyzmu etnicznego w całej Polsce, jak żądanie autonomii dla Ślązaków lub Kaszubów oraz że znajduje odbicie w wystąpieniach licznych tzw. „przedstawicieli narodu” i niestety także  w oficjalnej polityce  MSZ III RP.

W tym kontekście nie napawają np. optymizmem prześmiewne wypowiedzi Kazimierza Kutza –  senatora III RP – na temat patriotyzmu i polskości. „Nihil novi sub sole” można też powiedzieć, śledząc stwierdzenia  negocjatorów polskiej akcesji do Unii Europejskiej. Bulwersujące jest absolutne désintéressment MSZ w kwestii zapewnienia wzajemności w dotrzymywaniu niezbywalnych praw Polaków  w krajach ościennych, zamieszkałych na terenach historycznie polskich, w chwili gdy obcym mniejszościom w Polsce zapewnia się najwyższe przywileje.

Historycznie zjawisko ślązakowszczyzny zrodziło się na pograniczu przenikającej się na Śląsku Cieszyńskim kultury polskiej, niemieckiej i czeskiej.  Przywódcą ruchu ślązakowskiego był polski nauczyciel Józef Kożdoń (1873-1949), urodzony w miejscowości Leszna Górna, niedaleko Cieszyna. Początkowo przyznawał się tak gorliwie do polskości, że miejscowi Niemcy nazywali go polskim agitatorem. Niestety, był to człowiek o ograniczonej inteligencji, żądny władzy i sławy, zarozumiały, tchórzliwy i niestały w zasadach i przekonaniach. Niemcy zorientowali się szybko w jego mentalności. Zaczęli go wabić i schlebiać jego ambicjom. Ożeniwszy się z Niemką uległ całkowitej  germanizacji. Przy niemieckim poparciu założył w 1909 roku w Skoczowie Śląską Partię Ludową, której zapleczem był istniejący już wcześniej Związek Ślązaków (Bund der Schlesier), zaś jej antypolską trybuną tygodnik „Ślązak”. Kożdoń głosił antypolskie hasła separatystyczne pod demagogicznym zawołaniem „Śląsk dla Ślązaków”, co wywoływało ogromny sprzeciw nie tylko rodzimej inteligencji, lecz także szerokich warstw prostego ludu śląskiego. O  polskości oraz postawie tego ludu świadczyła choćby kilkudziesięciotysięczna manifestacja w październiku 1918 w Cieszynie, opowiadająca się za przynależnością Ziemi Cieszyńskiej do odradzającej się Polski (patrz zdjęcie na str. 2). Kożdoń popierał w tym czasie akcję germanizacyjną na Śląsku, programowo odcinając się od Polski i Polaków oraz ich dążeń narodowych. W wojnie czesko-polskiej w r. 1919 wystąpił przeciwko Polsce, uczestnicząc w agitacji za Czechosłowacją. W 1921 roku udał się do czeskiego prezydenta Masaryka w celu uzyskania niemieckiej autonomii dla Zaolzia. Nie spotkał się oczywiście z poparciem władz czeskich dla tej idei, ale głosami Niemców i ślązakowców został wybrany burmistrzem zaolziańskiej części Cieszyna i pełnił tę funkcję aż do powrotu Zaolzia do Polski. W r. 1938,  po przejęciu Zaolzia przez Wojsko Polskie, został usunięty z tej funkcji, a jego partia, popierająca niemieckich faszystów, została rozwiązana. W latach II wojny światowej „za zasługi dla niemczyzny” został za  aprobatą samego Hitlera mianowany honorowym obywatelem Cieszyna. Po wojnie, dzięki opiece czeskich narodowych socjalistów udało mu się uniknąć procesu za kolaborację z Niemcami. Zmarł w r.1949 w  Opawie.

