Czeska Republika odmówiła azylu Rosjaninowi, skazanemu za pisanie prawdy o pakcie Ribbentrop - Mołotow.

 

 

Description: Macintosh HD:Users:tatanormal:Desktop:Screen shot 2018-05-17 at 19.46.36.png

 

Dwa lata temu pisaliśmy na łamach o skazaniu w rosyjskim Permie Władimira Łuzgina, który dostał 200 tysięcy rubli kary za… repostowanie na portalu społecznościowym tekstu, mówiącego o pakcie Ribbentrop – Mołotow i wspólnym ataku Niemiec i ZSRR na Polskę. Łuzgina oskarżono w związku z tym o „rehabilitację nazizmu”.

W jaki sposób stwierdzenie, że zbrodniarzowi ktoś dopomógł, można uznać za równoznaczne z usprawiedliwianiem zbrodni lub jej zaprzeczaniem?— rozpaczliwie pytał wtedy obrońca oskarżonego. Sąd nie zajmował się takimi drobiazgami. Uznał za to za słuszne stwierdzenie pani prokurator, iż skoro Łuzgin ukończył niegdyś szkołę z czwórką z historii, to musiał wiedzieć, że twierdzenie iż ZSRR wraz z Niemcami napadł na Polskę, jest nieprawdziwe - a zatem kłamał świadomie.

Łuzgin bronił się przypominając, że kiedy w latach 90 chodził do szkoły, podręczniki mówiły o pakcie i sojuszu między Stalinem a Hitlerem. Nie pomogło. Został prawomocnie skazany.

A dziś dowiadujemy się, że Łuzgin poprosił o azyl polityczny w Czechach. I czeskie władze tego azylu mu odmówiły. „Wyjaśnili, że nie znaleźli podstaw do uznania, że jestem politycznie prześladowany” – mówi Łuzgin. Praga podjęła taką decyzję, mimo że w zeszłym roku złożył on formalną skargę na Rosję w Europejskim Trybunale Praw Człowieka.

Nasuwają się dwa wnioski. Pierwszy – to pytanie o prawdziwą motywację czeskich władz. I drugi, ważniejszy – czy Polska w tej sytuacji nie powinna sama zaproponować Łuzginowi azylu?

Bo przecież, w końcu, został on skazany niejako za Polskę…