Jarosław Kapsa
Stworzył
czeską Wielką Radę Faszystowską, marzył, że po przewrocie zostanie Królem Czech
i Moraw; manifestował to wycinając z 10-koronówek portret Masaryka, wklejając w
to miejsce własny, w koronie. Rudolf Gajda, był niewątpliwie postacią
fascynującą.
Z
Czechami, jak przystało na porządnego faszystę, łączyło go uczucie, nie więzy
„krwi i ziemi”. Ojciec, żydowskiego pochodzenia C i K oficer, musztrował
rekrutów w miasteczko Kylowa na Morawach; matka szlachcianka z Czarnogóry
zajmowała się domem. Rudolf, czy raczej – bo tak się nazywał – Radola Geild, po
ukończeniu kylowskiego gimnazjum rozpoczął karierę zawodową jako pomocnik
aptekarza. Wojna uratowała go od nudnego bytu małomiasteczkowego pigularza;
jako ochotnik Geild walczył w wojnach bałkańskich (1912-13), a potem na froncie
bałkańskim I wojny światowej. We wrześniu 1915 r ranny na froncie trafił do
niewoli. I tu historia jego życia nabrała haszkowskiego rytu. Radola Geild,
wmawia wszystkim, że po matce jest czarnogórskim patriotą, w dodatku ukończył
studia medyczne (praktyka w aptece pozwoliła przekonująco odgrywać rolę).
Został kapitanem czarnogórskiej armii, dowódcą jednostki sanitarnej, jeżdżącej
po tyłach ze znakiem czerwonego krzyża. Armia czarnogórska wkrótce poszła w
rozsypkę, a Geild ewakuował się do Rosji, gdzie już jako Rudolf Gajda zaciągnął
się na ochotnika do Legionu Czechosłowackiego.
Ideą
Legionu było stworzenie formacji z jeńców czeskich, która walcząc u boku Rosjan
przyniesie niepodległość królestwu św. Wacława. Ponieważ jeńców nie brakowało,
w końcu 1917 r legion liczył ponad 40 tys żołnierzy, stanowiąc na obszarze
formowania – w zachodniej Syberii – największą siłę zbrojną. Rosja w tym czasie
się rozleciała, Petersburg i Moskwę zajęli bolszewicy, resztę kraju różne inne
uzbrojone bandy, resztki armii carskiej, oddziały wojsk sojuszniczych itp. Cel
Czechów był pokojowy – załadować się do pociągu i wrócić nad Wełtawę. Trocki
zażądał oddania broni i przez to doszło do jedynej w swoim rodzaju wojny
czesko-sowieckiej. W tej wojnie Gajda, może dzięki mieszance krwi oficerskiej i
czarnogórsko-szlacheckiej, stał się bohaterem: zdobywcą Permu, „tygrysem
syberyjskim”, postrachem wrogów kontrolującym obszar od Irkucka po Kamczatkę.
Admirał Kołczak nadał mu stopień generała-majora, uznany przez dowództwo
czeskiego legionu. Losy czeskich legionistów zakończyła niezbyt sławna
ewakuacja z Władywostoka. Gajda z niedobitkami, dookoła świata, przez Pacyfik,
Atlantyk, Morze Śródziemne, powrócił do swej przybranej ojczyzny.
W 1920
r miał zaledwie 28 lat, stopień generała, ukończone gimnazjum i półroczną
praktykę zawodową pigularza. Był jednym z tysięcy snujących się po całej
Europie, niepotrzebnych nikomu odpadów ludzkich, bohaterów „wielkiej wojny”. W
Polsce takowi gromadzili się wokół Piłsudskiego, w Niemczech formowali bataliony
samoobrony walczące z bolszewikami i z Polakami o Górny Śląsk, we Włoszech
maszerowali z Mussolinim na Rzym. Faszyzm nie rodził się z powietrza, był dla
wyplutych z okopów, niepotrzebnych młodych kombatantów, jedyną (obok komunizmu)
formą dowartościowania; podtrzymaniem „bojowych więzi”, odpowiedzią na pytanie
o sens ich frontowego bohaterstwa.
