Nowelizacja ustawy o IPN i słowa polskiego
premiera o „żydowskich sprawcach” Holocaustu oburzyły nie tylko Izrael
– To kwestia pewnej ignorancji i niezrozumienia problematyki – tak
uchwalenie ustawy o IPN komentuje były premier Jan Olszewski. Ceniony
przez PiS polityk przyznał, że całe zamieszanie może być również spowodowane
przez zbyt dużą liczbę zadań wiceministra Patryka Jakiego. Nie milkną echa wokół
ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, która przewiduje kary za przypisywanie
narodowi polskiemu odpowiedzialności lub współodpowiedzialności za zbrodnie
wojenne. Atmosferę zaogniła sobotnia wypowiedź premiera Mateusza
Morawieckiego, który stwierdził, że „byli polscy sprawcy, tak jak byli
żydowscy sprawcy, tak jak byli rosyjscy sprawcy, ukraińscy sprawcy, nie tylko
niemieccy”. Były premier Jan Olszewski,
komentując kwestię nowelizacji ustawy o IPN
ocenił, że jej uchwalenie to „kwestia pewnej ignorancji i niezrozumienia
problematyki". Projekt przygotowało Ministerstwo
Sprawiedliwości i w tym, zdaniem Olszewskiego, też może tkwić
przyczyna. – Minister Patryk Jaki jest obciążony obowiązkami w Ministerstwie
Sprawiedliwości, do tego pełni funkcję przewodniczącego komisji badającej wątek
reprywatyzacji w Warszawie
– stwierdził Olszewski. Do słów Olszewskiego odniósł się w TVN24
marszałek Senatu
Stanisław Karczewski. – (Patryk Jaki) Jest bardzo aktywnym politykiem, bardzo
zdolnym politykiem. Dużo pracuje. Ja bym nie szukał tutaj niczego złego – mówił
o wiceministrze.
Ustawa
została przyjęta przez parlament i podpisana przez pana prezydenta i już za
kilka dni wejdzie w życie – powiedział Jan
Dziedziczak, pytany przez „Super Express" o słowa marszałka Senatu. Stanisław Karczewski powiedział, że do
wyroku TK ustawa o IPN nie będzie działać. Wiceminister spraw zagranicznych
zapewnił, że ustawa „będzie normalnie obowiązywać". – Oczywiście zajmie
się nią TK, ale zgodnie z polskim prawem do czasu, kiedy się w tej sprawie
wypowie, istnieje domniemanie konstytucyjności tej ustawy – podkreślił
Dziedziczak. Powiedział jednak, że „inną kwestią jest obawa strony izraelskiej
o penalizowanie wypowiedzi i świadectw historycznych". – Minister
sprawiedliwości zapewnił, że takie obawy są nieuzasadnione - powiedział
Dziedziczak. Zgodnie z nowelizacją ustawy o IPN każdy, kto publicznie i wbrew
faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub
współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub
inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne – będzie
podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Taka sama kara
grozi za „rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych
zbrodni".
Marszałek Senatu Stanisław Karczewski powiedział w programie „Jeden na jeden"
TVN24, że przynajmniej do czasu wyroku Trybunału Konstytucyjnego nowelizacja
ustawy o IPN nie będzie działać. Stwierdził także, że zgłaszanie przez PO
własnej nowelizacji ustawy o IPN jest „dolewaniem oliwy do ognia". – Niech
PO nie zgłasza własnej nowelizacji ustawy o IPN; to naprawdę nie ma sensu; jest
dolewaniem oliwy do ognia – powiedział marszałek Senatu Stanisław Karczewski.
Lider PO Grzegorz Schetyna
zapowiedział w niedzielę, że PO złoży w Sejmie własny projekt nowelizacji
ustawy o IPN. Jak mówił, celem projektu będą zmiany „w najbardziej krytycznych
punktach, które budują fatalny obraz polskiej polityki historycznej". –
Słyszałem, że dzisiaj PO ma zgłaszać nowelizację ustawy o IPN – niech nie
zgłasza; to naprawdę nie ma sensu. To w tej chwili jest dolewanie oliwy do
ognia – powiedział w TVN24 Karczewski. Zaapelował też, by w tej sprawie
poczekać na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. – Mam przekonanie, że
orzeczenie TK otworzy nam pole do lepszej dyskusji – podkreślił. Zdaniem
marszałka Senatu, wokół noweli ustawy o IPN pojawia się coraz więcej „złych
emocji". Karczewski wyraził też przekonanie, że przegłosowanie noweli w
Senacie „było dobrym rozwiązaniem". – W momencie kiedy ustawa trafiła do
Senatu, pojawiły się z jednej i drugiej strony ekstremalne głosy (...), żeby
podpisać albo jeszcze zmienić tę ustawę. Ale różnie zmienić; doprecyzować, albo
zmienić również wykreślając zapisy mówiące o tym, że ustawa nie obejmuje badań
naukowych i działalności artystycznej. Były wtedy bardzo ekstremalne sytuacje,
które narastały i były coraz najbardziej słyszalne – tłumaczył. Jak mówił
Karczewski, przegłosowując nowelę o IPN, PiS postanowił zakończyć toczącą się
wokół niej debatę oraz „odrzucić ekstrema". Marszałek Senatu stwierdził,
że do czasu wydania przez TK wyroku ws. przepisów ustawy, nie będzie ona
działać. – Ktoś musiałby być straceńcem i osobą nieodpowiedzialną, żeby zrobić coś,
co mogłoby jeszcze wzbudzać dalsze emocje – ocenił. Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację
ustawy 6 lutego, a następnie w trybie kontroli następczej skierował ją do
Trybunału Konstytucyjnego. Prezydent chce, by Trybunał zbadał, czy przepisy
noweli ustawy o IPN nie ograniczają w sposób nieuprawniony wolności słowa oraz
kwestię tzw. określoności przepisów prawa. Nowela ustawy o IPN wywołała
krytykę m.in. ze strony Izraela, USA i Ukrainy. Zgodnie z ustaleniami,
które zapadły podczas rozmowy szefa polskiego rządu z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu, został powołany
zespół ds. dialogu prawno-historycznego z Izraelem. Na czele zespołu stanął
wiceszef MSZ Bartosz Cichocki.