    

  27 X 1918  ponad  50 tysiecy  mieszkańców Śląska Cieszyńskiego z obu stron Olzy demonstrowało w centrum Cieszyna w przyjętej rezolucji swą suwerenną wolę przynależności polskiej części Księstwa Cieszyńskiego do Polski

     
     Postać Kożdonia wyjaśnia dużo z pogmatwanych dziejów  Śląska Cieszyńskiego, zwłaszcza początku XX wieku. Demagogiczną koncepcją separatyzmu wprowadził on zamęt w świadomości wielu swoich ziomków po obu stronach Olzy i nie tylko Olzy. Jak się okazuje,  reperkusje ślązakowszczyzny, podtrzymywane skwapliwie przez Niemców, przetrwały po dzień dzisiejszy i w innych regionach Śląska.

Oto wiadomość z połowy lutego 2004, którą opublikowały polskie media:

„Trybunał Praw Człowieka w Strasbourgu oddalił skargę grupy działaczy Ruchu Autonomii Śląska, którzy próbowali zarejestrować w polskich sądach stowarzyszenie o nazwie Związek Ludności  Narodowości Śląskiej. Sąd w Strasbourgu orzekł, że  polskie sądy nie naruszyły Europejskiej Konwencji Praw Człowieka w sferze wolności stowarzyszania się obywateli, oddalając rejestrację. /../ Grupa działaczy ruchu próbowała zarejestrować stowarzyszenie od 1996 roku /.../”.

Wiadomo, że w swoim uzasadnieniu odmowy rejestracji Związku Ludności Narodowości Śląskiej polskie sądy  powołały się na opinie kompetentnych rzeczoznawców uniwersyteckich,
którzy wykazali, że narodowość  śląska, jako taka,  nie istnieje.

     Na oderwanym od Polski, zaolziańskim skrawku Śląska Cieszyńskiego, ślązakowszczyzna zatraciła niejako swój pierwotny, germanofilski charakter. Nie zatraciła  jednak elementu renegactwa. Wykorzystały to  obecne władze czeskie, wprowadzając do ostatniego spisu ludności z r. 2001 tzw. narodowość śląską, z zastrzeżeniem, że nie może ona mieć statusu mniejszości narodowej. Udało im się w ten sposób znakomicie zmniejszyć prawie o 10 tys. i tak już poważnie nadwątloną liczbę ludności przyznającej się do swego polskiego rodowodu.  Nie miejsce tu na omawianie faktów, które  przyczyniły się do ograniczenia liczby osób przyznających się do swej polskości, takich jak choćby szczelne, kilkunastoletnie zamkniecie przez władze czeskie granicy czesko-polskiej dla ruchu osobowego i słowa pisanego w czasach „Solidarności”. Warto jednak zaznaczyć, że nie bez znaczenia jest tu również agresywna propaganda antypolska w czeskich masmediach na Zaolziu, która przy braku ochrony ze strony Polski, wywołuje u polskiej ludności poczucie zagrożenia i nacisku. Do tego należy dodać likwidację w przemyślany sposób  wielu polskich szkół i przedszkoli, wyrugowanie polskiego patriotyzmu z mentalności wielu polskojęzycznych nauczycieli młodszego pokolenia,  odmowę stosowania języka polskiego w życiu publicznym wbrew Konwencji Ramowej Rady Europy o Ochronie Mniejszości Narodowych, ratyfikowanej przez Republikę Czeską oraz usuwanie polskojęzycznych napisów i to z jeszcze większym nasileniem teraz, już w czasach postkomunistycznych. Niestety, nie  można  w tych rozważaniach pominąć negatywnego wpływu tamtejszego, wybitnie konsumpcyjnego stylu życia, na mentalność wielu osób.  

Ślązakowszczyzna, jako cecha postaw bytowych (zapewnianie sobie korzyści materialnych – dotacji itp.) pewnych warstw społecznych zapuściła głębokie korzenie zwłaszcza na Opolszczyźnie i to nie tylko w postaci wymienionego już Ruchu Autonomii Śląska i jego dążeń separatystycznych. W jeszcze większej mierze dotyczy to zjawisko tzw. mniejszości niemieckiej.