Gdy
kończy się wojna, obojętnie jaka wojna – w Europie, w Afganistanie, w
Palestynie – zawsze rodzi się pytanie, co zrobić z kombatantami, młodymi
ludźmi, których jedyne posiadane kompetencje to umiejętność zabijania…
Gajda
ze swoim temperamentem nie nadawał się do normalnej służby w armii. Zwłaszcza
armii traktowanej jako podporządkowanej Francji formacji posiłkowej, dowodzonej
przez „francuskich doradców”. Bohatera syberyjskiego tolerowano, odsuwając
drogą awansów, od bezpośredniego wpływu na żołnierzy. Był nawet, przez krótki
okres czasu, szefem sztabu; a więc zajmował się czymś na czym się absolutnie
nie znał. Ostatecznie na początku lat trzydziestych Masaryk wykopał go z
czeskiego wojska. I tu zaczyna się kolejna haszkowska opowieść, o wodzu
czeskich faszystów.
Jak i
w większości państw Europy Środkowo-Wschodniej tak i czeski faszyzm wzorował
się na włoskim. Była Wielka Rada Faszystowska, było umundurowanie bojówek,
marsze paradne, marzenia o przywróceniu wielkości Królestwa Czech i Moraw.
Faszyści uczestniczyli w wyborach parlamentarnych, zdobywając kilka mandatów
poselskich (w tym dla Gajdy); równolegle organizowali w wojsku konspiracyjne
struktury, próbowali przeprowadzić pucz w Brnie (za co poseł Gajda trafił na
kilka miesięcy do więzienia). Czescy faszyści byli programowo antyniemieccy, to
zdecydowało o ich postawie w 1938 r. Ku oburzeniu większości czeskiej opinii
publicznej, w okresie kryzysu monachijskiego, Rudolf Gajda wzywał w parlamencie
do zbrojnego oporu wobec żądań niemieckich, opowiadał się za sojuszem obronnym
z Polską, nawet za cenę oddania Zaolzia.
Po
„zdradzie monachijskiej”, manifestacyjnie odesłał sojusznikom posiadane
odznaczenia francuskie i brytyjskie. W marcu 1939 rozpaczliwie przygotowywał
przewrót zbrojny, by odebrawszy władzę rządowi Hachy, ratować honor broniąc się
przed inwazją Hitlera. Nie zmienił poglądów w czasie okupacji. Bez wsparcia
aliantów, nieuznawany i piętnowany przez emigracyjny rząd, wbrew opinii
większości społeczeństwa ceniącego sobie spokój i porządek w Protektoracie,
organizował i dowodził konspiracją zbrojną.
W maju
1945 r, po kilkugodzinnym powstaniu, Praga została wyzwolona przez wojska
sowieckie. Z entuzjazmem wieszano na moście Karola czerwone flagi. 12 maja
Gajda został aresztowany przez NKWD. Katowano go nieludzko, wybito oczy… W 1947
r aresztanta przekazano władzom czeskim, by sąd niepodległej republiki Benesza
wymierzył mu karę za faszyzm. Nie sposób było jeszcze wtedy, w kraju
demoliberalnym, jawnie fałszować prawdy; nie można było Gajdzie zarzucić
kolaboracji z Niemcami. Przeciwnie, sąd w milczeniu, może ze wstydem, słuchał,
że oskarżony nie wypierając się poglądów faszystowskich, należał do tych
nielicznych Czechów z honorem broniących swej ojczyzny przed niemieckim
agresorem. Skazano Rudolfa Gajdę na dwa lata więzienia i zwolniono z aresztu na
początku 1948. Pozbawiony środków do życia, wyczerpany torturami w czasie
śledztwa, kilka tygodni po odzyskaniu wolności zmarł.
Haszkowska
opowieść kończy się tragicznie, jak ludzkie losy w Europie Środkowej w XX
wieku.
Twórca
Szwejka miał, być może, okazję poznać Gajdę. Też trafił do Rosji jako jeniec
wojenny, na Syberię jednak jechał jako bolszewicki komisarz. Gdy wrócił do
Pragi w alkoholu topił wspomnienia.
Gdy
odrzucimy stereotypy, ideologicznie dzielące ludzi na dobrych i złych,
odkryjemy, że wiek XX był dla mieszkańców Europy Środkowej czasem milionów
indywidualnych ludzkich tragedii przeplatających się niekiedy z komedią. Ot,
żyli sobie ludzie w ciekawych czasach…