51 proc. Polaków jest zdania, że
premier Mateusz Morawiecki nie
powinien użyć zwrotu o „żydowskich sprawcach" Holokaustu – wynika z
sondażu Kantar Millward Brown przeprowadzonego dla TVN i TVN24. Odmienne
stanowisko ma 37 proc. ankietowanych. 12 proc. nie ma zdania w tej sprawie.
Chodzi o odpowiedź premiera Morawieckiego z Monachium, która padła na pytanie
zadane przez izraelskiego dziennikarza. Ronen
Bergman krótko opowiedział o swojej matce i jej doświadczeniach z czasów II
wojny światowej, a następnie powiedział: „Jeśli opowiem jej historię w Polsce,
zostanę uznany za przestępcę. Co wy próbujecie zrobić?". Morawiecki
odpowiedział wówczas: „Oczywiście nie będą karane wypowiedzi, że byli polscy
sprawcy, tak jak byli żydowscy, rosyjscy, ukraińscy – nie tylko niemieccy
sprawcy". Krytyka słów premiera, jaka nastąpiła po tej wypowiedzi,
dotyczyła sformułowania „żydowscy sprawcy". Pytani w ramach
przeprowadzania sondażu dla TVN „w jaki sposób polski rząd powinien przede
wszystkim wpływać na to, jak prezentowana jest polska historia za
granicą?", w 52 proc. odpowiedzieli, że „poprzez edukację". 20 proc.
jest zdania, że „poprzez zabiegi dyplomatyczne". 12 proc. uważa natomiast,
że rząd „w ogóle nie powinien wpływać na sposób prezentowania historii za
granicą". Badanie przeprowadzono w dniach 19-20 lutego 2018 r. na
ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie telefonów stacjonarnych i komórkowych
wśród osób w wieku powyżej 18 lat. Próba badania wyniosła 1002 osoby.
Oczekiwałem, że premier wyrazi
współczucie, solidarność. Kiedy usłyszałem jego odpowiedź, byłem wściekły –
mówi w wywiadzie dla "Deutsche Welle" izraelski dziennikarz Ronen Bergman. Ronen Bergman to
izraelski dziennikarz, którego pytanie zadane premierowi Mateuszowi Morawieckiemu na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium
wywołało polsko-izraelski kryzys dyplomatyczny, jest bardzo zajętym
człowiekiem. Zaczepiam go na korytarzu monachijskiego hotelu Bayerischer Hof
krótko po przemówieniu Benjamina
Netanjahu. – Bardzo się spieszę na wykład, ale proszę napisać – rzuca w
biegu, wręczając mi wizytówkę. W Monachium nie udało się nam spotkać na wywiad.
Wczoraj odezwała się jednak jego asystentka. – Nadal chce Pan porozmawiać z
Ronenem? – napisała, podając mi numer telefonu.
Spodziewał się Pan, że pańskie pytanie zadanie
polskiemu premierowi w Monachium wywoła taką dyplomatyczną burzę? Nie, w ogóle
nie. Tak naprawdę, to w ogóle nie zamierzałem zadawać tego pytania, nie byłem
do tego przygotowany. Jedynym powodem, dla którego zabrałem głos, było to, że w
swoim wystąpieniu, którego uważnie słuchałem, polski premier w ogóle nie
odniósł się do tego bardzo ważnego tematu (nowelizacji ustawy o IPN – DW). A
jestem przekonany, że wie, jak ważna to sprawa i byłem pewny, że się do tego
odniesie. Kiedy tego nie zrobił, pomyślałem, że trzeba zapytać. Chciałem zadać
bardzo ogólne pytanie, ale kiedy miałem już mikrofon w ręce, zostałem
przygnieciony wszystkimi wspomnieniami mojej matki i rodziny. Pytanie zrobiło
się osobiste, za co zresztą przeprosiłem.