Oto niektóre dane  zaczerpnięte z materiału: „Informacja dla posłów RP nt. dotrzymywania praw mniejszości”, który przekazany został w roku 2000 posłom i senatorom  RP.

 „Ruch mniejszości niemieckiej na Śląsku Opolskim posiada nie tyle charakter niemiecki, gdyż nawet jego liderzy słabo mówią po niemiecku, ile zdecydowanie antypolski i to o mocno nazistowskim obliczu. Jest finansowo wspierany z zagranicy i stanowi irredentę, mającą na celu bałkanizację Śląska i rozsadzanie państwa polskiego od wewnątrz, podobnie jak tego dokonało ongiś wyrosłe na polskiej ziemi państwo pruskie!

Władze polskie szczebla rządowego zajmują błędne i niebezpieczne dla suwerennego
bytu państwa stanowisko wobec ludności pochodzenia rodzimego na Śląsku. Uznają tę ludność – w tym nawet byłych członków przedwojennego Związku Polaków w Niemczech (!) za niemiecką mniejszość narodową. Akceptują wystawianie jej przez organa rządowe RFN, tj. przez obce państwo, paszportów tegoż państwa.Jest to sprzeczne z prawem polskim, ale zgadza się ze 116 artykułem konstytucji  RFN.

Polskie szkoły państwowe na Śląsku Opolskim germanizują polskie dzieci ucząc ich nie języka niemieckiego (co byłoby pożądane i godne poparcia), lecz „ojczystego” języka niemieckiego, co jest kłamstwem i stanowi jeden z wielu przykładów antypolskiej dywersji politycznej. Tylko 2% rodziców tych dzieci zna jako tako język niemiecki.”

W innym miejscu tego sprawozdania czytamy:

„Dla zrozumienia, o co na Śląsku chodzi, trzeba z całą mocą podkreślić: Z trzech grup Niemców, mieszkających na Śląsku do roku 1945, pierwszą grupę wysiedliły oddziały SS, które się wycofywały przed zbliżającym się frontem,

druga grupa uciekła ze strachu przed odpowiedzialnością za zbrodnie hitlerowskie,

a trzecią grupę wysiedlono na mocy traktatu poczdamskiego!

Na Śląsku pozostali tylko Polacy oraz ci, którzy potrafili udowodnić polskie pochodzenie i zadeklarowali przyjęcie polskiego obywatelstwa.”

I wreszcie gorzkie stwierdzenie:

„Ciężko jest być Polakiem Ślązakowi na Śląsku. Dla polskich władz, mizdrzących się nieustannie do rządów RFN, jest czymś denerwującym to, że niektórzy Ślązacy są jeszcze Polakami. Stosują wobec nich rodzaj ostracyzmu. Nie dopuszczają ich do środków przekazu, nie zapraszają na konferencje naukowe i izolują od społeczeństwa tak, jakby oni nie istnieli lub byli przestępcami.”

Z racji tych prześladowań nie podajemy do publicznej wiadomości nazwiska autora 
cytowanych fragmentów, gdyż z  braku bezpośredniego osobistego kontaktu nie jesteśmy w stanie uzyskać Jego akceptacji.  Niestety, polscy naukowcy na polskim Śląsku boją się zajmować stanowisko w  omawianej sprawie. Smutne jest wszakże to, że niektórzy z nich milczą, by nie utracić zleceń dotowanych przez różne fundacje niemieckie, stypendia naukowe, zaproszenia na wykłady oraz inne apanaże.

Jak wynika z powyższego, dzisiejsza mniejszość niemiecka w Polsce, jako całość, to polscy renegaci, którzy dla osobistych korzyści,  płynących z Niemiec i z kiesy polskich podatników, zadeklarowali się za Niemców. Należy tu zaznaczyć, że ich sztandarowy przedstawiciel Heinrich Kroll, z domu Król, syn  przedwojennego działacza polskiego, obecny poseł na Sejm RP, wybrany na skutek braku 5% progu wyborczego dla mniejszości narodowych, butnie twierdzi, że mniejszość niemiecka na Śląsku jest częścią narodu niemieckiego.        

