Czeska Republika odmówiła azylu Rosjaninowi, skazanemu za pisanie prawdy o
pakcie Ribbentrop - Mołotow.
Dwa lata temu pisaliśmy na łamach o skazaniu w rosyjskim Permie Władimira Łuzgina, który dostał
200 tysięcy rubli kary za… repostowanie na portalu społecznościowym
tekstu, mówiącego o pakcie Ribbentrop – Mołotow i wspólnym ataku
Niemiec i ZSRR na Polskę. Łuzgina oskarżono w związku z tym
o „rehabilitację nazizmu”.
W jaki sposób stwierdzenie,
że zbrodniarzowi ktoś dopomógł, można uznać za równoznaczne
z usprawiedliwianiem zbrodni lub jej zaprzeczaniem?
Łuzgin bronił się przypominając,
że kiedy w latach 90 chodził do szkoły, podręczniki mówiły
o pakcie i sojuszu między Stalinem a Hitlerem. Nie pomogło.
Został prawomocnie skazany.
A dziś dowiadujemy się,
że Łuzgin poprosił o azyl polityczny w Czechach. I czeskie
władze tego azylu mu odmówiły. „Wyjaśnili, że nie znaleźli podstaw
do uznania, że jestem politycznie prześladowany” – mówi Łuzgin. Praga
podjęła taką decyzję, mimo że w zeszłym
roku złożył on formalną skargę na Rosję w Europejskim Trybunale
Praw Człowieka.
Nasuwają się dwa wnioski. Pierwszy –
to pytanie o prawdziwą motywację czeskich władz. I drugi,
ważniejszy – czy Polska w tej sytuacji nie powinna sama zaproponować
Łuzginowi azylu?
Bo przecież, w końcu, został
on skazany niejako za Polskę…