Był Pan zaskoczony odpowiedzią, którą Pan usłyszał? Bardzo! Byłem
przekonany, że premier powie coś wypełnionego empatią, współczuciem. Że wyrazi
jakąś solidarność i odniesie się do pytania w sposób dyplomatyczny. Ale nie
wyraził żadnego współczucia, a w dodatku udzielił tej oburzającej odpowiedzi o
polskich, żydowskich, rosyjskich i ukraińskich sprawcach.
Polski premier nie zamierza przepraszać za swoje
słowa. Czy oczekiwałby Pan takich przeprosin? Nie znam się na
polskiej polityce, więc nie wiedziałem, czy mam się tego spodziewać, czy
nie. Ale pozostaje faktem, że nawet komunikat opublikowany przez
rzeczniczkę polskiego rządu jest tylko z pozoru wyjaśnieniem, tak naprawdę
niczego nie wyjaśnia. Nie jest to wycofanie się ani przeprosiny. To jakiś
rodzaj dyplomatycznego, niejasnego języka, który w zasadzie niczego nie mówi.
Wielokrotnie odsłuchałem odpowiedzi udzielonej mi przez premiera w
Monachium. Na jej podstawie można stwierdzić, że słowa premiera nie były jakimś
niezaplanowanym językowym lapsusem. Myślę, że powiedział coś, czego być może
żałuje, biorąc pod uwagę tę dyplomatyczną burzę – ale, myślę, że to, co powiedział,
było bardzo szczerym odzwierciedleniem tego, co myśli.
Jak Pan reaguje, gdy słyszy o "żydowskich
sprawcach" w czasie Holocaustu? Byłem tak zszokowany i
wściekły, że oczy zaszły mi łzami. To nieprawdopodobne, to próba pisana
historii na nowo.
Ale czy rozumie Pan obawy Polaków co do narracji
dotyczącej czasów wojny i Holocaustu? Polacy – którzy są
jedną z najliczniejszych grup niemieckich ofiar – czują się zniesławiani tym,
że łączy się ich z niemieckimi zbrodniami. Polacy stanowią też największa grupę
Sprawiedliwych wśród Narodów Świata w instytucie Yad Vashem. Myślę, że
powinniśmy przedstawiać fakty takimi, jakimi są, a nie je ignorować.
Stwierdzenie, że Holocaust został zainicjowany i wykonany przez nazistów, jest
oczywiście prawdziwe. Obozy koncentracyjne i obozy zagłady, które powstały na
polskim terytorium, zostały utworzone przez niemieckie siły i niemieckie
władze. I nie ma nikogo, kto wątpiłby w to, że było wielu Polaków, którzy
pomagali Żydom i ich ratowali. Nikt nie próbuje, nawet nie ośmiela się, tego
podważać. Problem w tym, że zgodnie z wieloma opracowaniami historycznymi,
choćby z Yad Vashem, istniała znaczna grupa Polaków, którzy pomagali nazistom.
I tego nie powinno się ignorować. Próba mówienia, że było raptem kilku
przestępców pomagających nazistom i stawianie ich na równi z żydowskimi
przestępcami, jest niedorzeczne. To nowa wersja negowania Holocaustu. Chciałbym
jeszcze dodać, że w ostatnich dniach przetłumaczyłem sobie to, co pisze się w
polskich mediach społecznościowych i na polskich prawicowych portalach. I to,
co tam jest napisane, to kolejny dowód na to, że wypowiedź polskiego premiera
nie była wpadką czy pomyłką, tylko odzwierciedla sposób rozumienia historii,
który jest kompletnie fałszywy. Porównywanie faktu, że Niemcy wyznaczali Żydów,
pod groźbą śmierci, żeby pomagali im w getcie, do współpracy, na jaką niemieccy
okupanci mogli liczyć ze strony Polaków, jest oburzające. Zresztą nawet po
wojnie, kiedy w Polsce nie było już nazistów, zdarzały się tam antyżydowskie
pogromy. Myślę, że to nowe prawo (o IPN – DW) odniesie i już
odnosi dokładnie odwrotny skutek od zamierzonego i przykuje jeszcze
większą uwagę do przestępstw popełnionych przez Polaków w czasie wojny.
Izraelska
reakcja na całą nowelizację ustawy o IPN jest bardzo emocjonalna. Dokąd
zaprowadzi nas ta eskalacja? Myślę, że Izraelczycy, izraelscy politycy i
opinia publiczna, nie odpuszczą i nie złagodzą swojego tonu tak długo, jak
polski parlament nie wycofa się z tego prawa, zwłaszcza po tym, co wydarzyło
się w Monachium. Poza tym, według relacji rozpowszechnionych w Izraelu, polski
rząd obiecał Izraelowi, że nie wprowadzi tych przepisów, dopóki nie nastąpi
dalszy dialog między obu krajami i dopóki sprawy nie przepracują grupy
ekspertów, ale tę obietnicę polski rząd złamał – tak przynajmniej przedstawiają
to izraelskie władze.