A jak zachowuje się w tej sytuacji „polskie” MSZ, zobligowane do ochrony polskich interesów narodowych za granicą? Do największych „sukcesów” tego resortu  w „obszarze wspierania Polaków w krajach ościennych Polski” można zaliczyć np. nie tak dawne ogłoszenie przez Konsula Generalnego RP w Ostrawie tzw. Rady Polaków Kongresu Polaków w Republice Czeskiej za wzór do naśladowania dla wszystkich na świecie organizacji polonijnych i organizacji Polaków, gdyż podobno jako jedyna organizacja w skali świata reprezentuje wszystkie organizacje polskie w danym kraju. Nieważne, że  Rada Polaków w RC zrzekła się bezprawnie w imieniu Polaków zaolziańskich roszczeń do mienia przedwojennych organizacji polskich w RC, skonfiskowanego w 1945 r. na rzecz państwa czeskiego (patrz art. „W 85 rocznicę...” w styczniowym numerze naszego Biuletynu). Nieważne, że jako „wyłączny reprezentant” Polaków w RC, wbrew faktom, zadeklarowała organom Rady Europy w Strasbourgu, iż prawa Polaków w RC są w pełni dotrzymywane! Wątpliwy to sukces, lecz agonia polskości na Zaolziu najwyraźniej leży w liberalno-internacjonalistycznym interesie urzędników niższego i wyższego szczebla MSZ.

Istota ślązakowszczyzny dotarła także do innych najwyższych organów w Warszawie. Aż trudno uwierzyć, że  już drugi prezes rady ministrów RP pozytywnie ocenił złożony do laski marszałkowskiej  projekt ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych w RP. To nie dość, że projekt przewiduje dla obcych
mniejszości w Polsce wysokie przywileje, bez jakiejkolwiek wzajemności dla naszych Rodaków w ich krajach zamieszkania. W jego art. 6, ust. 1 czytamy:  „Nikt nie może być zobowiązany do złożenia deklaracji o przynależności do mniejszości lub publicznego ujawnienia swojego pochodzenia, języka ojczystego lub religii.”  Tak więc członkiem np. mniejszości niemieckiej będzie można być incognito, zaś uzasadniać lub dezawuować swoim pochodzeniem lub faktycznym językiem ojczystym niczego nie będzie trzeba. Wolno będzie w wykazach organizacji rozmnażać się łańcuszkowo i kosztem innych polskich podatników korzystać z wyśrubowanych przywilejów dla mniejszości.

Prekursor ślązakowszczyzny Józef Kożdoń zapewne nie przewidywał, że jego „dzieło” znajdzie obecnie tylu chętnych kontynuatorów....

 ALICJA  SĘK

 

 

 

Wyrazem dążenia  do zachowania  polskości Ziemi Cieszyńskiej jest  pieśń,  która stała się hymnem zaolziańskim. Przytaczamy poniżej jej fragmenty :

 Płyniesz  Olzo

Płyniesz Olzo po dolinie, 
Płyniesz, jak przed laty,
Takie same na twym brzegu
Kwitną wiosną kwiaty.
/...../

I dąb z dębem na twym brzegu
Jak szumiał  tak szumi;
Lecz  wnuk starą mowę dziadów
Ledwie że rozumie.

Ale ludzie w swoim życiu
Zmienili się bardzo;
Zwyczajami, wiarą przodków
Ledwie że nie gardzą.

Na twym brzegu dawnym śpiewem
Słowik się odzywa,
A dziś śliczne  nasze  pieśni
Ledwie że kto  śpiewa!
/...../

Jan  Kubisz  (1848-1929),  nauczyciel  polski z Zaolzia

Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 2, r.2004 
Redaktor wydania: Jan Leśny   Poczta el.:  info@coexistentia.cz

 

 

 powrót do strony głównej